„Wieść o rozwodzie przyjaciół spadła jak grom z jasnego nieba. Obrączki po pradziadkach przyniosły im pecha?"
Fot. 123 RF

„Wieść o rozwodzie przyjaciół spadła jak grom z jasnego nieba. Obrączki po pradziadkach przyniosły im pecha?"

„Byli do siebie dopasowani niczym ręka i rękawiczka. Oboje mieli także innych przyjaciół, ale tylko między sobą potrafili porozumiewać się bez słów, samym spojrzeniem. Ich małżeństwo stało się po prostu przedłużeniem związku, w którym tkwili od blisko trzydziestu lat! Jak cokolwiek mogło się w nim popsuć? No jak?!” Małgorzata, 42 lat 

Katarzyna, moja najdroższa przyjaciółka, wyglądała ostatnio fatalnie, jakby postarzała się o wiele lat. Wokół jej podkrążonych oczu powstała siateczka zmarszczek, a kąciki ust opadły, sprawiając, że twarz przybrała smutny wyraz. Coś złego działo się w jej życiu... Tylko co?

„Ma kłopoty w pracy? Wredny szef nie daje jej żyć? A może zachorowała?”, zastanawiałam się.

Starałam się podpytać Kasię, ale za każdym razem zbywała mnie stwierdzeniem, że to naprawdę nic takiego.

Aż pewnego dnia pękła.

Karol i ja rozwodzimy się! – usłyszałam zaskoczona.

– Niemożliwe! – wyrwało mi się.

Do tej pory sądziłam, że małżeństwo mojej przyjaciółki jest mocne jak skała, i to bazaltowa! Ona i jej mąż poznali się bowiem jeszcze... na porodówce w szpitalu, w którym oboje przyszli na świat!

Tak! Mamy Karola i Kasi leżały obok siebie na sali porodowej i bardzo się polubiły. A kilkanaście miesięcy później spotkały się przy piaskownicy na nowym osiedlu, na które się przeprowadziły.

Kasia i Karol razem stawiali pierwsze kroki, razem poszli do przedszkola i szkoły. Byli do siebie dopasowani niczym ręka i rękawiczka. Oboje mieli także innych przyjaciół, ale tylko między sobą potrafili porozumiewać się bez słów, samym spojrzeniem. Ich małżeństwo stało się po prostu przedłużeniem związku, w którym tkwili od blisko trzydziestu lat! Jak cokolwiek mogło się w nim popsuć? No jak?!

Idealna para?

Kiedy wyraziłam swoje zdziwienie, Kasia tylko bezradnie wzruszyła ramionami.

– Po prostu tak się stało.

– Ale czy Karol coś ci zrobił? Czy ma... romans? – odważyłam się zapytać.

– Nie wydaje mi się – moja przyjaciółka zamyśliła się na chwilę, jakby nie wiedziała, co ma odpowiedzieć.

„Rany, co za paranoja!”, pomyślałam. „Sytuacja jak z kiepskiego filmu. Jeśli nic jej nie zrobił i nie ma kochanki, to dlaczego postanowili się rozstać?”.

Nagle przestaliśmy się rozumieć – stwierdziła niespodziewanie Kasia, czym ostatecznie mnie zszokowała.

Przestali się rozumieć? Oni? Te syjamskie bliźnięta?!

– Jesteś pewna, że nie da się tego naprawić? – zapytałam z nadzieją.

Kasia zaprzeczyła ruchem głowy.

– Za daleko to wszystko zaszło... – oceniła. – Nie ma szans.

Nie wiedziałam, o czym ona mówi. Przecież jeszcze nie tak dawno byliśmy razem na wakacjach, ja z moim mężem i „Karolowie”. Spędziliśmy je cudownie i nic nie wskazywało na to, aby między Karolem i Kasią działo się coś złego. Wręcz przeciwnie, jak zwykle byli niesamowicie zgodni i tak w sobie zakochani, jakby przeżywali drugi miesiąc miodowy. Przyznam nawet, że patrzyłam na nich z lekką zazdrością. W moim związku nigdy nie było tak różowo.

– Czy wy się nigdy nie kłócicie? – spytałam w końcu pewnego dnia, kiedy oboje w lot ustalili między sobą coś, o co my z Adamem spieralibyśmy się całymi godzinami... albo latami!

– A po co? – zapytali zgodnym chórem, patrząc na mnie ze zdumieniem.

Widząc ich szczerze zdziwione spojrzenia, pokręciłam jedynie głową. Takie pytanie mogli mi zadać tylko oni.

Dlatego teraz wprost nie mieściło mi się w głowie, że ich relacje mogły popsuć się do tego stopnia, żeby zaczęli mówić o rozwodzie.

I to oboje! Bo w desperacji porozmawiałam także z Karolem.

Myślałam sobie w duchu: „Może to z moją przyjaciółką coś się dzieje? Może wpadła w depresję i jej mąż nie potrafi sobie z tym poradzić? Chętnie mu pomogę uratować związek”.

Ale nie... Ku mojemu zdumieniu Karol również stwierdził, że powinni z Kasią od siebie odpocząć.

– Wiesz, doszedłem do wniosku, że dobrze nam zrobi rozstanie. Przynajmniej na jakiś czas... – dorzucił wprawdzie, ale w jego ustach i tak zabrzmiało to jak wyrok: na zawsze.

Szukanie ratunku

Byłam tym wszystkim załamana. Usiłowałam rozmawiać z mężem, ale Adam uparcie twierdził, że małżeństwo „Karolów” jest wyłącznie ich sprawą.

– Kochanie, ludzie się zmieniają – usiłował mi wytłumaczyć, abym także się nie wtrącała. – Jeśli chcą resztę życia przeżyć osobno, naprawdę nie powinno nas to obchodzić, mimo że ich decyzja skomplikuje nam życie. Szczególnie tobie. – Objął mnie ramieniem.

– Dlaczego? – marudziłam jak dziecko.

– No jak to? Przecież jeśli się rozstaną, będziemy musieli wybrać, z którym z nich będziemy utrzymywać kontakty – odparł mąż i dopiero jego słowa uświadomiły mi brutalnie, jak wiele zmieniłoby się w moim życiu, gdyby Kasia i Karol faktycznie się rozstali…

„Gdzie mam szukać pomocy? Kto mógłby im przetłumaczyć, że powinni zostać razem, bo inaczej zniszczą coś pięknego?”, zaczęłam się gorączkowo zastanawiać i w rozpaczy wpadłam na pomysł, żeby zwrócić się do... babci Karola.

Znałam starszą panią i wiedziałam, że jest cudowną, mądrą kobietą, w dodatku uwielbianą przez wszystkich krewnych. Miała ogromne życiowe doświadczenie.

„Jeśli ona mi nie pomoże, to już chyba nikt nie da rady!”, przyszło mi do głowy.

Babcia Janka przywitała mnie z radością. Poczęstowała domowym ciastem i pyszną kawą, a potem zapytała:

– No i co tam u ciebie, Gosiu?

– U mnie wszystko w porządku, ale za to u Kasi i Karola... – zawiesiłam głos w pół słowa.

– Tak, tak – westchnęła starsza pani. – Wnuczek odwiedził mnie ostatnio i wyznał, że myśli o rozwodzie. Był zdesperowany... Poczułam się kompletnie bezradna! – Rozłożyła ręce, a ja miałam ochotę się rozpłakać.

„I tak upadła moja ostatnia nadzieja”, pomyślałam z rozpaczą. „Boże, dlaczego pozwalasz, aby rozpadło się to fantastyczne małżeństwo?”.

Wtedy babcia Janka powiedziała coś, co przykuło moją uwagę.

– Zupełnie jak moi rodzice... Może nie powinnam dawać młodym tych obrączek? – dumała na głos.

– Słucham? – zaciekawiłam się.

– Kasia i Karol dostali w prezencie ślubne obrączki po moich rodzicach, którzy rozstali się ze sobą po jedenastu latach małżeństwa. Podobno wszyscy w rodzinie byli tym zdumieni, bo stało się to niespodziewanie... – opowiadała starsza pani. – Tak bardzo się kochali! Myślisz, moja droga, że te obrączki mogły przynieść pecha mojemu wnukowi i jego żonie? – zapytała mnie niespodziewanie, a ja patrzyłam na nią oniemiała.

Obrączki i cud

Ponieważ zawsze byłam przesądna, w mojej głowie pojawiła się jedna myśl: „Obrączki przyniosły im pecha!”.

Policzyłam gorączkowo, kiedy Kasia i Karol brali ślub, i wyszło mi, że dokładnie jedenaście lat temu!

– Muszę już iść! – Poderwałam się nagle z kanapy. – Bardzo panią przepraszam, ale zapomniałam, że dzisiaj to ja odbieram synka z przedszkola.

Babcia Janka pokiwała ze zrozumieniem głową, a ja kilka minut później wsiadłam do samochodu i pognałam... nie do przedszkola, tylko do przyjaciół!

– Zdejmijcie natychmiast te obrączki! – krzyczałam do nich już od progu.

– Ale dlaczego? Jeszcze nie jesteśmy po rozwodzie – zauważył Karol z wisielczym humorem.

– Zdejmijcie je, proszę! – Popatrzyłam na nich błagalnym wzrokiem. – One przyniosły wam pecha – opowiedziałam im to, co usłyszałam od babci Janki.

– Bzdury jakieś, zabobony! – Wzruszył ramionami Karol, ale na szczęście posłusznie zrobił to, o co go prosiłam. Kasia także.

– I co teraz? – zapytała.

– Nie wiem... – Popatrzyłam na nich bezradnie. Po czym wpadła mi do głowy pewna myśl...

– A może oddamy je do kościoła? – zaproponowałam. – Jako wotum w intencji waszego małżeństwa?

I nie słuchając narzekań Karola, że to przecież głupie i jak można poświęcać ślubne obrączki w takiej intencji, zabrałam złote kółka do kościoła. Złożyłam je, modląc się żarliwie o uratowanie małżeństwa przyjaciół, i... moja prośba została wysłuchana!

Kasia i Karol przestali mówić o rozstaniu i nadal są zgodnym małżeństwem, choć minęło już kilka lat. Oni twierdzą, że to dlatego, że potrafią ze sobą rozmawiać i w końcu doszli do porozumienia, ale ja tam wiem swoje...

Poświęcone ślubne obrączki pradziadków wreszcie przestały negatywnie oddziaływać na ich związek. W rok po ich utracie Kasia i Karol odnowili przysięgę małżeńską, tym razem zakładając sobie wzajemnie na palce zupełnie nowe obrączki kupione u jubilera. Bez przeszłości, bez fatum, które by się za nimi ciągnęło. I wygląda na to, że nowe złote kółka połączyły tych dwoje kochających się ludzi na zawsze...

 

Czytaj więcej