"Zakochałam się w bracie mojego męża. I to na własnym ślubie!"
Brata mojego męża zobaczyłam po raz pierwszy na naszym weselu. Zauroczył mnie...
Fot. 123RF

"Zakochałam się w bracie mojego męża. I to na własnym ślubie!"

"Przy Tomku czułam się bezpieczna i kochana. Bez chwili wahania zgodziłam się za niego wyjść. Byłam pewna swojej decyzji do chwili, kiedy w czasie naszego wesela poznałam Kubę... To uczucie spadło na mnie jak grom z jasnego nieba!" Izabela, 28

Swojego męża, Tomka, poznałam w firmie, w której pracowałam jako sekretarka. On był ochroniarzem. Tomek jest prawie 10 lat starszy ode mnie, ale mi to wcale nie przeszkadzało.

Opiekuńczy narzeczony

Zawsze imponowali mi starsi mężczyźni. Są tacy poważni, odpowiedzialni, wiedzą, czego chcą. Taki był też Tomasz. Może nie należał do przystojniaków, ale przecież to nie jest najważniejsze. Miał za to wiele innych zalet, które rekompensowały mu brak urody. Był silny, a jednocześnie wrażliwy i opiekuńczy. No i czułam się przy nim bardzo bezpiecznie. W końcu ochroniarz to ochroniarz... Przyjaciółka dziwiła się naszemu związkowi:
– On raczej nie jest w twoim typie, co? Kiedyś wolałaś bardziej postrzelonych... – pytała.
– A może czas się ustatkować? – odpowiadałam z uśmiechem.
Tomasz nie zwlekał z oświadczynami. Chociaż spotykaliśmy się dopiero pół roku, ja bez wahania się zgodziłam. Nie znałam dobrze jego rodziny. Mieszkali w różnych stronach Polski, więc nie mieliśmy możliwości odwiedzić ich wszystkich. Właściwie dobrze poznałam tylko jego rodziców. Mój narzeczony miał też młodszego brata, który od roku przebywał za granicą.
– Nie martw się, na nasz ślub na pewno przyjedzie – zapewniał Tomek. – Obiecał mi to....

Czarujący marzyciel

Rzeczywiście, Kubę zobaczyłam dopiero, gdy razem z innymi gośćmi składał nam życzenia po ślubie. Kiedy podszedł do nas, aż mi drgnęło serce. Wysoki, szczupły brunet stanowił całkowite przeciwieństwo mojego „misiowatego” męża. Jasny garnitur świetnie kontrastował z opaloną twarzą. Był chyba w moim wieku.
– No, gratuluję braciszku – usłyszałam, jak zwraca się do Tomka. – Taka dziewczyna! Dobrze trafiłeś. Dbaj o nią, bo ci ją ktoś ukradnie – dodał szeptem.
Na weselu miałam okazję poznać Kubę bliżej. Okazało się, że skończył Akademię Muzyczną i założył z kolegami zespół jazzowy. Od roku jeździł po Niemczech i grał „do kotleta” w różnych knajpach. Podobno całkiem dobrze na tym wychodził... Miał mnóstwo planów dotyczących przyszłości, marzył nawet o karierze w Stanach. Taki niespokojny duch. Widać było, że energia po prostu go roznosi. Obtańcowywał wszystkie kobiety na weselu. Mnie też oczywiście poprosił. Trzeba przyznać, że świetnie prowadził. Miałam również okazję poznać wokalny talent Kuby. Kiedy był już nieźle wstawiony, stanął na podium dla orkiestry i powiedział:
– A teraz piosenka dla panny młodej – po czym usiadł przy pianinie i zagrał. Zrobiło się cicho, a on zaśpiewał piosenkę Franka Sinatry. Miał taki niski, aksamitny głos. Aż mnie przeszły ciarki. Byłam nim oczarowana. Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego mężczyzny. „Szkoda, że mój Tomek nie jest choć w połowie taki, jak jego brat”, pomyślałam sobie, lecz za chwilę skarciłam samą siebie. „Dziewczyno, o czym ty myślisz? To twoje wesele, a ty już oglądasz się za innymi”. Zrobiło mi się wstyd. Ale co miałam zrobić, że Kuba po prostu bardzo mnie pociągał? „Na szczęście pracuje za granicą. Nie będę zbyt często wystawiona na pokuszenie”, pocieszyłam samą siebie i przytuliłam się do męża.

Współlokator

Tomek miał swoją kawalerkę, więc zaraz po ślubie wprowadziłam się do niego.
– Już zacząłem dowiadywać się o kredyt na większe mieszkanie – powiedział któregoś dnia. – Przecież nie będziemy całe życie gnieździć się w tej klitce. Rzeczywiście, wkrótce okazało się, że nasza kawalerka będzie nieco za ciasna.
– Kubie skończył się kontrakt w Niemczech i chce starać się o pracę w naszym mieście! – oświadczył Tomek pół roku po naszym ślubie. – Zaproponowałem, żeby zamieszkał u nas, przez miesiąc albo dwa, dopóki nie znajdzie sobie jakiegoś mieszkania. Co ty na to? Serce zabiło mi mocniej, ale zawahałam się. Obawiałam się jego obecności w naszym domu.
– No... sama nie wiem, trochę tu ciasno – wydukałam.
– Tak, kochanie, wiem, ale to mój brat, chciałbym mu pomóc, zrozum. On nie raz wyciągał mnie z różnych opałów – tłumaczył. – A może ty go nie lubisz? Jeśli tak, to powiedz... Zaczerwieniłam się, bo było dokładnie odwrotnie. Ale bałam się do tego przyznać mężowi.
– Nie, lubię go – wyznałam. – Właściwie, nie mam nic przeciwko. Jeśli tylko na miesiąc...
– Jesteś kochana. Zaraz zadzwonię do Kuby – mąż szczęśliwy chwycił za telefon.

Fatalne zauroczenie

Kilka dni później Kuba stanął w naszych drzwiach.
– Czuj się, jak u siebie w domu – próbowałam ukryć, że jestem potwornie spięta.
– Iza, bardzo ci dziękuję, że się zgodziłaś – zaczął Kuba. – Postaram się nie być uciążliwym gościem. Mam nadzieję, że szybko znajdę pracę i mieszkanie. A póki co, obiecuję, że będę gotował, mył i sprzątał! Słowo harcerza! – podniósł dwa palce do góry, jakby składał przysięgę. Bardzo mnie to rozbawiło. „Będzie dobrze”, wmawiałam sobie. Następny miesiąc był cudowny. Kuba, tak jak obiecał, dużo pomagał mi w domu: sprzątał, prasował, mył naczynia. Poza tym był niezwykle zaradny. Wiedział, jak naprawić kran i odetkać zatkany zlew. Mój Tomek miał do takich spraw dwie lewe ręce.
– Gdzieś ty się uchował? – pytałam ze śmiechem Kubę. – Twoja żona będzie szczęściarą. Taki mąż to skarb – chwaliłam go. Wszystkie wieczory spędzaliśmy razem: Tomek, Kuba i ja.
Szwagier przygotowywał kolację, a potem oglądaliśmy filmy i rozmawialiśmy do późnej nocy. Któregoś dnia Kuba zaprosił nas na swój koncert do niewielkiej knajpki. Grał tak cudownie... I cały czas się na mnie patrzył. Byłam nim coraz bardziej zauroczona. Codziennie wracałam z pracy do domu jak na skrzydłach. Nie dlatego, że tęskniłam za Tomkiem, ale dlatego, że był tam Kuba...

Co teraz będzie?

Którejś soboty Tomek miał nockę. Zostaliśmy z Kubą sami. On kupił wino, puściliśmy muzykę. Zaczęliśmy tańczyć. Objął mnie mocno. Poczułam jego oddech na szyi. Kiedy zaczął mnie delikatnie całować, nawet się nie broniłam. Nie wiem, czy to wypite wino, czy też dały znać o sobie długo skrywane emocje... W końcu wylądowaliśmy w łóżku. Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze z mężczyzną, ale gdy tylko wino trochę wywietrzało, pojawiły się potworne wyrzuty sumienia. Następnego dnia nie mogłam spojrzeć Tomkowi w oczy. Kuby też unikałam. Zresztą, kilka dni później Kuba wyprowadził się od nas. Podobno znalazł wreszcie mieszkanie, ale tylko ja znam prawdziwy powód. Tydzień temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. I prawdę mówiąc, nie wiem, kto jest ojcem. Wszystko wskazuje na Kubę. Postanowiłam mu o tym powiedzieć.
– Jestem z tobą w ciąży. Kocham cię, Kuba. Co teraz będzie? – zaczęłam płakać.
On westchnął tylko.
– Ja też cię kocham, ale Tomek to mój brat... Ja nie mogę mu tego zrobić – posmutniał.
Jak będę żyć z tym ciężarem? Jak spojrzę mężowi w oczy? 

Czytaj więcej