"Dzień na tak" to wspaniała zabawa dla całej rodziny. Dzięki niej i Wy, i dzieci zyskacie wspaniałe wspomnienia na lata. Na czym polega pomysł? To dwadzieścia cztery godziny wspólnie spędzonego czasu, kiedy słowo „nie” znika z twojego słownika i na wszystko się zgadzasz. Brzmi groźnie? Zaryzykuj!
Ile razy mówisz swojemu dziecku: „nie teraz, nie można, nie ruszaj”... Tego dnia niech wszystko będzie na tak. To będzie szalony dzień, ale mnóstwo zyskacie. Przekonaj się sama.
"Dzień na tak" to pomysł z książki Amy Krouse Rosenthal. Na jej podstawie nakręcono film pod tym samym tytułem, który można obejrzeć na platformie Netflix od marca tego roku. Może wy także zorganizujecie taki dzień? Dwadzieścia cztery godziny zabawy, kiedy słowo „nie” znika z twojego słownika i na wszystko się zgadzasz. Brzmi groźnie? Zaryzykuj. Warto przynajmniej raz w życiu zafundować coś takiego swojemu dziecku, póki ma kilka, kilkanaście lat. Dopóki nie stanie się już poważnym nastolatkiem i nie uzna, że spędzanie czasu z rodzicami to jednak obciach.
Spróbujcie właśnie teraz. Bo kiedy, jeśli nie w czasie wakacji? Wybierzcie jeden dzień, który będzie tylko dla was. Wszystkie inne sprawy, poza tymi niezbędnymi do życia, niech idą w odstawkę. Liczycie się tylko wy: twoje dziecko albo dzieci, ty i zabawa. Weź na ten dzień urlop, wyłącz komputer, telefon i nastaw się na robienie rzeczy, na które w normalnym trybie z pewnością byś się nie zgodziła. Pilnujesz zdrowego jedzenia? Tego dnia może być wyżerka bez opamiętania, słodycze do oporu, pizza na śniadanie, o zgrozo hawajska. Przestrzegasz godzin snu? Przygotuj się tym razem na siedzenie do północy, póki twoja pociecha sama nie padnie.
Myślisz pewnie, że to ekstremalna rozrywka. Może odrobinę. Ale pomyśl: to tylko jeden dzień.
Niech to szaleństwo ma metodę. Wcześniej dla własnego bezpieczeństwa ustalcie jasne reguły gry. Umówcie się, że wygłupy typu car surfing (jeżdżenie w pozycji surfera na dachu auta), fire challenge (igranie z ogniem – dosłownie) i wszystko, co może być groźne dla zdrowia, jest absolutnie wykluczone. Umówcie się też, że niezależnie od tego, jak może być śmiesznie, nie wolno nikogo obrażać i krzywdzić w żaden sposób. Rozsądnie będzie też ustalić budżet na ten dzień, żeby się nie okazało, że twój portfel nie wytrzyma pomysłów twojej pociechy. Ustalcie też „przycisk bezpieczeństwa”, hasło, które zabawę bezwzględnie zatrzyma. Pamiętaj jednak, że tego „przycisku” możesz użyć tylko w wyjątkowej sytuacji.
Fajnie też jest mieć scenariusz. Żeby „yes day” się udał, warto trochę się do niego przygotować. Takie planowanie to także może być niezła zabawa! Zapytaj dziecko, na co ma ochotę, daj mu trochę czasu do namysłu, a potem zapisz wszystkie jego pomysły. Ani się waż mówić: nie, to jest głupie. To dziecko jest i scenarzystą, i reżyserem „dnia na tak”, ty jesteś ewentualnie sekretarką planu, no i aktorką. Nie planuj zabaw, nie podsuwaj swoich pomysłów, bo zepsujesz zabawę.
Bądźmy szczerzy – do upadłego rodzica. Dziecko wykorzysta każdą minutę tego dnia. Tak, wejdzie ci na głowę. Tak, potem będzie mnóstwo sprzątania. Tak, będziesz miała pokusę, żeby zamknąć się w łazience i udawać rozstrój żołądka albo coś równie poważnego, byle tylko mieć trochę spokoju. Ale nie – to nie będzie aż tak straszne, jak ci się teraz wydaje, jeśli tylko zapomnisz na ten dzień, jaka jesteś dorosła.
Co się będzie działo? W filmie Miguela Artety jest bitwa na balony z wodą, przebieranie się w śmieszne
stroje, kąpiel w myjni samochodowej, rollercoastery. Spokojnie, u was nie musi być aż tak ekstremalnie. Jeśli jesteś mamą malucha, pewnie będziesz po raz tysięczny uczestniczyć w układaniu ulubionych klocków, budować tory przeszkód, może też być bal albo spanie w namiocie na podwórku. Jennifer Garner, która w filmie wciela się w mamę trójki dzieciaków o szatańskich pomysłach, w prawdziwym życiu organizuje co rok „dni na tak”. Spanie z mamą w namiocie jest żelaznym punktem programu na zakończenie każdego takiego dnia. Aktorka przyznaje, że jej dzieci wprost to uwielbiają. Ona trochę mniej.
Uwolnione tego dnia pokłady szaleństwa zostaną z wami na długo. Za tydzień i za miesiąc przypominajcie sobie wybuchy śmiechu, miny dziadków, a może nawet przechodniów na ulicy na widok waszych zwariowanych strojów. Przypomnicie sobie też bolące brzuchy – cóż, pizza na śniadanie, wiadro lodów na kolację mogły dać o sobie znać. Ale po jakimś czasie nawet to będzie fajnym wspomnieniem i waszą małą tajemnicą przed resztą rodziny.
A kiedy złapiesz oddech i dojdziesz do siebie po całym tym wariactwie... Dojdziesz do wniosku, że kurczę – warto było. I nie tylko dlatego, że dziecko zobaczyło cię w innym świetle. Zamiast poważnej, zasadniczej mamy „na nie”, która ciągle coś tłumaczy i zakazuje (albo jest zbyt zajęta poważnymi sprawami, żeby mieć czas na wygłupy), zobaczyło wyluzowaną supermamę, która potrafi się nieźle wygłupiać i rozumie nie tylko problemy, ale też dziecięce wariactwa. Młody człowiek będzie miał szansę uwierzyć w swoją moc: oto wymyślił coś szalonego i udało się to zrealizować.
A kto wie, może ten dzień sprawi także, że stanie się odrobinę bardziej odważny? W mówieniu o tym, na co ma ochotę, w zabawie, marzeniach. Ty z kolei będziesz mogła się przekonać, jak wiele w nim jest, mimo wszystko, rozsądku i dojrzałości. Bo te wymyślone przez niego szaleństwa „dnia na tak” jednak trzymały się granic zdrowego rozsądku. I jest jeszcze coś – sama spojrzysz na siebie z perspektywy swojego dziecka. To jest całkiem fajna perspektywa, z której widać, jak bardzo jesteś „w porządku”.
„Yes day” to komedia familijna w reżyserii Miguela Artety, z Jennifer Garner, Edgarem Ramírezem, Jenną Ortegą. Rodzice, którzy zawsze mówią „nie”, zgadzają się na najbardziej szalone pomysły dzieci — przez jeden pełen przygód „dzień na tak”. Szalona przygoda w Los Angeles całą rodzinę zbliża do siebie bardziej, niż mogliby sobie wymarzyć.