"Moja żona przyznała się do zdrady. Kazałem się jej wynosić. Zabrałem syna. Zamknąłem się w bólu, wściekłości, urażonej dumie. Uznałem ją za niegodną mnie oszustkę, po prostu złego człowieka. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że też byłem winny..." Michał, 38 lat
Maciuś śmiał się, próbując utrzymać się na nogach. Miał na nich rolki, więc nie było to łatwym zadaniem.
– Dasz radę, synku – śmiałem się wraz z nim.
Helena także się śmiała. Mimo że wyglądała jak cień dawnej Heleny, jej twarz wyrażała nieopisaną radość.
– No, daj rękę mamie – zwróciła się do synka. – Ugnij lekko kolana, biodra do tyłu, o tak... Teraz cię popchnę, uważaj... –instruowała Maciusia.
– Jedziesz! – wykrzyknąłem triumfalnie. – Dobry miałaś pomysł z tymi rolkami. Chociaż się nie spodziewałem, że tak szybko załapie, z czym to się je.
– Zdolne dziecko – skomentowała Helena.
– Faktycznie, nauczył się w try miga. A zdolny to oczywiście po mamusi – mrugnąłem do byłej żony. Była przecież instruktorką fitness. Poznaliśmy się na siłowni, w której ona prowadziła treningi, a ja usiłowałem schudnąć. Wspólne ćwiczenia zaowocowały wspólnymi spacerami, wypadami do kina, a później także czymś jeszcze. Hucznym ślubem i naszym ukochanym Maćkiem.
– Przez skromność nie zaprzeczę – pokiwała głową.
Przyjrzałem się jej. Zawsze mogła pochwalić się nienaganną sylwetką, a jednak jakimś cudem udało się jej stracić na wadze. Policzki się zapadły, a pod piwnymi oczami pokazały się szare cienie. Nie wyglądała dobrze, ale mimo to nadal była piękna. Przez ułamek sekundy chciałem jej o tym powiedzieć, ale w porę zamilkłem. To nie byłoby na miejscu, to nie byłoby fair.
– Jak się masz? – zapytałem zamiast tego.
– Jakoś... – odparła wymijająco. Czułem, że dzieje się źle.
– Jesteś z nim?
Wbiła wzrok w ziemię, jakby walcząc sama ze sobą. Zagryzła wargi w sposób, który zawsze mnie rozczulał.
– To już skończone...
Nie wiem, czego się spodziewałem. Jednak na pewno nie tego, że zareaguję na to wyznanie szybszym biciem serca. O ileż łatwiej byłoby usłyszeć: „tak, jestem z nim i bardzo go kocham...”
– No cóż. Przykro mi... – mruknąłem. – Nie powinienem cię w ogóle o to pytać.
To prawda. Co mogło mnie obchodzić życie byłej żony? I dlaczego mnie obchodziło?! Poczułem złość na samego siebie.
– Michał, ja... – Helena wyczuła mój nastrój.
Jak zwykle, przecież nigdy z nikim nie byłem tak blisko. Przestraszyłem się tego, co chce mi powiedzieć, ale nadjechał Maciuś.
– Tato, patrz! – zatoczył zgrabny okrąg.
– Jesteś świetny, synu – pochwaliłem go. – Prezent trafiony?
– Jasne! Dzięki! – podjechał do nas z rozpędem, zatrzymując się na Helenie. Wtulił się w matkę mocno. Boże, jak on za nią tęsknił...
– Uważaj, bo mnie połamiesz – obserwowałem, jak Helena całuje Maćka w czubek głowy.
– Ty mój kochany urwisie. – Wyszeptała w jego czuprynę.
– Chodźmy – ruszyłem, żeby nie dostrzegli mojego wzruszenia.
Po chwili mnie wyprzedzili. Helena trzymała Maćka za rękę i biegła w tempie nadawanym przez kółka na małych, chłopięcych nóżkach. Wzruszenie ścisnęło mi gardło jeszcze mocniej. Czyż nie tak powinno być? Czy nie o tym oboje marzyliśmy? By zepsuć w tak głupi sposób?
Helena wdała się w romans z kolegą z pracy. To ten osiłek, który pracował na siłowni także wtedy, kiedy ja na nią uczęszczałem. Wielki facet z imponującą muskulaturą, nawet zabawny, musiałem to przyznać. Mimo to nie rozumiałem, jak mogła.
– Jak mogłam? A ty jak mogłeś?! – pamiętałem doskonale tę rozmowę.
– Ja?! – z oburzenia zabrakło mi słów.
– Tak, ty! Kiedy ostatnio zwróciłeś na mnie uwagę? Kiedy skomplementowałeś? Kiedy przyniosłeś cholernego kwiatka?! – krzyczała wówczas.
– Ja pracuję, ja zarabiam... – broniłem się, choć czułem się niewinny.
– A ja to nie?! Ale życie nie polega wyłącznie na pracy, nie życie we dwoje! Ile razy prosiłam, żebyśmy razem zjedli kolację? Nie słuchałeś nawet! Dziwisz się teraz, że ktoś zawrócił mi w głowie? – nie kryła oburzenia.
– Zawrócił w głowie? Czy przeleciał? – byłem tak samo bezlitosny, jak i zraniony.
– Tak, przeleciał. Przeleciał jak ty dawno nie – wykrzykiwała Helena przez łzy. – To był błąd, może nie powinnam była...
– Może?! – nie rozumiałem. – Może?! Z całą pewnością nie powinnaś! Bo to, że nie zjadłem z tobą kolacji, nie jest powodem do zdrady! – broniłem się.
– Widzę to inaczej! O związek trzeba dbać! Bo jak się nie dba, to można się obudzić z ręką w nocniku. Nie moja wina, że się zakochałam... – tłumaczyła, coraz słabiej.
Tego było dla mnie za wiele.
– Zakochałaś się?! Nie zjadłaś kolacji z mężem, nie dostałaś kwiatka, więc się wzięłaś i zakochałaś w innym?! Wynoś się stąd! Znikaj z naszego życia! Nie mogłem i nie chciałem na nią patrzeć, nie wyobrażałem sobie, jak mógłbym odbudować zaufanie, jak mógłbym znowu ją dotknąć. – A Maciej zostaje ze mną. To, że ma puszczalską matkę, nie może burzyć jego życia, on nie może przez ciebie cierpieć.
– Co ty mówisz?!
– To, co słyszysz. Chcę rozwodu – byłem nieugięty.
Płakała, błagała, ale nie widziałem innego wyjścia.
– Ale Maciek... On musi być ze mną... Przecież ty tylko pracujesz.
– Znajdę czas, wezmę pracę do domu.
Zamknąłem się w bólu, wściekłości, urażonej dumie. Uznałem ją za niegodną mnie oszustkę, po prostu złego człowieka. Tamte pierwsze miesiące były straszne. Gdyby nie Maciek, rozpadłbym się na tysiąc kawałków. Ale dla niego nie mogłem, musiałem trzymać w ryzach wszystkie targające mną uczucia. Kiedy Helena przychodziła do syna, ja wychodziłem, bo nie mogłem znieść jej obecności.
Unormowało się dopiero po rozwodzie. Czas zrobił swoje, emocje opadły, kontakty się ustabilizowały, do mieszkania naprzeciwko wprowadziła się Ela... Znajomość z nową sąsiadką przerodziła się w głębszą relację. Zaangażowałem się, ona również. Maciek ją polubił. Okazało się, że seks z inną kobietą też może być fajny. Że z inną kobietą też fajnie pije się wino i że z inną kobietą też można ciekawie porozmawiać. Może nie aż tak fajnie, ale odsuwałem tę myśl od siebie. Tak samo jak starałem się nie myśleć o tym, co mówiła Helena podczas naszej ostatniej kłótni. Ale te myśli wracały, wwiercały się boleśnie w mózg. Miała rację, nie zauważałem jej. Pochłonięty kolejnymi projektami przychodziłem do domu tylko po to, żeby zwalić się do łóżka. Jeśli rozmawiałem, to tylko o przyziemnych, codziennych sprawach. Nie dawałem odczuć, że jest ważna. Ale, do jasnej cholery, była! Przecież to dla niej wypruwałem sobie żyły! Dla jej komfortu! Helena i ja, ja i Helena... To musiało przejść do historii. W tej samej chwili, w której zdjęła majtki przed kolegą z pracy. Byłem przekonany, że z nim teraz żyje i dobrze się bawi. To pomagało...
– Tato, szybciej! – zawołał mnie Maciek.
Podbiegłem do nich. Maciek jechał, a my szliśmy z dwóch stron, mając go po środku. Uśmiechnięci, szczęśliwi, że razem świętujemy szóste urodziny naszego syna. W parkowej kawiarni sprzedawali pyszne lody. Usiedliśmy przy stoliku, Maciek zdjął rolki i pobiegł zobaczyć, jakie smaki kryje wielka lodówka. Helena spojrzała na mnie pięknymi, piwnymi oczami. Zwalczyłem pokusę, żeby nie dotknąć jej szczupłego policzka.
– Cudowna chwila... – szepnęła.
– Ale tylko chwila... – skontrowałem natychmiast.
Rzuciła mi spłoszone spojrzenie.
– Michał... Byłam taka głupia...
Zrobiłem gest nakazujący milczenie. Nie chciałem słuchać. Sam doskonale wiedziałem, że była głupia. Że ja byłem głupi. Ale teraz... Teraz w domu czekała Ela, która też kupiła prezent dla Maćka. Wybierała go z takim przejęciem...
– Jakie lody zamawiasz? – zapytałem syna, który właśnie nadchodził.
– Czekoladowe! – wykrzyknął. Helena dyskretnie otarła łzę.
Pożegnaliśmy się. Ja z Maćkiem pojechałem do domu, do Eli, a Helena... Helena też gdzieś pojechała...