"Nie korzystał z portali społecznościowych, więc szukanie go w sieci nie miało sensu. Dlatego dzwoniłam i pisałam SMS-y, ale nie odbierał. Najpierw poczułam lęk o niego, a następnie ogarnęła mnie złość. Zabawił się, a gdy między nami zaczęło się robić poważnie, zniknął - pomyślałam. Wyrzucałam sobie naiwność, ale przecież z drugiej strony niczego sobie nie obiecywaliśmy. Jednak który facet ucieka jak tchórz?!" Sandra, 32 lata
Pracuję jako rehabilitantka i zakochałam się w swoim pacjencie. Pamiętam dzień, w którym Kamil po raz pierwszy zjawił się w przychodni. Był wysoki, miał wesołe, duże oczy, modną brodę i mocną, wysportowaną sylwetkę. A do sportowców zawsze miałam słabość. Nowy pacjent trenował futbol amerykański. Na rehabilitację trafił po kontuzji barku, której doznał w jednym z meczów. Chłopak okazał się przebojowy i pewny siebie. Też mu się spodobałam, bo zaczął ze mną flirtować.
– Pani magister, terapia jest skuteczna – podlizywał się podczas jednego z zabiegów. – Takie drobne rączki, a tyle w nich mocy. Ale czy to normalne, że gdy rozluźnia mi pani bark, to czuję ukłucie w okolicy mostka? – Zmierzył mnie figlarnym wzrokiem.
– Niezły z pana bajerant – roześmiałam się, bo czułam, do czego zmierza.
– Bajerant?! Skąd! Mnie po prostu boli serce, że nie chce się pani ze mną umówić!
– Póki co żadnego zaproszenia jeszcze nie dostałam – odparłam zaczepnie.
– Trzeba to nadrobić! Dziś porywam piękną panią magister na kawę – powiedział.
Iskrzyło między nami. Mimo że w przychodni pracowało kilka rehabilitantek, Kamil chciał ćwiczyć tylko ze mną. A wieczorami zabierał mnie na randki. Przyznaję wprost, że najpierw zauroczył mnie jego wygląd. Kamil był bardzo w moim typie. Dopiero po kilku spotkaniach zaczęłam dostrzegać jego walory duchowe. Pod przykrywką odważnego flirciarza krył się wrażliwy i dobry chłopak. Czułam, że rodzi się między nami coś głębokiego.
Jednak nagle Kamil przestał przychodzić na zabiegi. Nie korzystał z portali społecznościowych, więc szukanie go w sieci nie miało sensu. Dlatego dzwoniłam i pisałam SMS-y, ale nie odbierał. Najpierw poczułam lęk o niego, a następnie ogarnęła mnie złość. „Zabawił się, a gdy między nami zaczęło się robić poważnie, zniknął”, pomyślałam. Wyrzucałam sobie naiwność, ale przecież z drugiej strony niczego sobie nie obiecywaliśmy. Jednak który facet ucieka jak tchórz?!
Czas płynął, powoli zapominałam o Kamilu. Na początku liczyłam, że może się pojawi i wszystko mi wyjaśni, ale potem szefowa przeniosła mnie z sali rehabilitacyjnej na oddział, dostałam nowych pacjentów i przystojny futbolista przestał zaprzątać moje myśli.
Tamtego dnia akurat miałam przerwę, gdy do pokoju socjalnego weszła koleżanka z sali. Alina pracowała z nami od niedawna.
– Jakiś facet pyta o ciebie – rzuciła. – Mówi, że był twoim pacjentem. Taki brunet z brodą – dodała, a ja poczułam ukłucie w sercu.
„Czy to Kamil?”, zastanawiałam się. „Ale czego on może chcieć? Po takim czasie? I po tym, jak mnie potraktował?”
– Ej, słyszysz mnie? – dopytywała Alina. – Zejdziesz do niego? Czeka w holu.
– Już idę – bąknęłam, choć tak naprawdę nie wiedziałam, czy chcę go widzieć.
Miałam mętlik w głowie. „Rzucić mu się w ramiona czy zrobić awanturę?”, pytałam samą siebie. Nabuzowana mieszanymi emocjami zbiegłam po schodach. Tak się zamyśliłam, że na dole wpadłam na jakiegoś faceta na wózku inwalidzkim.
– Ale ze mnie niezdara. Najmocniej przepra… – nagle głos uwiązł mi w gardle. – Ka… Kamil? – wyjąkałam.
– Hej, przyjechałem nową furą – próbował żartować, jednak głos niebezpiecznie mu zadrżał.
Chłopak patrzył na mnie tymi samymi, dużymi oczami, jednak wesołe ogniki zniknęły. Spojrzenie przepełniały ból i wstyd. Byłam zszokowana. Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Widziałam rozczarowany wzrok Kamila i nie wytrzymałam. Odwróciłam się i nie oglądając się za siebie, wbiegłam po schodach. Dopiero gdy ochłonęłam w pokoju socjalnym, dotarło do mnie, jak okrutnie się zachowałam. „Co ty robisz, idiotko?”, wyrzucałam sobie. „Zachowujesz się jak pusta lalunia, a chłopak z jakiegoś powodu ma złamane życie! Pewnie dlatego przestał się do ciebie odzywać!”, rozmawiałam sama ze sobą. Potem narzuciłam bluzę i wybiegłam z przychodni. Liczyłam, że Kamil nie odjechał zbyt daleko. I się nie pomyliłam.
Dogoniłam go na dziedzińcu.
– Poczekaj! Proszę! – wołałam, z trudem łapiąc oddech, a on się zatrzymał. – Przepraszam – wyrzuciłam z siebie, gdy się z nim zrównałam. – Chciałam ci wyjaśnić…
– Twoja reakcja powiedziała mi wszystko – odparł ze smutkiem.
– Spanikowałam! Nie było cię tyle miesięcy! Dzwoniłam, pisałam SMS-y!
– Moja komórka zniszczyła się podczas wypadku. Wybacz, ale walczyłem o życie, nie miałem czasu ani sił, by rozejrzeć się za nowym telefonem. Dopiero od kilku dni mam komórkę, ale dzwonienie po takim czasie wydawało mi się sporym nietaktem. Dlatego przyjechałem, żeby się z tobą zobaczyć – odparł zły. – A teraz żegnaj, Sandro. Nie będę ci zabierał twojego cennego czasu.
– Ale ja chcę, byś mi go zabierał – powiedziałam bliska łez. – Spotkaj się ze mną, wytłumacz… – poprosiłam, chwytając go za rękę.
Nie cofnął jej. Wzięłam to za dobry znak.
– Muszę wracać do pracy, ale jeszcze się zobaczymy? – Spojrzałam na niego z nadzieją.
– Na pewno tego chcesz? – zapytał. – Sprawy się skomplikowały…
– Chcę – powiedziałam z mocą. – Przyda ci się rehabilitantka, prawda?
Uśmiechnął się blado.
– Znasz mój numer. Jeśli przemyślisz sprawę i uznasz, że nie chcesz mnie widzieć, zrozumiem – rzucił i odjechał.
Zostałam sama ze swoimi rozterkami. W ciągu kilku miesięcy wydarzyło się tak wiele. Zakochałam się w przystojnym sportowcu, zdążyłam o nim zapomnieć, a teraz on wrócił, tylko że całkiem odmieniony. Niepełnosprawny. Czułam jednak, że powinnam się z nim spotkać.
Umówiliśmy się w kawiarni. Usłyszałam tam historię o strasznym wypadku samochodowym, w którym uczestniczył Kamil. O diagnozie lekarzy, że nigdy nie będzie chodził. Wreszcie o depresji i terapii...
– Nic od ciebie nie chcę – powiedział na koniec. – Wróciłem, żebyś nie myślała, że bez słowa zniknąłem z twojego życia jak jakiś palant… – wyznał, czym nawet mnie rozczulił.
Spotkała go taka tragedia, a jednak myślał o mnie.
– Szkoda, że tak się to wszystko potoczyło – westchnął wreszcie. – Myślałem, że ty i ja…
– To jeszcze nie jest zamknięta sprawa – weszłam mu w słowo.
– Przestań, nie chcę litości – zezłościł się.
– A czy ja o tym mówię? Załatw sobie rehabilitację w mojej przychodni. Potrzebujesz doświadczonej terapeutki.
Nie miałam pojęcia, na co się porywam. Nie byłam też pewna, jaki będzie dalszy ciąg tej historii. Ale na dnie mojego serca tliły się jakieś uczucia do Kamila. I na pewno nie była to litość. W trakcie rehabilitacji ponownie się do siebie zbliżyliśmy. I choć Kamil trzymał mnie na dystans, tym razem to ja o niego zabiegałam. Wydawał się jednak nieczuły na moje umizgi. W końcu nie wytrzymałam.
– Nie powiedziałeś, że w wypadku oprócz czucia w nogach straciłeś także wzrok! – wybuchłam. – Nie widzisz, że cię kocham?!
– Widzę więcej niż ci się wydaje, ale to nie ma sensu… Jesteś młoda, piękna, nie zasługujesz na kalekę. Lepiej odejdź teraz, bo potem złamiesz mi serce.
– Nigdy mnie nie proś, żebym odeszła – powiedziałam przez łzy. – Chcę być z tobą, rozumiesz?
Pokiwał głową, ale bez przekonania. Nie wierzył mi. Ale ja sobie przyrzekłam, że każdego dnia będę mu udowadniać, jak szczera jest moja miłość. Bo przecież to siła, dla której nie ma barier…