Starożytni Japończycy uważali, że jeżeli coś się zepsuje, trzeba to naprawić. Ale też dodać nową wartość. Stworzyli kintsugi: sztukę sklejania potłuczonych naczyń za pomocą złota. Ślady łączeń, czyli złote „blizny” stawały się dodatkowym ornamentem. Jednak kintsugi to coś więcej niż technika naprawiania ceramiki, to także sztuka „sklejania” potłuczonego życia.
Kintsugi to japońska sztuka naprawiania potłuczonej ceramiki za pomocą mieszaniny laki i sproszkowanych szlachetnych metali, np. srebra i złota. Japończycy nie ukrywają takich pęknięć, a wręcz przeciwnie – wydobywają je na zewnątrz, podkreślając ich wyjątkowość. Podobną filozofię mistrzowie praktykowali w odniesieniu do ludzkiego życia...
Porażki są nieodłączną częścią naszego istnienia, a mimo to często nie umiemy sobie z nimi radzić. To zrozumiałe, że klęska niszczy naszą pewność siebie i wiarę we własne możliwości. Ale nie oznacza, że już nigdy nic nie osiągniemy. Jak podnieść się po porażce i znaleźć w sobie siłę? Zainspiruj się japońskimi mistrzami. Przedstawiamy ci 5 kroków, dzięki którym staniesz się silniejsza i poukładasz swoje życie na nowo – tak jak skleja się rozbite naczynie. Dziś sztuka kintsugi może mieć szczególne zastosowanie. Warto się o tym przekonać.
Wystarczy chwila i można stracić coś bardzo ważnego, np. pracę. Staramy się wtedy trzymać fason, udawać, że przecież nic się nie stało albo szukamy dla siebie usprawiedliwienia. Czasem mamy pokusę, żeby przerzucić winę na kogoś innego: na beznadziejną szefową czy złośliwą koleżankę... Ale to jest chowanie głowy w piasek, nie rozwiąże problemu tylko zatrzyma nas w miejscu.
Pozwól sobie na wściekłość i ból. Najpierw trzeba poszukać przyczyny swojej porażki. Jeśli wina jest po naszej stronie, szczerze to przyznać i dopuścić do głosu emocje: złość na siebie, rozżalenie. Pozwolić, żeby wybrzmiały, pogodzić się, że czasu się nie cofnie. A potem, już spokojnie, przejść do kolejnego etapu – do naprawiania tego, co zostało po klęsce, czyli do pracowitego sklejania pękniętego naczynia.
Nigdy nie tracimy wszystkiego. Jeśli porażka była poważna, mamy wrażenie, że ziemia się zatrzęsła i życie rozsypuje się na kawałki. Choć bywa to trudne, warto wykorzystać ten moment, żeby na owe kawałki spojrzeć z dystansu. Co się rozsypało, a co zostało nienaruszone? Przecież nie wszystko stracone. Przeciwnie, rzeczy najtrwalsze, najbardziej wartościowe pozostały. Jeżeli problemy dotyczą spraw zawodowych, teraz można np. docenić, jak ważne oparcie mamy w rodzinie, w najbliższych osobach.
Gdy mistrz sztuki kintsugi kleił naczynie, najpierw układał jego kawałki jak puzzle. Zaczynał od największego i do niego dopasowywał resztę. Tak też powinniśmy układać „kawałki” naszego życia, zaczynając od największego, najważniejszego. Na przykład kobieta, która zawaliła jakieś zadanie w pracy i straciła posadę, w końcu zaczęła analizować sytuację. I doszła do wniosku, że najważniejsze w jej życiu są dzieci i to do nich powinna dopasowywać inne elementy, w tym karierę.
Czy w tej układance czegoś brakuje? Gdy z powodu błędu czy potknięcia chwieje się nasza życiowa równowaga, wtedy lepiej widać, czego brak. Jeżeli za czymś tęsknimy, mamy jakieś niespełnione marzenia, teraz dochodzą do głosu. Póki wszystko szło dobrze, łatwiej było o nich zapomnieć. Wiele osób to przyznaje: kiedy w pracy pojawiają się problemy, wtedy z podwójną siłą wracają marzenia sprzed lat o tym, żeby zmienić zawód, robić coś zupełnie innego albo założyć własną firmę.
Czas wypełnić puste miejsca. Mistrz kintsugi, gdy kleił wazę, ubytki wypełniał złotem. Te „złote łaty” sprawiały, że naczynie stawało się cenniejsze! Tak też bywa w życiu, które po „naprawie” staje się bardziej wartościowe niż przed nią. Tak jak w przypadku kobiety, która po stracie pracy wróciła na studia. Przed laty je przerwała, teraz została zmuszona uzupełnić wykształcenie. Ale tym razem wybrała inny kierunek. Wkrótce stała się cenionym ekspertem w swojej nowej dziedzinie. Utrata pracy, powiedzenie sobie, co jest najważniejsze, sprawiło, że zdobyła to, czego jej brakowało: dyplom. A materiał, którym uzupełniła ten brak, czyli nowy kierunek studiów, okazał się bardzo cenny.
Najważniejsza jest cierpliwość. Kiedy naprawiamy pęknięte naczynie, musimy z uwagą przez dłuższy czas przytrzymać poszczególne odłamki, by mogły się zespolić. Kleje „trzysekundowe” nie działają, także w życiu. Utrwalanie każdej zmiany wymaga czasu i poświęcenia temu całej swojej uwagi.
„Poskładanie” się po utracie pracy wymaga czasu i wysiłku, nie od razu osiągniemy sukcesy w nowym miejscu. To samo dotyczy innych życiowych strat. Trzeba o tym pamiętać, gdy zaczniemy odbudowywać to, co się zawaliło, nie oczekiwać efektów natychmiast.
Blizny, które zostały, są twoją siłą. Porażki zostawiają nam wspomnienia bolesnych wydarzeń, które są jak blizny. Chciałoby się je wyrzucić z pamięci, ale lepiej tego nie robić. One dają nam siłę: kiedyś przypomnimy sobie, że już byłyśmy w podobnej sytuacji i wtedy dałyśmy sobie radę. Niepowodzenia sprawiają, że jesteśmy silniejsze, bardziej odporne. Tak jak rozbite naczynia, odpowiednio sklejone, są jeszcze wytrzymalsze.
Ślady pęknięć stają się ozdobą. Japońscy mistrzowie nie maskują „blizn”, lecz podkreślają je, bo one dodają wartości. A my, ludzie Zachodu, staramy się ukrywać wszelkie ślady niedoskonałości, naszych trudnych doświadczeń. Jak widać, nie zawsze warto to robić. Warto docenić piękno mądrości, o którą stajemy się bogatsi.
Są dni, kiedy szczególnie trudno podnieść się po porażce, przeboleć. Warto mieć wtedy pod ręką coś, co daje siłę.