Gotowanie może być jak terapia. Zdaniem psychologów to dobry sposób, by zwiększyć swoją pewność siebie, złapać dystans do problemów, wyleczyć się z perfekcjonizmu. Niezależnie od tego, czy lubimy gotować, czy nie, samodzielne tworzenie dań ma ogromne zalety. Zobacz, na czym polega kuchenna terapia i jakie korzyści za sobą niesie.
Czy gotowanie może mieć terapeutyczną moc? Okazuje się, że tak... Kuchnia jest jak emocjonalne laboratorium. Do tego wniosku doszła Francuzka, Emmanuelle Turquet, trenerka i terapeutka, specjalistka technik kreatywności, m.in. TRoP (twórczego rozwiązywania problemów), która stworzyła kuchenną psychoterapię.
Jej zwolennicy mówią, że pomaga zrozumieć emocje. Uczy odłączać się od umysłu, a skupiać się na zmysłach. Przede wszystkim zaś odpuszczać perfekcjonizm, potrzebę kontroli. Osoby, które ją praktykują, częściej ufają intuicji, są spokojniejsze i bardziej pewne siebie. Dodatkowo, kuchenna terapia jest świetną zabawą i może okazać się smakowita. A czy jest skuteczna? Przekonaj się o tym!
Sama siebie możesz zaskoczyć. Podstawowe założenie kuchennej terapii brzmi: zapomnij o tradycyjnej sztuce kulinarnej. W jej metodzie nie gotuje się z przepisów, nie używa książek kucharskich. Robisz to, co czujesz, co ci podpowiada intuicja. Efekt w postaci bardziej lub mniej udanego dania jest drugorzędny. Gotujesz spontanicznie, nie musisz przestrzegać zasad dotyczących łączenia składników, kolejności etapów. Jedyna zasada brzmi: gotując, obserwuj siebie z życzliwością, staraj się zrozumieć, co w danej chwili czujesz. Spróbuj uświadomić sobie swoje nawyki, obawy. Zobaczysz, jak nastrój i nastawienie może wpływać na efekty tego, co robisz.
Wstępem do sesji kuchennej terapii mogą być zakupy. Zwykle robisz je pragmatycznie, zastanawiając się, czego brakuje do obiadu. Tym razem kupuj bez listy, wybieraj produkty, które do ciebie „mówią”, daj się ponieść emocjom. Przekonasz się, jaką frajdę daje buszowanie na bazarku wśród straganów świeżych warzyw, wybieranie najpiękniejszych pomidorów, największych pęczków kopru, dojrzałych serów. To nie jest zwykła przyjemność. Psychologowie nazywają ją rodzajem terapii sensorycznej, w której świadomie wystawiamy się na określone, bardzo przyjemne bodźce płynące z otoczenia.
Nie zastanawiaj się długo, idź do kuchni i zacznij, bez planowania, jakie danie ma powstać. Popatrz na składniki, które masz do dyspozycji, i postaraj się obudzić wszystkie swoje zmysły. Przekrój jabłko, poczuj pod palcami chropowatość kalafiora, delikatność główki sałaty, sprężystość kabaczka. Zanurz dłoń w mące, a nos w świeżej bazylii, spójrz pod światło na klarowność oliwy. Wyobraź sobie ich smak, zapach, konsystencję w garnku lub na patelni, gdy pod wpływem ciepła uwolnią swoje najlepsze właściwości. Teraz pomyśl, co masz ochotę ugotować. I zacznij to tworzyć! Tak wygląda kuchenna sesja terapeutyczna – całkowita improwizacja, pełna zapachów, smaków i zaskoczeń.
Na koniec zadaj sobie pytania – takie, jakie zwykle zadają terapeuci: jak się czuję teraz i jak się czułam w trakcie gotowania? Czy miałam jakieś opory, które musiałam przełamywać? Skąd się mogły wziąć? Czy miałam frajdę z wymyślania nowych połączeń smaków? A może pojawiły się jakieś wspomnienia? Co je uwolniło? Co dało mi najwięcej przyjemności, co mnie najbardziej pociągało? Jeśli chcesz, możesz przyrządzone potrawy zjeść z bliskimi. Ale uwaga, uprzedź ich, żeby powstrzymali się od ocen, chyba że zechcą wyrazić swój zachwyt. Pamiętaj: w kuchennej terapii żadne danie nie jest „udane” ani „nieudane”, wszystko, co przyrządzisz, jest dobre.
Kuchnia to świetne miejsce na... medytację. Zwłaszcza zaś na praktykę medytacji mindfulness, czyli uważności. Nawet zwykłe gotowanie ją ćwiczy. Bo wymaga cierpliwości, skupienia, składa się z wielu następujących po sobie etapów, których nie da się przyspieszyć. Odstawiasz ciasto do wyrośnięcia, robisz nadzienie. Coś się piecze, a ty w tym czasie przygotowujesz składniki do następnego etapu. Na każdej z tych czynności musisz się skupić osobno, nie możesz jej przeskoczyć. Gdy praktykujesz slow cooking, skupienie jest jeszcze bardziej intensywne.
Wolne gotowanie nie musi być powolne. Jedynie bardziej uważne, z dostrzeganiem wszystkich detali, właściwości produktów i tego, jak się zmieniają, gdy je łączysz, gotujesz, pieczesz. Tym razem wyłącz telewizor i muzykę w tle. Zamiast tego posłuchaj skwierczenia zimnych warzyw na rozgrzanej patelni, delikatnego bulgotania zupy. Poczuj zapach krojonej fasolki szparagowej, łuskanego bobu. Kiedy cała oddajesz się wyrabianiu pizzy albo przygotowaniu wariacji na temat makaronu à la carbonara, w twojej głowie nie ma miejsca na zmartwienie się albo gonitwę myśli. Odpoczywasz, czujesz się spokojniejsza.
Takie działanie kuchennej terapii potwierdzają psychologowie stosujący mindfulness, a także specjaliści klasycznej terapii sensorycznej. Tłumaczą, że gotując, pracujemy nie tylko głową, także rękoma. A to sprawia, że uruchamiamy wszystkie zmysły i skupiamy się na teraźniejszości, uwalniając umysł od ciągłego przymusu kontrolowania sytuacji i wybiegania w przyszłość.
Kuchenne randki stały się popularne. Zwłaszcza teraz, gdy wychodzenie do restauracji przez jakiś czas było niemożliwe, więc pary umawiały się na romantyczne kolacje przyrządzane w domu. Psychologowie to chwalą. Wspólny czas w kuchni jest o wiele lepszy niż ten na kanapie przed telewizorem. Gotowanie zmusza
do słuchania partnera, kontaktu i współpracy. A przy tym nie ma rywalizacji, jest przyjemność.
Kuchenną randkę można zorganizować z mężem, z partnerem albo z przyjaciółmi. To doskonale działa na relacje. Przyrządzanie jedzenia, a potem jedzenie jest przyjemnością. Robiąc to z kimś, przenosicie wzajemnie na siebie te dobre emocje.
Zaproś kogoś do swojej kuchni. Przyjaciółkę, kilku dobrych znajomych albo, dlaczego nie, własnego męża. Zróbcie sobie wspólną sesję kulinarnej improwizacji, ugotujcie najbardziej szalone danie. Niech każdy ma w nim swój twórczy udział. Zapomnijcie o zasadach, pilnujcie tylko jednego: żeby nie oceniać żadnego pomysłu. Każdy jest dobry. Gotujcie, na co tylko macie ochotę, i jedzcie! Dzielenie się ugotowanymi przysmakami i radość z jedzenia wzmacniają siłę kuchennej terapii.
Jeśli boisz się osądu, zwykle czujesz się gorsza od innych, możesz w ten sposób nauczyć się przestać porównywać z nimi. Wspólna kuchenna improwizacja pomoże ci wzmocnić poczucie własnej wartości.
Jeśli jesteś bardzo wymagająca (zwłaszcza od siebie), czujesz presję, by spełniać oczekiwania własne i innych osób, kuchenna terapia pomoże ci opanować strach przed porażką. Dzięki niej pozwolisz sobie na zabawę bez oczekiwania na wynik.
Jeśli żyjesz w nieustannym biegu i ciągłym napięciu, większość rzeczy robisz na autopilocie, dzięki kuchennej sesji będziesz miała szansę odpocząć – bez poczucia winy i marnowania czasu. Zwolnisz, przypomnisz sobie o własnych potrzebach i tym, co sprawia ci przyjemność.