Lęk społeczny to jedno z najczęściej diagnozowanych zaburzeń lękowych. Niektórzy naukowcy uważają go nawet za chorobę cywilizacyjną. Nie wiemy dokładnie, skąd się bierze, ale przy odrobinie wysiłku możemy nauczyć się go kontrolować. Jeżeli w sytuacjach społecznych zżera cię stres, przeczytaj artykuł i dowiedz się, jak trzymać go w ryzach.
Spis treści
Wokół ciebie tętni życie: ludzie spotykają się, rozmawiają, dzielą się pasjami i zadaniami. W tej chwili mnóstwo osób w pocie czoła pomaga uchodźcom z Ukrainy. A ciebie coś blokuje. Na myśl o tym, że miałabyś wyjść z domu, czujesz paraliżujący strach. W sytuacjach publicznych pocą ci się dłonie, masz zawroty głowy, czerwienisz się, głos ci drży, a usta wysychają na wiór. To objawy lęku społecznego, który wielu ludziom utrudnia codzienne funkcjonowanie. Szacuje się, że nawet 12% populacji może się z nim zmagać. Na szczęście nie jesteś wobec niego bezradna! Jak radzić sobie z lękiem społecznym? Twoją najskuteczniejszą bronią jest wiedza. Poznaj dręczącą cię fobię, rozpracuj ją, a przestanie nad tobą panować! Ty zapanujesz nad nią.
Fobia społeczna (inaczej: lęk społeczny, socjofobia lub nerwica społeczna) to zaburzenie charakteryzujące się silnym lękiem przed kontaktami międzyludzkimi. Osoby nią dotknięte cierpią na myśl o tym, że mogą być oceniane przez innych, dlatego wycofują się z aktywności społecznej. Boją się kompromitacji i ośmieszenia. Ich życiem towarzyskim i społecznym rządzą zniekształcenia poznawcze, czyli wyolbrzymione lub nieracjonalne wzorce myślenia.
I tak na przykład ludzie cierpiący na socjofobię, gdy znajdą się w większym gronie, skupiają się wyłącznie na sobie i na tym, jak są postrzegani. Czujnie obserwują rozmówców lub słuchaczy, a każdy ich gest czy grymas interpretują na swoją niekorzyść. Poza tym mają skłonność do wychwytywania z otoczenia jedynie negatywnych komunikatów na swój temat. Te życzliwe ignorują. W ten sposób nieustannie utwierdzają się w przekonaniu, że są do niczego.
A skoro dziś wydają się sobie beznadziejni, zakładają że jutro będzie podobnie albo jeszcze gorzej. Pojawia się u nich lęk antycypacyjny – stresujące wydają się już nie tylko kontakty społeczne, ale nawet samo ich wyobrażenie.
Te negatywne mniemania o sobie wzmacnia mechanizm, który psychologowie nazywają przemyśleniami dotyczącymi sytuacji społecznej (ang. Post-event processing). Osoby lękowe społecznie mają nawyk uporczywego i skrupulatnego analizowania przeszłych interakcji. Przypomnij sobie, jak często odtwarzałaś w pamięci szczegóły jakiejś mało istotnej rozmowy, jak uparcie doszukiwałaś się w niej swoich błędów, przejęzyczeń i innych wstydliwych potknięć. A to strój był nie taki, jak trzeba; a to pozycja zbyt swobodna albo za sztywna; no i te refleksje godne pięciolatki…
Choć tego nie chciałaś, nieprzyjemne myśli powracały jak bumerang, psując ci nastrój. Nie dawały się przegonić ani kontrolować. Niestety, ten proces samobiczowania uruchamia się mimowolnie i ma fatalne skutki: zakłóca koncentrację, pogarsza samopoczucie, wzbudza lęk, a w efekcie zniechęca do jakichkolwiek interakcji. Wyjście do ludzi dla cierpiącego na nerwicę społeczną jest jak ustawienie się pod pręgierzem i czekanie na chłostę.
O zagrożeniu alarmuje jak zwykle rdzeń nadnerczy, który wciska kontrolkę „walcz lub uciekaj”. Gdy osoba lękowa znajdzie się w większym gronie, hormony natychmiast zalewają jej krwiobieg, puls przyspiesza, w głowie wiruje, drży głos, pocą się drżące dłonie, a na policzki – co charakterystyczne dla fobii społecznej – wypełza zdradliwy rumieniec. Poza tym mogą pojawić się nudności, kłopoty żołądkowo-jelitowe, problemy z oddychaniem, uczucie dławienia i ból w klatce piersiowej. Niekiedy dochodzi do tego mgła mózgowa, która utrudnia logiczne myślenie. Nic przyjemnego.
Dlatego ludzie cierpiący na socjofobię, boją się wchodzić w jakiekolwiek relacje. Nie inicjują pogawędek, nie zabierają publicznie głosu, unikają spożywania posiłków w towarzystwie, a nawet korzystania z publicznych toalet (tzw. zespół wstydliwego pęcherza). Często też sięgają po „zachowania zabezpieczające”: chowają się za plecami innych, zakrywają twarz włosami, milczą, unikają kontaktu wzrokowego, siadają w rogu lub tuż przy drzwiach, żeby w razie czego jak najszybciej wyjść. Za wszelką cenę próbują stać się niewidzialni.
Fobia społeczna bardzo utrudnia życie, dlatego ci, którzy na nią cierpią, szukają strategii zaradczych. Najczęściej po prostu unikają stresujących sytuacji. Wycofują się z życia społecznego, zamykają się w domu i popadają w samotność. Tracą w ten sposób nie tylko szansę na ciekawe, wzbogacające życie relacje, ale także cząstkę siebie. Unikając działania, nigdy nie dowiedzą się, jaki mają potencjał. I nigdy go nie wykorzystają.
Wiele osób z socjofobią wspomaga się alkoholem, który na krótko rozluźnia i dodaje animuszu, lecz w rzeczywistości jedynie pogarsza sprawę. Badania nad lękiem społecznym dowodzą, że częste picie pogłębia zły nastrój, zaburza sen i zwiększa niepokój. A zatem choć kieliszeczek dla kurażu kusi, lepiej po niego nie sięgać. Wszystko, co osłabia organizm, wzmacnia fobię i uniemożliwia skuteczne zwalczanie jej objawów.
Lęk społeczny bywa lekceważony, ponieważ mylimy go z nieśmiałością. Niesłusznie! Nieśmiałość to cecha charakteru, która dość powszechnie występuje w społeczeństwie. Potrafi przysporzyć kłopotu, ale nie stanowi poważnego zagrożenia dla naszego zdrowia psychicznego.
Co innego socjofobia! Ta sprzyja depresji, atakom paniki oraz rozmaitym uzależnieniom. Powoduje cierpienie psychiczne i dewastuje nasze zdrowie fizyczne. Może też skutkować skrajną izolacją. Dlatego trzeba ją leczyć – najlepiej w gabinecie psychologicznym lub psychiatrycznym. Przy nasilonych objawach zaleca się zwykle psychoterapię, głównie poznawczo-behawioralną, oraz leczenie farmakologiczne.
Przydają się też trening umiejętności społecznych, systematyczne ćwiczenie interakcji oraz desensytyzacja, czyli stopniowe "odwrażliwianie" pacjenta na bodziec powodujący lęk.
Jeżeli objawy lęku społecznego są łagodne, można sięgnąć po kilka sprawdzonych strategii autoterapeutycznych.