„To po prostu głupi, zły pomysł! Takie postępowanie jest nieuczciwe. Poza tym nie wiesz, jak Kamil zareaguje. Może cię nie zostawi. Ale na pewno straci do ciebie zaufanie. Co to za związek, jeśli dwoje ludzi nie może na sobie polegać? Jeśli się okłamują? Nawet jeżeli jest to kłamstwo w słusznej sprawie… ” Krystyna, 56 lat
Koleżanka znowu narzekała na żonę swojego syna. Starałam się skupić, ale jej doświadczenia były mi zupełnie obce. Moje myśli krążyły wokół gry zręcznościowej, którą chciałam kupić wnuczkowi. Oluś to słodki, bystry trzylatek, wszyscy jesteśmy z niego dumni.
– Przepraszam cię, Beata – powiedziałam, starając się uciąć jej narzekania – ale… jestem zdania, że do spraw młodych najlepiej się nie wtrącać.
– Tak, wiem, ty masz anioła, nie synową...
– Natalia i mój Kamil są po prostu dobrze dobrani – próbowałam trochę zmienić kierunek rozmowy. – A jak się młodym układa, to i z resztą rodziny jakoś się dogadują.
– A jak myślisz, dlaczego moi się poznali? Bo mieli takie same zainteresowania!
Westchnęłam tylko. Byłam zdania, że wspólne hobby sprawdza się u nastolatków. W dorosłym życiu i małżeństwie dobre dobranie się polega na czymś innym. Mój syn był zawsze pracowity, ale niezbyt przedsiębiorczy i pewnie sam nigdy by do niczego nie doszedł. Natalia na szczęście okazała się obrotna i zaradna, dzięki czemu łatwo się na początku swojej małżeńskiej drogi ustawili. On był po ojcu wrażliwy i lepiej mu szło zachęcanie synka do samodzielności, ona z kolei wiedziała, jak wprowadzić w życiu Olusia podstawową dyscyplinę. Stanowili cudowną rodzinkę i coraz częściej przyłapywałam się na myśli, że szkoda, że dzieciak nie ma jeszcze rodzeństwa.
Podczas wizyty przy stajence w Boże Narodzenie i rozmowie z Olusiem o narodzinach Dzieciątka, wymsknęło mi się nawet:
– Wolałbyś braciszka czy siostrzyczkę?
Mój syn odchrząknął, a synowa spojrzała na mnie z jakimś rozczuleniem.
– Uważam, że im szybciej, tym lepiej – powiedziała. – Różnica wieku powyżej czterech lat sprawia, że dzieci mają ze sobą słabszy kontakt.
– Dałabyś spokój – rzucił Kamil.
– Ja jestem gotowa – oświadczyła.
Oluś przysłuchiwał się tej rozmowie z uwagą.
– A buty masz zasznurowane? – spytał Natalię.
Wszyscy parsknęliśmy śmiechem, tylko Kamil zachował powagę. Skrzywił się.
– To są dorosłe rozmowy – burknął. – A wy przy…
Wskazał głową małego.
– Przecież nikt nie powiedział nic takiego – wstawiłam się za Natalią.
Rzuciłyśmy sobie porozumiewawcze spojrzenie i uśmiechnęłyśmy się do siebie.
Parę dni później synowa wpadła do mnie wieczorem, wracając od koleżanki.
– A jak tam dzisiaj mały? – spytałam.
– Wszystko w porządku, wiesz jaki on już jest samodzielny.
– No właśnie, a Kamil…
– No właśnie!
Znów się do siebie uśmiechnęłyśmy.
– Ja czekam na kolejnego bobasa do bawienia – zapewniłam ją.
– Ale sama widziałaś, jak Kamil do tego podchodzi. „To nie jest dobry moment” – zacytowała go, bardzo udatnie imitując głos mojego syna, i westchnęła ciężko.
Przestraszyłam się, że może grozi mu utrata pracy, spytałam ją o to.
– Nie – zaprzeczyła – ale chciałby mieć duże oszczędności, tak mówi. A że ja nie pracuję, to nie ma z czego odkładać.
– No ale jeśli teraz wrócisz do pracy, to z kolei będziesz chciała odłożyć drugą ciążę – westchnęłam. – Więc lepiej by było po prostu teraz mieć to drugie dziecko, a za parę lat, jak troszkę podrosną, wrócić do pracy.
– Też tak myślę. Jestem w dobrej formie fizycznej, Olek jest nieco bardziej samodzielny, moment jest po prostu idealny!
Mówiąc o kolejnym dziecku, miała taki rozanielony wyraz twarzy… Była bardzo rodzinną dziewczyną, zawsze mi się to w niej podobało.
Kilka dni później wpadł do mnie syn.
– Natalia mówiła, że martwi cię brak większych oszczędności – zagadnęłam go.
Uniósł brwi.
– Dajemy radę – mruknął i odchrząknął. – Będzie lepiej.
– Ale przecież wiesz, że w razie czego możesz polegać na mnie i tacie, nie jesteście z Natalią sami. My dla wnuków chętnie…
– Dla wnuków?! Mamo, chyba nie próbujesz mi powiedzieć, że powinniśmy się z Natą postarać o drugie dziecko?!
– Może wydaje ci się, że to nie jest dobry moment, ale tak naprawdę nigdy nie ma dobrego momentu…
– Wiesz, na co teraz jest dobry moment? Na koniec tej rozmowy!
– Nie musisz się od razu obrażać, przecież ja tylko mówię, że my wam chętnie w razie czego…
– Nie będzie żadnego razu!
– Kamil, przecież mówiłeś kiedyś, gdy Natalia była w pierwszej ciąży i podejrzewała, że to bliźnięta, że dwójka naraz to by było najlepiej.
– Bo ona zawsze mówiła, że chciałaby dużą rodzinę, więc uznałem, że jeśli urodzą się bliźnięta, to będziemy już mieli sprawę z głowy…
– No i ona już zdołała odpocząć, mały ogarnięty, więc…
– Nie wtrącaj się, mamo!
Zamilkłam. Nie chciałam konfliktu z własnym synem.
Niedługo potem podczas rozmowy sam na sam z Natalią powiedziałam jej o rozmowie z Kamilem.
– Mam już tego pomału dość – przyznała. – Ja właściwie byłam gotowa na drugie, kiedy mały skończył półtora roku. A Kamil tylko: nie i nie. Przecież umawialiśmy się przed ślubem. To nie tak, że się pobraliśmy jak dwójka nastolatków, tylko ja od początku mówiłam, że chcę większą rodzinę, bo jako jedynaczka zazdrościłam rówieśnikom rodzeństwa. I zawsze mi się marzyła gromadka dzieci. Ale zaakceptowałam, że on się wychował tylko z siostrą i chce jedynie dwoje. Tylko dlaczego teraz odwleka to w nieskończoność?!
– A poza tym wszystko między wami w porządku? – odważyłam się spytać.
– Jak najlepszym. Tylko w tym jednym temacie Kamil jest taki uparty. Ma chyba jakiś bojaźliwy gen.
Roześmiałam się, ona też przez chwilę się uśmiechała i zdążyłam jeszcze pomyśleć, że to naprawdę fajna dziewczyna i na pewno się niedługo z Kamilem dogadają… A wtedy ona spojrzała na mnie z determinacją i poufałym szeptem rzuciła:
– Jeśli dalej będzie taki uparty, to w końcu załatwię to inaczej, i tyle.
– Jak „inaczej”?
Wzruszyła gwałtownie ramionami.
– Postaram się o wpadkę. Antykoncepcja przecież czasem zawodzi.
Przez chwilę myślałam jeszcze, że żartuje. Roześmiałam się. Ona jednak spoważniała.
– Ile mam czekać? – spytała. – Aż się zestarzeję?
– Masz dwadzieścia osiem lat…
– No właśnie, to najlepszy moment.
– Ale nie w ten sposób, Natalia…
W jej oczach pojawił się jakiś nieprzyjazny błysk, jakby uważała, że nagle wbiłam jej nóż w plecy… Odwróciła wzrok, spojrzała w okno. Nie zamierzała dyskutować…
– Natalia, nie możesz tego zrobić. To nie w porządku. Musicie się dogadać.
– Sama widzisz, że z nim się nie da!
– Tym bardziej nie powinnaś robić nic bez porozumienia z Kamilem.
– A co zrobi, jeśli nagle antykoncepcja zawiedzie? – Wzruszyła ramionami. – Jest dorosły, wie, że nigdy nie ma stuprocentowej pewności. Przecież mnie nie zostawi z dwójką dzieci.
Mówiąc to, uśmiechnęła się z satysfakcją, jakby kogoś przechytrzyła.
Spojrzałam na nią nagle jak na zupełnie obcą osobę. Nigdy nie spodziewałam się po niej takiego zachowania!
– Nie możesz tego zrobić – powtórzyłam ostrym tonem. – To nie w porządku…
– No tak, oczywiście bronisz swojego syna…
– Nie w tym rzecz! To po prostu głupi, zły pomysł! Takie postępowanie jest nieuczciwe. Poza tym nie wiesz, jak Kamil zareaguje. Może cię nie zostawi. Ale na pewno straci do ciebie zaufanie. Co to za związek, jeśli dwoje ludzi nie może na sobie polegać? Jeśli się okłamują? Nawet jeżeli jest to kłamstwo w słusznej sprawie…
Patrzyła na mnie, jakbym mówiła w obcym języku. Matka mojego wnuka, tak mi przez ostatnie lata bliska. Wiedziałam, że to, co powiem, zmieni nasze relacje na zawsze, ale nie miałam innego wyjścia.
– Natalia, jeśli w ciągu najbliższego roku Kamil nie stwierdzi nagle, że całkiem zmienił zdanie co do powiększenia rodziny, a okaże się, że ty jesteś w ciąży, powiem mu, że to zaplanowałaś.
Moje słowa były dla niej szokiem. Poczerwieniała, zacisnęła usta, wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć.
Wyszła bez słowa.
Od tamtej pory unika kontaktów ze mną i mam wrażenie, że kryzys w małżeństwie mojego syna jeszcze się pogłębił.
Nie wiem, czy cel uświęca środki. Uważam, że mniejszym złem było to, co zrobiłam, niż to, co chciała zrobić moja synowa…
Zadzwoniłam do Beaty.
– Przyszła kryska na Matyska – skwitowałam. – Moje relacje z synową też się posypały. Powiedziałam jej parę słów prawdy…
– Najlepiej się nie wtrącać.
– Łatwo powiedzieć…