 
            
             
                                    "Liczyłam, że wkrótce zapomnę o Adamie i wrócę do naszego spokojnego życia. Ale nie potrafiłam. Czułam, że nie kocham Krzysia i... nie chcę być jego żoną. Gdzieś podświadomie czułam to już od dłuższego czasu, ale starałam się zagłuszyć myślami, że Krzysztof jest dobry i godny zaufania, i że to jest najważniejsze..." Sylwia, 33 lata
Musieliśmy z Krzysiem wynająć mieszkanie. Siedziałam więc przy telefonie od rana do wieczora, a Krzysiek przeszukiwał internet. Byliśmy ze sobą ponad trzy lata, mieszkaliśmy razem niecałe dwa i nasi rodzice, a zwłaszcza mama Krzysztofa, nie mogli się doczekać, kiedy zdecydujemy się na ślub. Ale ja, chociaż byłam bardzo przywiązana do Krzysia, jakoś nie mogłam się odważyć, aby wyjść za niego. Krzysiek co jakiś czas ponawiał oświadczyny, jednak ja starałam się go łagodnie przekonać, abyśmy jeszcze trochę poczekali. Chociaż sama nie wiedziałam, na co.
W końcu udało nam się znaleźć tanią kawalerkę. Mieszkanie znajdowało się wprawdzie na obrzeżach Krakowa, ale cenę miało naprawdę kuszącą. Pojechaliśmy je obejrzeć.
Nie wiedziałam, jak się nazywa właściciel. Byłam więc w dużym szoku, kiedy otworzyły się drzwi i stanął w nich Adam. Boże, nie widziałam go cztery lata i wydawało mi się, że wszelkie moje ciepłe uczucia już minęły. Ale chyba tak nie było. Czułam, jak drżą mi kolana.
– Cześć, Sylwia, co za miła niespodzianka – powiedział Adam.
Spojrzałam mu w oczy, ale nie zobaczyłam w nich radości, były zimne.
– Witaj, Adam, nie wiedziałam, że tu się spotkamy – mówiłam zmieszana i modliłam się w duchu, aby Krzysiek nie zauważył, co się ze mną dzieje. – Poznajcie się – to jest Adam, a to Krzysztof – dodałam szybko, ale już wiedziałam, że Krzysztof się zorientował, jak bardzo jestem zdenerwowana.
– Wchodźcie, już wam wszystko pokazuję. – Adam wyglądał na całkiem spokojnego.
Krzysiek do końca tej wizyty był spięty, a ja czułam coraz większą radość ze spotkania Adama. Przy okazji dowiedziałam się, że wyjeżdża do Poznania na co najmniej rok, do pracy, no i – co mnie, nie ukrywam, dosyć ucieszyło – że jest sam, a przynajmniej, że sam mieszka.
Adam zachowywał się chłodno i nawet trochę było mi przykro z tego powodu, bo we mnie wszystko się kłębiło i czułam się oszołomiona. A on wyglądał na bardzo spokojnego. Zauważyłam też, że Krzysiek, który się prawie nie odzywał, przygląda nam się uważnie.
Ustaliliśmy w końcu, że się zdzwonimy i damy odpowiedź, czy chcemy wynająć to mieszkanie. Kiedy wychodziliśmy i podałam rękę Adamowi, zobaczyłam, że wyraz jego oczu zupełnie się zmienił. Był w nich smutek i żal. Przez chwilę milczeliśmy, aż zrobiło się nieswojo, więc cofnęłam rękę i powiedziałam tonem zdecydowanym:
– W takim razie ja albo Krzysztof zadzwonimy do ciebie – starałam się podkreślić, że jednak nie jestem sama.
Kiedy wracaliśmy, Krzysiek był zgaszony. Nie dopytywał o nic, jedynie, czy długo się znamy z Adamem. Opowiedziałam mu bardzo krótko, że byliśmy razem z paczką mojego brata na wakacjach. Wtedy się się poznaliśmy, ale nic z tego nie wyniknęło.
Sama nie mogłam sobie poradzić z tym, co myślę i czuję. Wiedziałam na pewno, że Adam zrobił na mnie ogromne wrażenie, jak wtedy, gdy się poznaliśmy. Wszystko przypomniało mi się dokładnie: nasze spacery brzegiem morza, radość ze wspólnego bycia, długie rozmowy na plaży do samego rana. Byłam wtedy taka szczęśliwa! Jednak niedługo, bo któregoś wieczora Adam powiedział, że wprawdzie na wakacjach jest sam, ale to dlatego, że jego dziewczyna – Jola – nie dostała urlopu.
Pamiętam swój ból i rozczarowanie. Cały czas biłam się z myślami. Bo z jednej strony Adam dalej bardzo mi się podobał, z drugiej, żałowałam, że jest z kimś związany, z trzeciej – czułam, że jego zachowanie nie było w porządku. Bo skoro ma dziewczynę, to dlaczego pozwala sobie na flirt? Może jest zwykłym podrywaczem?
– Sylwia, dziękuję ci za niezapomniane wakacje, naprawdę było super. Zadzwonię niedługo, dobrze? – powiedział nieoczekiwanie, gdy się żegnaliśmy na dworcu w Krakowie.
– Dobrze... Będę czekać – powiedziałam spontanicznie.
Minęło kilka tygodni, a Adam nie dzwonił. Bardzo za nim tęskniłam, ale nie zatelefonowałam do niego. Uważałam, że nie powinnam. Moje koleżanki też tak sądziły.
– Zapomnij o nim – mówiły. – Adam się tobą zabawił na wakacjach, ale nie ma żadnych poważnych zamiarów.
Zrobiła się jesień, a ja usychałam z tęsknoty. Iwona, moja przyjaciółka, postanowiła dowiedzieć się, „w jaką siną dal odszedł mój kochaś”. Była dość skuteczna.
– Sylwia, musisz to jakoś przeżyć, lepiej wiedzieć, niż się oszukiwać – powiedziała na wstępie.
– Wiesz coś? – poczułam niepokój.
– Niestety, tak. – Iwona zrobiła zatroskaną minę. – Adam ma dziewczynę, z którą mieszka, a teraz pojechali do Turcji, bo widocznie Jola w końcu dostała urlop.
Poczułam się strasznie. Nie wiem, dlaczego, ale faktycznie łudziłam się, że Adam rozstanie się ze swoją dziewczyną i zwiąże ze mną. A tu proszę – wyjechali wygrzewać się na tureckich plażach. Poczułam się jak skończona idiotka. I dobrze, koniec z tym! Nie można żyć mrzonkami!
Mijały miesiące, nadal myślałam o Adamie i wciąż czułam się samotna. Tak chciałam spotkać kogoś, kto wzbudzi we mnie mocne uczucie, jak on. I na urodzinach Iwony poznałam Krzysztofa – kolegę jej chłopaka. Oczywiście, później okazało się, że Iwona z Michałem wszystko ukartowali. No i udało im się, zaraz po urodzinach Krzysiu zadzwonił do mnie i zaczęliśmy się spotykać. Zrobił na mnie wrażenie, bo był kulturalny, opanowany, no i zakochany we mnie. Nasze spotkania może nie były bardzo romantyczne, ale za to wiele rozmawialiśmy i nie czułam przy nim żadnego onieśmielenia. Polubili go moi rodzice i bardzo szybko staliśmy się nierozłączną parą.
Pamiętam, że to było przed Wielkanocą, którą mieliśmy z Krzysiem i jego rodzicami spędzić u jego dziadków w Rzeszowie.
Wtedy właśnie zadzwonił Adam. I jak gdyby nigdy nic złożył mi życzenia. Byłam zaskoczona i bardzo spięta.
– Dziękuję bardzo i tobie również wszystkiego dobrego – rzuciłam.
– Chciałem cię przeprosić, że tak długo się nie odzywałem... – zawiesił głos, a mnie serce biło coraz mocniej. – Chciałbym się z tobą spotkać – powiedział raptownie, a ja poczułam jakby zawrót głowy.
– Nie, Adam, dzięki za telefon, ale nie mogę i nie chcę się z tobą zobaczyć. – Odłożyłam słuchawkę.
Nie byłam pewna, czy dobrze zrobiłam, miotały mną sprzeczne uczucia, przez chwilę nawet zastanawiałam się, czy nie zadzwonić do niego i jednak nie umówić się. Wiedziałam jednak, że to może dużo zmienić między mną i Krzysiem.
Po jakimś czasie zaczęłam żałować, że jednak nie zobaczyłam się z Adamem, gdy mnie o to prosił. Może by coś wyjaśnił, może bym mu uwierzyła?
– O czym myślisz? – Krzysztof nie mógł nie zauważyć, że kotłują się we mnie rozmaite uczucia.
– O tym mieszkaniu Adama. Jest chyba zbyt daleko i nie powinniśmy go brać.
– Też tak myślę – słyszałam w głosie Krzyśka ulgę.
Liczyłam, że wkrótce zapomnę o Adamie i wrócę do naszego spokojnego życia. Ale nie potrafiłam. Czułam, że nie kocham Krzysia i... nie chcę być jego żoną. Gdzieś podświadomie czułam to już od dłuższego czasu, ale starałam się zagłuszyć myślami, że Krzysztof jest dobry i godny zaufania, i że to jest najważniejsze.
On jednak nie budził we mnie głębszych uczuć, był mi potrzebny i wiele mi dawał, ale nasz związek bardziej przypominał relację przyjacielską. Poczułam to teraz wyraźnie: Krzysztof nigdy na mnie nie działał, tak jak facet powinien działać na kobietę. Adam – tak, i to teraz wróciło…
Nie wiem, jak długo bym się miotała, przez ile nocy bym jeszcze musiała rozmyślać i płakać potajemnie, gdyby nie Krzysztof, który pewnego wieczora usiadł koło mnie i wziął mnie za rękę.
– Nie mogę już patrzeć, jak się męczysz – powiedział. – Nie musisz się obwiniać. Kocham cię i pewnie długo nie przestanę, ale nie mogę cię zmusić, żebyś i ty odwzajemniła moją miłość i chciała być ze mną na zawsze. Odchodzę i wierzę, że uda nam się zachować przyjaźń, bo jesteś dla mnie najważniejsza.
Nie mogłam w to uwierzyć, byłam kompletnie zaskoczona. Krzysiek chciał mi zaoszczędzić podejmowania decyzji, brania na siebie odpowiedzialności. No i ani słowem nie wspomniał o Adamie.
Przepłakałam wiele kolejnych nocy, bo czułam, że jakiś całkiem dobry etap mojego życia się kończy.
Nie wiem, czy będziemy umieli z Krzysiem zachować naszą znajomość, bo to się udaje nielicznym. Bardzo bym chciała.
Jest mi przykro, ale też jestem bardzo szczęśliwa.
Adam ponownie do mnie zadzwonił. Tak, jakby czuł, że tym razem to jest właściwy moment. Postanowił nie wyjeżdżać do Poznania. Na razie bardzo spokojnie zbliżamy się do siebie, mamy sobie wiele do opowiedzenia. Ale coraz trudniej nam spędzać czas osobno. Adam śmieje się, że być może moim przeznaczeniem jest spędzić życie w jego mieszkaniu.