"Darek wspierał mnie po wypadku, a potem nagle zniknął. Musiałam sprawdzić, co się stało..."
Fot. 123 RF

"Darek wspierał mnie po wypadku, a potem nagle zniknął. Musiałam sprawdzić, co się stało..."

"Wypadek i utrata władzy w nogach mnie załamały. Już chciałam się poddać i zrezygnować z leczenia, ale nowo poznany mężczyzna podał mi rękę... Darek dodał mi wiary w siebie, cieszył się z sukcesów w rehabilitacji. Pewnego dnia wyjechał, a potem urwał kontakt. Ale ja nie mogłam o nim zapomnieć..." Mirosława, 46 lat

Po skończeniu studiów polonistycznych nie wiedziałam, co zrobić ze swoim dorosłym życiem. Nie chciałam uczyć w szkole. Uważałam, że nie mam podejścia do dzieci. Przez chwilę pracowałam jako redaktorka w dużym wydawnictwie w Warszawie, ale musiałam wrócić do rodzinnej wioski, gdy mój tata zaczął niedomagać, a mama została sama na gospodarstwie.

Żałuję, że nie posłuchałam mamy

– Nie rezygnuj z takiej dobrej posady w stolicy. To dla ciebie ogromna szansa. – przekonywała mnie mama. – My jakoś tu sobie poradzimy. Ojciec niedługo dojdzie do siebie. Zresztą Maciek jest coraz starszy, wkrótce skończy szkołę i przejmie gospodarstwo.
Ale ja wiedziałam swoje. Moi rodzice byli coraz starsi, a brat... no cóż, chciałam, żeby przynajmniej skończył technikum.

Na szczęście w pobliskim miasteczku zwolniła się posada bibliotekarki. Zgłosiłam się i bez problemu zostałam przyjęta na pełny etat. Byłam bardzo zadowolona. Praca nie wydawała się ciężka, miałam więc jeszcze czas i siłę na zajęcia w gospodarstwie rodziców.
Do pracy dojeżdżałam rowerem. Lubiłam to. Nie straszny mi był deszcz czy brzydka pogoda.
– Mirka, dziś jedź autobusem. Zapowiadają silny wiatr i ulewy – powiedziała mama tamtego feralnego dnia.
Ja jednak jej nie posłuchałam. Niestety….
W połowie drogi dopadł mnie deszcz, który z minuty na minutę przybierał na sile. W pewnym momencie lało tak, że nie widziałam, co się wokół mnie dzieje. Nie zauważyłam, kiedy zza zakrętu wypadła jakaś osobówka. Zarzuciło ją na mój pas. Pamiętam tylko mocne uderzenie i to, że znalazłam się w rowie. Potem straciłam przytomność.

Chciałam się poddać

Obudziłam się w szpitalu. Nie czułam własnego ciała. Nie ruszałam rękami ani nogami. Byłam przerażona!
Po długim leczeniu, żmudnej i bolesnej rehabilitacji odzyskałam władzę w rękach, ale nogi nadal odmawiały mi posłuszeństwa. Nie mogłam na nich stanąć, nie mówiąc już o chodzeniu.
– Jest szansa, że władza w nogach wróci, ale to wszystko zależy od pani – powiedział lekarz, który zaproponował mi przeniesienie do Konstancina pod Warszawą.
Na początku nie chciałam się na to zgodzić, ale po usilnych namowach rodziny, uległam. To był koszmar. Wielogodzinne, bolesne ćwiczenia i wysiłek ponad moje siły. Któregoś dnia przerwałam rehabilitację.
– Już dosyć! – Rozpłakałam się jak dziecko. – Dalej nie dam rady. To się nigdy nie uda. Do końca życia będę na wózku.
– Nie poddawaj się. Tyle już przeszłaś – usłyszałam obok męski głos. – Ja też chciałem stąd uciekać, ale przetrwałem i dałem radę. Tobie też się uda.
Podniosłam głowę i zobaczyłam nad sobą młodego faceta. Opierał się na dwóch kulach.

Staliśmy się nierozłączni

Tak poznałam Darka. Okazało się, że tak jak ja, uległ poważnemu wypadkowi, który skończył się poważnym urazem kręgosłupa. Widziałam, że chce mi pomóc, a przynajmniej podtrzymać mnie na duchu.
Praktycznie od tamtej chwili staliśmy się nierozłączni. Razem ćwiczyliśmy, razem spędzaliśmy czas wolny. Kiedy postawiłam pierwsze kroki, był przy mnie. Oboje szaleliśmy z radości.
– Pokonałaś siebie – cieszył się. – Dałaś radę! Zwyciężyłaś!
Nie wiem, co wtedy było dla mnie ważniejsze: to, że zaczynam chodzić, czy też to, że Darek jest ze mnie taki dumny.
Miesiąc po tym cudownym wydarzeniu musieliśmy się rozstać. Darek skończył leczenie i wrócił do swojego domu. Ja musiałam jeszcze zostać.
– Nie martw się – pocieszał mnie. – Będziemy do siebie pisać i dzwonić. A kiedy stąd wyjdziesz, spotkamy się. Przyjadę po ciebie.
Wizja spotkania z Darkiem dodawała mi skrzydeł. Ćwiczyłam jeszcze ciężej i jeszcze bardziej byłam zmotywowana.

Czułam, że coś jest nie tak

Darek na początku dzwonił, interesował się moimi postępami i cieszył się z nich jak dziecko. Ale po jakimś czasie telefony od niego stały się rzadsze. Nie był już taki radosny. Zrobił się oschły i małomówny. Czułam, że coś jest nie tak.
Rehabilitantka wyczuła mój niepokój i od razu domyśliła się, o co chodzi.
– To niestety normalne – powiedziała. – Często to obserwuję. W ośrodku szybko zawiązują się przyjaźnie i romanse, a potem każdy wraca do swojego życia. Musisz to zrozumieć. Zapomnij o nim.
Jak miałam o nim zapomnieć? Przecież się zakochałam. Moje serce wyrywało się do niego jak głupie.
Na tydzień przed końcem turnusu zadzwoniłam do Darka i podałam mu dzień wyjazdu z sanatorium. W słuchawce zapanowała niezręczna cisza.
– Wybacz, Mirka, ale nie mogę po ciebie przyjechać – odpowiedział.
– Dlaczego, co się stało? – rozpłakałam się.
– Nie płacz, błagam cię… Wybacz mi. Tak będzie dla ciebie lepiej.
Coś tu nie grało. Mimo wszystko czułam, że nie jestem mu obojętna.

Nie potrafiłam zapomnieć o Darku

Wróciłam do domu, ale nie mogłam o nim zapomnieć. Wciąż biłam się z myślami. W końcu poprosiłam brata, żeby zawiózł mnie do Darka. „Najwyżej wyrzuci mnie z domu”, myślałam zdesperowana. Wtedy wszystko stanie się jasne. Ale przynajmniej nie zarzucę sobie, że nie zrobiłam wszystkiego, co mogłam, by zatrzymać go przy sobie.
Nigdy nie pożałowałam tej decyzji. Darek wcale nie chciał o mnie zapomnieć. Okazało się, że ma problemy ze sobą. Nie radził sobie ze swoim życiem. Wyznał mi, że jest niepijącym alkoholikiem. Nie pił od chwili, kiedy pod wpływem alkoholu spowodował wypadek. Leczy się, chodzi na terapię. Ale czasami nie widzi sensu życia.
– Momentami jest mi bardzo ciężko – zwierzał się. – To okropny nałóg. Nie chcę cię wciągać w to moje pokręcone życie. Nie chcę cię narażać na moje huśtawki nastroju. Wiem, że zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.
Teraz to ja poczułam, że jestem mu potrzebna. Że mogę zrobić dla niego to, co on wcześniej zrobił dla mnie. Podać mu pomocną dłoń, przekonać, żeby za wszelką cenę walczył o siebie. Zresztą niczego innego nie pragnęłam bardziej. Nie było wtedy nikogo ważniejszego od niego.

Dziś jesteśmy małżeństwem z ponad dwudziestoletnim stażem. Mamy troje dzieci, które są naszą dumą. Razem stworzyliśmy kochającą się rodzinę, choć różnie bywało w naszym życiu. Czasami było tak źle, że chciałam to rzucić i zacząć wszystko od nowa. Ale nie mogłam, bo Darek to miłość mojego życia. Zawsze we wszystkim byliśmy i jesteśmy razem. Na dobre i na złe.

 

Czytaj więcej