„Dzięki badaniom klinicznym znów mogę normalnie żyć”
Fot. materiały prasowe

„Dzięki badaniom klinicznym znów mogę normalnie żyć”

Pewnego poranka pan Zygmunt nagle zasłabł. Okazało się, że ma wadę serca - niedomykalność zastawki mitralnej. Po wykonaniu szeregu testów i konsultacji został włączony do badań klinicznych Narodowego Instytutu Kardiologii w Aninie finansowanych przez Agencję Badań Medycznych. Dziś znów cieszy się życiem i jest aktywny. 

Panie Zygmuncie, jak zdrowie? 

- Dziś już dobrze. Właśnie skończyłem godzinny spacer po lasku. Nie łapię większej zadyszki, nie brakuje mi tchu. Mimo 83 lat mogę być aktywny. Po moim incydencie zdrowotnym tak nie było. Myślałem, że już nie wrócę do normalnego funkcjonowania. 

A co się stało? 

- W listopadzie 2020 roku o świcie, jak co dzień, wykonywałem gimnastykę w domu. Robiłem to od lat, każdego dnia przez około 40 minut. Ale tym razem źle się poczułem i nagle zasłabłem, a z ust poleciała mi krew. Bardzo się przestraszyłem. Zgłosiłem się do lekarza pierwszego kontaktu. Pani doktor po osłuchaniu mnie stwierdziła nieprawidłowości sercowe i skierowała na echo serca. Gdy z wynikami wróciłem do niej, ta na cito wysłała mnie do Instytutu Kardiologii w Aninie.  

Co dalej się wydarzyło? 

- Tam usłyszałem diagnozę: niedomykalność zastawki mitralnej. Trafiłem do dr hab. n. med. Jerzego Pręgowskiego. To on, po rozmowie i analizie mojej dokumentacji medycznej, zaproponował mi udział w badaniach klinicznych. Dostałem obszerną broszurę informacyjną. W ramach tego programu miałem poddać się zabiegowi na serce o nazwie MitraClip. To o wiele mniej inwazyjna metoda niż operacja na otwartym sercu. Stosuje się ją właśnie w przypadku niedomykalności zastawki. 

Długo się Pan namyślał? 

- Przeczytałem tę 14-stronicową broszurę z wyjaśnieniami, opisem procedur i zabiegu, moimi zobowiązaniami, wskazaniami i zaleceniami. Porozmawiałem z żoną i dwie godziny później podjąłem decyzję. Wiedziałem, że to dla mnie szansa na powrót do zdrowia. 

Ile trwał zabieg i jak go Pan przeszedł? 

- Wszystko poszło zgodnie z planem. Zabieg trwał 4,5 godziny, był w znieczuleniu ogólnym. Już następnego dnia po nim czułem się dobrze. Przeprowadzono mi badania, które wypadły pomyślnie, więc po kilku dniach wypisano mnie do domu. 

Co ostatecznie skłoniło Pana do wzięcia udziału w tych badaniach? 

- Chciałem być jak najszybciej znów sprawnym człowiekiem, wrócić do trybu życia, jaki prowadziłem wcześniej. To była moja główna motywacja. A ten zabieg dawał mi właśnie taką szansę. 

Znów jest Pan aktywnym człowiekiem? 

- Oj tak! Mogę robić to, co kocham - spacerować po lesie koło mojego domu i nie martwić się przy tym o swoje serce. Dziennie chodzę do półtorej godziny, w spokojniejszym tempie niż kiedyś, ale i tak to mi wystarcza. 

Nie udałoby się Panu wrócić do aktywnego życia, gdyby nie udział w badaniach? 

- To najlepsza rzecz, jaka mogła mnie spotkać. Kiedy czekając na zabieg, próbowałem trochę chodzić, szybko się męczyłem, nie miałem sił, trudno było mi złapać oddech. A teraz tego nie ma. Poprawiła mi się wydolność serca. Rzadziej łapię zadyszki. Znowu dzień zaczynam od porannej gimnastyki, a później chodzę na kilkukilometrowe spacery. Wróciłem do normalności jako człowiek. 

 

STOPKA_ORLY_poziom-1

Czytaj więcej