Dieta ujemnych kalorii to tzw. dieta cud, która obiecuje możliwość utraty kilogramów bez wysiłku. Każda z nas chciałaby chudnąć bez ćwiczeń i wyrzeczeń żywieniowych, nic zatem dziwnego, że dieta ta cieszy się dużym zainteresowaniem. Ale czy działa?
Spis treści
Działanie diety ujemnych kalorii ma polegać na jedzeniu produktów, których strawienie wymaga większej liczby energii, niż one nam dostarczają. Do takich mają należeć lody - krąży opinia, że organizm musi wygenerować ciepło, by je ogrzać, więc spala dodatkowe kalorie. W skład diety ujemnych kalorii wchodzą ponadto warzywa, których jedzenie nie pokrywa naszego dziennego zapotrzebowania na energię. W ten sposób, mimo że jemy, to nasz bilans energetyczny jest ujemny, a więc chudniemy. Ile jest prawdy w tych opiniach? Czy istnieją produkty o minusowej wartości kalorycznej? Wątpliwości rozwiewa dietetyk, Monika Kroenke.
Nauka nie potwierdza istnienia jakiegokolwiek produktu, który zamiast dostarczać energii, miałby nam ją zabierać. Wszystko, co jemy, ma jakąś wartość energetyczną. Pojęcie ujemnych kalorii dotyczy produktów o niskiej wartości kalorycznej i dużej zawartości błonnika. Aby je strawić, przetworzyć i wydalić, organizm zużywa więcej energii, niż otrzymał. Do takich produktów miałyby należeć niskoskrobiowe warzywa i owoce: kabaczek, ogórki, dynia, kalafior, kapusty, brokuły, czosnek, por, cebula, rzodkiew, buraki, marchew, seler, pietruszka, chrzan, sałaty, pomidor oraz grejpfruty, cytryny i jabłka.
Według zwolenników diety ujemnych kalorii jedzenie tych produktów to prosta droga do redukcji nadmiernej masy ciała, ponieważ brakującą ilość energii potrzebną na strawienie pożywienia organizm pobierze z tkanki tłuszczowej. Ale czy jest coś odkrywczego w tym, że chudniemy, dostarczając organizmowi mniej kalorii niż potrzebujemy?
Niektórzy wierzą, że kiedy jemy lody, organizm musi wygenerować ciepło, by je ogrzać, dzięki czemu jesteśmy... na minusie, jeśli chodzi o ilość dostarczonych kalorii. Niestety, płonne nadzieje, gdyż pyszne „śmietankowe”, oprócz zimna, dostarczają również ogromnych ilości cukru oraz tłuszczu. Jedynym rodzajem chłodzącego produktu, który mógłby generować „ujemne kalorie”, jest zwykły lód. Ale jedzenie mrożonej wody nie jest dobrym pomysłem.
Niestety, nie jest to prawda. Owszem, możemy jeść warzywa do woli, ale bez dodatków w postaci sosów, majonezu, sera itp. Po zjedzeniu ogromnej miski tartej marchewki większość z nas nadal pozostanie głodna, choć żołądek będzie pełny. Dzienny limit energetyczny w diecie ujemnych kalorii wynosi 1000-1200 kcal. To mało, ponieważ zapotrzebowanie dorosłej kobiety na energię wynosi 2000-3000 kcal (zależy od jej aktywności fizycznej). Tak duży deficyt pozwala szybciej schudnąć, ale żeby zminimalizować przy tym uczucie głodu, dieta musi być odpowiednio skomponowana. Drastyczne ograniczanie posiłków prowadzi do efektu jo-jo. By tego uniknąć, dieta niskokaloryczna powinna być tylko wstępem do zmiany nawyków żywieniowych.
Tak, ale pod warunkiem, że są dobrze zbilansowane, jak np. dieta śródziemnomorska. Oprócz warzyw i owoców są w niej białko, zdrowe tłuszcze, złożone węglowodany. Ich źródłem są rośliny strączkowe, chude mięso, oliwa, nabiał, ryby, ziarna zbóż. Diety oparte wyłącznie na warzywach i owocach stosuje się jako kurację leczniczą pod okiem specjalisty. Sama dieta „ujemnych kalorii” to kolejna dieta cud o wątpliwym działaniu i dużym ryzyku powstania niedoborów żywieniowych.
Nasz ekspert: Monika Kroenke, dietetyk z Centrum Medycznego Damiana w Warszawie