"Moja córka nie chce zaczynać małżeństwa od wybaczania zdrady! Myślę, że jest mądrzejsza, niż ja kiedyś..."
Moje małżeństwo nie było piękne, nie skończyło się na jednej zdradzie...
Fot. 123RF

"Moja córka nie chce zaczynać małżeństwa od wybaczania zdrady! Myślę, że jest mądrzejsza, niż ja kiedyś..."

"Problemy mojej córki przypomniały mi własny dramat sprzed lat… Ja też miałam przyjaciółkę, której ufałam, a której nie lubiła moja mama. I ja też zostałam zdradzona – przez nią i przez ukochanego mężczyznę...!"  Lidia, 52 lata

Już zasypiałam, gdy zadzwonił domofon. Spojrzałam na zegarek. Było kilka minut po północy. „Ktoś pomylił numer mieszkania”, pomyślałam, ale podniosłam słuchawkę.
– Mamo, otwórz, to ja. Zapomniałam kodu – usłyszałam głos córki.
„Musiało się stać coś niedobrego”, pomyślałam przestraszona późną wizytą mojej jedynaczki.

Ślubu nie będzie – oznajmiła mi córka, gdy tylko otworzyłam drzwi

Dorotka, szlochając, rzuciła mi się w ramiona. Przytuliłam ją i pozwoliłam, aby wypłakała swój ból.
Zdradził mnie – usłyszałam, gdy trochę się uspokoiła. – Z Moniką. Głupia byłam, że jej ufałam.
– Skąd wiesz o zdradzie?
– Od niej. Powiedziała, że dręczyły ją wyrzuty sumienia.
– A kiedy to było? – zapytałam.
– Miesiąc temu. Po naszych zaręczynach. Firma wysłała mnie na kilka dni do Pragi. Konrad był wtedy chory. Ona zaproponowała, że się nim zaopiekuje. Wykupi leki, ugotuje obiad.
– Mogłaś mnie o to poprosić.
– Chciałam, ale Konrad się nie zgodził. Powiedział, że to dla niego krępujące.
– Dorotko, pewna jesteś, że Moniki i Konrada nic wcześniej nie łączyło? Może byli parą?
– Nie. Przecież to ja ich ze sobą poznałam. Boże, po co ja to zrobiłam – rozpłakała się. Tyle razy mnie ostrzegałaś, że Monika nie jest uczciwa, że mną manipuluje. Dlaczego ja ciebie nie posłuchałam?
– A dlaczego obwiniasz tylko Monikę?
– Ty jej bronisz?! Mamo, jak możesz! Czy ty wiesz, jak boli zdrada?! Żyjesz sobie samotnie, spokojnie. Pojęcia nawet nie masz, co się czuje, gdy mężczyzna, którego kochasz…
– Mogę to sobie wyobrazić – powiedziałam przez ściśnięte gardło...
Córka wysunęła się z moich objęć. – Mogę tu zostać na cały weekend? Konrad wyjechał do swoich rodziców.
– Pościelę ci w twoim dawnym pokoju.
– Mamuś, posiedzisz przy mnie jak dawniej, aż nie usnę? – zapytała.
– Posiedzę – uśmiechnęłam się.

Doskonale wiedziałam, co czuje moje dziecko

„Moja dziewczynko”, szepnęłam, gładząc policzek córki, gdy już zasnęła. „Wiem, co czujesz. Bo wiem, jak boli zdrada”.
Ja też miałam przyjaciółkę, której ufałam bezgranicznie, a której nie lubiła moja mama. Ale gdy się ma 20 lat, jest się najmądrzejszym i wszystko się wie najlepiej. Nie zwracałam uwagi na ostrzeżenia mamy, że Iwona jest egoistką, że manipuluje mną i wykorzystuje. Dla mnie to Iwona była autorytetem, a nie moja mama, wiecznie gderająca, że źle dobrałam sobie przyjaciółkę. Ale my byłyśmy jak te papużki nierozłączki, od podstawówki siedziałyśmy w jednej ławce, razem jeździłyśmy na kolonie, na obozy harcerskie, chodziłyśmy na pierwsze randki. Razem wybrałyśmy to samo studium protetyczne.

Nasze częste kontakty urwały się, gdy Iwona poznała młodego Niemca, wyszła za niego za mąż i wyjechała z Polski. Pamiętam, jak bardzo za nią tęskniłam. Pisałyśmy do siebie długie listy, to znaczy ja pisałam, a ona odpowiadała zwięźle, że jest zajęta, że uczy się intensywnie niemieckiego i obiecywała, że już wkrótce zaprosi mnie do siebie. Ale to ja pierwsza ją zaprosiłam. Na swój ślub. Nawet wysłałam jej zdjęcie Radka, mojego przyszłego męża. Wtedy do mnie zadzwoniła...

Poprosiłam Iwonę na świadkową

Pamiętam minę mojej mamy, gdy usłyszała, jak pytam Iwonę, czy będzie świadkiem na moim ślubie.
– No jasne, że będę. Ale ten facet naprawdę chce się z tobą ożenić? – zapytała w dziwnie nieprzyjemny sposób. – Jest bardzo przystojny. Kim jest z zawodu? – dociekała.
– Inżynierem. Przyjedziesz z mężem?
– Nie. Dla niego najważniejsza jest praca – odparła Iwona.
– Nie chcę się wtrącać – zaczęła mama, gdy skończyłyśmy rozmowę – ale źle robisz, że zapraszasz tę egoistkę na swój ślub.
– To moja przyjaciółka – broniłam jej.
– Tak? Ale na swój ślub jakoś cię nie zaprosiła.
– I tak bym nie pojechała do Niemiec.
– Ale zaproszenie powinna wysłać.
– Oj, mamo, znowu się czepiasz.
Na twoim miejscu odwołałabym to zaproszenie. Mało miałaś przez nią kłopotów? Nie pamiętasz, jak musiałam chodzić do szkoły i usprawiedliwiać twoje zachowanie, bo Iwona namówiła cię na wagary, na podrabianie podpisu rodziców…
– Oj, mamo, kiedy to było. Iwona się bardzo zmieniła – oponowałam.
– Nie wierzę. Tacy ludzie, jak ona, nie zmieniają się na lepsze.
– Sama się przekonasz.

To ja się przekonałam, że mama miała rację

– Piękna z was para – powiedziała Iwona, gdy wyszliśmy już z urzędu.– Ale przy takim mężu nawet nieatrakcyjna panna młoda pięknie wygląda. Spojrzałam na Radka, pewna, że powie coś na moją obronę, ale on roześmiał się tylko jak z dobrego dowcipu.
– Nie masz nic przeciwko temu, że porwę ci męża do tańca? – zapytała Iwona, gdy weszliśmy na salę.
– Pierwszy taniec należy do mnie – odparłam.
– A czy ja powiedziałam, że porwę ci męża do pierwszego tańca? Radek znowu się roześmiał. Gdy tańczyliśmy, zauważyłam, że Iwona wodzi za nim oczami. Ale Radek nie zwracał na nią uwagi, tulił mnie do siebie, delikatnie całował moje skronie. Byłam szczęśliwa i ufna, że czeka nas świetlana przyszłość. W pewnym momencie wesela Iwona źle się poczuła i poprosiła Radka, żeby wyprowadził ją na zewnątrz. Do głowy mi nie przyszło, że robi ten sam numer, co w podstawówce, kiedy udawała, że źle się czuje, ja odprowadzałam ją niby do domu, a tak naprawdę, szłyśmy na wagary do parku.
– Gdzie jest Radek? – zapytała moja mama pół godziny później. – Ojciec chciałby wygłosić mowę weselną. Powinniście być razem przy stole.
– Wyszedł na chwilę z Iwoną. Źle się poczuła. Pójdę po nich.

Pierwsza zdrada, ale nie ostatnia...

Wybiegając z sali, w hallu prawie wpadłam na Iwonę i Radka. On poprawiał klapy marynarki, ona wygładzała na biodrach spódniczkę.
– Już dobrze się czujesz?– spytałam Iwonę.
– Bardzo dobrze. Prawda, Radziu? – uśmiechnęła się zalotnie.
Mój mąż mruknął coś niewyraźnie i wszedł do sali. A ja wpatrywałam się w Iwonę, jeszcze nie wierząc, że to, co widzę, jest dowodem...
– No co tak patrzysz? – roześmiała się. – Zrobiliśmy rundkę po placyku i wróciliśmy.
– Masz bluzkę na lewą stronę i krzywo zapięte guziki – powiedziałam cicho.
Iwona roześmiała się jeszcze głośniej.
– Taaak? I co mi zrobisz? Pobijesz mnie, a później wrócisz na salę i ogłosisz gościom, że uwiodłam ci męża? Odwołasz wesele? No to leć! Tylko sprawdź, czy mikrofon jest włączony.
– Wynoś się! Nie chcę cię więcej widzieć – zacisnęłam dłonie w pięści.
– Ty nie. Ale ten twój Radziu... Śmiejąc się, wyszła z budynku.
Wróciłam na salę w momencie, gdy mój ojciec zaczął wygłaszać mowę:
– Państwo młodzi mają piękny ślub, to i małżeństwo będzie piękne... Słuchałam tego, a w gardle coś mnie ściskało, w oczach piekły łzy.
Niestety, tata się mylił. Nasze małżeństwo nie było piękne. Nie skończyło się na jednej zdradzie, pomimo obietnic Radka i błagań o kolejną szansę. Rozwiedliśmy się po pięciu latach…

Moja córka jest mądrzejsza ode mnie!

Pogrążona w tak smutnych wspomnieniach położyłam się w końcu do łóżka, ale jeszcze długo nie mogłam snąć.
– Mamuś, a właściwie dlaczego rozwiodłaś się z moim tatą? – zapytała córka, gdy jadłyśmy rano śniadanie. – Nigdy nie rozmawiałyśmy na ten temat.
„Hm, powiedzieć jej prawdę czy nie?”, biłam się z myślami, gdy usłyszałam:
– Jeśli zrobił ci to samo, co mnie Konrad, to się nie dziwię. Bo ja nie wezmę z nim ślubu. Obudziłam się w nocy, przemyślałam wszystko na spokojnie i doszłam do wniosku, że nie będę zaczynać małżeństwa od wybaczania zdrady. Mam rację, mamuś? „Jesteś mądrzejsza ode mnie, córeczko”, uśmiechnęłam się w myślach.

 

Czytaj więcej