Aby zmniejszyć ryzyko rozwoju infekcji okolic intymnych, warto zacząć od zadbania o naturalnych obrońców, czyli pożyteczną mikroflorę. Oto, jak to zrobić.
Nasza odporność na infekcje intymne – podobnie jak na każdy inny rodzaj infekcji – zależy od ogólnego stanu zdrowia i stylu życia. Dlatego najskuteczniejszym sposobem na zwiększenie odporności na infekcje intymne jest dbanie o siebie na różne sposoby zarówno poprzez dietę i styl życia, jak i regularne kontrole lekarskie i bezpieczne praktyki seksualne.
Specjaliści wymieniają kilka kluczowych czynników, które mają pozytywny wpływ na naszą odporność i zmniejszają ryzyko rozwoju infekcji.
Znajdująca się w pochwie pożyteczna mikroflora bardzo nie lubi chemicznych składników. A te mogą znajdować się w pachnącym mydle, lotionie, nawilżanych chusteczkach, perfumowanych wkładkach higienicznych, tamponach, detergentach oraz środkach zmiękczających do bielizny. Eksperci potwierdzają, że na co dzień najlepiej podmywać się samą wodą, a co 3-4 dni stosować bezzapachowy płyn do higieny intymnej.
Pożądane składniki w płynie do higieny intymnej to:
Antybiotyki przyjmowane z powodu anginy, zapalenia pęcherza czy innej infekcji leki zwalczają nie tylko chorobotwórcze, ale też prozdrowotne bakterie, również te znajdujące się w pochwie. Aby do tego nie dopuścić, trzeba zażywać probiotyki ginekologicze (doradzone przez ginekologa). Mogą być dopochwowe lub doustne. Te pierwsze działają natychmiast, ale doraźnie, dlatego trzeba je przyjmować przez dłuższy czas, nawet kilka miesięcy. Doustne potrzebują więcej czasu, by dotrzeć do śluzówki okolic intymnych. Ich zażywanie przynosi efekt dopiero po około 14 dniach. Jest on za to długotrwały.
Antykoncepcja może dawać taki efekt jak antybiotyki, dlatego gdy ją stosujemy, przyjmujmy też probiotyczne preparaty.
Naturalna odporność miejsc intymnych to też odpowiedni ubiór. Bielizna uszyta ze sztucznego tworzywa, rajstopy, a na to obcisłe spodnie to najgorsza z możliwych kombinacji. Na zawilgoconej, pozbawionej dostępu powietrza, uciskanej skórze i śluzówce chętnie rozwijają się patogeny. Stąd rady ginekologów:
Utrzymujące się napięcie psychiczne i przewlekle podwyższony poziom hormonu stresu, kortyzolu, przyczyniają się do suchości pochwy. Słabo nawilżona śluzówka jest gorzej osłonięta przez pożyteczną mikroflorę. Łatwo też o jej mikrouszkodzenia (np. w trakcie współżycia seksualnego), które stają się wrotami dla patogenów. Dopóki tryb życia nie stanie się bardziej spokojny, pomocne może być stosowanie preparatów dopochwowych z kwasem hialuronowym.
Ochronny śluz tworzą substancje przenoszone z krwią. Jeśli jadamy dużo cukru, razem z krwią trafia on do okolic intymnych. W takich warunkach drożdżaki przedostające się z jelita grubego do pochwy zaczynają namnażać się w przyspieszonym tempie. Skutkiem może być rozwój grzybicy. Aby do tego nie doszło, wystarczy ograniczyć węglowodany proste w diecie – cukier, słodycze, owoce.