„Nie mogłam wydusić z siebie słowa, a łzy kapały mi jak grochy” – mówi Franciszka Matejek (66 l.) z Kuczek-Wsi (woj. mazowieckie)
Nie miałam łatwego życia. W naszym domu nigdy się nie przelewało. Nie zaznałam też szczęścia, bo mój mąż nie był za dobrym człowiekiem. Tyrałam na gospodarce, dorabiałam zbierając jagody w lesie, albo u ludzi. Często miałam wszystkiego dość…
– Nie ma dla mnie życia – nieraz płakałam w poduszkę.
„Ale przecież są dzieci” – tłumaczyłam sobie. I tylko one trzymały mnie w tym związku.
Po śmierci męża moje dwie córki założyły swoje rodziny, usamodzielniły się, a ja zostałam sama z synem Adamem.
Martwiłam się, bo spotykał się z dziewczynami, które nie podchodziły poważnie do życia.
W 2016 r. związał się z Anią, wyprowadził się z domu i zamieszkali u jej mamy. Niedługo potem…
– Mamo, wiesz... będziesz babcią – syn zadzwonił do mnie z dobrą wiadomością. Była też i gorsza… Łamiącym się głosem zapytał, czy mogą zamieszkać u mnie z dzieckiem i Anią.
– Jej mama nie chce nas z maleństwem – powiedział.
Nie namyślałam się długo.
– Wiesz, że mam skromne warunki, ale was przyjmę. Bo gdzie się będziecie tułać z dzieciątkiem? Miejsca starczy – zapewniłam.
Wkrótce zamieszkaliśmy razem.
21 kwietnia 2017 r. urodził się Franio. Jak ja się cieszyłam, że imię dostał po babci…
Od razu skradł moje serce. Od pierwszych dni pomagałam przy maluszku, ile tylko mogłam. Karmiłam go, kąpałam, tuliłam, zabierałam z wózkiem na spacer... kochałam! To przy mnie stawiał pierwsze kroczki i wypowiadał pierwsze słowa. Franuś był całym moim światem.
Niestety, pomiędzy jego rodzicami zaczęło się psuć. Gdy się kłócili, ja zabierałam Frania do siebie. Starałam się nie wtrącać w relacje młodych, ale serce mnie bolało, bo najbardziej cierpiał Franek.
– Dogadajcie się, macie dziecko! Co ono winne? – zaczęłam w końcu im tłumaczyć.
Ale bezskutecznie.
– Nie będziemy razem. Ten związek nie ma sensu – rzucił któregoś dnia Adam.
– A co z Franiem? – dopytywałam zaniepokojona.
– Ustaliliśmy, że dwa tygodnie będzie u mnie, a dwa u matki – usłyszałam.
Wszystkie ustalenia przepadły w styczniu 2019 r. Franio nie miał wtedy nawet dwóch latek. Jego mama wyjechała. Miała wrócić po synka, za dwa tygodnie. Nie przyjechała ani wtedy, ani za miesiąc, ani za rok… Okazało się, że poznała kogoś i postanowiła zacząć z nim nowe życie.
Syn początkowo był załamany. Nie mógł sobie znaleźć miejsca. Starał się dbać o Frania, ale musiał pracować na utrzymanie domu, więc całymi dniami go nie było. Wnuczkiem zajmowałam się ja – za mamę i tatę.
Pod koniec 2021 r. syn poznał nową partnerkę. Zaczął znikać z domu, coraz więcej wolnego czasu spędzał z nią. Aż w końcu – w czerwcu ubiegłego roku – zabrał do niej Frania.
Gdy Franek odjeżdżał, myślałam, że mi serce pęknie. Płakałam po kątach przez kilka dni. Żeby nie myśleć o nim, poszłam na zarobek do rwania truskawek i malin. Całe wakacje nie widziałam mojego wnuczka, syn nie chciał go nawet przywieźć na chwilę. Prosiłam, błagałam, ale nic z tego.
Nagle zaczęły do mnie dochodzić słuchy, że nowa partnerka Adama pije, nietrzeźwa chodzi z dzieckiem po mieście, a w domu ciągłe libacje.
„Boże, co tam przeżywa mój Franuś” – drżałam o wnuczka. I mówiłam o tym wprost synowi.
– Nie wtrącaj się, to moje dziecko i moje życie – usłyszałam. Nie mogłam tego przeżyć, ale byłam bezradna, myślałam, że zwariuję.
Raz tylko syn przywiózł mi wnuczka na trzy godziny. Ależ nie mogliśmy się sobą nacieszyć!
– Jak ci tam jest, u cioci, Franiu? – próbowałam się dowiedzieć.
Rozpłakał się.
– Ciocia ciągle krzyczy. Wszyscy piją piwo… A jeden wujek groził, że jeśli nie będę grzeczny, wrzuci mnie do studni – kiedy wnuczek opowiadał mi te straszne rzeczy, aż mnie ciarki przechodziły.
Przeraziłam się, nie mogłam tak tego zostawić. Poszłam do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Goździe i wszystko zgłosiłam.
Okazało się, że nowej partnerce syna już odebrano wcześniej jedno dziecko i umieszczono je w rodzinie zastępczej.
– Trzeba sprawę zgłosić do sądu – kierownik MOPS, który dobrze znał mnie i wcześniejszą sytuację Frania, wziął sprawy w swoje ręce.
I już 15 września do Sądu Rejonowego w Zwoleniu trafił mój wniosek. Chciałam zostać dla Franka rodziną zastępczą. Sąd już na pierwszej rozprawie nakazał synowi oddanie dziecka pod moją opiekę. Do czasu zakończenia sprawy. Zresztą Adam sam chciał zrzec się praw rodzicielskich.
– Ty jesteś babciu dla mnie najukochańsza na świecie! – wykrzyknął Franio i wtulił się we mnie mocno.
– Mój kochany, babcia też ciebie bardzo kocha. Już nikomu nigdy cię nie oddam – ściskałam wnusia. Byłam szczęśliwa, że jest ze mną, bezpieczny i kochany.
Razem przyrządzaliśmy naleśniki i spaghetti, bawiliśmy się, czytaliśmy, sprzątaliśmy, odrabialiśmy lekcje, a nawet graliśmy w piłkę.
Nagle to szczęście zostało zmącone. Pewnego dnia dowiedziałam się, że do sądu wpłynął wniosek od drugiej babci Frania. Chciała zostać
dla niego rodziną zastępczą.
Udowadniała, że ma doskonałe warunki mieszkaniowe, nie to co mój skromny dom bez łazienki, centralnego ogrzewania, z kuchnią węglową.
– Ale jak to?! Przecież widziała wnuczka tylko czasami. To ja go wychowałam! – aż się gotowałam ze złości. Znów zaczęłam się bać o wnuczka.
O mojej walce wiedziała Monika Krajewska, moja sąsiadka. Młoda dziewczyna – dla mnie anioł.
– A gdyby Katarzyna Dowbor przyjechała i z ekipą Polsatu wyremontowała dom, zgodziłby się pani? – zapytała mnie w grudniu ubiegłego roku.
– Też pytanie, kto by nie chciał?– odpowiedziałem, choć podejrzewałam, że sobie żartuje.
Ale nie żartowała!
– Czy pani Franciszka Matejek? Tu program „Nasz nowy dom”. Możemy przyjechać? – zszokowana odebrałem telefon po trzech dniach
od tamtej rozmowy.
Nie pamiętam, co odpowiedziałam. Nogi miałam jak z waty. Okazało się, że Monika z grupą znajomych: Andżeliką Jopkiewicz, Oliwią Jopkiewicz, Agnieszką Kwaśnik i Wioletą Kramek naprawdę nas zgłosiła do programu.
„Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę” – myślałam.
Potem sprawy potoczyły się szybko.
Odremontowany dom wyglądał dla nas jak pałac. Dotarło wtedy do mnie, że marzenia naprawdę się spełniają.
Ale najważniejsze było jeszcze przede mną. 8 lutego czekała mnie końcowa rozprawa w sądzie.
– Sąd postanawia pozbawić władzy rodzicielskiej matkę i ojca – brzmiał wyrok.
Trudno opisać moje szczęście. Franio oficjalnie trafił pod moją opiekę. Teraz jestem dla niego mamą, tatą, babcią... wszystkim. Mój los się odwrócił, dostałam skrzydeł, a najważniejsze, że chłopiec jest bezpieczny, kochany i szczęśliwy.
Franciszki Matejek wysłuchała Ewa Bartos
Głosuj w plebiscycie Gloria 2023 organizowanym przez tygodnik "Chwila dla Ciebie"
Reportaż opublikowano w "Chwili dla Ciebie" w 2023. Pani Franciszka Matejek wraz z dziewięcioma innymi bohaterami reportaży "CdC" została nominowana do tytułu Gloria 2023 w plebiscycie organizowanym przez redakcję tygodnika.
O tym, czy zostanie Glorią 2023 zdecydujesz, głosując w plebiscycie na stronie sprawdzone.pl/gloria2023