"Córka nigdy nie sprawiała nam kłopotów wychowawczych. Była bardzo ambitna, dobrze się uczyła. Myślałam, że mam z nią dobry kontakt, że może mi wszystko powiedzieć. Myliłam się! W drugiej klasie liceum okazało się, że jest w ciąży! Nie chciała wyznać, kto jest ojcem dziecka. Podejrzewałam, że chłopak z nią zerwał, a ona unosi się dumą. Niestety chodziło o coś innego, o wiele gorszego..." Halina, 40 lat
Rok temu nasza rodzina przeżyła prawdziwe trzęsienie ziemi. Nie spodziewaliśmy się, że Agnieszka, a my razem z nią staniemy przed tak ogromnym wyzwaniem. Ale od początku...
Agnieszka była w drugiej klasie liceum. Z dumą przyglądałam się mojej dorastającej córce. Z chudego, wysokiego podlotka przeobrażała się w uroczą, młodą kobietę. Wydoroślała i stałyśmy się sobie naprawdę bliskie. Nawet koleżanki Agi mówiły, że wyglądamy razem raczej jak dwie przyjaciółki, a nie jak matka i córka. Sądziłam, że ona także tak uważa i nie ma przede mną tajemnic. Zresztą cóż taka młoda osóbka może ukrywać przed rodzicami. Agnieszka nigdy nie sprawiała nam problemów. Dawaliśmy jej dużo swobody, uważając, że wychowanie bez zakazów i kar przyniesie lepsze efekty. Sama wybrała sobie szkołę średnią, zgodnie ze swoimi zainteresowaniami. Od dziecka miała wyjątkowy talent językowy i planowała, że po skończeniu liceum będzie próbowała swoich sił na germanistyce.
– Ona jest taka ambitna! Nie wiem, po kim to odziedziczyła – uśmiechał się z zadowoleniem mój mąż, Roman. Prowadziliśmy osiedlowy sklep spożywczy i mieliśmy tak dużo pracy, że niewiele czasu byłam w stanie poświęcić córce. Nie widywaliśmy się z Agą przez cały dzień, dopiero wieczorem mogłyśmy nagadać się do woli i opowiedzieć sobie o wszystkim, co przytrafiło się nam danego dnia. Obydwie uwielbiałyśmy nasze wieczorne, kobiece pogaduszki.
Agnieszka zaczęła rok szkolny pełna zapału. Na początku wrześniu z radością pojechała z klasą na zaplanowaną już pod koniec pierwszej klasy wycieczkę. Wszystko układało się dobrze, aż do koszmarnego początku grudnia. Do tej pory nie potrafię wytłumaczyć sobie, dlaczego wcześniej niczego się nie domyśliłam. Teraz gdy wracam pamięcią do tego okresu, przypominam sobie, jak Agnieszka unikała rozmów ze mną. Dawniej była przecież wesoła i otwarta, a w ciągu tych prawie trzech miesięcy od powrotu z wycieczki stała się nagle zamkniętą w sobie, skrytą i nieufną dziewczyną. Na pytania o szkołę odpowiadała wymijająco.
– Daj jej spokój, ma dużo nauki. Wiesz, że jest bardzo pilna i sumienna – mąż lekceważył moją troskę o Agnieszkę.
– Martwię się, że chodzi taka przemęczona, ciągle blada – tłumaczyłam mu swój niepokój, ale w końcu dałam się przekonać, że to wynik uczenia się po nocach.
Któregoś dnia wróciłam wcześniej do domu i zastałam Agnieszkę w łóżku. Wyglądała na chorą i przerażoną jednocześnie.
– Kochanie! Co ci jest? – zapytałam z troską.
– Nic mamo, po prostu źle się czuję. Do jutra mi przejdzie – próbowała mnie uspokoić.
– Musisz jutro pójść do lekarza, to są pewnie początki grypy – niepokoiłam się. – A wiesz, że grypy nie wolno lekceważyć.
– Nie! To tylko przemęczenie. Daj spokój, mamo, nie trzeba mi żadnego lekarza – odparła poirytowanym tonem.
Nagle zadzwoniła moja komórka i przerwała naszą rozmowę.
– Dzień dobry! Mówi Anna Piotrowska, wychowawczyni Agnieszki. Chciałam się dowiedzieć, jak ona się czuje. Mam nadzieję, że już wszystko w porządku. Zaniepokoiliśmy się tym niespodziewanym omdleniem, ale Agnieszka powiedziała, że od dwóch dni ma lekką grypę. Proszę przesłać córce pozdrowienia i niech się nie martwi o swoją nieobecność w szkole. Jest usprawiedliwiona. Spojrzałam na córkę zdziwiona.
– Dlaczego mi niczego nie powiedziałaś! Nie powinnaś lekceważyć grypy, bo mogą wystąpić jakieś komplikacje. Dzwonię po lekarza i nawet nie próbuj protestować – byłam zdenerwowana, że tak nierozważnie postępuje.
Po zbadaniu Agnieszki pani doktor poprosiła mnie o rozmowę na osobności.
– Niech się pani nie martwi, córka jest zdrowa choć osłabiona. Sądzę, że powinna pani z nią szczerze porozmawiać.
– Czy stało się coś poważnego?! – aż się zatrzęsłam ze zdenerwowania.
– Mamo! Proszę cię, uspokój się – w tym czasie Agnieszka weszła do pokoju. Spojrzałam na nią zdumiona. Zaczęłam przyglądać się jej uważniej, szukając na twarzy córki oznak jakiejś tajemniczej dolegliwości, o której lekarka nie potrafiła powiedzieć mi nic szczególnego.
Po wyjściu lekarki usiadłyśmy w pokoju i dopiero wtedy zrozumiałam, co tak naprawdę się wydarzyło. To był dzień, którego chyba nigdy w życiu nie zapomnę.
– Mamo! Wiem, że sprawię ci ból, może nawet mnie znienawidzisz, jeśli będziesz chciała, to się wyprowadzę, ale muszę ci to wyznać... Nie mogę tego dłużej przed tobą ukrywać – jej głos stał się cichy i smutny, jakby za chwilę miała się rozpłakać.
– Dziecko! Co ty wygadujesz?! Ja cię mam znienawidzić? Za co na litość boską?
– Jestem w ciąży – powiedziała. Wydawało mi się, że się przesłyszałam, więc z niedowierzaniem zapytałam:
– W ciąży? Kto jest w ciąży? Ty?
– Jestem w ciąży i będę miała dziecko – powtórzyła z opanowaniem.
– Przecież ty masz dopiero szesnaście lat. Chodzisz do liceum, jesteś jeszcze dzieckiem – mówiłam jak w zamroczeniu.
– Wiem, ale nie da się już niestety cofnąć czasu, choćbym bardzo tego chciała – Agnieszka nerwowo splatała dłonie.
– Jak mogłaś nam to zrobić?! Jak mogłaś być taka głupia?! Wszystko tu miałaś, czego tylko dusza zapragnie i co teraz? Będziesz bawić dzieciaka i koniec ze szkołą? Co z twoimi studiami, z marzeniami o podróżach?! Coś ty najlepszego zrobiła?! – zaczęłam krzyczeć, choć nigdy nie podnosiłam na nią głosu. W końcu rozpłakałyśmy się obie.
Agnieszka wybiegła z pokoju, a ja siedziałam jak odrętwiała, wpatrując się nieruchomo w jakiś punkt na ścianie. Nie usłyszałam nawet, kiedy Roman wszedł do domu.
– Halu, co ci się stało? Jesteś chora? – zaniepokoił się. – Czemu płaczesz?
– Co my teraz zrobimy, Romku? – zaczęłam szlochać jeszcze bardziej.
– Powiedz mi, kochanie, co tu się dzieje? – usiadł obok i objął mnie ramieniem.
– Nasza córka jest w ciąży – mój głos drżał ze zdenerwowania. – Agnieszka będzie miała dziecko, rozumiesz? – powtórzyłam.
– Z kim? Kto jest ojcem? – mój mąż przyjął tę wiadomość zupełnie inaczej niż ja.
– A czy to ważne z kim? Ona ma dopiero szesnaście lat i całe życie przed sobą! Czy ty rozumiesz, co to znaczy?
– byłam na niego zła za takie podejście do sprawy.
Roman jednak nie dawał za wygraną i jedyne co go interesowało, to kto jest ojcem dziecka. Agnieszka nie chciała jednak nam tego zdradzić. Zamknęła się w swoim pokoju i mimo naszych próśb nie wychodziła.
– Dziecko! Musisz z nami porozmawiać. To nasza wspólna sprawa – Roman był bardziej opanowany i spokojniejszy ode mnie. Ja zupełnie straciłam kontrolę nad sobą i swoimi emocjami. Płakałam i histeryzowałam, jakby cały świat się nagle zawalił. W nocy leżałam, tępo wpatrując się sufit. W końcu po zażyciu tabletek nasennych udało mi się zasnąć.
Następnego dnia poszłyśmy z Agnieszką do ginekologa. Okazało się, że to początek trzeciego miesiąca ciąży. Zrobiono jej badania. Dziecko rozwijało się prawidłowo i zdrowiu mojej córki nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo, więc chociaż tym przestałam się martwić. Agnieszka przez cały czas była niezwykle opanowana, jakby nagle wydoroślała i poczuła się odpowiedzialna za dziecko. Niestety wciąż nie można było się od niej dowiedzieć, kto jest ojcem. Na te pytania nie chciała odpowiadać.
– Dziecko jest moje i niczyje więcej – powtarzała uparcie. – Nie dręczcie mnie, proszę, tym pytaniem, bo i tak nic nie powiem.
– Nie wiem, co powinniśmy w tej sytuacji zrobić. Kogo spytać, z kim rozmawiać? – zastanawiał się Roman. – Może z jej wychowawczynią, a właściwie i tak trzeba będzie pójść do szkoły i to jakoś załatwić – odparłam.
Na szczęście po naszej córce nie było jeszcze widać, że spodziewa się dziecka, więc nie musiałam nikomu o tym opowiadać. „Co za wstyd, co za wstyd...”, myślałam, nie mogąc zrozumieć, jak to się stało, że niczego wcześniej z mężem nie zauważyliśmy. Jak na złość, nagle wszędzie słyszałam o nieletnich matkach. Okazało się także, że kilka klientek naszego sklepu miało takie same problemy w swojej rodzinie. Młode samotne matki nigdy nie ułożyły sobie życia. Dopiero pod wpływem tych opowieści zrozumiałam, że musimy pomóc Agnieszce. Niestety w dalszym ciągu nie chciała z nami rozmawiać o ojcu dziecka. Ten temat dla niej nie istniał i wszelkie pytania zbywała lakonicznymi odpowiedziami. Nie wiedzieliśmy z mężem, jak rozwikłać tę zagadkę. Nie chcieliśmy jej dodatkowo denerwować, bo i tak niezbyt dobrze znosiła ciążę.
– To pewnie jakiś smarkacz z jej szkoły. Byli przecież na szkolnej wycieczce – zastanawiał się Roman. – Zostawił ją, gdy dowiedział się, że będzie miała dziecko. Wystraszył i wszystkiego wyparł. Och! Jakbym go dostał w swoje ręce! – rozzłościł się.
– No tak, Aga uniosła się dumą i w ten sposób oszczędzi mu problemów – dodałam.
Kilka dni później Agnieszka wyszła na korepetycje z angielskiego, a ja wróciłam wcześniej do domu. Byłam naprawdę zmęczona. Ledwie ściągnęłam płaszcz, gdy zadzwoniła Agi komórka. Zostawiła telefon w domu? No tak, ostatnio była bardzo rozkojarzona... Na wyświetlaczu zobaczyłam, że dzwoni Marta, jej najlepsza przyjaciółka. Postanowiłam odebrać...
– Cześć Aga! – odezwał się dziewczęcy głos. – Jak się masz? – dziewczyna mówiła, nie czekając na odpowiedź. – Spotkałam się z nim, tak jak prosiłaś, ale on powiedział, żebyś się odczepiła, bo i tak niczego mu nie udowodnisz. Hej! Jesteś tam? Zamurowało cię, czy co?
– Marta, czy mogłabyś mi wyjaśnić, o co chodzi? Proszę, wyjaśnij mi to, martwię się o Agnieszkę – mówiłam.
– To, to... nic takiego. Ja zadzwonię później – powiedziała.
– Poczekaj, w końcu zależy ci na Agnieszce, prawda? Chcesz jej pomóc, więc nie ukrywaj niczego przede mną – próbowałam uzyskać od niej jakieś informacje.
– Nie, nie mogę, proszę pani – odpowiedziała. – Obiecałam jej. Przykro mi, ale dałam słowo i nie mogę zawieść jej zaufania...
– Przemyśl to, bardzo cię proszę. Zastanów się. Nie możemy pozwolić, żeby temu draniowi uszło to płazem. Dziecko kiedyś zapyta o ojca i co mu wtedy powiemy?
– Nie mogę nic pani powiedzieć, dopóki Agnieszka się nie zgodzi. Do widzenia – powiedziała i odłożyła słuchawkę. „Dlaczego tak jej zależy na zatajeniu prawdy? A może ona go kocha i liczy na to, że zmieni zdanie?” – zastanawiałam się.
Wieczorem opowiedziałam mojemu mężowi o telefonie i rozmowie z Martą.
– Trzeba użyć jakiegoś sposobu, bo inaczej niczego się nigdy nie dowiemy. Teraz gdy się okazało, że Marta wie, powinniśmy ją nakłonić do mówienia – zadecydował Roman.
– Zaraz, zaraz. Przecież to nie jest wcale takie proste. Mamy siłą zmusić obcą dziewczynę do wyjawienia nam, kto jest ojcem naszego wnuka, bo nie potrafimy porozmawiać z własną córką? Marta, jak nie będzie chciała, to i tak nam nic nie powie. I co wtedy? Znowu będziemy tkwić w punkcie wyjścia.
Po głowie chodziły mi różne myśli. Z jednej strony nie chciałam Agnieszki do niczego zmuszać, w końcu stało się i nie można już cofnąć czasu, ale martwiłam się również o jej przyszłość. Trzeba brać pod uwagę każdą ewentualność. A jeżeli coś by się nam stało? Co wtedy? Ona i dziecko zostaną bez niczyjej pomocy i środków do życia. Dlaczego ten chłopak ma się czuć bezkarny i być może oszukać w przyszłości kolejne dziewczyny? Postanowiłam, że w inny sposób porozmawiam z córką.
– Agnieszko, tu nie chodzi o jakąś zemstę, czy wyrównanie rachunków. Zależy nam na przyszłości dziecka. Wystarczy już, że nie będzie miało ojca i normalnej rodziny. Trzeba założyć sprawę o alimenty.
– Nie potrzebuję jego pieniędzy. Sama zarobię na siebie i dziecko – uniosła się dumą.
– Nie zapominaj, że masz dopiero szesnaście lat i prawie trzy lata nauki w liceum, a potem? Chyba nie chcesz zupełnie zrezygnować ze studiów... Zresztą nie musisz korzystać z tych pieniędzy, oszczędzaj je na przyszłość. Dziecko będzie rosło, a wraz z nim jego potrzeby...
– On się wszystkiego wyprze. Niczego mu nie udowodnię, tylko się ośmieszę... – Agnieszka nareszcie przełamała swój upór i zaczęła mówić. – Nigdy nie zaakceptuje tego dziecka i zrobi wszystko, żebym nie mogła mu udowodnić ojcostwa. Wiem, jaki on jest...
– Dziecko. Co ty mówisz? Poradzimy się prawnika, przecież wiele osób wygrywa takie sprawy. W końcu dziecko jest także jego, a tylko ty odczuwasz ciężar obowiązków rodzicielskich. Poza tym niech rodzice tego chłopaka dowiedzą się, że będą dziadkami. Czy ich mają ominąć wszelkie obowiązki?
– To nie żaden chłopak...– przerwała mi.
– Jest starszy? – próbowałam wyciągnąć od niej więcej informacji.
– Tak... On ma rodzinę, żonę, dzieci...
– Jak to? Kto to jest? – byłam tak zszokowana, że zabrakło mi słów. – Czy go znamy?
– To mój nauczyciel... – Agnieszka rozpłakała się. – Nasz matematyk... Agnieszka nareszcie opowiedziała nam o wszystkim.
Okazało się, że nauczyciel od dawna zwracał uwagę na młode dziewczyny, które chętnie adorował. Był młody, przystojny i ujmująco miły. Pojechał z jej klasą na szkolną wycieczkę jako drugi opiekun. Zauważył, że uczennice lgną do niego, więc pozwalał im na wszystko, byleby tylko zyskać ich sympatię i zaufanie. Młodzież polubiła nauczyciela, który dawał im tyle swobody. Któregoś wieczoru urządzili ognisko. Chłopcy kupili piwo, a nauczyciel przymknął oko na picie. Agnieszka nigdy wcześniej nie piła alkoholu, więc szybko się upiła i stała się dla niego łatwym łupem. Przyznała, że zawsze się jej podobał, dlatego nie musiał długo zabiegać o jej przychylność. Kiedy się okazało, że jest w ciąży, zagroził, że jeśli piśnie słówko zatruje jej życie i nigdy już nie skończy żadnej szkoły. Byłam wściekła, słuchając, jakim draniem jest ten facet.
– Nie martw się. Pomożemy ci – przytuliłam do siebie płaczącą Agnieszkę.
– Mamo! On powiedział mi, że jestem dziwką, która mu nie zmarnuje życia.
– On jeszcze popamięta te słowa! – dałam wreszcie upust swej złości.
Następnego dnia poprosiłam wychowawczynię Agi o telefon do matematyka. Wieczorem zadzwoniłam do niego, żeby się umówić na spotkanie. Postanowiłam, że chcę go poznać i porozmawiać z nim w cztery oczy.
– Czy pani sobie ze mnie żartuje? Ja nie mam z tym nic wspólnego. Proszę więcej nie dzwonić – udawał, że nic się nie stało.
– Proszę pana, nie chcę posuwać się o krok dalej, ale gwarantuję, że jestem w stanie to zrobić i nie będzie dla pana przyjemne. Mężczyzna przestraszył się mojej stanowczości i zgodził się na spotkanie. Nie zdążyło jednak do niego dojść, bo w szkole Agnieszki rozpętała się prawdziwa afera. Wyszło na jaw, że matematyk adorował, a potem wykorzystał nie tylko moją córkę. Nie miałam z nim o czym rozmawiać. Sprawa ta została nagłośniona i drań został dyscyplinarnie wyrzucony z pracy. Ale to jeszcze nie koniec konsekwencji, jakie, mam nadzieję, poniesie.
Pół roku później rozpoczęło się postępowanie sądowe przeciwko Andrzejowi J. W podobnej sytuacji jak moja córka, znalazła się uczennica pierwszej klasy. Jej rodzice rozpętali prawdziwą burzę. Całe miasteczko aż zawrzało od plotek. Ludzie zaczęli mówić także o Agnieszce. Mimo wszystko postanowiliśmy z mężem i córką, że my także weźmiemy udział w rozprawie przeciwko nauczycielowi. Sprawa cały czas jest w toku, bo cwaniak przynosi kolejne zwolnienia lekarskie. Ale sprawiedliwość go nie minie.
Najważniejsze, że Agnieszka okazała się bardzo silna i dojrzała jak na nastolatkę. Dokończyła rok szkolny w trybie indywidualnego nauczania, a w wakacje urodził się nasz wnuczek.
Teraz Aga uczy się nadal w trybie indywidualnym. Jest w czwartej klasie i postanowiła nie rezygnować ze swoich planów. Świetnie sobie radzi. Chce jak najlepiej zdać maturę i rozpocząć studia na wyższej uczelni. Jesteśmy z niej bardzo dumni i wspieramy ją, jak tylko możemy. Przeszłam na pół etatu, żeby zająć się dzieckiem. Dumny dziadek też nam pomaga. Wiemy, jaki los spotyka wiele dziewcząt, które urodziły dziecko w tak młodym wieku, dlatego nie dopuścimy, aby to samo stało się z Agnieszką. Chcemy, żeby do czegoś w życiu doszła. Kochamy ją i kochamy naszego wnuka.