„Wuj traktował ciotkę jak służącą. Musiała być na każde jego zawołanie. W końcu się doigrał...”
Fot. 123 RF

„Wuj traktował ciotkę jak służącą. Musiała być na każde jego zawołanie. W końcu się doigrał...”

„Postanowiłam być wyrozumiała dla wujostwa. W końcu każdy ma prawo żyć, jak uważa za stosowne. Nie zamierzałam wtrącać się w ich sprawy. Zresztą prawie całe dnie spędzałam poza domem. Często wracałam późno i sama odgrzewałam sobie obiad. Pilnować harmonogramu posiłków musiałam tylko w weekendy. Powoli przyzwyczajam się do milczenia przy stole. Dziwiło mnie tylko zachowanie ciotki. Miałam wrażenie, że ona boi się męża”. Matylda, 21 lat

Mam zamieszkać u jakiegoś wujostwa? Ostatni raz widziałam ich na mojej komunii. – Nie wierzyłam w to, co proponuje mi mama.

– To jedyne wyjście – mama jednak nie żartowała. – Inaczej nie będzie nas stać, by utrzymać cię na studiach.

Skapitulowałam.

Marzyłam o studiach, a moi rodzice nie byli zamożni. Co innego kuzyn mamy, wujek Karol. To u niego miałam zamieszkać na czas nauki. „Poszukam jakiejś pracy i szybko stamtąd ucieknę”, postanowiłam.

W domu panowała napięta atmosfera...

A pod koniec września stanęłam przed drzwiami wielkiej willi na obrzeżach stolicy. Nacisnęłam dzwonek. Po chwili w drzwiach pojawiła się ciotka. Od razu przypomniałam sobie tę drobną blondynkę z włosami do ramion i ogromnymi niebieskimi oczami.

– Matyldo. Tak się cieszę! – powitała mnie serdecznie. – Wchodź, pokażę ci pokój.

Weszłam za nią do domu. Lśnił czystością, był elegancko urządzony, ale jakiś taki zimny. Na szczęście mój pokój był przytulny. Ciocia postarała się, żeby spełniał oczekiwania młodej dziewczyny. Rozpakowałam się i zeszłam na dół.

– Siadaj, częstuj się. Mam nadzieję, że będziesz się u nas dobrze czuła – powiedziała ciocia, stawiając przede mną kawę i ciasto. – Chyba jakoś się dotrzemy. – Uśmiechnęła się.

Piłam kawę z pięknej, porcelanowej filiżanki i z przerażeniem patrzyłam na panujący wszędzie wzorowy porządek. Byłam bałaganiarą, a u nas w domu wszędzie leżały porozrzucane książki, gazety. Tutaj wszystko miało swoje miejsce. Ciotka chyba zauważyła moje zdziwienie.

– Cenię porządek. Nigdy nie pracowałam, zawsze zajmowałam się domem i lubię to. Wujek też przywiązuje do tego bardzo dużą wagę. Może idź sobie na spacer, a ja przygotuję obiad. Niedługo wróci Karol.

Z przyjemnością wyszłam do ogrodu. Usiadłam na huśtawce, wystawiłam twarz do słońca i zasnęłam.

– Matylda, obiad! – Obudziło mnie wołanie.

Weszłam do jadalni. W wysokim, misiowatym mężczyźnie, który siedział przy stole, rozpoznałam kuzyna mamy.

– Dzień dobry, wujku – rzuciłam.

– Siadaj do stołu i na przyszłość pamiętaj o godzinach posiłków. Musisz uszanować panujące w tym domu zwyczaje – usłyszałam w odpowiedzi. – Danusia, możesz już podawać – dodał.

Po obiedzie spojrzał przychylnie na małżonkę i stwierdził, że obiad mu smakował. Jej twarz rozjaśnił uśmiech. Przy kawie i cieście wuj znów zwrócił się do mnie:

– Musimy ustalić pewne rzeczy. O punktualności już wspomniałem. Pamiętaj też o rozumnym używaniu prądu i wody. U nas szanuje się pieniądze. W swoim pokoju też masz utrzymywać porządek. Ufam, że dostosujesz się do panujących tu zasad.

Przytaknęłam. Nie polubiłam wujka ani atmosfery tego domu. U nas rozmawiało się w czasie posiłków i żyliśmy na luzie.

Wieczorem zadzwoniła mama.

– No i jak, córeczko?

– Dziwnie. Mamo, powiedz mi coś o Danusi i Karolu.

– Nie wiem, gdzie Karol poznał Dankę, ale gdy przedstawił ją rodzinie, był taki dumny ze ślicznej narzeczonej. A Danusia wpatrzona w niego jak w obrazek. Szybko się pobrali. Karol robił karierę w szpitalu, Dana spełniała się jako żona. Takie idealne małżeństwo. Szkoda tylko, że nie mają dzieci… – westchnęła mama. – No, trzymaj się, córciu – dodała po chwili milczenia.

– Pa – pożegnałam się. – Ucałuj tatę.

Zastanawiałam się nad tym, co powiedziała mi mama. Postanowiłam być wyrozumiała dla wujostwa. W końcu każdy ma prawo żyć, jak uważa za stosowne. Nie zamierzałam wtrącać się w ich sprawy. Zresztą prawie całe dnie spędzałam poza domem. Często wracałam późno i sama odgrzewałam sobie obiad. Pilnować harmonogramu posiłków musiałam tylko w weekendy. Powoli przyzwyczajam się do milczenia przy stole. Dziwiło mnie tylko zachowanie ciotki. Miałam wrażenie, że ona boi się męża.

Awantura i bunt cioci

Pewnej niedzieli Danusia odezwała się w czasie obiadu.

– Karol, mamy nowych sąsiadów. Do tego domu obok wprowadziło się bardzo miłe małżeństwo. Zaprosili nas w niedzielę na kawę.

– I ty bez uzgodnienia ze mną się zgodziłaś?! – Karol był zdenerwowany.

– Niezręcznie mi było odmówić, ale jak nie chcesz, to coś wymyślę i odwołam.

– Nie, pójdziemy. Teraz będę przyjmował pacjentów w gabinecie, wrócę dopiero na kolację.

Po jego wyjściu zostałam z ciotką sama. Było mi jej żal.

– Ciociu, dlaczego wujek jest taki zawsze niezadowolony?

– Matyldo, Karol jest wspaniałym człowiekiem, świetnym lekarzem, ciężko pracuje i musi mieć spokój, przynajmniej w domu – wyjaśniła.

– A ty? Czy masz jakieś życie, czy tylko jesteś perfekcyjną panią domu dbającą o męża? – rzuciłam, ale szybko zrozumiałam, że przesadziłam. – Przepraszam, zagalopowałam się.

Ciotka uśmiechnęła się.

– Nie, dlaczego? Czuję się przy Karolu bezpieczna. Każdy żyje w swojej bajce, a mnie moja odpowiada.

Nie wracałam już do tego tematu. Żyłam, jak ciotka to ładnie określiła, w swojej bajce. Cieszyłam się, że zaprzyjaźniła się z sąsiadką, ale zauważyłam, że spotykają się tylko pod nieobecność wujka. Po nowym roku Karol wyjechał na kilka dni i ciotka urządziła przyjęcie. Zaprosiła sąsiadów, a ci przyprowadzili swoich znajomych. Pomagałam jej, donosiłam sałatki, napoje i… zobaczyłam inną Danusię. Roześmianą, swobodnie rozmawiającą. Zwróciłam uwagę na mężczyznę, który przyszedł z sąsiadami. Wyraźnie ją adorował, a ona go kokietowała. Przy Karolu jej oczy nigdy tak nie błyszczały.

Po powrocie wuja wszystko wróciło do normy. Ciotka zajmowała się domem, a kiedy małżonek wracał, usługiwała mu. Znowu była cicha, zahukana.

Pewnego wieczoru zeszłam do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę. Już w korytarzu usłyszałam podniesiony głos wuja.

– Przejrzałem paragony. Dlaczego tyle wydajesz? Za fasolę zapłaciłaś fortunę!

– Prosiłeś, żebym zrobiła na kolację fasolkę po bretońsku – odpowiedziała cicho.

– I tyle kosztuje fasola? To nie krewetki. Kupowałaś w tym sklepiku koło nas. Ten oszust ma wszystko drogie. Mogłaś pojechać na bazar! – pieklił się wujek.

– Przepraszam, bolała mnie głowa, nie miałam siły.

Nic nie robisz, ja na ciebie haruję, a ty, biedna, nie masz siły! – Wybiegł z kuchni.

Z bijącym sercem wróciłam do siebie. „Co za drań!”, nie mogłam się uspokoić. Miałam ochotę pójść i mu wygarnąć, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam, ponieważ pomyślałam, że za mnie oberwie Danusia. Z ochotą wyjechałam na ferie do domu. Nie powiedziałam mamie, co się dzieje u wujostwa, by jej nie denerwować. Sama też starałam się o tym nie myśleć.

Po powrocie poczułam, że coś się zmieniło. Ciotka była ożywiona, dom nadal czysty, ale już nie wyglądał jak z reklamy. Opowiadałam Danusi o pobycie na wsi. Wyznała, że marzy, by spędzić choć tydzień w jakimś drewnianym domku w górach, ale Karol zabiera ją tylko do ciepłych krajów.

– Wiesz, żeby potem chwalić się przed kolegami – wyznała nieoczekiwanie.

Nie zauważyłyśmy powrotu Karola.

Panie sobie plotkują, a obiadu nie ma – rzucił wściekły, patrząc na stół.

– Zaraz podam – spokojnie odpowiedziała ciocia. – Matylda, wyjmij talerze – poleciła.

Po paru minutach obiad został podany.

– Co to jest? Wczoraj też była ogórkowa. Widocznie moja żona jest zbyt zajęta, żeby przygotować porządny obiad.

– Jak zwykle masz rację, Karolu. Byłam zajęta – odpowiedziała z przekąsem Danusia. – A jak zupa ci nie smakuje, zrób sobie kanapki. – Wstała od stołu i usłyszałam odgłos zamykanych drzwi wejściowych.

Zamarłam. Nie spodziewałam się tego po uległej Danusi. Z satysfakcją patrzyłam na głupią minę jej małżonka.

– Nie wiesz, gdzie ona poszła? – zapytał po chwili.

– A skąd mam wiedzieć? Zresztą ja też wychodzę. Miłego wieczoru, wujku.

Wuj w końcu się doigrał

Ulotniłam się, a gdy wróciłam, w domu panowała cisza. Zrobiłam sobie kanapki. Po paru minutach do kuchni wszedł Karol. Był zaniepokojony. Danusi wciąż nie było. Rano też… Zaczęłam się martwić. Wuj miał dyżur w klinice. Poprosił, abym została w domu i natychmiast zawiadomiła go, kiedy wróci jego żona. Byłam coraz bardziej zdenerwowana. Przez głowę przelatywały mi obrazy wypadków, samobójstw… Nagle zobaczyłam idącą do domu Danusię.

– Ciociu, gdzie byłaś?! Oboje z wujkiem umieraliśmy z niepokoju.

Byłam u kochanka – odrzekła spokojnie, a mnie zatkało. – Tak, mam romans. Pamiętasz zimowe przyjęcie? Wtedy poznałam Janka. Przy nim odżyłam. Przez lata koszmaru z Karolem zupełnie zapomniałam, co znaczy być kobietą. Ale dziś czuję się wyzwolona – rzuciła pewnie. – Czekaliśmy z Jankiem w samochodzie, widziałam, jak Karol odjeżdża, i przyszłam po rzeczy. Zostawię mu list. Przekaż mu to. – Podała mi kopertę.

– Z przyjemnością. Życzę ci szczęścia i cieszę się, że zostawiasz tego tyrana – zdecydowanie poparłam jej czyn.

– Ja też. Dziękuję ci, Matylda, bo to trochę dzięki tobie. Uświadomiłaś mi, że marnuję życie – dodała, wychodząc.

Ja też tego samego dnia uciekłam od wuja. Przeniosłam się do koleżanki. Tydzień później dostałam SMS-a: Jesteśmy z Jankiem w górach. Jestem szczęśliwa. Całuję. Ciocia Danusia.

Już dawno żadna wiadomość nie ucieszyła mnie tak bardzo jak ta…

 

Czytaj więcej