Od miesięcy cierpiałam na bezsenność. Mój chłopak był wtedy za granicą, a ja nie wiedziałam, co mam robić. Niespodziewanie swoją pomoc zaoferował mi Kamil, kolega z pracy. Wkrótce się okazało, że to pułapka...
Z moim chłopakiem, Dawidem, wciąż byliśmy w tej mało stabilnej, niepewnej fazie związku, gdy nic nie zostało nazwane wprost, nie padły jeszcze żadne deklaracje. Sytuację komplikował fakt, że Dawid wyjechał na staż do Monachium. Ale często dzwonił, interesował się moimi sprawami. Także tą najbardziej męczącą. Brakiem snu. Czasami rozmawialiśmy na ten temat w pracy. Jak się później okazało – nasze rozmowy słyszał Kamil i postanowił to wykorzystać...
W nocy godziny mijały, a ja nie mogłam zasnąć, choć oczy mi się kleiły, a myśli rwały. Z powodu braku snu, często byłam nieprzytomna w ciągu dnia.
Pewnego dnia w pracy Kamil, mój kolega z pokoju, postawił coś na moim biurku.
– Napij się – rzucił z uśmiechem.
Coś mi ten uśmiech przypominał, ale byłam zbyt zmęczona, by to analizować.
– To zioła. Moja ciotka jest aptekarką i robi różne mieszanki. Ta powinna pomóc na twoje zmęczenie – wyjaśnił.
Początkowo nie Kamila polubiłam, ale on jako jedyny zaoferował mi pomoc. Na pewno słyszał też, jak rozmawiałam z Dawidem i mamą, narzekając na bezsenność. Po namyśle uznałam, że ta jego troska jest miła. Wypiłam napar i poczułam się taka... lekka i spokojna.
– Może odwiozę cię do domu? – zapytał Kamil po osiemnastej. – Wyglądasz na zmęczoną.
Kiedy byliśmy pod moim blokiem, wprosił się na herbatę.
– Nie zrozum mnie źle, ale jest ktoś w moim życiu... – zaczęłam niepewnie, a on się zaśmiał.
– Przecież jesteśmy tylko kolegami z pracy – rzucił.
Rozmawialiśmy o naszej szefowej, o kolegach z działu.
– Ech, jestem zmęczona, ale pewnie znów nie zasnę – powiedziałam w pewnej chwili z rezygnacją.
– Zobaczysz, zaśniesz. I przyjdą dobre sny... – rzucił Kamil.
Pomyślałam, że to dziwne słowa w ustach kolegi z pracy. Ale byłam taka zmęczona... Przymknęłam powieki na chwilę... Nie wiedziałam, gdzie jestem. Wznosiłam się i opadałam, a powietrze dookoła mnie rozświetlały kolorowe smugi. Gdzieś obok grała muzyka... Byłam w wesołym miasteczku. Spojrzałam w bok, na siedzącego obok mnie mężczyznę, i wtedy się obudziłam.
Leżałam we własnym łóżku, była siódma rano. Przespałam całą noc! A Kamil? Chyba wyszedł, ale nie pamiętałam, żebym go odprowadzała... W pracy rozmawialiśmy jak gdyby nigdy nic.
– Masz ochotę pójść po pracy do wesołego miasteczka? – zagadnął w pewnej chwili i drgnęłam, przypominając sobie mój sen.
– Zwijają się na zimę – dodał. – Dziś są tańsze bilety.
Poszłam. Co miałam robić sama w domu? Po tym spotkaniu – a może randce? – przyszły kolejne. Odkąd zaczęłam widywać się z Kamilem, moja bezsenność powoli mijała. Często śnił mi się Kamil, to były dobre, pełne światła sny, i zastanawiałam się, czy jestem w nim zakochana.
Któregoś wieczoru jak zwykle wypiłam napar. Powieki miałam coraz cięższe, myśli coraz wolniejsze. Kamil powiedział, że chyba chcę się zdrzemnąć, więc będzie leciał. Zamknęłam oczy. Otworzyłam oczy, bo pod powiekami miałam przedziwną jasność. Przede mną była szeroka droga. Spojrzałam w bok. Siedziałam w kabriolecie obok Kamila. Miał na sobie czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Obudziłam się. Była sobota, dziewiąta rano. Zdążyłam zjeść śniadanie i wziąć prysznic, gdy zadzwonił Kamil.
– Ubierz się ciepło i wyjdź przed dom – usłyszałam.
Zdziwiłam się, ale posłuchałam.
Kilka minut później zza rogu wyłonił się czerwony, staromodny kabriolet. Za kierownicą siedział Kamil – miał na sobie okulary przeciwsłoneczne i czapkę z daszkiem. Uśmiechał się. Czy ja wciąż śniłam? Nagle uświadomiłam sobie, że kiedy jestem z Kamilem, tak właśnie się czuję – jakby wszystko tylko mi się śniło.
– Wiesz co, nie mam ochoty na wycieczkę – rzuciłam.
– Spokojnie, wiem, że jesteś zmęczona – szepnął, wysiadając z auta.
Dotknął mojej ręki. Jego dłoń była zimna i sucha.
– Wejdźmy do domu, napijemy się herbaty.
Potarłam czoło. Nie byłam zmęczona. Byłam... zdezorientowana. Nie wiedziałam, czy naprawdę rozmawiam z Kamilem, czy tylko mi się to śni. Uszczypnęłam się w ramię, zabolało. Kiedy weszliśmy do domu, Kamil zdjął okulary. Jego oczy nagle skojarzyły mi się z oczami jaszczurki. Zadrżałam.
– Zrobić ci napar? – zapytał.
– Piłam już dziś dwa razy – skłamałam.
– Mam dla ciebie prezent – rzucił, wieszając coś nad kanapą. – To łapacz snów – dodał. – Kiedy nie będziesz mogła zasnąć, spójrz na niego i pomyśl o mnie. Zobaczysz, to pomoże.
Wcześniej wciąż byłam zmęczona, ale odkąd się wysypiałam, myślałam jaśniej. Dotarło do mnie, że z Kamilem jest coś nie tak.
Co ja pomyślałam, gdy pierwszy raz go zobaczyłam? Śliski typek. Jak to się więc stało, że tak się zbliżyliśmy? No tak, rozumiał mnie. I pomagał mi spać.
– Jesteś zmęczona, musisz odpocząć – powiedział Kamil z naciskiem, wpatrując się w moje źrenice.
Położyłam się i posłusznie zamknęłam oczy. Ale nie spałam. Udawałam tylko. Dzięki temu zrozumiałam, co robił Kamil, gdy zapadałam w sen. Zwykle wcale nie wychodził z mieszkania. Mówił do mnie. Dziwnym, syczącym głosem opowiadał, co będziemy robić i mówił, o czym mam śnić. O nim.
– Pamiętaj, kochasz mnie. Nie możesz beze mnie żyć. Jutro pójdziemy na spacer nad staw... – szemrał monotonnie.
Gdy wyszedł, zerwałam się z łóżka i wysypałam zapas naparu do toalety. Wyrzuciłam też łapacz snów. Zadzwoniłam do Dawida i powiedziałam, że go potrzebuję. Stanął na głowie i wrócił do kraju. Do mnie. Znajomość z Kamilem zerwałam. Poprosiłam o przeniesienie do innego pokoju. Nie bałam się, miałam Dawida. Teraz śpię trochę lepiej. Tylko czasem śnią mi się jaszczurki. Ich okrągłe, czujne oczka patrzą na mnie z kątów sypialni, śledzą każdy mój ruch. Budzę się zlana potem i tęsknię do tych snów, które były pełne światła i słońca. A potem patrzę na śpiącego obok Dawida. Przytulam się do niego i powoli odpływam w sen.