Anna Dymna to znakomita aktorka i wielki autorytet. Zagrała wiele wybitnych ról filmowych i teatralnych. Angażuje się też w działalność społeczną i charytatywną. Jest założycielką Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Jaki jest jej osobisty przepis na udane życie i przemijanie? - Wystarczy, by być szczęśliwym i spełnionym człowiekiem - przekonuje w wywiadzie z miesięcznikiem „Kobieta i Życie” z okazji 75-lecia pisma.
Anna Dymna to jedna z najpopularniejszych i najbardziej lubianych polskich aktorek filmowych i teatralnych. Wystąpiła w filmach takich jak „Nie ma mocnych”, „Kochaj albo rzuć”, „Znachor” czy serialach „Janosik” i „Mistrz i Małgorzata”.
Aktorka prowadzi też działalność charytatywną wspierając osoby niepełnosprawne intelektualnie w fundacji swojego imienia „Mimo wszystko”. Aktorka niedawno skończyła 70 lat.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Anna Dymna niedawno obchodziła urodziny. - Mam 70 i wydaje mi się, że to nie jest dużo (śmiech). Kochanowski napisał piękną fraszkę „Na starość”: „Biedna starości, wszyscy cię żądamy, A kiedy przydziesz, to zaś narzekamy”. I tak jest. Jako dziewczynki chcemy być dorosłe, dodajemy sobie lat, a potem marzymy o tym, żeby mieć ich mniej. Tak jakby człowiek nie mógł być zadowolony z tego, co ma. Nigdy sobie lat nie dodawałam i nie odejmowałam. Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa, że jestem kobietą. Bo mam cierpliwość, wytrwałość, łagodność, siłę, jakiej nie mają mężczyźni - mówi aktorka.
Zwraca uwagę na to, że starzenie się jest szczególnie przykre dla kobiet, bo kobieta służy przecież za "ozdobę świata". - A teraz mamy taki świat, w którym docenia się tylko piękno zewnętrzne, jakby ono było prawdziwą wartością człowieka. A piękno zewnętrzne przemija i nawet nie wiem, jak bardzo byśmy się starali, nie jesteśmy w stanie wygrać z biologią. Można robić operacje plastyczne, wysysać, podcinać, poprawiać i temu wszystko podporządkować - twierdzi Dymna.
Aktorka czasami spotyka się z pogardą z jaką traktuje się starość i wtedy jest jest jej przykro. A ponieważ jest znana, dotyka to ją boleśniej niż anonimowe kobiety. Przypomniała sytuację, która spotkała ją kiedyś na ulicy.
- Kiedyś młodzian zaczepił mnie na ulicy: „Jezu! To naprawdę jest pani? Wczoraj Janosika oglądałem i inaczej pani wyglądała. Jak się pani zmieniła, jaka się pani brzydka zrobiła”. „Człowieku, ile masz lat?” – zapytałam. „Dwadzieścia” – odpowiedział, więc mu zaproponowałam: To pogadajmy za pięćdziesiąt, zobaczymy, jak będziesz wyglądał”. Ale przecież za te pięćdziesiąt lat to już nie będzie po mnie śladu (śmiech) - opowiada.
Dymna stwierdza, że szkoda jej czasu na przesadne przyjmowanie się wyglądem zewnętrznym. - Śliczniutka już byłam. Teraz walczę o inne piękno. Znam niezwykłe kobiety, pokrzywdzone przez los, zdeformowane przez choroby, a jednak piękne. Znam też mnóstwo starych ludzi, którzy są najpiękniejszymi istotami. Zawsze są uśmiechnięci, życzliwi, czuli. Ale to jest takie piękno, którego nasz świat często nie chce widzieć - mówi.
Dymna nie narzekała nigdy na brak propozycji zawodowych. - Miałam sporo szczęścia, bo zawsze byłam komuś potrzebna. W zawodzie też - mówi. - A aktor potrzebny jest szczęśliwy. Wie pani, że nigdy nie zazdrościłam nikomu ról! Nigdy się nie ścigałam. (...) To szczególnie w naszym zawodzie jest zgubne. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy i dlatego trzeba znaleźć swoje miejsce na ziemi - dodaje.
Aktorka ubolewa nad tym, że od dziecka jesteśmy zachęcani, zmuszani do wyścigu z innymi ludźmi. - Na szczęście u mnie w domu było inaczej. Rodzice chwalili za to, co robię najlepiej i tylko pokazywali, co mogę poprawić, bo dam radę. I rosły mi skrzydełka. Z domu wyszłam więc z poczuciem własnej wartości. To solidny fundament na życie - twierdzi.
Aktorka opowiada, że jak w programie telewizyjnym „Spotkajmy się” rozmawiała o starości z cudowną, starszą panią profesor. - Pytałam, jak ona to robi, że mimo starości jest pełna radości. „Trzeba zbierać skarby” – powiedziała. Ja też, tak jak ona, całe życie zbierałam skarby i jestem teraz najbogatszym człowiekiem świata - twierdzi.
Te skarby to dla Dymnej przede wszystkim spotkania z ludźmi, magiczne przeżycia na próbach w teatrze, przed kamerą, podróże, chwile zachwytów nad jakimś wierszem, zachodem słońca, wyprawa do lasu, noce w namiotach, ognisko z podopiecznymi fundacji.
- Teraz, gdy jestem starsza, już sobie nie pobiegam po górach i nie poszaleję całą noc, ale zamykam oczy i jestem, gdzie chcę. Bo mam dobrą pamięć i mam zebrane skarby, wspomnienia, które dają siłę i radość. I nikt mi ich nie zabierze. Dlatego wszystkim mówię: Żyj pełnią życia. Nie trać z niego ani sekundy. Żyj tak, żebyś była komuś potrzebna - apeluje.
Przypomina, co mówiła jej wielka aktorka Zosia Jaroszewska: „Ania, pamiętaj, musisz mieć jakąś wielką miłość poza teatrem. Bo to jest taki zawód, że jak będziesz stara, nawet jeśli będziesz wielką aktorką, może cię nagle odtrącić i powiedzieć do widzenia. Dlatego ważne, by mieć np. dziecko, bo wtedy będziesz zawsze potrzebna”.
- To mądre słowa. Dzięki niej i innym starszym ludziom nie popełniłam wielu głupstw w życiu. Czasem gdy ludzie narzekają, że są samotni, niepotrzebni, mówię im: „Idź do sąsiadki, też siedzi sama, zrób jej zakupy, porozmawiaj, poczujesz się potrzebna”. Nie ma gorszego cierpienia jak samotność. Kontakt z ludźmi przywraca chęć do życia - mówi.
Dla aktorki najważniejsze jest to, by obok był ktoś, by w ciebie wierzył, by podał ci rękę lub poprosił o pomoc. Opowiada:
- Janusz Świtaj, ten który wywołał w Polsce dyskusję o eutanazji, 28 lat temu miał wypadek na motorze. Jest całkowicie sparaliżowany, oddycha przez respirator, wymaga całodobowej opieki. Czuł się balastem. Jako pierwszy w Polsce złożył wniosek o prawo do zaprzestania uporczywej terapii. Znałam go od dawna, bo moja fundacja pomagała mu m.in. przy zakupie materaca przeciwodleżynowego. Kiedy dowiedziałam się o tym, zrozumiałam, że to krzyk o życie, nie o śmierć. Zatrudniliśmy go w fundacji. Jest świetnym pracownikiem. Obsługuje oczami internet, rozmawia przez telefon. Zdał maturę, skończył psychologię. Prowadzi gabinet psychologiczny, kontynuuje naukę. Jest królem życia. Emanuje energią, radością, bo poczuł się potrzebny. Pomaga innym.
- Życie to niezwykła podróż. Życie jest szansą. Dopóki żyjesz, masz szansę, żeby coś zrobić. Przecież możesz coś zmienić na lepsze, komuś pomóc. Czasem wystarczy uśmiechnąć się do kogoś... - z takim przesłaniem zostawia nas Anna Dymna.