Sylwia Karłowska: Pomoc dzieciom to moje powołanie
Fundacja „Serce dzieciom” Sylwii Karłowskiej zaprasza do Polski dzieci z domów dziecka na Litwie
Fot. materiały prasowe

Sylwia Karłowska: Pomoc dzieciom to moje powołanie

Sylwia Karłowska ma już 91 lat, a wciąż angażuje się w akcję, którą sama stworzyła. Jej fundacja „Serce dzieciom” zaprasza do Polski dzieci z domów dziecka na Litwie. Dzięki temu już blisko 6 tysięcy maluchów spędziło w naszym kraju wakacje, ferie lub święta, a fundacja wciąż działa! Sylwia Karłowska jest kandydatką do prestiżowego tytułu magazynu "Przyjaciółka" –  Przyjaciółka Dobroczynka 20222.

Zaczęło się od tekstu w lokalnej gazecie, a skończyło na gigantycznej akcji na rzecz maluchów z domów dziecka. Jej inicjatorka mimo wieku nie zwalnia tempa.

Zgłoszenie pani Sylwii do naszego konkursu przyszło od kilkunastu czytelniczek. Wszystkie łączył podziw dla seniorki z Gdyni, która zmobilizowała tysiące ludzi dla pięknej idei.

Anons w gazecie, a po nim do dzieła

– Ja do konkursu się nie nadaję! – zaprotestowała pani Sylwia, kiedy usłyszała o nominacji. Na szczęście udało się ją przekonać, że nasz reportaż może pomóc wielu dzieciom.

– A maluchy kocham od zawsze – twarz 91-letniej Sylwii Karłowskiej rozpromienia się w uśmiechu. – Może to przez harcerstwo, w którym działałam już za okupacji? A może dlatego, że w dzieciństwie brakowało mi rówieśników, bo miałam siostrę starszą o 22 lata? Nie wiem.

Sama, gdy została mamą, wychowała syna i córkę, ale została jej wrażliwość na inne, zwłaszcza potrzebujące dzieci.

– Prawie 30 lat temu przeczytałam w lokalnej gazecie reportaż „Dziecko pod choinkę” o potrzebie pomocy malcom polskiego pochodzenia z domu dziecka w Wilnie – opowiada. – Byłam oburzona tytułem, ale pojechałam od razu z mężem na Litwę, by zobaczyć o co chodzi. Wróciłam pewna, że te dzieci potrzebują wsparcia, bo nie było tam różowo – że tak dyplomatycznie powiem...

Wymyśliła, że rodziny w Trójmieście i nie tylko mogłyby zapraszać je do siebie na święta, ferie czy wakacje .

Otwarte drzwi, ale i otwarte serca

Dotarła do rodzin gotowych dać im dach nad głową i opiekę. – I dzięki takim wspaniałym ludziom ściągnęliśmy grupę z jednej z placówek, później dołączyły do niej kolejne cztery – wspomina. – Założyłam też fundację „Serce Dzieciom”.

Starsze i młodsze – wszystkie zaproszone maluchy były zachwycone pobytem w Polsce. – Ich uśmiech był motywacją – przyznaje pani Sylwia. – Rok po roku zwiększała się liczba małych gości.

Bywało, że rodzina pokochała kogoś tak, że go adoptowała. – Mamy ponad 30 takich przypadków – mówi Sylwia Karłowska. – A liczba dzieci, które zawitały do Polski to 5700.

Nie zamierza zwolnić, bo tyle jeszcze pracy

Nie udałoby się to bez determinacji niezwykłej seniorki. – Ale co ja mogłabym zrobić bez innych? – pyta skromnie. – Dobrzy ludzie nie tylko otwierali domy i serca dla dzieci, ale pomagali organizować leczenie dla nich, finansowali stypendia naukowe, dary rzeczowe.

Pierwsi podopieczni fundacji dziś są dorosłymi ludźmi. Wielu z nich żyje na terenie Polski. – A ja wciąż trzymam laurki z podziękowaniami – wzrusza się pani Sylwia. – Są cenniejsze niż medale i nagrody, które dostałam za działalność. Pamiętam imiona, twarze autorów.

Jej wysiłek dostrzegł m.in. Senat, który wspierał inicjatywę. – Niestety, nie mamy już tej pomocy – zdradza ze smutkiem. – A działamy tylko dzięki darowiznom i naszej wytrwałości. Mówi to ktoś, komu do stu lat brakuje zaledwie dziewięciu.

– Skąd biorę energię? – rozbawiona powtarza pytanie. – Z pasji i z miłości!  Od śmierci męża w 2014 roku to one trzymają mnie nadal w formie. Żyję, bo jestem jeszcze potrzebna. Wiele zmieniło się na lepsze, ale wciąż mogę się przydać dzieciom zza wschodniej granicy.

Głosuj na Przyjaciółkę Dobroczynkę 2022 i wygrywaj nagrody!

Czytaj więcej