"Przed ślubem było jak w bajce, a potem mąż zamienił moje życie w koszmar! Bałam się każdego dnia..."
Fot. 123rf.com

"Przed ślubem było jak w bajce, a potem mąż zamienił moje życie w koszmar! Bałam się każdego dnia..."

"Wszystkie koleżanki zazdrościły mi takiego narzeczonego. Adam świata poza mną nie widział, przychodził po mnie do pracy, nie odstępował na krok, zasypywał prezentami... Tylko Monika, moja przyjaciółka, nie była nim zachwycona. – To psychopata, uważaj – ostrzegała. Obraziłam się wtedy i zerwałam kontakt. Dzisiaj wiem, że miała rację, ale miłość naprawdę zaślepia..." Alicja, 36 lat

–  Ty głupia krowo, nic nie potrafisz porządnie zrobić!... – Głos Adama słyszałam coraz słabiej.
Czułam, jak wpadam w czarną czeluść. I nagle wszystko zniknęło. Nie wiem, jak długo to trwało. Obudziło mnie poklepywanie po policzku.
– Ala, Alusia, otwórz oczy, proszę, obudź się! – Z trudem podniosłam powieki i zobaczyłam mojego męża, który klęczał przy mnie. – Ale mnie wystraszyłaś. Nie rób tego więcej! Myślałem, że coś ci się stało. No wstawaj, wszystko w porządku?
Podparłam się na łokciach i jęknęłam z bólu. Bolała mnie każda cząstka ciała.

Adam od lat mnie maltretował

Adam objął mnie wpół i pomógł wstać.
– No i widzisz, do czego doprowadziłaś? – mówił z pretensją. – Gdybyś była inna, nie denerwowałbym się tak. Po co mnie prowokujesz? Robisz to specjalnie? Lubisz mnie denerwować, prawda?
– Przestań, proszę. – Z trudem wydobywałam z siebie słowa.
– Co przestań?! – Adam znów podniósł głos. – Nie mam racji? Nie prowokujesz mnie swoim głupim zachowaniem? Jesteś tak tępa czy robisz to specjalnie, co? Tak ciężko zapamiętać, co się do ciebie mówi? Ile razy mówiłem, żebyś nie syfiła, jak gotujesz?! Zobacz, jak wygląda kuchenka! – Chwycił mnie za łokieć i popchnął w stronę kuchenki gazowej. – Czemu robisz wszędzie chlew? Nigdy się nie nauczysz dbać o porządek?! Jesteś niereformowalną idiotką! Zakutą pałą, debilem! Nie wiem, jak ty skończyłaś szkołę? Pewnie dawałaś dyrektorowi, żeby cię przepchnął! – Adam cedził słowa przez zaciśnięte zęby. – Do niczego się nie nadajesz, matole. Żadnego pożytku z ciebie nie ma, żadnego. Ani w kuchni, ani w łóżku. Jaki ja głupi byłem, żeniąc się z tobą. No i teraz mam za swoje, codziennie muszę się z tobą użerać. No co się tak gapisz?! Co wybałuszasz gały?! Wyczyść to! No już! Kocmołuchu jeden! – Pacnął mnie dłonią w tył głowy. – Masz szczęście, że na mnie trafiłaś, inny to już dawno by cię pogonił, gdzie pieprz rośnie. Ruchy, szybciej! Ile będę czekał na obiad?! No, co jest, śpiąca królewno?
Z trudem powstrzymywałam łzy, nie chciałam, żeby widział, jak płaczę, nie chciałam dać mu tej satysfakcji.
– Co tam, debilu? Ogarnęłaś się już? – Podszedł do mnie i szturchnął w bok.
Zacisnęłam dłoń na rączce od patelni.
– Jezu, jak ty wyglądasz! Co ja w tobie widziałem? Idź do łazienki i zrób coś ze sobą, bo niedobrze mi się robi na twój widok – szydził. – Ale żem sobie żonę znalazł... A mogłem mieć każdą...

Chciałam uciec, ale dokąd miałabym pójść?

Zacisnęłam zęby i poszłam do łazienki. Odkręciłam kran, woda zagłuszała mój tłumiony szloch. Byłam na granicy wytrzymałości psychicznej. „Mam dosyć, dłużej tego nie wytrzymam!”, mówiłam do swojego odbicia w lustrze. Nagle za moimi plecami pojawił się Adam. Podszedł do mnie, chwycił mnie za biodra i zaczął całować w szyję. Jego ręka powędrowała pod moją spódnicę. Próbowałam się wywinąć, ale on chwycił mnie mocno za szyję, zerwał majtki i wszedł we mnie. Kiedy skończył, przytulił mnie i zapytał:
– Podobało ci się?
Skinęłam głową, innej odpowiedzi nie uznawał... Klepnął mnie w pośladek.
– Czasami potrafisz być miła – zaśmiał się, zapinając spodnie. – Wychodzę – oznajmił. – Muszę coś załatwić na mieście – dodał, idąc do przedpokoju.
– Idź w cholerę i nigdy nie wracaj – powiedziałam cicho, gdy zamknęły się za nim drzwi.

Poszłam do salonu, usiadłam na sofie, wzięłam poduszkę i schowałam w niej twarz. Wyłam jak zranione zwierzę. Chciałam uciec, ale dokąd miałabym pójść? Mój mąż zadbał o to już dawno temu. Najpierw odseparował mnie od moich znajomych.
– Po co ci koleżanki? Ja ci nie wystarczam? Nie lubię, kiedy wychodzisz z nimi. Tak, jestem zazdrosny, bo kocham cię do szaleństwa, każda chwila bez ciebie jest stracona bezpowrotnie, chcę cię mieć tylko dla siebie – powtarzał za każdym razem, kiedy umawiałam się z dziewczynami.
Ale zrezygnowałam z tych wyjść, by udowodnić mu, że bardziej zależy mi na nim niż na koleżankach... W końcu przestały do mnie dzwonić i zapraszać na spotkania, bo wiedziały, że nic z tego nie będzie, bo zostanę w domu ze swoim Misiem...

Miłość naprawdę zaślepia

O tak, na początku było cudownie. Wszystkie koleżanki, oprócz Moniki, zazdrościły mi takiego faceta jak Adam. Codziennie przychodził po mnie do pracy, kupował kwiaty, obdarowywał prezentami, troszczył się, dbał. Tylko Monika przejrzała go na wylot.
– Alka, ty uważaj na niego. On coś podejrzanie słodziutki – stwierdziła któregoś razu, gdy jeszcze się widywałyśmy. – To psychopata – dodała głosem znawczyni.
Obraziłam się wtedy na nią i zerwałam kontakt... Miłość naprawdę zaślepia...

Potem Adam skutecznie odseparował mnie od bliskich.
– Teraz masz własną rodzinę, męża, dzieci i nam poświęcaj swój czas i uwagę. Nie chcę, żebyś chodziła do matki i gadała o nas. Chyba wiesz, co to jest lojalność, prawda? To są nasze prywatne sprawy i nikomu nic do tego. Coś im powiesz i od razu pół miasta będzie wiedziało, co się u nas dzieje, a ja sobie tego nie życzę. Zrozumiano?

Nie miałam się komu wypłakać, aż do tamtego dnia

Byłam lojalna, a teraz nie miałam komu się zwierzyć i wypłakać. Poza tym wstydziłam się. Przecież byliśmy takim udanym małżeństwem, taką dobraną parą, papużki nierozłączki... Tylko że od dawna nie było to prawdą... Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek. Spojrzałam na zegarek. To Daria wróciła z angielskiego.
– Jezu... Mamo, znowu? – Spojrzała na mnie współczująco. – Dlaczego się z nim nie rozwiedziesz? Po co z nim jesteś?
Wzruszyłam ramionami. Co miałam jej powiedzieć? Że jestem od niego uzależniona pod każdym względem? Że nie mam dokąd pójść, że jeśli to zrobię, on mnie zniszczy, zrobi ze mnie wariatkę, odbierze mi prawa rodzicielskie?

Następnego dnia pojechałam na zakupy do supermarketu.
– No ja nie mogę! Alka! – Na wprost mnie z otwartymi ramionami szła Monika. – O, kurde, co ci się stało? – Przyglądała mi się uważnie. – Psychopata?
Skinęłam głową i rozpłakałam się na środku alejki sklepowej.
– Chodź! – Chwyciła mnie za ramię i wyprowadziła ze sklepu.
Poszłyśmy do kawiarni.
– A teraz gadaj jak na spowiedzi, co jest grane – powiedziała, stawiając przede mną filiżankę kawy.
Już nie byłam lojalną żoną, wyrzuciłam z siebie wszystko, opowiedziałam o tym, jak byłam bita, gwałcona i poniżana.
– Dłużej tego nie wytrzymam – szlochałam, nie bacząc na to, że ludzie z sąsiednich stolików mi się przyglądają.
– Jedź do domu, spakuj dokumenty i najpotrzebniejsze rzeczy, zamieszkasz u mnie. Zadzwoń do Darii i powiedz, żeby nie wracała do domu, ja ją odbiorę, a ty jak już będziesz miała dokumenty i  rzeczy, jedź na obdukcję. Pomogę ci, Alka, masz Darię, zrób to dla niej, odejdź od tego gnoja. Weź rozwód i zacznij wszystko od początku, dasz radę. Zobaczysz.
Tym razem jej posłuchałam.

Mąż zareagował tak, jak myślałam

Adam zadzwonił do mnie jeszcze tego samego wieczora.
– Gdzie jesteś, dziwko?! – wrzeszczał do słuchawki. – Nie myśl, że ci pozwolę odejść i odebrać dziecko! Po moim trupie! Myślisz, że sąd odda dziecko pod opiekę takiej wariatce jak ty? Puknij się w czoło, debilu! Jak ją utrzymasz, co? Nie masz pracy, pieniędzy, pasożycie, nie masz nic, nawet mieszkania, więc z czym do ludzi?! Żaden sędzia nie da się nabrać na twoje kłamstwa. Że co? Ja się nad tobą znęcałem? Biłem cię, poniżałem? Ha, ha, ha, dobre sobie! Zgłosiłaś to gdzieś, masz dowody? Nie masz, a dlaczego? Bo łżesz jak bura suka!
– Wystarczy! – przerwałam mu. – Wszystko, co teraz powiedziałeś, zostało nagrane i każde kolejne twoje słowo też zostanie nagrane...
– Ala... no co ty, ja tylko tak gadam. To twoja wina, bo mnie prowokujesz. Przecież wiesz, że ja nie mógłbym cię skrzywdzić. Kocham cię, Ala, nie mogę bez ciebie żyć. Wróć do domu, proszę. Przecież...
– Nie, nie wrócę. To koniec – oznajmiłam spokojnym tonem.
– Zniszczę cię, zniszczę cię, ty dziwko! – zawył.
Od tamtego dnia Adam nachodził mnie. groził, ale się nie poddałam. Wczoraj sąd orzekł rozwód z jego winy, a ja zaczynam wszystko od nowa. 

 

Czytaj więcej