"Siedziałam w kuchni i z nudów rozwiązywałam jakąś krzyżówkę. W pewnej chwili poczułam na ramionach męskie dłonie. Zerwałam się jak oparzona. Odepchnęłam go i dałam susa w kierunku swojego pokoju, ale znów mnie złapał. Wyrwałam się... A potem opowiedziałam mamie o tym, co spotkało mnie ze strony szwagra. Bałam się, że Agata mi nie uwierzy..." Malwina, 24 lata
Zaczęło się już na weselu mojej siostry. Paweł chyba za dużo wypił, jak to pan młody. Bywa. Ale kiedy w tańcu poczułam jego dłoń na swoich pośladkach, ostro zareagowałam.
– No co ty, Malwinka, na żartach się nie znasz?! – wybełkotał i opadł na krzesło przy stole.
Poczułam wstręt do niego, ale potem zobaczyłam, jak Agata skacze szczęśliwa z przyjaciółką w tej swojej wymarzonej białej sukience, jak wszyscy się cieszą i pomyślałam, że Paweł się wygłupiał. Uznałam to za żart, wyjątkowo chamski żart.
– Nigdy więcej tak nie rób! – Pogroziłam mu palcem.
– Dobra, dobra, przepraszam. – Wytarł rękawem koszuli mokrą od potu twarz.
Unikałam go do końca wesela, a na poprawinach to on unikał mnie. Widać wstyd mu było. I bardzo dobrze.
Po ślubie państwo młodzi wyjechali w podróż poślubną, a ja na studia. Od tamtej pory widywaliśmy się sporadycznie. Byłam zajęta swoimi sprawami, a oni swoimi. Urodziła się im Amelka, a potem Agata zaszła w drugą ciążę. Ja w tym czasie zmieniałam pracę. Byłam na wypowiedzeniu, a że miałam sporo urlopu do wykorzystania, postanowiłam, że przyjadę do rodzinnego domu i pomogę siostrze przy jej niesfornej trzylatce. Agata źle znosiła ciążę, czuła się nie najlepiej, więc bardzo się ucieszyła z mojej wizyty.
– Jak dobrze, że przyjechałaś! – Wyściskała mnie serdecznie. – Nie mam już siły do tego małego łobuza.
Fakt, Amelkę roznosiła energia. Paweł uwielbiał córkę i też pozwalał jej na niemal wszystko. Uważałam, że robi to kosztem żony, ale nic nie powiedziałam. To nie była moja sprawa, jak sobie układają małżeństwo.
Mała od razu zażądała wstawienia łóżeczka do mojego pokoju. Miałam nadzieję, że w nocy nie będzie się budzić i da mi się wyspać. Na szczęście okazało się, że była śpiochem i dawała mi pospać do ósmej. Ale wstawała naburmuszona i dopiero kakao od babci poprawiało jej humor.
W międzyczasie wysyłałam CV i odbywałam zdalne rozmowy o pracę. Niebawem udało mi się zatrudnić w dużej firmie, więc resztę urlopu mogłam spędzać na beztroskiej zabawie z siostrzenicą.
Agata długo spała. Widać było, że końcówka ciąży bardzo ją męczy. Paweł wychodził z domu wczesnym świtem i wracał późno.
– Mógłby bardziej zadbać o żonę – sarknęłam kiedyś mamie, gdy robiłyśmy wspólnie sałatkę jarzynową.
– Pracowity jest, spokojny. Nie pije. No, prawie nie pije – dodała mama. – Kocha Amelkę. To i czego chcieć więcej?
– Ale Agata ciągle jest sama – odparłam. – Ja bym tak nie chciała.
– Nie jest sama, ma córkę. I nas – odparła mama. – Jak będziesz miała rodzinę i dzieci, to sama zobaczysz, jak to jest.
Przy każdej okazji musiała mi wytknąć moje staropanieństwo. Z jednej strony była dumna, że jako pierwsza z rodziny studiuję i pracuję w dużym mieście, ale z drugiej – wciąż pytała mnie, czy mam chłopaka, bo moje koleżanki już dawno powychodziły za mąż. Trochę złościło mnie to jej gadanie, ale nie wchodziłam z nią w dyskusję. Bo ja, mając dwadzieścia cztery lata uważałam, że mam jeszcze czas na założenie rodziny. Agata wyszła za mąż mając dwadzieścia dwa i co z tego miała? Wielki dom do ogarnięcia, ogród, niesfornego dzieciaka, drugie w drodze i męża, którego widziała przez dwie godziny dziennie. A rozmawiała z nim jeszcze mniej. Słyszałam, jak wymieniają jakieś ogólne uwagi o pogodzie i o zakupach. Nie, jak tak nie chciałam.
Któregoś wieczoru mama z ojcem udali się na imieniny do sąsiada. Amelka już spała, Agata też. Siedziałam w kuchni i z nudów rozwiązywałam jakąś krzyżówkę. Stuknęły drzwi wejściowe. Pomyślałam, że to pewnie rodzice wrócili. Po chwili poczułam na ramionach męskie dłonie. Zerwałam się jak oparzona.
– A ty co taka płochliwa? – zaśmiał się Paweł. Oczy mu błyszczały. Był wyraźnie podchmielony. Rzucił na stół kluczyki od samochodu. Ze zdumieniem spojrzałam na nie. Paweł powędrował wzrokiem za tym, na co patrzyłam.
– Spoko, tą drogą nikt nie jeździ. – Wzruszył ramionami.
Nie w smak mi była ta rozmowa. Próbowałam się wykręcić i wyjść z kuchni, ale dopadł mnie w korytarzu. I przycisnął do ściany.
– No co tam? Masz jakiegoś chłopaka?
Odepchnęłam go i dałam susa w kierunku swojego pokoju, ale znów mnie złapał. Ponownie go odepchnęłam i otworzyłam drzwi.
– Tu śpi twoja córka – warknęłam. – Chcesz ją obudzić?
Na te słowa odskoczył ode mnie. Coś tam wymamrotał pod nosem i poszedł, a ja zamknęłam się w pokoju i zastanawiałam, co zrobić. Powiedzieć Agacie? Pewnie by mi nie uwierzyła…
Postanowiłam jednak powiedzieć mamie. Przecież – jak zawsze – zauważy, że między mną a Pawłem coś jest nie tak. Po weselu pytała, czy się ze szwagrem o coś pokłóciłam. Nakłamałam jej wtedy, że nie, że jej się wydaje.
Gdy poszłyśmy wieszać pranie na strychu, opowiedziałam mamie o tym, jak Paweł się zachował. Słuchała mnie, nerwowo naciągając poszewki. Zacisnęła usta.
– Porozmawiam z nim. Agacie nic nie mów. Po co ma się denerwować, Jeszcze przedwcześnie urodzi.
– Mamo, niech on może nie pije, co? Jak jest trzeźwy, to się chyba bardziej kontroluje.
– Załatwię to z nim, nie martw się – obiecała.
Wyjechałam z poczuciem, że zawiodłam siostrę. Powinnam była powiedzieć, co wyprawia jej mąż, gdy za dużo wypije. Kto wie, co robił, gdy tyle czasu spędzał w pracy albo w pubie. Próbowałam wmówić sobie, że to nie moja sprawa.
No i stało się. Jakieś pięć miesięcy później Agata przyjechała do mnie z dziećmi, bo przyłapała Pawła z córką sąsiadki.
– W pierwszej chwili nie wiedziałam, na co patrzę. A potem zobaczyłam jego goły tyłek i jej kolana. Ta dziewczyna przychodziła do naszego domu, a on udawał, że jej nie widzi, że go nie obchodzi. A gdy ja… Gdybym wtedy przypadkiem nie poszła po coś do ogrodu… nadal, jak ta idiotka, wierzyłabym, że on taki zmęczony, zapracowany… – Agata zacisnęła usta, powstrzymując szloch.
– Możesz tu zostać, jak długo zechcesz – powiedziałam pełna współczucia i poczucia winy.
– Wiesz, na co jestem zła? Na matkę. Bo przecież musiała coś zauważyć, że coś jest z nim nie tak. Zwykle wie wszystko, nawet to, co się dzieje u sąsiadów na końcu wsi, a teraz nagle jakby ślepa była. Boże, co za wstyd!
– Dla niego, nie dla ciebie! – poparłam ją żarliwie.
– Nie daruję draniowi. Niech się wynosi z domu i mojego życia. Rozwiodę się z nim. Nie zniosę życia z kłamcą – denerwowała się.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Sprawa rozwodowa jest w toku. Rodzice wspierają moją siostrę, nawet teściowie stanęli po jej stronie. Paweł jak niepyszny zmył się z naszej miejscowości. Śle z daleka dzieciom pieniądze i prezenty. A ja… staram się pomagać Agacie jak mogę, myśląc o tym, że może jednak powinnam powiedzieć jej prawdę wcześniej. A może sama musiała ją w końcu zobaczyć?