"Moja mama, babcia i ja, wszystkie zaszłyśmy w ciążę w bardzo młodym wieku... Nie chciałam, żeby moja córka została matką jako nastolatka, dlatego zadbałam o jej antykoncepcje... Gdy pewnego dnia oświadczyła, że musi mi coś ważnego powiedzieć – zamarłam..." Olga, 32 lata
Moja babcia zaszła w ciążę, gdy miała szesnaście lat. Chodziła wtedy do liceum i chciała pójść na studia. Narodziny mojej mamy, Elżbiety, pokrzyżowały jej plany.
Później pojawiła się jeszcze dwójka dzieci i w ten sposób babcia została w domu. Opowiadała mi, że miała szczęśliwe życie, pełne miłości, żałuje tylko, że jej rodzice zareagowali w tak emocjonalny sposób na wieść o nastoletniej ciąży.
– Przez dziewięć miesięcy miałam zakaz opuszczania domu. Nawet lekarz przychodził do nas robić badania, żebym nie musiała jechać do przychodzi. Próbowali ukryć przed światem, że spodziewam się dziecka, ale przecież i tak wszyscy wiedzieli. Kiedy Ela pojawiła się na świecie, od razu opadła z nich złość. Zakochali się we wnuczce bez pamięci. W tym wszystkim najpiękniejszy jest dla mnie fakt, że babcia całe życie spędziła ze swoim pierwszym chłopakiem, ojcem mojej mamy. Pobrali się bardzo młodo, ale przeżyli wspólnie kilkadziesiąt lat, darząc się prawdziwą miłością.
Mama w moim ojcu zakochała się od pierwszego wejrzenia. To było płomienne uczucie. On właśnie kończył szkołę podstawową, ona była rok młodsza. Kiedy przed zakończeniem roku szkolnego zaszła w ciążę, w miejscowości wybuchł skandal, bo tata pochodził z bogatego domu, a rodzice mieli wobec niego plany. Może to oni przekonali go, że ma zostawić mamę i wyrzec się mnie. Wyjechał i nie było go w miasteczku piętnaście lat. Pewnego dnia, tak po prostu, zapukał do naszych drzwi. Mama była wściekła i rozżalona, ja nie wiedziałam, co robić. Byłam nastolatką, chciałam go poznać. Pierwsze miesiące nie były dla nikogo łatwe i kiedy nabrałam pewności, że nie uda mi się naprawić z nim relacji, moje życie gwałtownie zmieniło bieg.
Nie powiedziałam nic matce, bo miałam piętnaście lat i buntowałam się przeciwko zasadom, jakie próbowała mi narzucać. Ciągle powtarzała, że mam czekać z chłopcami. Kiedy mówiłam, że ktoś mi się podoba, od razu robiła awanturę. Dlatego nie pisnęłam słowa o Tomku. Nasza miłość była słodką tajemnicą... Chciałam być ostrożna, wiedziałam, że moja babcia i mama rodziły w zdecydowanie zbyt młodym wieku, ale i tak nie uniknęłam błędu. Byliśmy młodzi, przekonani, że nic nie może się stać. Nie po jednym razie! A jednak, to wystarczyło, by na świecie pojawiła się Malwina. Kiedy zrobiłam test, wpadłam w panikę. Wiedziałam, że kiedy mama się dowie, dostanie szału. Bałam się, że w przypływie gniewu wyrzuci mnie z domu. I właśnie wtedy pomyślałam o ojcu. Nie znaliśmy się zbyt dobrze, dzieliło nas bardzo wiele, ale to jemu powiedziałam o ciąży. Zareagował tak, jak powinien. Zmartwił się, ale natychmiast zadeklarował, że się mną zaopiekuje. Spotkał się również z Tomkiem, co wiele dla mnie znaczyło. Kochałam go i marzyłam o tym, by nasza rodzina go zaakceptowała.
Na nasz widok zbladła i nawet nie musiałam mówić, co się stało.
– Olga, jesteś w ciąży – szepnęła.
– Tak, mamo...
Usiadła przy kuchennym stole i załamała ręce. Rozpłakała się.
– Wiesz, co to znaczy? Masz pojęcie, jak będzie ciężko? – powiedziała.
– Wiem. – Pokiwałam smutno głową. – Ale to już się stało, a ja chcę urodzić.
– Ożenię się z pani córką – wypalił Tomek, czym zaszokował mnie i tatę.
– Synku, poczekaj, aż się urodzi. I wtedy porozmawiamy. A jak nie wiesz, o czym mówię, zapytaj ojca twojej dziewczyny – wypaliła mama. Na te słowa ojciec zarumienił się i spuścił wzrok. Później wiele razy tłumaczył mi, jak bardzo żałował, że nas zostawił. Powtarzał, że nigdy sobie nie wybaczy, nawet, jeżeli zdoła mnie odzyskać i zaskarbić sobie moją miłość. Tomek dotrzymał słowa, choć na ślubnym kobiercu stanęliśmy dopiero, gdy Malwina skończyła dziesięć lat. W tym czasie udało nam się skończyć studia, bo rodzice dali mi ogromne wsparcie. Malwinka rosła zdrowo. Kupiliśmy z Tomkiem mieszkanie, stworzyliśmy jej dom i idealne warunki do rozwoju.
Od samego początku próbowałam ją wychować w taki sposób, aby nie myślała o chłopcach i nie rozpoczynała życia seksualnego zbyt wcześnie. Myślę, że w wielu miejscach popełniłam błędy mojej mamy: byłam nadgorliwa i nadopiekuńcza. Dlatego właśnie Malwina po jakimś czasie przestała mi się zwierzać. Tomkowi zresztą też. Kiedy skończyła piętnaście lat, poczułam ukłucie niepokoju, zwłaszcza że poznała chłopaka. Wyglądała na zakochaną. Próbowałam jej pilnować. Ciągle jej czegoś zabraniałam w nadziei, że uda mi się ją uchronić. Skutek był odwrotny.
– Dokąd idziesz? – zapytałam w pewien piątkowy wieczór.
– Do koleżanki.
– Której?
– A czemu musisz wiedzieć?
– Malwina, nie przeginaj. To proste pytanie.
– Ciągle masz proste pytania. I ciągle muszę przestrzegać jakichś durnych zasad! Jako jedyna z klasy muszę o dziewiętnastej meldować się w domu. To chore! – krzyknęła i wybiegła z domu.
Nie wiedziałam, jak postępować ze zbuntowaną nastolatką. Tomasz również rozkładał ręce, a moja mama powtarzała jedynie, że „będzie, co ma być”. Nie satysfakcjonowała mnie taka odpowiedź. Chciałam jak najlepiej dla mojej ukochanej córeczki. Wierzyłam, że jej młodość będzie taka, jak być powinna – matura, studia, a dopiero później chłopak, ślub i dziecko. Wzięłam Malwinę na poważną rozmowę.
– Kochanie, znasz zapewne nasze rodzinne historie, prawda? Wiesz, że twoja prababcia, babcia i ja rodziłyśmy bardzo młodo. Nie twierdzę, że to był błąd, ale... naprawdę nie chcę, żebyś musiała przechodzić przez cały ten stres. Rozumiesz mnie? Obiecasz, że poczekasz?
– Mamo! – Malwina zrobiła się czerwona jak burak. – Nie chcę z tobą gadać o takich rzeczach. Nie i już! – rzuciła. Nie udało nam się osiągnąć porozumienia, więc wykonałam ryzykowny ruch, na który zdobywa się mało który rodzic. Zabrałam Malwinę do ginekologa i poprosiłam o przepisanie tabletek antykoncepcyjnych.
Córka wyglądała na zażenowaną, ale wzięła opakowanie.
– Mam nadzieję, że poczekasz z tym jak najdłużej. Ale gdyby coś przyszło ci do głowy... To nie ryzykuj i bierz pigułki.
Miałam do siebie żal o wszystko: że panikuję, że kupiłam jej te tabletki, że ją osaczam i kontroluję. Myślałam, że uda mi się oszukać los, że załatwiłam sprawę i wszystko się poukłada, ale... Na krótko przed swoimi szesnastymi urodzinami Malwina przyniosła szokujące wieści. Przybiegła do mnie z płaczem, ściskając w ręku test ciążowy.
– Mamo, ale... ja brałam te tabletki! Naprawdę! A i tak się stało! Jak to możliwe?! Dlaczego cię nie posłuchałam... – załkała. Przytuliłam ją mocno i nic nie odpowiedziałam. Nigdy nie wierzyłam w przeznaczenie czy ślepy los, ale to, co działo się w mojej rodzinie od kilku pokoleń, nie było przypadkowe. Miałam zostać babcią tuż po trzydziestce. To cud czy fatum? Odpowiedziałam sama sobie, że zawinię tylko w momencie, gdy nie wesprę Malwiny. Miałam dziwne przeczucie, że ona również urodzi córeczkę. Postanowiłam, że przywitamy to nowe życie z wielką radością.