Masz marzenie? Cel, do którego dążysz, ale boisz się, że nie uda ci się go osiągnąć? Nie jesteś sama. Towarzyszy ci zespół gotowy do pomocy – to twoje… uczucia. Oto 6 emocji, które pomogą ci osiągnąć sukces. Dopuść je do głosu w odpowiednim momencie, a łatwiej będzie ci osiągać swój cel.
Spis treści
Psycholodzy zbadali, że tłumienie emocji wyczerpuje naszą siłę woli i motywację. Jak z uczuć zrobić sojuszników w osiąganiu tego, na czym nam zależy. Każde działanie wzbudza w nas emocje. W zeszłym roku opublikowano wyniki międzynarodowych badań prowadzonych na uniwersytecie w Essex, zgodnie z którymi „matkami i ojcami” naszych sukcesów jest sześć emocji, z których tylko połowę uważamy za pozytywne. Pozostałych staramy się unikać. Niesłusznie. Jakie to emocje? Dlaczego mogą nam pomóc? Jak je w sobie wzbudzić?
„Nie można mieć nadziei na skierowanie świata ku lepszym drogom, o ile się jednostek nie skieruje ku lepszemu. W tym celu każdy z nas powinien pracować nad udoskonaleniem własnym” – napisała Maria Skłodowska-Curie. Nadzieja na sukces bardzo jej pomagała, gdy w starej szopie przerabiała rudy uranowe, przywożone z czeskiego Jachymowa. Wyodrębniła z nich rad, co przyczyniło się do rozwoju medycyny i radioterapii.
Dlaczego nadzieja nam pomaga?
Wzmacnia naszą cierpliwość niezbędną do realizacji celu. Pomaga wierzyć, że cel jest osiągalny, nawet jeśli wszyscy w to wątpią.
Jak wzbudzić w sobie nadzieję?
Warto spróbować ćwiczenia z terapii traumy – nazywa się „kwiaty i kamienie”. Potrzebny będzie sznurek, drobne kamyki i kwiatki. Jeśli czujesz, że brak ci w jakiejś sprawie nadziei, ułóż linię życia ze sznurka (może ona dotyczyć tylko twojej drogi zawodowej lub np. relacji z partnerem). Kamieniami zaznacz chwile, w których czułaś, że poniosłaś klęskę, gdy coś nie wyszło. Zastanów się, jak rozwiązałaś wtedy tamten problem. Czy ostatecznie przekułaś kryzys w sukces? A może nauczyłaś się przy okazji trudnych doświadczeń czegoś ważnego, z czego korzystasz do dzisiaj? Jeśli tak, połóż przy kamieniu kwiat.
Spójrz: wielokrotnie w życiu zamieniałaś kamienie w kwiaty. Teraz, gdy znów borykasz się z trudnościami, też masz na to szansę. Ten zasób to źródło twojej nadziei. Uwaga! Jeśli jesteś osobą, która widzi szklankę raczej pustą do połowy niż pełną, poproś o pomoc w wykonaniu ćwiczenia życzliwą ci osobę.
Erin Brockovich była wściekła. Samotna matka z trojgiem dzieci. Przeżyła wypadek samochodowy, a ubezpieczyciel nie chciał wypłacić jej odszkodowania. Tak trafiła do kancelarii prawniczej, gdzie zatrudniono ją jako pomoc biurową. Zainteresowała się sprawą o zatruwanie środowiska przez ogromny koncern. Jej upór i gniew doprowadziły do wypłaty najwyższego w tamtym czasie w USA odszkodowania dla ofiar.
Dlaczego złość nam pomaga?
Uwalnia wewnętrzną siłę. Gdy wpadamy w gniew, nasz organizm wydziela adrenalinę nazywaną hormonem przetrwania. Dzięki niej jesteśmy w stanie przenosić góry i… nawet tego nie poczuć. Bo uczucia takie jak gniew, złość, wściekłość to potężny generator energii, którą możemy wykorzystać w różny sposób, również do usuwania przeszkód na drodze do celu.
Jak wzbudzić w sobie złość?
Zazwyczaj nie zastanawiamy się, jak rozniecić gniew, bardziej – jak go kontrolować. Tymczasem wiele kobiet nie daje sobie prawa do przeżywania złości i odcina się przez to od ważnego źródła siły. Po czym można poznać, że ktoś wypiera gniew? Po zdarzających się od czasu do czasu wybuchach wściekłości lub napadach smutku pojawiających się teoretycznie bez wyraźnej przyczyny (albo z błahego powodu). To sygnał, że ta osoba nie umie reagować na bieżąco, gdy coś ją rozgniewa.
Dobrym sposobem na rozładowanie skumulowanej złości jest trening sztuk walki lub aeroboksu. Wściekłość jest silnie powiązana z hormonami i ciałem, łatwo ją więc przez ciało wyzwolić. Waląc w worek treningowy lub kopiąc w tarczę, możesz myśleć o sytuacjach, które wzbudzają twój gniew, związanych z realizacją ważnego planu. Tak pomnażasz energię potrzebną do efektywnego działania.
O Idze Świątek mówi się, że gra z radością i pasją. Ona w wywiadach potwierdza, że stara się tego nie tracić „Gdy coś nie wychodzi, mówię sobie, że odpuszczę i rozluźnię się, by znów poczuć radość z gry. To moje źródło energii” – powiedziała.
Dlaczego radość nam pomaga?
Bo tylko angażując się z radością w to, co robimy, osiągamy stan flow (przepływu). Wtedy jesteśmy tak uskrzydleni, że zatracamy się w działaniu, nie czując zmęczenia ani znużenia.
Jak wzbudzić w sobie radość?
Radość i zrodzony z niej stan flow można osiągnąć, realizując zadania trudne, ale nie przytłaczające. Gdy coś planujesz, zastanów się, jak możesz wykroczyć poza swoją strefę komfortu i rutynę. Co będzie dla ciebie wyzwaniem? Najprościej ścigać się ze sobą. Ambitny cel cieszy już na starcie. Takie podejście mobilizuje wyobraźnię, to też sprawia, że uśmiechamy się w myślach do tego, co może nadejść.
Helena Modrzejewska urodziła się w 1840 roku. Była nieślubnym dzieckiem. Nie znała swojego ojca. W tamtych czasach dzieciom z nieprawego łoża nie było łatwo. Na dodatek powtórzyła los matki i też urodziła nieślubne dziecko. Wypominano jej to, podobnie, jak pochodzenie. Czuła wtedy wstyd. To jeden z powodów, dla których zdecydowała się wyemigrować do USA, by zmienić środowisko, dać sobie carte blanche. „Chcę być i będę wielka” – mawiała. I tak została jedną z największych aktorek w historii – nie tylko polskiego, ale światowego teatru.
Dlaczego wstyd nam pomaga?
Bo jest jak kompas wewnętrzny i sygnał, że zmierzamy w niewłaściwym kierunku, robiąc coś sprzecznego z naszą hierarchią wartości. Przypomina, że możemy zawrócić z tej drogi!
Jak wzbudzić w sobie wstyd?
Wzbudza się sam! Ale… nie lubimy go, więc próbujemy się go pozbyć na różne sposoby. Zamieniamy go w poczucie winy (którym obarczamy innych lub siebie). Wypieramy go (myśląc: nie muszę przejmować się wszystkimi zasadami!). Unikamy, wybierając bezpieczne działania – raczej rolę świadka niż kreatora wydarzeń. Tymczasem gdy na drodze do celu czujemy wstyd, warto mu się przyjrzeć i potraktować jak ważną wskazówkę. Co mi się nie podoba w tej sytuacji, ale i w moim zachowaniu, działaniach? Co powinnam zmienić? Zidentyfikowanie i przeżycie wstydu oraz zmodyfikowanie planu na realizację celu pod jego wpływem to pierwszy krok do… dumy. Bo takie zachowanie dowodzi, że umiemy uczyć się na błędach, dojrzale podchodzić do pomyłek.
„Dyscyplinowanie samej siebie, by robić to, co słuszne i ważne, choć trudne, jest najlepszą drogą do poczucia dumy, własnej wartości i osobistej satysfakcji” – to słowa Margaret Thatcher, premierki Wielkiej Brytanii, najdłużej urzędującej na tym stanowisku w XX wieku. Thatcher była córką sklepikarza i nigdy się tego nie wstydziła. Przeciwnie, uważała to za swój atut. Podobnie jak bycie kobietą. Powtarzała, że jeśli kobieta umie poradzić sobie z domowym budżetem, ten państwowy też nie sprawi jej kłopotu. Wierzyła, że każdy może znaleźć w swoim życiu powód do dumy, niezależnie od tego, z jak skromnego środowiska pochodzi.
Dlaczego duma nam pomaga?
Bo podnosi poczucie własnej wartości, dzięki czemu łatwiej nam pokonywać przeszkody na drodze do wyznaczonego celu. Dzięki dumie uczymy się marzyć, sięgać po więcej, szanować siebie i wzbudzać respekt w innych.
Jak wzbudzić w sobie dumę?
Wbrew pozorom, wcale nie jest to proste – w naszej kulturze duma często była utożsamiana z pychą i przez to jest negowana. Rewersem dumy jest perfekcjonizm. Jeśli jesteś perfekcjonistką, nie czujesz dumy z siebie pomimo osiągnięć, bo koncentrujesz się na niedoskonałościach. Myślisz, co powinnaś udoskonalić, wciąż wydajesz się sobie niewystarczająca. To napędza do działania, ale utrudnia przeżywanie satysfakcji, spełnienia. Psychologowie podpowiadają proste ćwiczenie, które jest treningiem wzbudzania w sobie poczucia dumy. Ustaw czasowy limit na bycie dumną. Osiągasz mały cel? Ciesz się i godzinę nie kwestionuj tego. Osiągasz średni cel? Ciesz się cały dzień. Duży cel? Masz tydzień na celebrację. Przypominaj sobie w myślach o swoim osiągnięciu, opowiedz o nim kilku osobom itp. I jeszcze jedno: załóż „dziennik dumy”. Wpisuj do niego swoje sukcesy i… też od czasu do czasu je sobie przypominaj.
„W górach przekraczanie granic jest czymś niebezpiecznym, bo tam jest tylko jedna granica, ta ostateczna. Zauważyłam, że zbliżanie się do niej jest dla mnie dobre. Poszerza mój krąg widzenia. Stan zagrożenia, jaki mi towarzyszy, powoduje, że widzę nagle wszystko inaczej” – powiedziała Wanda Rutkiewicz, himalaistka, która jako pierwsza kobieta w historii stanęła na szczycie K2. Wielokrotnie w wywiadach przyznawała się do odczuwania strachu. I darzyła to uczucie wielkim szacunkiem.
Dlaczego strach nam pomaga?
Podobnie jak gniew strach łączy się z silnym oddziaływaniem na nasz organizm hormonów: adrenaliny, ale i kortyzolu. Jesteśmy w stanie pod wpływem strachu wykraczać poza własne ograniczenia. Zaskakiwać siebie i innych. Robić rzeczy, do których wcześniej nie czuliśmy się zdolni.
Jak wzbudzić w sobie strach?
Pytanie raczej, jak go zaakceptować i wykorzystać dla własnych celów. Wmówiono nam, że strach jest „zły”, że boją się tylko tchórze. Nieprawda, człowiek odważny odczuwa strach, lecz nie pozwala, by go paraliżował i uniemożliwił działanie. Gdy masz plan, ale go nie realizujesz, zapytaj siebie, czy nie przemawia przez ciebie strach. A jeśli tak – czego się boisz? Czy ten strach jest racjonalny i użyteczny dla ciebie, czy jest przeszkodą, która uniemożliwia ci realizację marzenia, np. o podróży do Azji.
Jeśli to przeszkoda, skonfrontuj się z nim. Najlepiej techniką małych kroczków. Zrób sobie plan „oswajania” strachu przez kilka miesięcy. Idź na wykład o Azji, zapisz się na FB do grupy poświęconej podróżom po tym kontynencie i posłuchaj opowieści, kup książki autorek, które pojechały na wyprawy, również samotnie. Pozwól, by strach zmienił się w racjonalną ostrożność, która pomoże ci lepiej przygotować się do realizacji planu. Ale go nie przekreśli. Bo każda z emocji, nawet tych trudnych, istnieje po to, by nam służyć. Warto to odkryć i korzystać z ich potencjału.