Czy to będzie chłopiec czy dziewczynka? Dziecko nie ułożyło się w taki sposób, by na USG lekarz mógł łatwo dostrzec jego płeć? Nie ma problemu! Aby sprawdzić płeć dziecka, wystarczy znać wiek matki w momencie poczęcia dziecka oraz miesiąc poczęcia. To tak zwany chiński kalendarz płci, a jego trafność ocenia się na poziomie 85 procent! Bzdury? Zobaczmy...
Chiński kalendarz płci, znany również jako chiński kalendarz przewidywania płci, jest popularnym narzędziem w Chinach, a także zdobywa popularność na całym świecie. Jest to starożytna metoda przewidywania płci dziecka, która bazuje na chińskim kalendarzu księżycowym. Według tego kalendarza, płeć dziecka może być przewidywana na podstawie miesiąca poczęcia i wieku matki w momencie poczęcia.
Chociaż nie ma naukowych dowodów potwierdzających skuteczność chińskiego kalendarza płci, wiele osób w Chinach i poza nimi nadal używa go jako zabawnej i tradycyjnej metody zgadywania płci dziecka. Traktowany jest raczej jako forma rozrywki niż rzetelne narzędzie medyczne. Współczesna nauka opiera się na bardziej zaawansowanych i dokładnych metodach określania płci dziecka, takich jak badania ultrasonograficzne.
Chiński kalendarz płci został opracowany przez chińskich naukowców w XIII wieku. Wykorzystując wiek matki w momencie poczęcia i miesiąc poczęcia, ma na celu pokazanie, jakiej płci będzie dziecko. Chińczycy bezdyskusyjnie wierzą w jego skuteczność, szczególnie że – według powszechnych wierzeń – był opracowywany przez setki lat z uwzględnieniem wielu czynników.
Chiński kalendarz płci można wykorzystać do przewidzenia płci dziecka, zanim wykaże to badanie USG lub nawet wcześniej, jeszcze na etapie planowania ciąży. Nie jest to jednak uznana metoda medyczna o udowodnionej skuteczności, więc należy ją traktować z przymrużeniem oka.
Chiński kalendarz płci jest oparty na wierzeniach i nie ma naukowych dowodów na jego skuteczność. W rzeczywistości, płeć dziecka jest determinowana przez chromosomy płciowe, które są dziedziczone od ojca i matki.
Kalendarz ten zawiera dwie kolumny - jedną z miesiącami, a drugą z wiekami matki. Aby użyć kalendarza, należy znaleźć w pierwszej kolumnie miesiąc, w którym dziecko zostanie lub zostało poczęte, a następnie znaleźć kolumnę odpowiadającą wiekowi matki. Przecięcie tych dwóch kolumn wskazuje płeć dziecka - kolor jest zgodny z klasyką: różowy dla dziewczynek, niebieski dla chłopców.
Warto jednak nadmienić, że wiek matki jest oparty na chińskim kalendarzu księżycowym, podczas gdy my korzystamy z kalendarza gregoriańskiego, więc obliczamy lata inaczej. Dlatego dokładność kalendarza w naszym przypadku jest niższa. Według chińskiego kalendarza miesiące mają ok. 28 dni i tym samym według naszego kalendarza wypada tam co jakiś czas 13 miesiąc.
Aby skorzystać z chińskiego kalendarza płci, do rzeczywistego wieku matki należy dodać dziewięć miesięcy. Samodzielne wyliczenie dokładnego wieku według chińskiego kalendarza jest trudne. Można jednak skorzystać z internetowych kalkulatorów wieku.
To wszystko brzmi bardzo mało wiarygodnie, prawda? Jednak północnoamerykańskie badania potwierdzają, że chiński kalendarz płci ma wskaźnik trafień na poziomie 85 procent! Badania przeprowadzone w 2010 r. na Uniwersytecie Michigan pod kierownictwem profesora Villamora wykazały, że współczynnik trafień jest podobny do rzutu monetą. Około 50 procent wyników chińskiego kalendarza poczęć było prawidłowych. Z drugiej strony, inne badania naukowe wykazały, że predeterminacja płci nie może działać bez interwencji genetycznej.
Zaobserwowano też, że wpływy zewnętrzne mogą mieć wpływ na płeć dziecka: na przykład, niskokaloryczna dieta matki przed poczęciem może sprzyjać dziewczętom. Ponadto, ze względu na podatność plemników na wirusy grypy w zimie, więcej chłopców zostaje poczętych wiosną. Mówimy jednak o różnicach w zakresie jednocyfrowych wartości procentowych.
Ale być może starożytni Chińczycy mieli lepszy pogląd na naturalne wpływy w określaniu płci, kiedy stworzyli chiński kalendarz poczęć. W każdym razie daty kalendarza obliczali w ciągu wieków pracy z danych astrologicznych i statystycznych. Więc może to jednak nie są bzdury?