„Robiłam sobie wyrzuty, że to moje geny, a więc moja wina” – mówi Dominika Kołuda-Kornaga (30 l.) z Łysin (Lubuskie)
Sympatyczny ten Łukasz – pomyślałam o chłopaku z Głogowa, którego poznałam w 2015 r. przez internet. Wkrótce przyjechał z wizytą. Byliśmy sobą oczarowani, zostaliśmy parą. Kiedy nasz związek dojrzał i zamieszkaliśmy razem, zaczęliśmy snuć plany o powiększeniu rodziny.
– Tylko... – miałam pewne obawy, gdyż urodziłam się z niedorozwojem kości udowych. – A jak dziecko tę wadę po mnie odziedziczy?
Na szczęście lekarz, z którym się podzieliłam niepokojem, miał dobre wieści.
– Dziedziczenie jest mało prawdopodobne – ocenił.
Niebawem okazało się,
że jestem w ciąży.
– Coś mi się nie podoba
– przyznał ginekolog podczas USG i skierował mnie na badania. Jechaliśmy na nie pełni obaw. Niestety, wyniki nie pozostawiały wątpliwości.
– Państwa córka nie będzie mogła stanąć na własnych nóżkach – mówił lekarz, a mnie tak piekło pod powiekami.
– To moje geny, to moja wina – rozpłakałam się. Łukasz nie pozwolił jednak, bym dołowała się i obwiniała.
– Przecież ty jesteś silną babką. Jeśli ty dałaś radę, to nasza córeczka też sobie poradzi z przeciwnościami!
– objął mnie. – Pamiętaj, że masz mnie, rodzinę.
To mi dodało sił.
– Zrobimy wszystko, aby Lilianka mogła chodzić – złożyliśmy z Łukaszem taką obietnicę.
3 grudnia 2018 r., w towarzystwie Łukasza, jego mamy i moich rodziców, pojechałam na cesarskie cięcie.
Stres mieszał się z radosnym oczekiwaniem na córeczkę. Faktycznie, urodziła się z wadą nóżek. Ale była cudowna, kochana.
Mama musiała wracać do domu, gdzie czekał na nią mój młodszy, 5-letni wtedy brat Mikołaj.
– Babciu Lilianki, zostaniesz z nami? – zapytałam mamę Łukasza. Ordynator zgodził się, bym nie była z dzieckiem sama.
– Oczywiście! – odparła.
Po powrocie do domu wszyscy asystowali przy pierwszej kąpieli Lilianki. Łukasz trzymał córeczkę, a obie babcie go instruowały. Tylko Mikołaj był troszkę rozczarowany.
– Myślałeś, że będziesz mógł się z nią od razu bawić? – zgadłam. – Trochę cierpliwości i będziesz ją nosił na barana.
Zaczęliśmy szukać lekarza, który pomógłby Liliance. Niestety, kolejni medycy gasili optymizm.
– Można włożyć nóżki w gips, ale zapewne dziewczynkę będzie czekać amputacja obu nóg – te słowa były jak z koszmaru.
– Musi być jakieś rozwiązanie! – denerwował się Łukasz.
Razem szukaliśmy informacji w internecie. W końcu znaleźliśmy wybitnego lekarza, dr. Paleya z USA.
– „Jego” dzieci chodzą, biegają, choć groziła im amputacja! – opowiadałam bliskim z entuzjazmem. – I przyjmuje w instytucie w Warszawie.
Pojechaliśmy do niego z Lilianką.
– Operacja ratunkowa jest możliwa – słowa lekarza były balsamem na nasze dusze.
Uczucie ulgi było jednak chwilowe, bo zabieg nie był refundowany i wyceniono go na blisko pół miliona zł.
– Skąd my weźmiemy taką kwotę?! – załamałam ręce.
– Pomożemy wam – zapewniła mama.
I tak w styczniu 2020 r. otworzyliśmy zbiórkę na portalu Siepomaga. Oprócz tego były licytacje i zbiórki nakrętek.
Cała rodzina podzieliła się zadaniami. Artur, mój dorosły brat, wystawiał przedmioty na licytacje i wraz z moim tatą oraz tatą Łukasza odbierali nakrętki. Z kolei Marta, siostra Łukasza, tłumaczyła nam wszystkie dokumenty od dr. Paleya. Przyjaciele organizowali festyny charytatywne, a znajoma rodziny ściągnęła telewizję, by nagłośnić zbiórkę.
Trwał wyścig z czasem, bo operację trzeba było wykonać przed ukończeniem 3. roku życia. A Lilianka była coraz większa, coraz więcej dostrzegała, rozumiała. Mikołaj chętnie się z nią bawił, prowadził wózek, w którym siedziała. Ale było jasne, że Lilianka by chciała biegać tak jak on.
Niestety, plany pokrzyżowała nam pandemia. Imprezy charytatywne zostały wstrzymane, zbiórka stanęła niemal w miejscu. I wtedy zadzwoniła do mnie teściowa.
– Będę szyła maseczki dla Lilki – podzieliła się swoim pomysłem.
Zaczęła szyć maseczki na sprzedaż, a każdy zarobiony grosik szedł na konto córki. Mama pomagała teściowej.
1 sierpnia 2020 r. udało się nam zebrać pieniądze na operację! Wyznaczono ją na maj 2021 roku. Do stolicy pojechaliśmy we czwórkę: Lilka, Łukasz, jego mama i ja.
Marta, siostra Łukasza, znalazła nam niedrogie mieszkanie do wynajęcia w pobliżu szpitala, bo najbliższe tygodnie Lilianka miała spędzić w gipsie.
Operacja prawej nóżki trwała 6 godzin i zakończyła się szczęśliwie. Po 5 dniach Lilka mogła wyjść ze szpitala. Kiedy przekroczyliśmy próg wynajmowanego mieszkania Lilkę przywitała teściowa.
– Upiekłam serniczek – wyściskała wnuczkę.
Moja mama też nie szczędziła wysiłków, by ulżyć Lilce w rekonwalescencji. Kolejne 2 tygodnie to był czas obserwacji. Operacja i gipsowanie lewej nóżki odbyły się w lipcu.
Gdy wróciliśmy do domu
na Liliankę czekał śliczny wózek dla lalek.
– Lilka może się na nim oprzeć jak na balkoniku i spróbować chodzić – powiedział dziadek.
Pewnego dnia, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, Lilka bawiła się z Łukaszem. Mąż przywołał mnie skinieniem głowy. Podczas wygłupów puścił Liliankę, a ona zrobiła sama trzy kroczki!
– Łał! – wykrzyknęła, a ja miałam łzy w oczach.
Dziś Lilka biega jak jej rówieśnicy. Kości się wydłużają i choć czekają ją kolejne spotkania z lekarzami stanęła na własnych nóżkach. Dalsze leczenie wymaga nakładów finansowych, zbieramy 1,5 procent.
W październiku 2022 r. Lila poszła do przedszkola.
– Nie chcę do domu! Chcę jeszcze do dzieci – usłyszałam pierwszego dnia.
Przy wsparciu przyjaciół jak i nieznajomych ludzi dotrzymaliśmy obietnicy: Lilianka ma normalne życie. Ma też cudownych bliskich, którzy nasze postanowienie pomogli zamienić w czyny.
Dominiki Kołudy-Kornagi wysłuchała Karolina Bodzińska
Głosuj w plebiscycie Gloria 2023 organizowanym przez tygodnik "Chwila dla Ciebie"
Reportaż opublikowano w "Chwili dla Ciebie" w 2023. Pani Dominika Kołuda-Kornaga wraz z dziewięcioma innymi bohaterami reportaży "CdC" została nominowana do tytułu Gloria 2023 w plebiscycie organizowanym przez redakcję tygodnika.
O tym, czy zostanie Glorią 2023 zdecydujesz, głosując w plebiscycie na stronie sprawdzone.pl/gloria2023