Wakacyjny "odwyk": one podjęły wyzwanie! Chcą wprowadzić zmiany, by być zdrowe, piękne i pewne siebie! Zainspiruj się ich historiami
Lato to doskonały czas na wprowadzenie zmian w swoim życiu
Fot. 123rf.com

Wakacyjny "odwyk": one podjęły wyzwanie! Chcą wprowadzić zmiany, by być zdrowe, piękne i pewne siebie! Zainspiruj się ich historiami

Wakacje to idealny czas na wprowadzenie pozytywnych zmian w swoim życiu. Bohaterki tych historii postanowiły zerwać ze szkodliwymi nałogami, aby zadbać przede wszystkim o swoje zdrowie, ale też urodę i lepsze samopoczucie. Palisz papierosy, źle się odżywiasz, przesadnie się opalasz lub masz inne nawyki, które nie działają na korzyść Twojego organizmu? Zapoznaj się z opowieściami naszych bohaterek i dowiedz się, jak w wakacje rozpocząć nowe, zdrowsze życie.

Lato kojarzy się nam z relaksem, podróżami i beztroską. Ale to także doskonały moment, by wprowadzić zmiany, które od dawna odkładaliśmy na później. Ciepłe dni, dłuższe wieczory i większa ilość czasu spędzanego na świeżym powietrzu sprzyjają podejmowaniu wyzwań, które mogą poprawić nasze zdrowie i samopoczucie. Bohaterki tych historii zdecydowały, że to właśnie lato będzie momentem, w którym spróbują zmienić swoje życie na lepsze. Marcelina odstawiła słodycze i fast foody, Marta pożegnała się z papierosami, a Katarzyna zrezygnowała z nadmiernego opalania. Sprawdź, co było ich motywacją, jakie podjęły działania i czy udało im się wytrwać w swoich postanowieniach. Ich opowieści mogą być inspiracją dla każdej z nas, która chce wprowadzić pozytywne zmiany w swoim życiu.

Marcelina, 35 lat: Naturalna słodycz – jak zamieniłam słodycze i fast foody na sezonowe warzywa i owoce? 

Przygotowywałam się do moich długo wyczekiwanych wakacji. Od lat marzyłam o tym, by spędzić cudowne dwa tygodnie na Cyprze, a – co ważniejsze – miałam je spędzić z moim ukochanym Piotrem. Garderobę na wyjazd kompletowałam już od kilku miesięcy. Gdy przyszło do pakowania, przeżyłam pierwsze rozczarowanie: moje sukienki i stroje kąpielowe okazały się za ciasne. I nie, nie chodziło o to, że nie przymierzyłam ich przed zakupem. Zawsze miałam słabość do słodyczy, lodów i fast foodów. Wystarczyły dwa miesiące zwiększonego stresu w pracy, podczas których sobie pofolgowałam i częściej sięgałam po moje "guilty pleasure", czyli grzeszne przyjemności, by zamówione na wymarzone wakacje ubrania za mocno mnie opinały lub po prostu nie wchodziły. To był dla mnie sygnał, że muszę coś zmienić. I choć moja praca, jak potocznie mówią, to nie operacja na otwartym sercu i nie ratuje niczyjego życia, szukałam pretekstu do spełnienia swoich smakowych zachcianek. Postanowiłam, że ten wyjazd będzie nie tylko czasem relaksu, ale także okazją do gruntownej zmiany: koniec ze słodyczami, lodami i fast foodami! Chcę czuć się lepiej we własnej skórze. I choć może się wydawać, że wakacyjne wojaże nie są najlepszym czasem na zrzucenie zbędnych kilogramów, dla mnie to był moment idealny – z dala od codziennych obowiązków i stresu. Tylko słońce, relaks i my. 

Pierwsze dni były trudne. Ciągle myślałam o czekoladzie i lodach albo o dobrze przyprawionym burgerze – zwłaszcza wieczorem. Zdecydowałam się jednak na małe kroki – piłam dużo wody z cytryną i miętą, zamiast słodyczy i chipsów sięgałam po świeże owoce lub faszerowane oliwki, a fast foody zastąpiłam sałatkami, domowymi potrawami kuchni cypryjskiej i zdrowymi zamiennikami np. rybą i owocami morza. Piotr wspierał mnie w mojej decyzji i zabierał mnie do restauracji z lokalną, ale zdrową kuchnią. I razem ze mną odmawiał deserów po posiłkach. Szerokim łukiem omijaliśmy pizzerie i kebaby. Na lokalnym targu kupowałam świeże owoce i warzywa, z których robiłam sobie smoothie i pyszną sałatkę z warzywami i grillowanym serem halloumi. A do tego pyszny sos tzatziki!

Po tygodniu od kiedy podjęłam decyzję o rezygnacji ze słodyczy i fast foodów zauważyłam, że mam więcej energii i lepszy nastrój. Nie budziłam się już tak zmęczona, jak wcześniej. Moja skóra wyglądała na bardziej promienną, a drobne wypryski powoli zaczęły znikać. Czułam się lżejsza i pełna energii. Miałam ochotę na piesze i rowerowe wycieczki. Spędziliśmy wspaniały czas odkrywając wyspę. Na koniec naszego urlopu Piotr zabrał mnie na romantyczny spacer po plaży. Był zachód słońca, a ja czułam się wspaniale. Nagle uklęknął na jedno kolano i oświadczył się! Byłam w szoku. Pojawiły się łzy szczęścia i oczywiście powiedziałam "tak"! To była najpiękniejsza chwila w moim życiu. Teraz mam jeszcze większą motywację, by dbać o swoje zdrowie – chcę czuć się i wyglądać wspaniale na naszym ślubie.

Po powrocie z wakacji obawiałam się, jak poradzę sobie w codziennej rutynie bez słodyczy i fast foodów. W pracy kusiło mnie wiele rzeczy – ciastka w kuchni, przekąski na biurku koleżanek. Mimo to, starałam się trzymać swojego postanowienia, przynosząc do pracy bidon z wodą i zdrowe przekąski jak orzechy, owoce, a na lunch warzywa z ryżem. Zamiast słodzonej kawy zaczęłam pić herbatę ziołową. Unikam biurowych pokus, a w przerwach wychodzę na krótkie spacery, co pomaga mi się zrelaksować. Razem z moim narzeczonym codziennie wieczorem chodzimy przez co najmniej godzinę po parku – staram się przejść przynajmniej 10 000 kroków dziennie. Traktujemy ten czas jak randki, rozmawiamy o tym, co się dzisiaj wydarzyło, śmiejemy, snujemy plany na przyszłość. Ostatnio nawet zaplanowaliśmy wspólne lekcje tańca! Nie miałam pojęcia, że moje rozstanie ze słodyczami i fast foodem spowoduje, że znajdziemy dla siebie dodatkowy czas… 

Kiedy minął miesiąc od pożegnania z nałogiem, efekty były już bardzo widoczne. To niesamowite – mam więcej energii, lepiej śpię, a moja skóra jest promienna i zdrowsza. Czuję się lekka i pełna życia. Moje ubrania zaczynają lepiej leżeć, a ja zyskałam pewność siebie. Nawyki żywieniowe zmieniły się na lepsze – jem więcej warzyw, owoców, chudego mięsa i ryb. Jestem dumna z siebie i wiem, że była to jedna z najlepszych decyzji, jakie podjęłam dla siebie. To nowe, zdrowsze życie daje mi ogromną satysfakcję i radość, a nadchodzący ślub z Piotrem jest dodatkową motywacją, by kontynuować dbanie o swoje zdrowie. Za miesiąc pierwsze przymiarki sukni ślubnych – trzymajcie kciuki!

Marta, 38 lat: Jak lato stało się punktem zwrotnym w mojej walce z paleniem papierosów…

Zacznę od tego, że od lat borykałam się z nałogiem palenia papierosów i nie raz próbowałam je rzucić. Czasem wydawało mi się, że papieros był moim jedynym wiernym towarzyszem – porannej kawki, przerwy w pracy, wieczoru spędzanego na balkonie. Wszystko to nieodłącznie kojarzyło mi się z dymkiem. Jednak tego lata coś się zmieniło…

Wszystko zaczęło się od długo wyczekiwanych wakacji nad polskim morzem. Wraz z rodziną i znajomymi przyjechaliśmy do małej miejscowości, aby odpocząć od codziennych obowiązków i naładować baterie. Pierwsze dni były błogie – spacery po plaży, kąpiele w morzu, budowanie zamków z piasku. I to właśnie w tej beztroskiej atmosferze zaczęłam zauważać, jak bardzo palenie papierosów wpłynęło na mnie i moje życie. Podczas jednej z porannych przebieżek po plaży poczułam, jak moje płuca buntują się przeciwko każdemu oddechowi. Zaczęłam kasłać, a każdy kolejny krok (już idąc a nie biegnąc… daleko z tyłu, za wszystkimi) przypominał mi o wypalanych papierosach. Z taką kondycją (a raczej jej brakiem), nie miałam szans nadążyć za koleżankami… Ale to nie wszystko. Okazało się, że wieczorne spotkania na dyskotece na plaży czy przy ognisku – też nie należały do przyjemności. Dlaczego? Towarzysze moich wakacji, coraz częściej zaczęli zwracać mi uwagę, że zamiast moich perfum, czują ode mnie… tylko nieprzyjemną dla nosa woń papierosów. Poza tym patrzyłam na moje koleżanki… niektóre z nich, mimo różnicy wieku, wyglądały zdecydowanie lepiej niż ja. Nie miały charakterystycznych dla palaczy zmarszczek wokół ust, zażółconych od papierosów palców, paznokci, no i zębów. 

Pewnego popołudnia, gdy siedziałam na tarasie wynajętego domku dotarło do mnie, że muszę coś zmienić. Postanowiłam, że zacznę od teraz, bo przecież nie będzie lepszego momentu niż sielskie wakacje spędzane z rodziną i przyjaciółmi. Tego dnia przed snem nie zapaliłam już papierosa. Następnego dnia idąc po zakupy na śniadanie zahaczyłam o aptekę, w której kupiłam polecone przez farmaceutę plastry nikotynowe. Mina mojego męża, który rozpakował zakupy by przygotować śniadanie była bezcenna. 

Zaczęłam spędzać więcej czasu na świeżym powietrzu – spacery, rowerowe wycieczki i joga na plaży stały się moją codzienną, wakacyjną rutyną. Codziennie rano piłam świeżo wyciskany sok z sezonowych owoców, na przekąski przygotowywałam sobie orzechy lub nasiona… Myślałam, że to pomoże mi zająć myśli i dłonie, ale chęć sięgnięcia po papierosa była silniejsza niż się spodziewałam. Po powrocie z wakacji skorzystałam więc z pomocy lekarza rodzinnego, który zapisał mi leki. Niestety nawet one nie pozwoliły mi na dobre zapomnieć o dymku do porannej kawy. Wtedy wsparcie mojego męża okazało się nieocenione. Jarek widząc mnie znowu z papierosem, nie pozwolił mi się poddać i znowu z nim zostać. Zaproponował alternatywę w postaci podgrzewacza tytoniu. Wiedział o nim, ponieważ kilka lat wcześniej jego wspólnik (słynny w całej firmie wiecznie rzucający palacz) zamienił po latach paczkę papierosów właśnie na to urządzenie. Powiedział mi, że skoro nie mogę rozstać się z papierosami, to mogę przynajmniej truć się mniej, bo tu nie ma tego toksycznego i śmierdzącego dymu. No i ten powstający aerozol, wciąż ma nikotynę, ale nie cuchnie jak fajki. I tak właśnie zakupiłam iqosa. Korzystam z niego już od kilku miesięcy i widzę ogromną różnicę. Przestałam zionąć smrodem. W końcu dostaję komplementy od koleżanek, które chwalą zapach moich nowych perfum! Moje paznokcie i skóra palców nie są też już zażółcone jak kiedyś. Wiem jednak, że to tylko półśrodek, że wciąż tkwię w nałogu. Dlatego mam nadzieję, że do kolejnych wakacji już w 100% się od niego uwolnię. Wtedy dopiero odetchnę pełną piersią!

Katarzyna, 41 lat: Dziewczyny lubią brąz… 

Zawsze kochałam słońce i opalanie – spędzałam długie godziny na plaży, a poza sezonem regularnie chodziłam do solarium. Moja skóra przez 365 dni w roku wyglądała tak, jakbym właśnie wróciła z egzotycznych wakacji. Uwielbiałam to. Wydawało mi się to synonimem zdrowego wyglądu – przecież nawet tak się mówi… „zdrowa skóra, muśnięta słońcem”. Właśnie, muśnięta… Przyjaciółka, która z zawodu jest kosmetologiem, zwróciła mi uwagę, że zmarszczki wokół oczu, przesuszona cera i ciemne plamy to efekty mojego "nałogu". Mówiła, że odstąpienie od nadmiernego opalania się na słońcu i w solarium znacząco zmniejsza ryzyko raka skóry, w tym czerniaka, oraz opóźnia procesy starzenia się. Kategorycznie namawiała mnie do rezygnacji z regularnych kąpieli słonecznych, ale jej argumenty do mnie nie trafiały. Nie chciałam używać produktów samoopalających, ale też nie wyobrażałam sobie mnie w skórze bladej jak ściana. Uważałam, że to brzydkie! 

Urlop zawsze spędzałam z paczką przyjaciółek. Na moją prośbę – oczywiście zawsze tam, gdzie jest mocne słońce i piaszczyste plaże i… gdzie można opalać się do woli. One lubiły aktywny wypoczynek, ja – leżenie plackiem. Podczas gdy dziewczyny ruszały na wycieczkowe tourne odkrywać zabytki, okolicę, poznawać historię miejsca, gdzie akurat byłyśmy, ja całymi dniami w samotności zażywałam kąpieli słonecznych. Aż pewnego dnia, kiedy wyjątkowo spędzałyśmy razem popołudnie w restauracji, zauważyłam, że moja skóra zaczyna wyglądać na "zmęczoną" i starszą niż ich, mimo że byłyśmy w podobnym wieku. W końcu zrozumiałam, że muszę coś zmienić. Postanowiłam, że te wakacje będą dla mnie czasem detoksu od nadmiernego opalania. Wiedziałam, że dziewczyny ze swoim aktywnym planem na każdą godzinę, pomogą mi zapomnieć o słonecznym nałogu. 

Na początku trudno było mi za nimi nadążyć, szczególnie patrząc na wylegujących się na plaży turystów, ale postanowiłam, że dla własnego zdrowia – nie zrezygnuję ze swojego celu. Nosiłam kapelusz z szerokim rondem i stosowałam kremy z filtrem SPF wyższym niż dotychczas. Zamiast leżeć na plaży, spędzałam czas na zwiedzaniu, czytaniu w cieniu i uprawianiu sportów wodnych. Byłyśmy w pięknym miasteczku na wycieczce i spędziłyśmy cały dzień na odkrywaniu jego zakamarków. Czułam, że zaczynam odzyskiwać kontrolę nad swoim ciałem, ale i umysłem (musiałam w końcu zmienić swoje nastawienie i przyzwyczajenia). Już po tygodniu, od kiedy zrezygnowałam z nadmiernego opalania i postawiłam na mocną pielęgnację, moja skóra zaczęła się zmieniać. Wyglądała na bardziej nawilżoną i zdrową, a ja – mimo iż, już nie byłam w kolorze mahoniu – czułam się ze sobą dobrze. Przyjaciółki wspierały mnie w mojej decyzji. Starałyśmy się spędzać więcej czasu na aktywnościach, które nie wymagają przebywania na słońcu.

Moje pierwsze wakacje bez opalania dobiegły końca, ale ja czułam się fantastycznie. Moja skóra stopniowo odzyskuje swoją naturalną barwę i elastyczność. Jest też w znacznie lepszym stanie – miękka, nawilżona, gładka i bez nowych zmarszczek. Procesy regeneracyjne pozwalają też na zmniejszenie widoczności zmarszczek i przebarwień, które już mam, a ograniczone narażenie na promieniowanie UV sprzyja zdrowszemu, bardziej nawilżonemu i jędrnemu wyglądowi mojej skóry. Zupełnie przestałam też korzystać z solarium, które tylko pogarszało stan mojej cery. Czuję się bardziej pewna siebie! Przyjaciółki mówią, że wyglądam promiennie. Zdałam sobie sprawę, że nie muszę być mocno opalona, żeby czuć się pięknie. To była jedna z najlepszych decyzji, jakie podjęłam!

 

Te inspirujące historie dowodzą, że każdy moment jest dobry na wprowadzenie pozytywnych zmian, ale to właśnie lato, ze swoim relaksującym klimatem i nowymi doświadczeniami, stanowi wyjątkowo sprzyjający czas na rozpoczęcie nowego, zdrowszego rozdziału w życiu. Wsparcie rodziny, nowe otoczenie i świeża perspektywa mogą być kluczowe w procesie transformacji. Dlatego zachęcamy do podjęcia wyzwania i wdrożenia zdrowych nawyków już dziś.

Czytaj więcej