"Magda nie chciała mi powiedzieć, co robią jej rodzice. Bała się, że od niej ucieknę!"
Fot. 123 RF

"Magda nie chciała mi powiedzieć, co robią jej rodzice. Bała się, że od niej ucieknę!"

"Od początku dobrze się czułem z Magdą – była taka spokojna, czuła i mądra. Miałem wobec niej poważne zamiary, dlatego zaprosiłem ją na weekend do swojego rodzinnego domu. Magda poznała i polubiła moich rodziców, ale ja ciągle nic nie wiedziałem o jej najbliższych. Gdy zapytałem o nich wprost, spuściła głowę..."  Patryk, 29 lat

Kiedy poznałem Magdę, zacząłem po raz pierwszy w życiu planować coś poważniejszego. Ale nie chciałem się spieszyć i jej naciskać. Wolałem, byśmy oboje mieli pewność, że to, co nas łączy, jest dla nas tak samo ważne.

Przy niej czułem się ważny i bezpieczny

Nie było między nami płomiennych deklaracji, bo oboje jesteśmy na to za rozsądni. I to także bardzo w Magdzie ceniłem. Konkretna, rzeczowa, spokojna kobieta, przy której czułem się ważny i bezpieczny. Bo to mit, że mężczyźni nie potrzebują poczucia bezpieczeństwa.
W końcu postanowiłem wykonać kolejny krok. A takim jest poznanie rodziny. U mnie jest kogo poznawać. Mama, tata, brat ojca i jego żona, no i moje dwie siostry. Zaprosiłem zatem Magdę na weekend w moim rodzinnym domu. Przyjęła zaproszenie.
– Tak się cieszę! – powiedziała moja mama, gdy do niej zatelefonowałem. – Wreszcie poznamy twoją narzeczoną.
– Mamo, jeszcze się nie oświadczyłem, a więc raczej – dziewczynę, partnerkę. Nie mów o niej narzeczona, bo mi ją spłoszysz.
– Dobrze, dobrze. Nic się nie martw. Przyjmiemy ją po królewsku!
W to nie wątpiłem. Moja mama i siostry potrafiłyby same przygotować wielkie wesele, a co dopiero obiad, kolację i śniadanie kolejnego dnia.
Pojechaliśmy w sobotę po dość późnym śniadaniu. Po drodze wstąpiliśmy po kwiaty dla mojej mamy. Ułożyłem je starannie w bagażniku, zyskując pełne miłości spojrzenie Magdy.
– Pięknie, że tak chcesz obdarować swoją mamę – szepnęła mi do ucha, gdy zapinaliśmy pasy.
– Mama to mama. Wiadomo!
– Mówi się, że warto zwrócić uwagę na to, jak mężczyzna traktuje matkę, bo tak będzie traktował żonę – dodała ciepło.
– W takim razie moja żona będzie noszona na rękach – zażartowałem. I opowiedziałem jej, jak będąc w gimnazjum, popisywałem się na rodzinnych uroczystościach, nosząc mamę na rękach, przy aplauzie sióstr.
Dojechaliśmy bez problemów, gawędząc po drodze niezobowiązująco. Cieszyłem się, że Magda jest swobodna, że się nie denerwuje. Widać uznała, że skoro ja jestem w porządku, to moja rodzina także. I było to z jej strony słuszne założenie.

Było miło, ale Magda unikała jednego tematu...

O, już widać delegację! – Uśmiechnąłem się, kiedy dojrzałem stojące na tarasie postacie. Jak się domyślałem, były to moje siostry, mama i ciocia. Nie mogły wytrzymać z ciekawości.
– Witamy, witamy! – zawołały, gdy zaparkowałem.
– Cześć, Patryk!
– Cześć, Magda, dużo o tobie słyszałyśmy!
– Bardzo nam miło, wchodźcie, wchodźcie – przekrzykiwały się mama, siostry i ciocia. Za nimi stali tata i wujek.
Gdy już wyplątaliśmy się z kurtek, porwano nas do salonu, do pięknie zastawionego stołu i na dzień dobry zaserwowano kawę. A potem zaczęła się nasza rodzinna krzątanina. Mama biegała między kuchnią a stołem, co rusz napominana, że mogłaby wreszcie usiąść. Pyszne potrawy znikały, bo doprawdy trudno było się oprzeć tym zapachom i smakom. Moje siostry paplały z Magdą jak najęte i miło było popatrzeć na ich komitywę. Zresztą nie dziwiłem się temu. One były sympatyczne i ona także, jak mogłyby się nie polubić.
Jeśli Magda się stresowała, to nie było tego po niej widać. Po obiedzie poszliśmy na spacer, potem była kolacja. Kiedy przytuliłem Magdę na swoim kawalerskim tapczanie, w moim dawnym pokoju na strychu, poczułem, że mógłbym już nigdy nie wypuszczać jej z objęć.
Na śniadanie mama zaserwowała tradycyjnie jajecznicę. I właśnie wtedy padło to pytanie.
– A kiedy poznamy twoich rodziców, kochanie?
Miałem wrażenie, że Magda delikatnie zesztywniała. Dotychczas wiele o jej rodzinie nie rozmawialiśmy. Wiedziałem, że ma mamę, tatę i brata. I jeszcze jakąś dalszą rodzinę.
– Za jakiś czas na pewno – odparła Magda, dolewając sobie kawę. – Dziękuję, to śniadanie było przepyszne. Jajka pewnie od miejscowych kurek, wolno biegających.
Widać było, że chciałaby zmienić temat.
– Tak, tak. Od sąsiada. Jak widzisz, my jesteśmy rodziną częściowo rolniczą. A twoi rodzice? Czym się zajmują?
– Prowadzą rodzinną firmę…
– Ach, to ciekawe.
W tym momencie filiżanka Magdy zachybotała się i kawa się wylała. Mama rzuciła się po ściereczkę, a Magda przeprosiła i poszła do łazienki. Temat się urwał.
Postanowiłem wrócić do niego po powrocie do domu.

Zapytałem ją wprost, o co chodzi...

– To co? Kiedy rewizyta? – zażartowałem wieczorem, kiedy skończyliśmy oglądać nasz ulubiony serial.
– Na pewno coś zaplanujemy – odparła wymijająco.
Poczułem niepokój, ale lubię kuć żelazo, póki gorące.
– Wydaje mi się czy unikasz rozmów o swojej rodzinie?
Magda przygryzła usta.
– Nie, ale…
– Wiem, że macie rodzinną firmę, wiem, że masz brata. Nawet widziałem go kilka razy na Messengerze. Ale nic więcej nie wiem. A chciałbym.
Magda spuściła głowę i westchnęła.
– Widzę, że jednak nie uniknę tego tematu.
– Co się dzieje? Czy to dla ciebie jakiś problem, kochanie? Powiedz mi, razem damy radę – zapewniłem. Bo tak myślałem. Może ta ich firma ma jakieś kłopoty, długi, jest w upadłości?
Magda milczała przez chwilę.
Moja rodzina prowadzi firmę już w trzecim pokoleniu. Po rodzicach przejmie ją mój brat, a ja – chociaż zaczęłam pracę gdzie indziej – czasem trochę pomagam.
– Rozumiem…
– Widzisz, to zawsze był pewien kłopot, czasem niezrozumienie. Bo… – Magda podniosła głowę, podbródek jej lekko zadrżał – nie każdy to pojmuje. Ta firma jest znana, szanowana. Ale czasem miałam wrażenie, że przynosi mi pecha. Niektórzy… niektórzy ode mnie przez to uciekali.
– Nie rozumiem…
Moja rodzina prowadzi zakład pogrzebowy – wypaliła w końcu Magda. – Przecież ktoś to musi robić, a oni… my… robimy to naprawdę dobrze. Z pełnym szacunkiem do zmarłych i troską o ich rodziny. No i co ty na to? – dokończyła.
Temat był – bądź co bądź – poważny, ale ja miałem ochotę porwać ją w ramiona i zakręcić wokół.
Przez to odeszło ode mnie dwóch facetów – powiedziała Magda cierpko. – Miałam chłopaka w liceum, ale mnie rzucił, bo wyśmiewali się z niego, że pewnie sypiam w trumnie. Potem był jeszcze taki jeden, w sumie nieważne, ale też miał z tym problem. Że to niby pecha przynosi… Kazał mi nie mówić swoim rodzicom, czym się moi zajmują…
– Co za głupki! – wyrwało mi się, a ona popatrzyła na mnie zdumiona. – I dobrze, że głupki. Inaczej któryś z nich sprzątnąłby mi taką cudowną kobietę sprzed nosa. Trzeba być naprawdę głąbem, by mieć problem z tym, że ktoś prowadzi uczciwy, potrzebny i stabilny biznes. Na pewno ciężko pracują, rodzice i brat, prawda?
Tak, oni… my… jesteśmy oddani tej pracy. To rodzaj misji. Naprawdę, do tego trzeba mieć odpowiednie podejście, wyczucie, empatię…
– Kochanie, i za to ciebie i twoją rodzinę szanuję. Bardzo chcę ją poznać – dodałem, przytulając ją mocno.
Staliśmy tak, a ja myślałem o tym, jakie mam wielkie szczęście i jacy niesprawiedliwi bywają ludzie, kierując się przesądami i stereotypami.

 

Czytaj więcej