"Nie powiedziałam rodzinie, że już dobrze słyszę. Słucham ich rozmów i zmieniam testament..."
Fot. Adobe Stock

"Nie powiedziałam rodzinie, że już dobrze słyszę. Słucham ich rozmów i zmieniam testament..."

Pewnego dnia postanowiłam w końcu kupić sobie aparat słuchowy. Córka i wnuczki nic o tym nie wiedziały, a ja wreszcie zaczęłam wyraźnie słyszeć ich rozmowy. I wtedy do mnie dotarło, że kłamią mi prosto w oczy! Stefania, 76 lat

A co to, mamo, pani Krysia nie miała wolnych terminów? – zapytała córka, gdy wpadłam do niej po południu w odwiedziny.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
– No, mówiłaś, że idziesz do fryzjera... – wyjaśniła.
– A, tak... – roześmiałam się. – I byłam. Ale postanowiłam zapuścić włosy i tylko lekko podciąć końcówki. Wiesz, że jak byłam mała, to zachorowałam na tyfus i od tamtej pory nigdy już nie miałam długich włosów?
– I akurat na starość się ich mamie zachciało... – westchnęła z politowaniem Beata.
– A ja uważam, że babcia będzie wyglądać super – zauważyła Kasia, moja młodsza wnuczka. – Jak tylko ci trochę odrosną, to wpadnę do ciebie i uczeszę cię na potańcówkę w Klubie Seniora. Temu panu Jurkowi na pewno się spodoba! – cieszyła się.
Za to starsza wnuczka, Ala, wypowiedziała cicho słowa, na które wszyscy zareagowali śmiechem. Skrzywiłam się lekko, bo... od dawna nie dosłyszałam i mogłam się tylko domyśleć, że Ala powiedziała coś niepochlebnego.

Alę uważałam za bardzo złośliwą

Nigdy nie przepuściła okazji, żeby komuś dogryźć lub coś wyśmiać. Była całkiem inna niż Kasia. Już w dzieciństwie robiła awantury, kiedy mama chciała ją ubrać w różową sukienkę. Byłam przekonana, że nawet teraz nie ma w szafie żadnej kiecki. Nosiła się tylko na czarno, a do tego te jej zainteresowania! Kasia, na przykład, zawsze miała ściany obwieszone plakatami aktorów czy piosenkarzy. A u Ali – jakieś smoki, potwory, brodate maszkarony... A przepraszam, ona mówiła, że to krasnoludy i że ja się nie znam. Raz nawet chciała mi pokazać jeden ze swoich ulubionych filmów – posadziła mnie przed telewizorem w salonie i kazała mi ubrać śmieszne okulary z dwukolorowymi szkiełkami. Ani się jeszcze akcja dobrze nie zaczęła, a tu patrzę, jak prosto na mnie leci jakiś zębaty stwór. A z głośników melodia taka, że o mało na zawał nie zeszłam! Zerwałam te okulary z nosa i uciekłam, jakby mnie stado diabłów goniło! Dziękuję bardzo za takie atrakcje! I jeszcze te studia sobie wybrała takie dziwaczne, że siedzi całymi dniami przed komputerem i mówi, że jakieś gry projektuje... A na co to komu potrzebne?

Kasia wydawała się dziewczęca i miła

Zawsze ładnie, dziewczęco ubrana, uśmiechnięta, zagada, coś miłego powie... A do tego francuski studiuje! Co prawda zaocznie, bo na dzienne się nie dostała, ale i tak jestem z niej dumna i pomagam jej finansowo, jak mogę. Aż mi się miło na sercu robi, kiedy szwargota coś po ichniejszemu. Jaki to ładny i melodyjny język! Do tego uwielbia stare filmy, dokładnie tak jak ja. Nie raz i nie dwa siadywałyśmy sobie na kanapie przed telewizorem i przeżywałyśmy po raz setny skomplikowane losy „Znachora” albo „Trędowatej”... Tak, mogłam się pochwalić, że z wnuczką miałam doskonałe relacje. Dlatego wstydziłam się trochę, że tak ją okłamałam...

Zapuściłam włosy, żeby zakryć aparat słuchowy

Bo tak naprawdę to ja te włosy zapuściłam, bo zamierzałam sobie w końcu sprawić aparat słuchowy. Już od paru lat nie słyszałam najlepiej, a z wiekiem mój słuch tylko się pogarszał. Moja rodzina przywykła już, że trzeba mówić do mnie podniesionym głosem, i choć Beata upierała się, że kupi mi aparat, to stanowczo protestowałam. Uważałam, że jestem na to za młoda. Dopiero kiedy zorientowałam się, że nie słyszę, co mówią do mnie sprzedawczynie w sklepie, postanowiłam, że z tym kończę. Poszłam do lekarza i dobrałam sobie taki mały, dyskretny aparacik. Kiedy jeszcze zapuściłam włosy, nic nie było widać. Za to jak przyjemnie było chodzić teraz do kościoła albo na spacer! Słyszałam każde słowo, śpiew ptaków, prawie jakbym się na nowo narodziła!

Uzbrojona w aparat, wybrałam się do córki

Postanowiłam, że w niedzielę pójdę do Beaty w odwiedziny i powiem im o moim aparacie. Na balkonie stała Ala. Paliła. Pomachała bez entuzjazmu, kiedy mnie zobaczyła. Pokiwałam jej tylko palcem. Wiedziała, że nie pochwalam palenia wśród dziewczyn. Kiedy jej jednak o tym mówiłam, Ala tylko wzruszała ramionami i odpowiadała, że pali za swoje. I jak ja miałam dotrzeć do tego dziewuszyska? Z trudem wdrapałam się na drugie piętro. Zadzwoniłam do drzwi.
– Kogo tam niesie? – usłyszałam zniecierpliwiony głos Beaty.
– To babcia, widziałam przez okno – odpowiedziała jej Ala, a ja w tym momencie otworzyłam drzwi. Nie były zamknięte na klucz. Ściągałam buty w przedpokoju, gdy dotarło do mnie westchnienie mojej córki:
– Chciałam mieć chwilę dla siebie, a teraz będę musiała siedzieć nad tą obrzydliwą zieloną herbatą i słuchać po raz dziesiąty tych samych opowieści.


Aż mnie zatkało z oburzenia!

To tak Beata mówi o swojej matce, kiedy myśli, że nie słyszy?! I sama mnie prosi, żeby jej opowiadać o dawno nieżyjących krewnych, ja się nie dopraszam!
Musiałam mieć mocno oburzoną minę, bo kiedy Beata mnie zobaczyła, wystraszyła się
– Słabo ci? Tak zbladłaś – chwyciła mnie za ramię i zaprowadziła do salonu.
– Babcia nie powinna zbyt dużo chodzić – zauważyła głośno Kasia, podając mi szklankę wody. – Ma przecież na tyle kasy, żeby zamówić sobie taksówkę, a że jest sknerą... – powiedziała, już znacznie ciszej.
Mało nie udławiłam się wodą. To Kasieńka tak się wyrażała za moimi plecami?!
– A może oglądniemy jeszcze raz „Trędowatą”? – zaproponowała mi. – Specjalnie dla ciebie ściągnęłam ją z internetu...
– Ściągnęłam ją ja – wtrąciła druga wnuczka. – Ty byś nawet nie wiedziała, jak się za to zabrać... – dodała.
Kasia uciszyła ją syknięciem i wskazała ręką miejsce na kanapie.
Oglądałam dobrze znany mi już film jednym okiem, ale tak naprawdę przysłuchiwałam się rozmowie, którą prowadziła Beata z moimi wnuczkami, całkiem nieświadoma, że je dobrze słyszę.
– Boże, znowu będzie ten moment, kiedy ona tańczy z nim na balu – jęknęła w pewnym momencie Kaśka. – Naprawdę babcia musi to w kółko oglądać? Ma zaniki pamięci, czy co?
– Ja też ciągle oglądam „Władcę Pierścieni” – stanęła w mojej obronie Ala. – Są takie filmy, które nigdy się nie nudzą.
– Może po filmie poczytasz trochę babci po francusku? – zaproponowała Beata. – Ona to tak lubi...
– Na szczęście jeszcze nie zorientowała się, że studia rzuciłam po pierwszym semestrze, bo by mnie odcięła od pieniędzy – zaśmiała się beztrosko Kasia.
Dobrze, że akurat w tym momencie filmowa Stefcia umierała, bo miałam pretekst, żeby uronić kilka łez.

Nie wierzyłam własnym uszom!


Moja własna rodzina kłamie mi w żywe oczy tylko dlatego, że dobrze nie słyszę? Strach pomyśleć, co by zrobili, gdybym była chora albo bez pieniędzy...
– Już ci mówiłam, że powinnaś powiedzieć babci prawdę, a nie pozwalać, żeby oszczędzała i łożyła na ciebie – powiedziała z wyrzutem Ala.
– Powiem, powiem, kiedy tylko zapisze na mnie swoje mieszkanie – obiecała ze śmiechem Kasia. – Tylko mnie nie wkop przed starą, bo wiem, że sama masz na nie chrapkę...
Ala tylko potrząsnęła głową.
Co ja się nasłuchałam podczas tej wizyty! Własna córka mnie nie szanowała, dla wnuczki byłam jedynie źródłem pieniędzy... Tylko Ala stawała w mojej obronie...
– I jak się pani teraz żyje? – zapytała lekarka, kiedy poszłam do niej miesiąc później na wizytę kontrolną. – Rodzina musi się cieszyć, że nareszcie mogą z panią swobodnie porozmawiać.
– Jak na razie, to im jeszcze nie powiedziałam o aparacie – z trudem podniosłam się z krzesła. – Słucham ich rozmów i zmieniam testament...
Pewnie pomyślała, że żartuję...

 

 

 

Czytaj więcej