Po wielu latach ciężkiej i lojalnej pracy otrzymujesz wypowiedzenie. To naturalne, że czujesz się skrzywdzona, niedoceniona, a nawet wściekła. Nie pozwól jednak, aby te emocje wzięły nad tobą górę. Pamiętaj, że sztuką jest rozstać się z klasą i zostawić po sobie dobre wrażenie. Każda porażka może być zalążkiem sukcesu. Tyko od ciebie zależy, czy rzeczywiście tak się stanie! O tym, dlaczego nie warto palić za sobą mostów, mówi psycholog, dr Mateusz Grzesiak.
Rozgoryczenie, poczucie porażki, wściekłość... Kiedy kończy się coś, z czym wiązałaś nadzieje, ba! swoją przyszłość, trudno tego nie czuć. Im bardziej byłaś zaangażowana w tę pracę, przedsięwzięcie, znajomość, tym emocje są silniejsze. Nie ma wyjścia, trzeba to jakoś przeżyć. Poryczeć się albo wykrzyczeć wściekłość, rozbić kilka talerzy albo wyżyć się na worku treningowym. A potem?
Potem zaczyna się etap analizowania. Co poszło nie tak? Kto zawinił? Wielu ludzi w takiej sytuacji widzi winę tylko po drugiej stronie. Niezależnie od tego, jak było naprawdę, czy to pracodawca zachował się nie fair, czy oni sami nie byli w porządku. Czują się pokrzywdzeni i zaczynają planować zemstę: „ja im pokażę, popamiętają mnie!”. Awanturują się, chcą drugą stronę skompromitować, idą na konfrontację. I zamiast zaszkodzić komuś, szkodzą sobie. Dają się poznać jako frustraci, którzy nie potrafią poradzić sobie z porażką. Dlatego jeżeli chcesz zemsty, to pamiętaj, że najlepiej smakuje na zimno. Będzie doskonała, jeśli faktycznie im pokażesz – udowodnisz, na co cię tak naprawdę stać. Niech ci, którzy właśnie się z tobą pożegnali, przekonają się, kogo stracili.
Są też ludzie, którzy w takich sytuacjach oczekują „ojojania”. Użalają się nad sobą, rozpamiętują niesprawiedliwość i oczekują współczucia. Ale w ten sposób też sobie nie pomogą. Cały czas jedną nogą tkwią w przeszłości, nie pójdą do przodu, bo trzyma ich w miejscu poczucie doznanej krzywdy. W głowie ciągle siedzi szef, który wręczył wypowiedzenie, co skutecznie podcina skrzydła i wiarę w siebie. Cóż, lepiej uświadomić sobie, że świat nie jest i nigdy nie był sprawiedliwy, co więcej, pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz zostałaś źle potraktowana. Ale to, że teraz czujesz się podle, nie znaczy wcale, że w przyszłości już niczego nie osiągniesz i zawsze będziesz na przegranej pozycji.
Są też tacy, na których trudne rozstanie wydaje się nie robić wrażenia. Steve Jobs na przykład. Po dziesięciu latach został wyrzucony z Apple’a – firmy, którą stworzył. Czy się zdenerwował? Jasne, że tak. Ale nie poszedł na wojnę z ówczesnym dyrektorem generalnym. Zaczął od nowa, zbudował kolejne firmy: NeXT i Pixar. Minęła dekada, Apple kupił NeXT-a i... Jobs wrócił na stanowisko szefa koncernu, który był już światowym gigantem. Mówił po latach, że to wyrzucenie było najlepszą rzeczą, jaka mogła go wtedy spotkać. Jeśli i tobie po latach wypruwania żył ktoś powie, że już cię nie potrzebuje, spróbuj się nie poddawać. Jak pisała Natasza Socha: „Padłaś, powstań, popraw koronę i zasuwaj”. Idź po swoje. Najsilniejsi są ci, którzy przeżyli porażkę i się z niej podnieśli.
Specjaliści od HR radzą, żeby rozstając się z pracodawcą, zadbać przede wszystkim o dobrą opinię. Czasem lepiej poprosić pracodawcę o rekomendacje, niż np. walczyć o zaległy urlop czy nierozliczone nadgodziny. Psychologowie dodają, że to dotyczy każdej sytuacji rozstania, nie tylko zawodowego. Nigdy nie wiesz, kiedy, w jakich okolicznościach znów się spotkacie, bo życie jest przewrotne. Z drugiej strony, czy chciałabyś dać satysfakcję komuś, kto tylko czeka, aż okażesz słabość, zrobisz awanturę, zachowasz się jak skrzywdzone dziecko? Oczywiście, że nie.
Dlatego w czasie pożegnania spróbuj nie okazywać emocji, nawet jeśli te najgorsze są całkowicie uzasadnione. Powstrzymaj się od komentarzy na gorąco, bo w takich chwilach łatwo powiedzieć o dwa słowa za dużo. Daj sobie dzień do namysłu i zrób bilans zysków wynikających z tej sytuacji – mimo wszystko! A na do widzenia powiedz ludziom, z którymi się rozstajesz: dziękuję. I że dobrze było ich spotkać.
Powinniśmy rzetelnie ustalić powody. Mogą one dotyczyć nas samych, szefa, firmy, sytuacji rynkowej. W przeciwnym wypadku będziemy polegać na emocjach, opiniach, a przecież chodzi o dobre zrozumienie sytuacji, która doprowadziła nas do tego momentu. Choć utrata pracy jest w pierwszej dziesiątce największych stresorów w Polsce, nie jest końcem świata i kiedy minie trochę czasu, może być motorem do zmian. Warto pomyśleć, że przedstawiciele pokolenia Z (osoby urodzone po 1997 roku) zmienią pracę aż 17 razy w życiu! Dobra wiadomość: po jakimś czasie od straty pracy znajdujemy nową i wtedy zwykle sytuacja jest lepsza, niż była.
Zgodnie z psychologicznym efektem świeżości zapamiętujemy najlepiej to, co wydarzyło się najpóźniej. Szef i inni ludzie w firmie zapamiętają przede wszystkim sam moment odejścia. Warto zostawić po sobie dobre wrażenie. Przyszły pracodawca może nas potem sprawdzać u byłego szefa, opinia o nas na pewno w jakiś kręgach będzie krążyć, więc opłaca się zadbać o wizerunek. To element kształtowania swojej marki osobistej, na podstawie której będziemy w przyszłości zatrudniani. Zawsze lepiej nie mieć wroga i pozostawiać po sobie dobre wspomnienia.