"Wierzę w to, że wdzięczne za modlitwę dusze uratowały życie mojej córeczce..."
Wierzę, że ktoś nad nami czuwa.
Fot. 123rf.com

"Wierzę w to, że wdzięczne za modlitwę dusze uratowały życie mojej córeczce..."

"Przed dniem Wszystkich Świętych znalazłyśmy z córką opuszczony, dziecięcy grób. Postanowiłyśmy się nim zająć, ale nie przypuszczałyśmy, że stanie się to dla nas aż tak ważne... " Anna, 33 lata

Historia naszego przyjaciela z zaświatów zaczęła się jeszcze przed Wszystkimi Świętymi. Z koleżankami z pracy rozmawiałyśmy akurat o zniczach, kolorach chryzantem, czyszczeniu pomników, jak to tam wygląda u każdej z nas.

Koleżanka podsunęła mi świetny pomysł...

– Wszystko coraz droższe – paplała Magda. – Mam osiem grobów do oporządzenia. Domyślacie się, ile wydam na kwiaty...
– A ja od kilku lat stroiki robię sama. Gdy są promocje w hipermarketach, kupuję sztuczne kwiaty. Do sporych doniczek sypię ziemię i wtykam gałęzie cyprysu, ostrokrzewu i dereni, no i oczywiście potem wtykam kwiaty. Muszę wam się pochwalić, że te moje stroiki spodobały się całej rodzinie, nieźle mi wychodzą, naprawdę – opowiadała Iwonka.
– I jaka oszczędność... – zauważyła Kasia. – Nie wiem, jak u was, ale u mnie w tym okresie dochodzą jeszcze kostiumy na halloween... Dzieciaki oszalały na punkcie tego, hmm... święta.
– Moje też chcą je obchodzić, ale zastrzegłam: stroje robicie sobie same. Jedyny wydatek to farbki do malowania twarzy, a czasem po prostu robię im makijaż swoimi kosmetykami – opowiadała Asia.
– Słusznie – rzuciły dziewczyny.
– W dodatku, żeby mnie udobruchać, Mikołaj i Emilka wyszli z inicjatywą sprzątania opuszczonych grobów. Wybieramy co roku jeden lub dwa, doprowadzamy je do porządku, potem kładziemy po zniczu i jakimś stroiku czy kwiatku.
– Świetny pomysł! – zauważyłam.
– Tak. I jakie to pouczające dla dzieci.
Kiwałam głową.

Zdecydowałyśmy, którym grobem się zaopiekujemy

Pomysł dzieci Joasi bardzo mi się spodobał, dlatego po przyjściu do domu opowiedziałam o nim mojej Malwince. Młoda zareagowała z entuzjazmem, więc obiecałam jej, że w najbliższą sobotę, gdy posprzątamy groby pradziadków na „nowym cmentarzu”, pojedziemy jeszcze na malutki przykościelny cmentarzyk przy osiedlu, gdzie mieszkają moi rodzice. Tak też zrobiłyśmy.
Gdy dotarłyśmy na miejsce, cmentarz tonął w nieco mglistym, ale bardzo przyjemnym, jesiennym słońcu, a lekki wiaterek strącał liście z cmentarnych lip. Cmentarz nie był duży, jeszcze poniemiecki, ale znalazło się tam też sporo polskich grobów. W latach pięćdziesiątych, przed rozbudową parafii, chowano tam mieszkańców rozrastającego się osiedla. Szłyśmy alejką, nagle usłyszałam głos córki:
– Mamusiu, zobacz, jaki malutki... Wygląda jak łóżeczko... – Malwinka wskazała rączką niewielki, zarośnięty grób.
Zobaczyłam prosty pomnik z granitu i murek okalający kawałek ziemi porośniętej zeschłą trawą.
– Chyba znalazłyśmy miejsce, którym się zaopiekujemy, co? – zapytałam małą.
– Tak – westchnęła całkiem po dorosłemu.
Odgarnęłam dłonią trawę, żeby zobaczyć, co wyryte jest na pomniku.
– Napis trochę nieczytelny, czas zrobił swoje... – rzuciłam, ale nie poddawałam się.
Wyjęłam z torby szczotkę z ostrym włosiem i nieco oczyściłam inskrypcję.
– Wiesz, Malwinko, tu spoczywa mały Eryk. Urodził się w tysiąc dziewięćset dwudziestym roku i zmarł... pięć lat później.
Po plecach przeszedł mi dreszcz. Mały Eryczek w chwili śmierci miał dokładnie tyle lat, co moja Malwinka.
– Mama pewnie za nim tęskniła – zauważyła młoda.
Rozczuliłam się i przygarnęłam córeczkę do siebie. Pogłaskałam jej jasne włoski.
– To co, bierzemy się do pracy? – zaproponowałam.

Czułyśmy się tak, jakbyśmy odwiedzały kogoś bliskiego

Wyrwałyśmy trawę, usunęłyśmy też inne chwasty. W tym zadaniu pomagała mi córka. Potem, już sama, zabrałam się za czyszczenie granitu. Gdy wszystko było gotowe, wyjęłam z torby znicz. Wiedziałam, że młoda będzie chciała zapalić światełko. Pomodliłyśmy się też za duszę małego. We Wszystkich Świętych jeszcze raz odwiedziłyśmy dziecięcy grób. Podobnie jak Iwonka, stroik zrobiłyśmy same. Malwinie spodobało się układanie zielonych gałązek i wtykanie kolorowych kwiatów. A jaka była dumna, gdy położyła stroik na grobie chłopca, o którym co prawda nie wiedziałyśmy zbyt wiele, ale który stał się w symboliczny sposób częścią naszej rodziny. Odwiedzając jego grób, czułam się tak, jakbym szła odwiedzić miejsce pochówku kogoś bliskiego.
Nasze spacery po cmentarzach trwały do Zaduszek. Malwinka wypytywała mnie wtedy o różne sprawy dotyczące tego i tamtego świata.
– Mamusiu, czy ten chłopczyk jest w niebie?
– Myślę, że tak. Cóż on mógł nagrzeszyć, taki mały aniołek...
– A jest teraz ze swoimi rodzicami?
To było już trudniejsze pytanie...
Tak... Mam nadzieję, słoneczko ty moje. Ale wiesz, możemy się pomodlić za dusze jego rodziców. Gdyby jednak nie byli razem, możemy im pomóc, by tak się stało.
Córka spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Nie chciałam jej opowiadać o czyśćcu czy piekle. Poleciłam więc szybko, żeby się przeżegnała i zmówiłyśmy Ojcze nasz i Zdrowaś Mario. Na koniec wyszeptałam jeszcze:
– Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci na wieki.

Zorientowałam się, że Malwinka zniknęła

Mijały dni, na świecie robiło się coraz bardziej ponuro. Słońce zachodziło o wiele szybciej i coraz więcej czasu spędzałyśmy w domu. W jeden z listopadowych wieczorów zadzwoniła do mnie koleżanka, z którą nie widziałam się chyba od roku. Opowiadała mi o tym, że jej mąż rzucił pracę w korporacji, że sprzedali mieszkanie w mieście i kupili uroczy domek w dużo mniejszej miejscowości. Zaprosiła nas na weekend.
– Przyjedźcie wcześnie, tu jest pięknie, nieopodal las, będziemy spacerować, a potem gościć się do wieczora. A, zapraszamy na cały weekend, nie zapomnijcie o piżamach – śmiała się Alicja.

Pojechałyśmy. Pogoda była piękna jak na listopad, zachęcała do spacerów. Nieopodal domu mojej przyjaciółki rzeczywiście znajdował się las. Zaprowadziła nas tam. Było cudownie. Zrobiliśmy sobie nawet minipiknik na malowniczej polance. Malwinka zachwycona pięknem przyrody hasała po łące, zajadając drożdżówkę. Co pewien czas znikała za drzewami, ale po chwili przybiegała z powrotem, by napić się ciepłej herbaty. Potem jej jasna główka znów znikała wśród zarośli. Miło rozmawiało mi się z koleżanką, miałyśmy sobie tyle do opowiedzenia.
Jednak w pewnym momencie przerwałam rozmowę, czując dojmujący niepokój.
– Gdzie jest Malwina? – rzuciłam, rozglądając się po lesie.
– Spokojnie... Nie ma jej tylko chwilę...
Jako matka doskonale wiedziałam, że różne złe rzeczy dzieją się właśnie podczas tych krótkich chwil nieuwagi...
– Malwina! – krzyknęłam, wstając z pnia, na którym przycupnęłyśmy.
Nic, cisza.
– Malwinka, Malwinka! – krzyczałam coraz głośniej, czując coraz większy niepokój.
– Ojej, niedaleko jest staw – powiedziała nagle Alicja.
– Szybko, pokaż gdzie!
Biegłyśmy przez wysokie trawy, potem wśród drzew. Nagle zobaczyłam staw... Dość stromy brzeg i usłyszałam płacz córki gramolącej się na kolanach. Wyglądała na nieźle przestraszoną.
– Mamusiu! – zawołała i rozpłakała się jeszcze bardziej.
Była mokrusieńka. Złapałam ją w objęcia. Razem z Alicją zdjęłyśmy jej mokre rzeczy i szybko opatuliłyśmy swoimi ubraniami.

Uratowały ją wdzięczne dusze

Potem czym prędzej pobiegłyśmy do domu. Alicja zrobiła małej gorącą kąpiel, a później napoiłyśmy ją ciepłą herbatą i przykryłyśmy pierzyną.
– Malwinko, co się stało tam w lesie? – zapytałam w końcu.
– Było tak pięknie... Chciałam złowić taki listek, który płynął po stawie, poślizgnęłam się i wpadłam do wody. Bardzo się bałam, bo wiesz, nie umiem pływać, a tam było tak głęboko. Ale nagle pojawił się jakiś chłopiec. Mówił, żebym się nie bała. Po chwili pojawili się jego mama i tatuś. Chyba podali mi rękę. Potem już byłam na brzegu i usłyszałam ciebie i ciocię Alę.
– Chłopiec i jego rodzice? Nikogo tam nie widziałam – rzuciłam z niedowierzaniem.
– Byli tam, mamusiu, pomogli mi – obstawała przy swoim Malwina. Z niedowierzania kręciłam głową, ale po chwili w ułamku sekundy pojęłam...
– Rozumiem, Malwinko, rozumiem – powiedziałam spokojnie.
Myślcie, co chcecie, ale ja naprawdę wierzę w to, że wdzięczne za modlitwę dusze uratowały życie mojej córeczce.

 

Czytaj więcej