"Mój facet zaatakował na weselu kolegę panny młodej. Powód mnie zszokował!"
Fot. Adobe Stock

"Mój facet zaatakował na weselu kolegę panny młodej. Powód mnie zszokował!"

Michała poznałam w pracy, przychodził do naszej apteki wykupować leki dla babci. Szybko go polubiłam i wpadł mi w oko. Zawsze zamienialiśmy kilka zdań, był zabawny, inteligentny i szybko zorientowałam się, że dość oczytany. No i troskliwy oczywiście, wszak realizował recepty dla babci. Moja mama nie była jednak nim zachwycona. Zaniepokoiły ją jego poglądy. Zlekceważyłam jej obawy, ponieważ uważałam, że przede wszystkim jest dobrym człowiekiem. Wkrótce jednak i ja zaczęłam nabierać wątpliwości... Michalina, 25 lat

– Wie pani, rodzina jest dla mnie bardzo ważna – powiedział, gdy kiedyś zagaiłam, że jego babcia ma troskliwego wnuka.
Przytaknęłam z uśmiechem.
– A może poszłaby pani ze mną na kawę? Chętnie posłucham o pani rodzinie i opowiem o swojej – dodał z czarującym uśmiechem.
– W sumie, czemu nie – odpowiedziałam, usiłując ukryć podekscytowanie.
To była szalenie miła randka. Okazało się, że mamy sporo wspólnych tematów, poza tym Michał był niezwykle szarmancki. Dawno nie spotykałam kogoś, kto by tak mnie adorował jak on! Gdy zaproponował kolejne spotkanie, zgodziłam się bez wahania i tak zaczęliśmy randkować.

Byliśmy sobą zauroczeni

Czułam, że nasza relacja zmierza w bardzo dobrym kierunku, byliśmy sobą coraz bardziej zauroczeni. Uwielbialiśmy chodzić razem do kina, łączyła nas też miłość do włoskiej kuchni, a gdy poszliśmy razem na wesele jego siostry, okazało się, że świetnie nam się razem tańczy. W dodatku bardzo polubiłam jego rodzinę i to z wzajemnością!
Gdy po jakimś czasie przedstawiłam go mojej mamie, ta zachowywała dystans.
– Wiesz, córciu, faktycznie jest przemiłym, młodym mężczyzną, tylko… – zawahała się – mam lekkie obawy dotyczące jego poglądów – powiedziała powoli.
– To znaczy?– Uniosłam lekko brwi.
– No wiesz, jak w telewizji akurat mówili o uchodźcach, to wyraził się o nich bardzo nieelegancko.
Mamo, daj spokój. Faktycznie, on ma nieco inne poglądy niż my, ale jest dobrym człowiekiem, a ludzie się przecież różnią, prawda? – Machnęłam ręką, ale mama nic nie odpowiedziała, tylko kiwnęła głową. Chyba raczej dlatego, że nie chciała brnąć w temat, a nie dlatego, że podzielała moje zdanie.
Faktycznie, widziałam, że w pewnych kwestiach różnimy się z Michałem, ale nie przywiązywałam do tego wagi. Jestem zdania, że ludzie się od siebie różnią poglądami, doświadczeniem, wiarą, a i tak mogą się ze sobą świetnie dogadywać. Wyniosłam takie przekonanie z domu, w którym zawsze obecna była otwartość na drugiego człowieka.

Początkowe sygnały zlekceważyłam

Pierwszy zgrzyt poczułam, gdy byliśmy z Michałem na wycieczce w Kazimierzu Dolnym. To był piękny i bardzo romantyczny weekend. Zaczepiła nas cyganka, która koniecznie chciała nam powróżyć, grzecznie odmówiłam, ale mój ukochany odezwał się do niej w niewybredny sposób. Byłam zszokowana, gdy kilka chwil później zapytałam go skąd taka agresja, odpowiedział:
– Inaczej z nimi nie można.
– Misiek, ta kobieta nam nic nie zrobiła. Niepotrzebnie tak chamsko się do niej odezwałeś i w ogóle jak możesz mówić tak o ludziach?! – powiedziałam oburzona.
– Głuptasie, chyba nie wiesz, co to za ludzie, oni żyją w naszym kraju z zasiłków, kradną, naciągają, za co ja mam ich szanować? – odpowiedział.
Posprzeczaliśmy się wtedy dość mocno. Nie mogłam zrozumieć, jak on może kierować się tak krzywdzącymi stereotypami. W końcu jednak się pogodziliśmy, ale zapaliła mi się ostrzegawcza lampka.
Z czasem to wspomnienie zbladło na tle innych, dobrych wspólnych chwil. Chyba wolałam ignorować rzeczy, które mi przeszkadzały, np. to, że Michał uwielbia chodzić do knajpy pewnego Włocha, ale na kebaba to już nie, bo prowadzi go „jakiś brudas” a „Polska jest dla Polaków”. Było mi słabo, gdy to słyszałam i ze wstydu chciałam się zapaść pod ziemię, ale starałam się cierpliwie tłumaczyć mu, że tak nie można. On uśmiechał się z politowaniem na te wywody, a ja łudziłam się, że to kwestia braku świadomości, że nie miał okazji poznać ludzi z innych kultur i stąd te uprzedzenia. Myślałam, że z czasem mu się odmieni, a poza tym, jak mantrę powtarzałam sobie, że w głębi serca jest dobrym człowiekiem.

Aż nadszedł dzień, w którym przejrzałam na oczy

Poszliśmy razem na wesele mojej przyjaciółki. To miał być piękny dzień, wzruszająca uroczystość, fantastyczna zabawa, ja z ukochanym przy boku, czego chcieć więcej? Na początku faktycznie tak było. Ola wyglądała przepięknie, wręcz promieniała, jej świeżo poślubiony mąż też emanował szczęściem, a to udzieliło się wszystkim gościom. Wśród nich był Daren, czarnoskóry kolega Olgi ze studiów. Znałam go, przesympatyczny facet! Przyszedł ze swoją dziewczyną o tym samym kolorze skóry. Starałam się nie zauważyć, jak Michał skrzywił się na ich widok. Prychnął coś o tym, że to chyba nie jest miejsce dla nich, ale udałam, że nie słyszę, nie chciałam psuć sobie tego dnia. Michał też po prostu ich ignorował, przynajmniej dopóki nie wypił. Gdy zaczęło mu szumieć w głowie, coraz śmielej mówił o swoich poglądach na temat mniejszości narodowych i to w sposób, który pozostawiał wiele do życzenia. Myślałam, że spalę się ze wstydu, tym bardziej, że na tej imprezie było kilkoro obcokrajowców. A gdy zatańczyłam z Darenem, Michał strzelił klasycznego focha. Nie wiedziałam jednak, że to tylko preludium.
Obmyślałam właśnie przy stoliku, jak namówić Michała do opuszczenia imprezy i obiecywałam sobie, że nazajutrz zrobię mu karczemną awanturę za to zachowanie. Nie zdążyłam. Usłyszałam jakieś zamieszanie w holu i tknięta złym przeczuciem, poszłam sprawdzić, co się dzieje. I zobaczyłam jak Michał i Daren się biją… a właściwie jak Daren broni się przed Michałem, a ten rzuca się na niego z pięściami, krzycząc, żeby odczepił się od polskich kobiet! Zamurowało mnie. Chciałam coś zrobić, odciągnąć go, krzyczeć, ale nogi wrosły mi w ziemię. Poczułam się taka upokorzona! Na szczęście koledzy opanowali sytuację i odciągnęli Michała. Spojrzałam na niego i wycedziłam.
– Wynoś się, zejdź mi z oczu!
– Cooo? – Wybałuszył oczy.
– Wynoś się stąd, między nami koniec – powtórzyłam twardo, choć czułam już w gardle dławiące łzy.

Nie zmieniłam decyzji, za to on...

Michał wziął swoje rzeczy i mamrocząc przekleństwa pod nosem, wyszedł. A ja pobiegłam do toalety płakać. Nie chciałam robić scen przy ludziach, wystarczająco najadłam się wstydu.
– Hej, Miśka, wracaj na parkiet. Moja babcia zawsze mówiła, że problemy trzeba wytańczyć – pocieszała mnie Olga, która weszła za mną do łazienki.
– To ty wracaj na parkiet, to twój dzień, a ja ci go popsułam – wychlipałam.
– Daj spokój, goście mieli dodatkową atrakcję, a Daren mówi, że jeśli dzięki tej sytuacji pozbyłaś się z życia tego dzbana, to on wziąłby na klatę jeszcze ze trzy ciosy – oznajmiła, a ja wbrew wszystkiemu się roześmiałam. – No chodź, chyba mi dzisiaj nie odmówisz? – Spojrzała wyczekująco.
Westchnęłam z rezygnacją, wytarłam rozmazany tusz, a potem poszłam wytańczyć to zmartwienie…
Michał dzwonił do mnie wielokrotnie, ale kiedy nie odebrałam, wysłał mi SMS-a ze stekiem wyzwisk. A potem wpadł do mojej apteki z jakąś nową dziewczyną, chyba chciał wzbudzić we mnie zazdrość. No cóż, wzbudził we mnie jedynie współczucie dla jego nowej ukochanej.

Czytaj więcej