„Uwierzyłam, że niemożliwe dla mnie nie istnieje” – mówi Katarzyna Rachwalska (30 l.) z Żagania (Lubuskie)
Dom zawsze kojarzył mi się z bezpieczeństwem i miłością. Był miejscem, do którego w każdej chwili można było wrócić, znaleźć w nim schronienie… Niezależnie od tego, co się akurat w życiu robiło.
Mój tata zmarł, kiedy miałam zaledwie 10 lat. To mama zajmowała się mną, wychowywała, dawała miłość i zrozumienie.
– Mam nadzieję, że zdążę ci się kiedyś za to wszystko odwdzięczyć – powtarzałam jej wiele razy.
Mieszkałyśmy w starym budynku, który wymagał remontu. Wcześniej były tu biura PGR-u, ale gmina zaadaptowała je na mieszkania socjalne. Na ścianach były zacieki, sypał się tynk…
„Wstyd nawet zaprosić tu koleżanki ze szkoły” – myślałam.
– Poszukam pracy. Może wtedy będzie stać nas na remont – stwierdziłam w 2009 r,. kiedy skończyłam szkołę.
– Jesteś taka chudziutka, może zostaniesz cukiernikiem. Zarobisz trochę i… przytyjesz – żartowała mama. Ale ja pomyślałam, że to wcale nie taki głupi pomysł. Zatrudniłam się w cukierni i wreszcie miałam trochę własnych pieniędzy.
– Mamusiu, zobacz, możemy teraz naprawić ściany i pomalować pokoje – cieszyłam się jak mała dziewczynka.
Oczywiście nie stać nas było na ekipę specjalistów. Sama zakasałam rękawy, trochę podpytałam znajomych, trochę podejrzałam, jak przebiegają u nich prace remontowe i wzięłam się do roboty. Mama oczywiście pomagała mi, jak tylko mogła.
– Córeczko, jestem z ciebie taka dumna – przytuliła mnie któregoś dnia, a mnie popłynęły wtedy łzy z oczu.
Przez następne lata sporą część zarobionych pieniędzy przeznaczałam na stopniowe remontowanie domu. A to malowałam ściany, a to wymieniałam wykładziny…
– Jeszcze przyjdzie taki dzień, że będziemy mieszkać jak księżniczki – obiecywałam mamie.
Nasza sytuacja materialna poprawiła się w 2017 r., kiedy postanowiłam się przekwalifikować i zaczęłam pracę jako operatorka maszyn do obrabiania metalu. Zarabiałam wtedy więcej. A kiedy w firmie był przestój, najmowałam się do sprzątania po remontach, przy okazji podpatrując, co i jak tam robią budowlańcy.
Rok później wyjechałam
do pracy w Niemczech.
– Nie znasz języka, jak sobie poradzisz? – martwiła się mama, ale ja byłam zdeterminowana.
– Dam radę! Zresztą tylko tak mogę zarobić na wykup naszego mieszkania – uspokajałam ją.
I faktycznie, już przed pandemią udało mi się odłożyć tyle pieniędzy, by na poważnie pomyśleć o wykupie socjalnego lokalu.
Przyjechałam do Polski i zaczęłyśmy generalny remont.
W maju 2020 r. podziwiałyśmy nasze dzieło. Po renowacji, mieszkanie prezentowało się efektownie. Udało się też dopełnić formalności związanych z wykupem lokum i wpłaciłyśmy nawet pierwszą ratę…
I właśnie wtedy, kiedy wydawało się, że spełniłyśmy swoje marzenia, doszło do tragedii.
W nocy z 20 na 21 maja położyłyśmy się wcześnie spać. Nagle ze snu wyrwało nas łomotanie w drzwi.
– Pali się, uciekajcie, ratujcie życie! – krzyczała sąsiadka.
Tak jak stałyśmy, boso, w samych piżamach wybiegłyśmy przed dom. Czerwone płomienie już ogarnęły budynek aż po dach. Z oddali słychać było strażackie syreny.
– O, Boże! W ostatniej chwili... – odetchnęłam z ulgą. Po chwili jednak zdałam sobie sprawę, że w tym momencie tracimy wszystko, na co tak ciężko pracowałam. Cały nasz dorobek idzie właśnie z dymem.
„Co z nami będzie?” – zastanawiałyśmy się, patrząc na pogorzelisko. To, czego nie strawił ogień, zniszczyła woda ze strażackich węży. Strażakom udało się wynieść tylko drobiazgi.
Kiedy następnego dnia minął szok, i mogłam znowu myśleć rozsądnie, postanowiłam, że to nas nie złamie.
– Nie pozwolę na to, byśmy pozostały bez dachu nad głową. Udało się nam wszystko z remontem raz, uda i drugi – zaczęłam działać.
Z urzędu gminy otrzymałyśmy kilka tysięcy złotych zapomogi, ofertę zamieszkania w gminnej świetlicy oraz obietnicę przekazania wkrótce nowego mieszkania socjalnego. Do starego nie było po co wracać… Przyczyną pożaru okazało się zwarcie instalacji elektrycznej. Nie była to nasza wina.
Obiecywano nam mieszkanie socjalne w powstającym budynku. Jednak budowa ciągle się przedłużała i nie było widać, kiedy może zostać ukończona.
– Może postaramy się o mieszkanie do remontu? – zaproponowałam mamie, gdy dowiedziałam się, że mogłybyśmy się o takie ubiegać.
Pod koniec 2022 oglądaliśmy kilka lokali. Sprawdzając jeden z nich pomyślałam, że… wygląda jak nasz stary dom przed remontem.
„Wilgotny, zagrzybiony, ale damy radę. Mam doświadczenie w budowlance” – przekonywałam mamę.
Remont okazał się jednak bardziej kosztowny niż myślałam. Wszystkie oszczędności włożyłam w urządzenie spalonego mieszkania, więc mogłyśmy liczyć tylko na bieżące dochody.
Postanowiłam napisać na Facebooku post o naszej sytuacji. Zdecydowałam się poprosić ludzi o pomoc.
– Może ktoś ma jakieś materiały budowlane lub mogłoby pomóc przy pracy? – zapytałam, a wkrótce okazało się, że ludzi dobrej woli jest bardzo wielu. Znalazł się hydraulik, który wykonał pracę za darmo, podobnie gazownik i elektryk. Ze zbiórki udało się uzyskać kilka tysięcy zł.
Znów zakasałam rękawy.
– Boję się kładzenia płytek, bo nigdy tego nie robiłam – zwierzałam się mamie, ale znalazł się fachowiec, który wprowadził mnie w tajniki tej pracy i wkrótce sama przycinałam płytki i układałam w łazience.
– Będę na bieżąco sprzątać, malować i szpachlować – zaoferowała swoją pomoc mama.
Przez kolejne miesiące ciężko pracowaliśmy. W maju tego roku, wprowadziliśmy się do naszego nowego domu.
– Pięknie to wszystko zrobiłaś – wzruszyła się mama.
Teraz staramy się o umorzenie rat za mieszkanie, które spłonęło. A te ostatnie miesiące pokazały mi, że nie ma rzeczy, których nie da się zrobić. Że mogę wszystko. Dla siebie i dla mamy.
Katarzyny Rachwalskiej wysłuchał Stanisław Augustowski
Głosuj w plebiscycie Gloria 2023 organizowanym przez tygodnik "Chwila dla Ciebie"
Reportaż opublikowano w "Chwili dla Ciebie" w 2023. Pani Katarzyna Rachwalska wraz z dziewięcioma innymi bohaterami reportaży "CdC" została nominowana do tytułu Gloria 2023 w plebiscycie organizowanym przez redakcję tygodnika.
O tym, czy zostanie Glorią 2023 zdecydujesz, głosując w plebiscycie na stronie sprawdzone.pl/gloria2023