"Moja siostra w ogóle nie znała swojego męża! Dotarło to do nas na jego pogrzebie..."
Fot. 123 RF

"Moja siostra w ogóle nie znała swojego męża! Dotarło to do nas na jego pogrzebie..."

"Nigdy nie lubiłam swojego szwagra Andrzeja. Zawsze był taki wycofany, zamknięty w sobie. Po ślubie było tylko gorzej. Nie był agresywny, ale we własnym domu zachowywał się jak gość w hotelu. Unikał ludzi, jakby się bał, że odkryją jego tajemnicę. Gdy zmarł, z USA przyjechał jego brat. To, co miał nam do powiedzenia, nie mieściło się w głowie...! Ewa, 45 lat

Nie przepadałam za moim szwagrem Andrzejem. Zawsze był taki wycofany, małomówny i zamknięty w sobie. Siostra lubiła błyszczeć, chodzić na studenckie melanże, tańczyć do białego rana. Andrzej całą imprezę spędzał sam w kącie. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego Dorota związała się z takim mrukiem. Może zadziałała tu owa magia przyciągania się przeciwieństw?

Po ślubie Andrzej nic się nie zmienił

Co by ich ze sobą nie związało, po ślubie Andrzej niewiele się zmienił. Na imieniny czy święta zapraszałam zawsze oboje, lecz Dorota zwykle pojawiała się sama. Gdy ja ich odwiedzałam, siedział z nami w pokoju, ale równie dobrze mogłoby go nie być, bo nie udzielał się w rozmowie, tylko gapił się w telewizor.
Najbardziej jednak nie podobał mi się jego stosunek do Doroty. Nie był agresywny, nie pił, nawet nie palił. Za to zachowywał się jak udzielny książę. Pracowali oboje, lecz to ona po powrocie do domu sprzątała, gotowała, zajmowała się dziećmi. Andrzej w niczym nie pomagał. Układał się na kanapie i odpoczywał. A w weekendy wyjeżdżał w jakieś delegacje. Początkowo Dorota miała pretensje, że nie spędza z nią więcej czasu, ale z biegiem lat polubiła jego wyjazdy. Przynajmniej przez dwa dni miała wolne od obsługiwania pana i władcy. A gdy wracał, żyli bardziej jak współlokatorzy niż małżonkowie.

Ta małżeńska fikcja skończyła się separacją

Kiedy synowie wyjechali na studia, Dorota wystąpiła o separację. Jako osoba wierząca rozwodu nie chciała brać, ale nie zamierzała też dalej podtrzymywać małżeńskiej fikcji. Wyściskałam ją za tę decyzję, którą ponoć Andrzej przyjął obojętnie. To Dorota się martwiła, jak on sobie poradzi bez jej pomocy. Powiedział, cytuję:
– Nie przejmuj się. To moja sprawa.
Problemem pozostawało mieszkanie. Nie stać ich było na zakup choćby kawalerki na raty. Wynajem też tani nie jest. Ustalili więc, że Andrzej zostanie w domu, ich wspólnym i obciążonym hipoteką. On zajmie górę, Dorota dół. Zrobili oddzielne wejście i w ten sposób stworzyli dwa niezależne mieszkania. Czasem mijali się na podwórku, a czasem nie widzieli się przez cały tydzień. O dziwo, Andrzej dobrze sobie radził. Szkoda, że wcześniej nie okazał się taki samodzielny.

Nieszczęście przyszło niespodziewanie

Tego poranka Dorota szykowała się do pracy. Patrzyła przez kuchenne okno na oświetlone słońcem podwórko, czekając, aż zagotuje się woda. Podjazd pokrywała lśniąca warstewka lodu; efekt nocnych przymrozków. Poczuła niepokój. Coś było nie tak. Andrzej kiedyś złamał nogę na śliskim chodniku i odtąd pilnował stanu nawierzchni wokół domu. Choćby się waliło i paliło, posypałby podjazd piaskiem. Przystanęła przy schodach, uniosła głowę i nasłuchiwała. Cisza. Na pewno był w domu, bo widziała go wieczorem. Ruszyła do garażu. Samochód Andrzeja stał na miejscu.
– Andrzej?! – zawołała, wchodząc po schodach. – Wszystko w porządku?
Nie odpowiedział. Drzwi do jego pokoju były zamknięte. Zapukała. Żadnego odzewu. Nacisnęła klamkę, uchyliła drzwi, wsunęła głowę przez szparę.
– Andrzej, śpisz?
Leżał na łóżku, z rękami na kołdrze, z zamkniętymi oczami. Ogarnął ją nagły lęk.
– Andrzej?…
Podeszła i lekko nim potrząsnęła. Nic. Potrząsnęła mocniej. Nawet nie uchylił powieki, za to prawa ręka opadła bezwładnie za krawędź łóżka. Dorota spojrzała na kołdrę. Nie unosiła się w rytm oddechu. Wtedy do niej dotarło: Andrzej nie żył.
Zadzwoniła po pogotowie, ale było już za późno na ratunek.
Sekcja wykazała, że zmarł we śnie na zator płucny. Pewnie nawet nie wiedział, że miał jakiś problem.

Pogrzebem zajęła się Dorota

Dorota powiadomiła dzieci i tych członków rodziny Andrzeja, do których miała numer telefonu. Synowie przyjęli wiadomość ze spokojem. Dawno stracili kontakt z ojcem i jego śmierć nie była dla nich tragedią. Krewni obiecali powiadomić dalszą rodzinę. Matka Andrzeja nie miała nerwów ani siły do organizacji pogrzebu, a jego brat był za granicą. Dorota musiała sama się tym zająć.
Uświadomiła sobie, jak bardzo Andrzej był wszystkim obojętny. Tak wybrał. Zawsze chodził własnymi ścieżkami, nie dbał o utrzymywanie relacji z innymi. Zakochała się w jego tajemniczości, jednak szybko okazało się, że za maską niedostępności nie kryje się nic ciekawego. A teraz zmarł, zaś żona, która stała się współlokatorką, musiała zamknąć ostatni rozdział jego życia.
Pogrzeb był skromny. Dorota zdecydowała się na kremację i świecką uroczystość. Miałyśmy problem z przedstawieniem mistrzowi ceremonii osoby Andrzeja. Wątki biograficzne jakoś poskładałyśmy, ale cechy charakteru? Co można powiedzieć o człowieku, który unikał ludzi? Opowieść o nim musiała być z konieczności krótka i ogólnikowa.

Przy grobie stanęła kobieta z dziećmi...

Po dotarciu na cmentarz czekaliśmy na rozpoczęcie ceremonii. Przyszło raptem parę osób. Dopiero tuż przed rozpoczęciem pogrzebu dołączyła jakaś kobieta z parą nastolatków. Stanęli przy samym grobie.
Spojrzałam na Dorotę pytającym wzrokiem. Odpowiedziała mi wzruszeniem ramion. Obie nie miałyśmy pojęcia, kim są ci ludzie. A musieli być blisko, bo kiedy mistrz ceremonii rozpoczął przemowę, kobieta zaniosła się płaczem. Tuliła do siebie łkające dzieci i szeptała coś pod nosem. Zrobiłam dwa kroki w jej stronę.
Kochany Andrzejek… – usłyszałam. – Najdroższy… co my bez ciebie zrobimy…
Rozpaczali tak, jakby umarła najbliższa im osoba. Wyraźnie kontrastowali z resztą żałobników, którzy przybyli na uroczystość z obowiązku.
Pogrzeb się skończył i zaczęliśmy się rozchodzić. Dorota podeszła do matki Andrzeja. Porozmawiały chwilę. Powiedziała mi potem, że próbowała się czegoś dowiedzieć o obcej kobiecie. Jednak teściowa też po raz pierwszy widziała ją na oczy. Odchodząc, zerknęłyśmy na dziwną trójkę. Wciąż stali przy grobie i żegnali się ze zmarłym, pogrążeni w smutku i łzach.

To, co usłyszałam, było dla mnie szokiem!

Doszłyśmy do bramy. Czekał tam brat Andrzeja; zdążył przylecieć ze Stanów na pogrzeb. Przywołał nas gestem. To, co miał nam do powiedzenia, nie mieściło się w głowie.
– To jakieś szaleństwo! – krzyknęła wstrząśnięta Dorota. – Po prostu nie wierzę!
– A jednak – odparł szwagier. – Andrzej od piętnastu lat miał drugą rodzinę. Byli ze sobą od dawna, na długo przed waszą separacją. Czternaście lat temu urodziła się Ania, a dwanaście Witek...
Oniemiała Dorota kręciła głowę.
– Ale oni płakali i zachowywali się tak, jakby Andrzej był wspaniałym człowiekiem, ojcem, partnerem...
– Bo taki był. Potrzebował tylko drugiej szansy.
Poczułam się, jakby mnie spoliczkował. O uczuciach Doroty wolałam nawet nie myśleć. Musiała przechodzić piekło.
– Drugiej szansy? – wycedziła. – To czemu z nimi nie zamieszkał? Czemu ja musiałam się zająć jego pogrzebem? Daj nam spokój! – warknęła i ruszyła w stronę samochodu.
Brat Andrzeja podszedł do mnie.
– Gdyby chciała skontaktować się z Bożeną… – Wręczył mi kartkę z numerem telefonu, którą szybko schowałam do kieszeni.
Zrównałam się z Dorotą.
– Ani słowa chłopcom – syknęła.
Jechałyśmy w milczeniu. Kartka w kieszeni parzyła mi palce. Postanowiłam dać Dorocie czas na przetrawienie tego wszystkiego. Zaczekam, aż sama poruszy temat drugiego życia Andrzeja. Przekażę jej kartkę z numerem, gdy uznam, że jest gotowa zmierzyć się z problemem na spokojnie. Wiele rzeczy bowiem było tu niejasnych, by nie rzec: podejrzanych.

Czemu Andrzej wciąż mieszkał z Dorotą?

Co nim kierowało: wyrachowanie, wygodnictwo czy resztki sumienia? Skoro kochał tamtą kobietą, czemu się z nią nie ożenił? Skoro był takim wspaniałym opiekunem dla drugiej rodziny, czemu ukrywał ją przed Dorotą, a nawet przed własną matką? Czemu żona z przymusu musiała zadbać o jego pochówek, a nie wybrana sercem kochanka? Od kogo ta cała Bożena dowiedziała się o śmierci Andrzeja? Od szwagra? A on od kiedy wiedział o podwójnym życiu brata? Czemu tamta kobieta nie zainteresowała się wcześniej, co się stało z Andrzejem? Przecież od jego śmierci do pogrzebu upłynął prawie tydzień. Tyle pytań…
Czyżby chodziło o pieniądze? O dom, spadek? A może Andrzej próbował chronić Dorotę i chłopców? Może wiedział, że wiadomość o jego innym życiu zraniłaby jego „oficjalną” rodzinę, postawiła pod znakiem zapytania sens ich całego wspólnego życia? Może szanując przekonania Doroty, nie chciał stawiać jej pod ścianą, żądając rozwodu? Tyle wątpliwości...
Dorota zrobi, co uzna za stosowne. Zadzwoni do tamtej kobiety, pogada z nią, spróbuje uzyskać odpowiedzi, by poznać inne oblicze Andrzeja, zgodzi się na spotkanie swoich synów z przyrodnim rodzeństwem albo... albo nie. Będę ją wspierać, nieważne, co postanowi.

 
 

 

Czytaj więcej