Żaneta Rechnio pomaga każdemu w potrzebie. Stworzyła miejsce, w którym różnego rodzaju wsparcie mogą dostać i dzieci, i seniorzy, i uchodźcy. Wszyscy się w nim integrują. A ona cały czas szuka nowych pomysłów na pomaganie. Bo potrzeb nie brakuje. Żaneta Rechnio jest kandydatką do prestiżowego tytułu magazynu "Przyjaciółka" – Przyjaciółka Dobroczynka 2023.
Z wykształcenia jest pedagogiem i doradcą zawodowym. Życie pokierowało nią tak, że od studiów działa w tzw. organizacjach pozarządowych. – Czuję się dobrze, kiedy mogę być pomocna – opowiada 38-letnia Żaneta Rechnio. – Nie lubię roli biernej obserwatorki, gdy mogę się przydać.
Działała pod skrzydłami różnych grup, ale kiedy 12 lat temu usłyszała wykład, w którym prowadzący namawiał do tworzenia organizacji społecznych czy pomocowych w swoim miejscowościach, nabrała wiatru w żagle.
– Pochodzę z Warszawy, ale wtedy już przeniosłam się do Kobyłki – wspomina.– Skrzyknęłam grupę ludzi dobrej woli, by działać formalnie i bez przeszkód. Założyliśmy Stowarzyszenie Qźnia. To były jeszcze czasy bardzo wysokiego bezrobocia.– Naszą energię skupiliśmy na pomaganiu osobom bez pracy – tłumaczy. – Powstało u nas coś w rodzaju nieoficjalnego biura. Można było bezpłatnie wydrukować czy opracować CV, niezbędne dokumenty.
Pojawiały się też osoby z różnymi, życiowymi problemami. – Nie zapomnę, jak przyszedł pan, który opuścił zakład karny, ale był w pełni zresocjalizowany, chciał zacząć nowe, uczciwe życie, tylko… nie miał butów na rozmowę w sprawie posady – opowiada Żaneta. – Bardzo szybko znaleźli się chętni do poratowania go. A później wystartowała już stała akcja pomocy rzeczowej dla wszystkich osób w potrzebie. I trwa do dziś.
Mieszkańcy chętnie dzielą się tym, czym mogą, bo widzą, że wszystko co dają, trafia we właściwe ręce. – Z czasem zaczęli zostawiać nam nawet pod drzwiami różne dary – uśmiecha się Żaneta. – Mamy u nich kapitał zaufania. Ale cały czas rozwijamy inne pola wsparcia.
Jednym z nich stała się świetlica środowiskowa. – To takie miejsce, do którego mogą przyjść młodzi ludzie, żeby odpocząć, porozmawiać o swoich sprawach czy problemach albo odrobić lekcje – wyjaśnia. – Bezpieczna przystań, w której nikt nie ocenia, nie nakazuje, tylko akceptuje.
Dzieci toczą tam ważne rozmowy o życiu, problemach, marzeniach i wszystkim innym. Część z nich na co dzień nie ma odpowiednich warunków do odpoczynku, rozwoju czy edukacji. – Pokazujemy im, że nam na nich zależy, dajemy im wiarę w siebie – tłumaczy Żaneta. – I widzimy jak wiele z nich zaczyna rozumieć, że stać je na więcej, mogą żyć inaczej.
Klub młodzieżowy ,,Sztos”, placówka wsparcia dziennego, pomoc psychologów, pedagogów czy asystenta rodziny albo terapeuty uzależnień – to dalsza część działań Qźni.
Ale udało się tam ściągnąć też seniorów. – Mogą przyjść i spotkać się ze znajomymi, mamy dla nich zajęcia m.in. z obsługi smartfona, gimnastyki, warsztatów języków obcych – opowiada. – Ale co najpiękniejsze: seniorzy zintegrowali się z młodzieżą. Złapali wspólny język. Mamy panią, która z pasją robi dla młodszych czapki, szaliki na drutach. A młodzi kłaniają się jej na ulicy. Dostrzegają w końcu starszych.
Dobro rodzi dobro, więc kiedy pojawili się ukraińscy uchodźcy, to właśnie seniorzy zgłosili się do pomagania im.
– Ja cieszę się, że mogłam razem z naszym zespołem być iskierką, która rozpaliła ten płomień wzajemnego pomagania – stwierdza Żaneta. – I marzy mi się, żeby stworzyć jeszcze większe zaplecze pomocy, głównie dla dzieci, bo widzę, że ostatnie miesiące i lata sprawiły, że ta grupa jest szczególnie potrzebująca, zwłaszcza w zakresie emocjonalnym. Chciałabym też robić więcej warsztatów wychowawczych dla matek i ojców. Cały czas mam nowe plany, bo sama siebie motywuję, żeby zrobić jak najwięcej!