"Zakochałam się w Bartku, ale nie chciałam za każdym razem odsuwać synka na bok i podrzucać babci"
Nie mogłam pozwolić, by synek poczuł się odsunięty, bo mama wybrała „wujka”.
Fot. 123RF

"Zakochałam się w Bartku, ale nie chciałam za każdym razem odsuwać synka na bok i podrzucać babci"

"Mój nowy partner bardzo chciał spełnić się w roli ojca. Miałam więc nadzieję, że dogada się z moim trzyletnim synem. Niestety, miał pojęcie o życiu z małym dzieckiem wzięte prosto z reklamy płatków śniadaniowych..."  Aneta, 30 lat

Bartka poznałam jakiś rok temu przez portal randkowy. Pamiętam, że ujął mnie już na pierwszym spotkaniu swoim poczuciem humoru. Mimo stresu, jaki zwykle towarzyszy mi podczas takich „randek w ciemno”, z nim cały czas się śmiałam. Poza tym, spodobał mi się. A najbardziej ujęła mnie jego szczerość. Powiedział, że szuka kobiety, która jest już spełniona macierzyńsko, bo on sam nie może mieć dzieci.

Wiedział, że mam synka

Nie ukrywałam opisie na portalu, że jestem samotną matką, bo wiem, że potem jest trudno o tym powiedzieć komuś, kto nie jest gotowy na spotykanie się z „mamuśką”. Mój Szymek ma trzy lata i jest świetnym maluchem. Ale nie każdy musi lubić dzieci. Ja sama jestem po rozwodzie. Moje małżeństwo rozpadło się dokładnie kilka miesięcy po urodzeniu naszego synka. Odkryłam, że mój mąż nie tylko nie miał ochoty być tatą, ale przez całą moją ciążę zdradzał mnie na prawo i lewo. To był dla mnie ciężki czas, więc gdy już troszkę okrzepłam, postanowiłam wyjść ze swojej skorupy i zacząć się spotykać z ludźmi. Poza tym, chciałam mieć kogoś obok. Kogoś, kto mógłby zastąpić Szymkowi tatę. Nie wyobrażałam sobie, żeby mały nie miał męskiego wzoru i dorastał tylko ze mną.
– Jesteś niesamowita! – Bartek od samego początku prawił mi komplementy. – Nigdy bym nie pomyślał, że jesteś samotną mamą! Gdybym o tym nie wiedział, oczywiście. – Uśmiechał się szelmowsko. – Jesteś śliczna, zaradna i bardzo ponętna!
Szybko weszliśmy w intymne relacje. Na początku spotykałam się z nim wtedy, gdy mogłam zostawić synka z mamą, albo gdy był w przedszkolu. Nie chciałam zbyt szybko przedstawiać dziecku „nowego tatusia”. Musiałam być pewna, że ta znajomość przetrwa próbę czasu. Miałam już doświadczenie, że taka relacja może się bardzo szybko skończyć.

Myślał, że dzieci nic w życiu nie zmieniają

– Kiedy poznam Szymka? – Bartek był jednak uparty i nieustępliwy. – Chciałbym go chociaż zobaczyć. – Brał mnie pod włos, gdy po upojnej nocy leżeliśmy wtuleni w siebie.
– Jak przyjdzie na to czas – odpowiadałam wymijająco. – Na razie cieszmy się sobą. Z dzieckiem nie będzie to takie proste! – żartowałam.
– Oj tam! Damy sobie radę! – śmiał się i całował mnie w czoło.
– Jasne, że damy. Ale nie jest to łatwe! Ja to wiedziałam, on nie. Bo z tego, co się zorientowałam, miał pojęcie o życiu z małym dzieckiem wzięte prosto z reklamy płatków śniadaniowych. Niby skończył trzydzieści siedem lat, ale wyobrażał sobie, że dzieci nic w życiu nie zmieniają. Są po prostu miłym dodatkiem. Uzupełnieniem. Nie winiłam go za to. Nigdy nie miał rodziny, był wolnym ptakiem. Jego dotychczasowe związki nie były długie. Najdłużej, cztery lata, był z ostatnią partnerką. Jak tłumaczył, bardzo chciał się z nią ożenić, ale ona pragnęła dziecka. On nie mógł jej tego dać i musieli się rozstać. Stąd jego pomysł, żeby poznać kogoś, kto to dziecko już ma.

Był fajnym człowiekiem, ale cenił sobie wolność

Zakochiwałam się w nim dzień po dniu coraz bardziej. Był naprawdę fajnym człowiekiem. Dobrym, ciepłym, pracowitym. Ale miał też cechy, które mnie niepokoiły. Był typem mężczyzny, który ceni sobie wolność, spontaniczne decyzje. Nie było dla niego problemem zdecydować w piątek o wyprawie rowerowej z kolegami na cały weekend. Nawet mnie namawiał. No ale ja przecież miałam Szymka... Nie był w stanie tego zrozumieć.
– Oddasz go mamie, przecież nic takiego się nie stanie, prawda? – przekonywał. – Pomyśl! Dwa dni nieskrępowanej wolności! Spanie pod namiotem! Patrzenie w gwiazdy! Kiełbaski na ognisku!
– Bartek, przepraszam. – Uśmiechałam się zrezygnowana. – Ale Szymek ma mnie tak mało w tygodniu. Chcę z nim spędzić czas w weekend – tłumaczyłam. Widziałam, że nie rozumie. Jest rozczarowany. Ale czy mogłam go za to winić?

Mój synek od razu zaakceptował Bartka

Wreszcie nastąpił ten dzień. Jakieś dwa miesiące po pierwszym spotkaniu postanowiłam zaprosić Bartka do siebie, żeby poznał mojego synka. Zrobiłam obiad. Zaplanowałam wspólny spacer, zwłaszcza że pogoda miała być piękna i chciałam, żeby Szymek pobiegał trochę i rozładował energię, która go w domu rozpierała. Było wspaniale. Idealnie! Bartek bardzo się postarał. Szymuś od razu go zaakceptował. A gdy mój mężczyzna pochwalił jego kolekcję zabawek, to mały był kupiony! Na spacerze trzymał go już za rękę. Był taki dumny, że idzie obok dużego mężczyzny. Mnie mogło tam w ogóle nie być!
– Baltek? A pójdzies ze mną na plac zabaw? – zapytał w pewnym momencie.
– Pewnie! Dawno się nie huśtałem. Pokażesz mi, jak to się robi? – odpowiedział mój luby.
– Ha, ha, jesteś za gluby! Nie mozes! – mój mały śmiał się na cały głos, a Bartek próbował dla żartu wgramolić się na małe siedzisko.

Energia Szymka przerażała mojego partnera

Gdy wróciliśmy do domu, byliśmy rozbawieni i nieco zmęczeni. Nastawiłam ekspres, żeby zrobić nam kawy, a Szymkowi chciałam dać jakiś deser. Gdy weszłam do pokoju, mały niemal siedział na Bartku i coś tam mu tłumaczył. To naprawdę mnie rozczuliło. Pamiętam, jak wtedy pomyślałam, że może niepotrzebnie się martwiłam. Że to może się udać! Gdy piliśmy kawę, Szymek ciągle gadał. Wydurniał się, popisywał, przynosił nam coraz to nowe zabawki. W pewnym momencie Bartek rzucił nagle:
– Szymusiu, a może pobawiłbyś się trochę w swoim pokoju? A my z mamą byśmy odpoczęli, co? Mój synek zamarł. A potem znowu zaczął mówić, jakby wcale nie usłyszał propozycji Bartka. Mój chłopak spojrzał na mnie spłoszony i bezradny. Nie mógł zrozumieć, dlaczego mały go nie posłuchał. No tak. On nie wiedział, że trzylatek jest jeszcze zbyt mały, żeby siedzieć cichutko w swoim pokoju. Zwłaszcza mój pełen energii syn.
– Chodź, mamusia się z tobą pobawi klockami, a Bartek sobie odsapnie po tym placu zabaw! – Uśmiechnęłam się pojednawczo i mrugnęłam do mojego partnera. Wzięłam Szymka za rękę i zgarnęłam zabawki z pokoju. – Ale ja nie chce! – wrzasnął na cały regulator mały. – Chce z Baltkiem! Rozłożyłam ręce. Mój chłopak spojrzał na mnie wielkimi ze zdumienia oczami. Jakby chciał zapytać: „Nie umiesz zapanować nad własnym dzieckiem?”, ale w chwilę później wstał i wziął małego za rękę. – Chodź i pokaż mi inne swoje zabawki. – Westchnął i mrugnął do mnie. „Pierwsza bitwa wygrana”, pomyślałam, zbierając brudne naczynia. Ale mój niepokój nie minął.

Zderzenie z rzeczywistością

Wiedziałam, że dla Bartka to spotkanie było zderzeniem z rzeczywistością. Bo przecież trzylatek to nie tylko wspólne wyjście na lody. Bywa czasami marudny, hałaśliwy i nieustępliwy. Często wybucha złością i krzyczy. Trzeba mieć na niego oko dwadzieścia cztery godziny na dobę. Czy mój partner był na to gotowy? Po tym pierwszym spotkaniu Bartek nie proponował kolejnego przez kilka dni. Wiedziałam, że musi odsapnąć. Przemyśleć to i owo. Nie naciskałam więc. W końcu się odezwał i zaprosił mnie do kina w piątkowy wieczór. Bez Szymonka, oczywiście. Nie zdziwiłam się specjalnie i kolejny raz poprosiłam mamę o pomoc. Gdy jednak Bartek nalegał, żebym spędziła u niego noc, odmówiłam.
– Obiecałam mamie, że odbiorę Szymka przed dwudziestą drugą. – Zrobiłam smutną minę. – Chyba, że chcesz iść do nas? Mały się ucieszy. Polubił cię.
– No, ale ja chciałem...
– Mieć mnie tylko dla siebie? – dokończyłam za niego. Uśmiechnął się.
– Mam dziecko – westchnęłam. – I albo bierzesz nas w pakiecie – zająknęłam się, bo ciężko mi było powiedzieć to na głos – albo wcale.
– W pakiecie! Oczywiście, że tak! Ale przecież na początku nam się udawało być tylko we dwoje! – żachnął się Bartek.
– Owszem, ale nie będę za każdym razem, gdy spotykam się z tobą, odsuwać synka na bok. To moje dziecko – próbowałam mu wytłumaczyć coś, co dla mnie było oczywiste.
– Dobrze. To chodźmy do ciebie. – Machnął ręką Bartek.

To był początek końca

Wiedziałam, że to nie będzie miły wieczór. Mały był marudny i choć ucieszył się na widok Bartka, to co rusz wybuchał płaczem. Mój partner miał minę cierpiętnika i ciągle wzdychał. Ja próbowałam się wpasować w oczekiwania obu. W końcu atmosfera była tak nerwowa, że nawet się do siebie w nocy nie przytuliliśmy. Każde z nas zasnęło na swojej połowie łóżka, odwróceni do siebie plecami. To była pierwsza taka noc. Nigdy wcześniej się nam to nie zdarzało. Choć trudno było mi się do tego przyznać głośno, wiedziałam, że to początek końca. W następnych dniach Bartek odzywał się jakby rzadziej i z mniejszą gorliwością. W kolejny weekend zaplanował z kolegami wyjazd, na który mnie już nawet nie namawiał.

Nie chciałam odsuwać synka od siebie

Wiedziałam, że gdybym spróbowała znowu spotykać się z nim wyłącznie we dwoje i udawać, że mi to pasuje, a Szymka czasami wprowadzać między nas jako atrakcję, mogłoby to się udać. Ale ja tak nie chciałam. Wiedziałam, że życie z małym dzieckiem nie jest usłane różami, zwłaszcza dla kogoś, kto nigdy nie miał z tym do czynienia. Rozumiałam to, naprawdę. Ale z drugiej strony nie chciałam ciągle zostawiać synka pod opieką mamy. Był dla mnie najważniejszy. Nie mogłam pozwolić, by poczuł się odsunięty, bo mama wybrała „wujka”.

Podjęłam decyzję o rozstaniu

Nasza znajomość przetrwała w sumie cztery miesiące. Spotkaliśmy się jeszcze kilka razy. Ale Bartek zaczął w pewnym momencie reagować alergicznie na samo wspomnienie o Szymku. Byłam tym coraz bardziej zmęczona i podjęłam trudną decyzję o rozstaniu. Nie oponował. Żachnął się tylko, gdy mu powiedziałam, żeby przemyślał decyzję o związkach z samotnymi mamami, bo chyba nie jest jeszcze gotowy na bycie rodzicem. Choć tego nie powiedział, zapewne pomyślał, że z innym, może bardziej ułożonym dzieckiem, dałby radę. Życzę mu powodzenia.
A ja znowu jestem wolna i wciąż szukam swojej drugiej połowy. Ale mi się nie spieszy. Bo przecież mam już swojego małego mężczyznę. On potrzebuje mnie najbardziej na świecie!

 

 

Czytaj więcej