Adam Hanuszkiewicz był legendarnym aktorem i reżyserem. Jego życie prywatne było równie bogate jak dorobek artystyczny. Miał cztery żony i prawie wszystkie były do siebie bardzo podobne. Do tego stopnia, że twierdził, że to jest ciągle ta sama kobieta. Poznaj historię wszystkich miłości Adama Hanuszkiewicza.
We francuskiej prasie okrzyknięto go „najprzystojniejszym mężczyzną Europy”. Mawiał, że małżeństwo to loteria bez szans na wygraną, a z drugiej strony przyznawał: „Właściwie całe życie miałem żonę”. Cieszył się opinią uwodziciela, ale twierdził, że jest mężczyzną jednej kobiety. Mówił przekornie: „Z natury rzeczy jestem monogamistą. To jest ciągle ta sama kobieta, urodzona w trzeciej dekadzie maja. Mają krótkie nazwiska: Ryś, Kuc, Cwen…”.
Wyświetl ten post na Instagramie
Pierwszą ważną „babą” (bo tak z sympatią mówił o płci żeńskiej) w jego życiu była babcia, u której spędził swoje lwowskie dzieciństwo i która piekła najlepszy placek ze śliwkami. „Piękna Jadwiga, babcia moja. Die schoene Hedwig, bo była Ślązaczką i dawała lekcje niemieckiego – wspominał. – Ci, którzy jej bliżej nie znali, mówili o niej »śliczna Jadwiga«, ale w domu nazywano ją »Piłsudski«, bo trzymała wszystkich za twarz. Kochała swego syna jedynaka i mnie, bo byłem do niego podobny”. I to nie tylko fizycznie.
Bo Władysław Hanuszkiewicz kochał płeć piękną. Mamę p. Adama, Stanisławę Szydłowską, odbił narzeczonemu, gen. Stanisławowi Kuniczakowi. Ich małżeństwo jednak nie przetrwało. I tu też reżyser był synem swego ojca. „Jestem z rozbitej rodziny. Sam rozbiłem niejedną” – przyznawał.
Jako nastolatek jeszcze wierzył w romantyczną wizję miłości, uwielbiał czytać romanse. „Byłem samotnikiem. Zamykałem się niedoceniony i skrzywdzony w pokoju. (To mi zostało do dziś). Sportów żadnych oczywiście nie uprawiałem” – wspominał.
Wyświetl ten post na Instagramie
Zmiana w jego życiu nadeszła wraz z okupacją rosyjską i… gimnazjum, w którym pojawiły się dziewczynki. „Ta nagła rosyjska koedukacja spowodowała popłoch erotyczny w całym gimnazjum” – mówił w jednym z wywiadów. Dla niego uświadamianie seksualne zakończyło się małżeństwem w wieku 18 lat.
Jego pierwsza żona nie pasowała do późniejszego schematu. Nazywała się Marta Stachiewiczówna, a jej wuj był w II RP szefem sztabu generalnego armii polskiej. „Zakochałem się, przespałem się. Rano ciotka siadła na łóżku, powiedziała, że to grzech. I wzięliśmy ślub. Po trzech latach urodziła się Tereska” – wspominał reżyser.
Ich związek rozpadł się z winy Marty, ale Adam nie chował do niej urazy. „Wróciłem kiedyś wcześniej, niż było to w planie, z teatralnego objazdu po Wałbrzychu i Świdnicy, zobaczyłem nagle w środku nocy w przedpokoju moim płaszcz i kapelusz, który na pewno nie należał do mnie. Nie wchodząc do małżeńskiej sypialni, przespałem się najspokojniej na kanapie w drugim pokoju, ale kiedy rano, po głębokim śnie, obudziłem się, byłem w mieszkaniu już sam, bez żony i bez dziecka, i byliśmy oboje bez winy. Wojna była winna” – mówił aktor.
Wyświetl ten post na Instagramie
Zdrada ukochanej chyba go jednak zabolała, bo przez pewien czas nie szukał pocieszenia w ramionach innych kobiet. „Miewałem w swoim życiu okresy totalnej abstynencji seksualnej – rocznej po pierwszym małżeństwie, trzyletniej przed trzecim i pięcioletniej przed ostatnim” – wyznał Hanuszkiewicz.
W 1948 r. ponownie stanął na ślubnym kobiercu – z urodzoną pod znakiem Byka, cztery lata starszą od siebie, aktorką Zofią Ryś. „Moja fascynacja Rysiówną zaczęła się od pojedynków słownych. Myślę zresztą, że ona zwróciła na mnie uwagę, bo poza wszystkim byłem jedynym mężczyzną, z którym miała trudności z wygrywaniem tych pojedynków. Zawdzięczam jej bardzo wiele. Choćby to, że nauczyła mnie słuchać rozmówcy i artykułować precyzyjnie swoje myśli” – mówił z uczuciem o byłej żonie. I dodawał: „Rysiówna to przede wszystkim fascynująca kobieta i największa aktorka, z jaką się w życiu zetknąłem, a poznałem naprawdę wiele kobiet”.
W oczach znajomych tworzyli znakomity duet. Doczekali się dwójki dzieci. W 1953 r. przyszła na świat Katarzyna, 4 lata później Piotr. Byli szczęśliwi, aż na horyzoncie pojawiła się kolejna „jednosylabowa” dziewczyna spod Byka, 24-letnia Zofia Kuc. Razem pracowali w Teatrze Powszechnym. Rysiówna długo walczyła o męża, ale ostatecznie przegrała.
Wyświetl ten post na Instagramie
Związek z Kucówną reżyser zalegalizował dopiero w 1976 r., gdy para miała już poważne problemy. „Coraz mniej Adama w moim życiu. Znika na wiele tygodni. Nawet nie wiem, gdzie go szukać. Jestem sobie sama żeglarzem...” – pisała aktorka w książce „Zatrzymać czas”. Rozwiedli się w 1989 r. i było między nimi wiele złej krwi. Zwłaszcza że Zofia zapadła na chorobę nowotworową. Nie mogła wtedy liczyć na p. Adama: był już zajęty kolejną kobietą o krótkim nazwisku.
Hanuszkiewicz, choć twierdził, że nigdy nie uwiódł żadnej kobiety, był wrażliwy na ich wdzięk. Mimo że jego gust nie pokrywał się z ogólnie przyjętymi kanonami piękna. Narzekał, że w szkołach teatralnych szuka się tylko kolejnych odtwórczyń roli Zosi w „Panu Tadeuszu”. „Woleli angażować panienki z okienka, piękności z oleodruków, z opakowań po przedwojennych tabliczkach czekolady” – twierdził. A jego zdaniem nie tędy droga: „Z założenia dama nie nadaje się na aktorkę, bo jest skrępowana savoir-vivre’em, a teatr zaczyna się od przekraczania dobrych manier, które są kagańcem na zmysły”.
Wyświetl ten post na Instagramie
Jego związek z 30 lat młodszą aktorką Magdaleną Cwen, z którą ożenił się w 1990 r., wywołał burzę w środowisku. „Powiadają, że ja się żenię z coraz młodszymi kobietami, a to nieprawda. Przecież ja zawsze żeniłem się z dwudziestoparolatkami, tylko sam jestem coraz starszy” – żartował w „Tele Tygodniu”.
Pani Magda szybko przekonała się, co pociąga zodiakalnego Bliźniaka-artystę w solidnych kobietach spod znaku Byka. „Musiałam być bardzo przyziemną kobietą. Budować domy, kupować samochody, robić za praczkę, sprzątaczkę, kucharkę, kochankę i panią domu” – mówiła w jednym z wywiadów.
Wytrwała przy Hanuszkiewiczu do końca, choć nie było jej lekko. Sam reżyser zdawał sobie sprawę z tego, że jego życiowa niezaradność bywa ciężarem. „Ten kretyn nie wie, gdzie się kupuje sznurówki, herbaty nie umie zrobić!” – komentował prozę życia u swego boku. „Gdybym miał narysować siebie i swoje żony, to one miałyby gigantyczne stopy, a spod tych stóp wypuściłbym jeszcze korzenie sięgające w głąb ziemi, natomiast siebie bym narysował z drobnymi stopami nad ziemią. Dzięki moim żonom mogę się uziemić – sam nie jestem w stanie dosięgnąć ziemi, gdyż mam za słabe ego, dlatego tak łatwo oddaję je drugiej osobie”.
Cóż, panie chętnie się na to godziły. Jak mówiła Magdalena Cwenówna: „Adam miał zawsze motyle skrzydła, ziemi to on raczej nie dotykał. I został tym pięknym, kolorowym motylem do końca”.