„Praca z kobietami okazała się męką. Ten mściwy babiniec chciał mnie wykończyć, ale ja byłem sprytniejszy”
Fot. 123 RF

„Praca z kobietami okazała się męką. Ten mściwy babiniec chciał mnie wykończyć, ale ja byłem sprytniejszy”

„Okazało się, że poza podejrzeniami, że kradnę pieniądze ze sklepowej kasy, byłem też oskarżany o to, że chcę poderwać kumplowi dziewczynę! A to przecież ona się do mnie przystawiała. I najwidoczniej nie darowała mi kosza, tylko zemściła się w dogodnym dla siebie momencie.” Robert, 37 lat  

Dzięki koledze udało mi się znaleźć pracę. Jego dziadek prowadził sklep i mogłem zatrudnić się jako sprzedawca. Nie do końca odpowiadała mi ta robota, ale postanowiłem, że ją wezmę, dopóki nie znajdę nic lepszego. Najbardziej nie pasowało mi towarzystwo... Hm... byłem jedynym męskim pracownikiem. Koledzy śmiali się, że powinienem raczej się cieszyć, tyle ładnych koleżanek w zasięgu ręki. Ale jakoś nie poprawiało mi to humoru.

Pan Eryk miał sklep typu szwarc mydło i powidło na obrzeżach miasta. A że konkurencji w okolicy właściwie nie było, na brak roboty nie narzekaliśmy. Oczywiście, jako jedyny facet zacząłem być wykorzystywany przez słabszą płeć. Koleżanki przymilały się za każdym razem, jak trzeba było przyjąć dostawę, no i zrobiłem się takim chłopcem na posyłki. Najbardziej mnie wkurzały Grażynka i Elka. Były najstarszymi pracownicami i na wiele sobie pozwalały. Gdy nie było na sklepie klientów, zasuwałem z kartonami, a one siedziały sobie i piły kawkę. Nie miałem śmiałości, żeby im zwrócić uwagę. Jeszcze za krótko pracowałem, żeby ustawiać starszych pracowników. Natomiast mile zaskoczyła mnie Beata, też nowa pracownica. Była dziewczyną mojego kumpla, tego, co mi załatwił pracę. Jakiś czas temu musiałem trochę ustawić ją do pionu, bo mocno się do mnie przystawiała, a przecież kumplowi bym świństwa nie zrobił. Ale najwyraźniej Beata dała sobie spokój z fochem i okazała się równą kumpelą. Poza tym mieliśmy jeszcze dwie inne panie – Edytę i Anię. Razem pięć kobit i ja...

Chociaż robota była ciężka, zaczynało mi się już podobać, gdy nagle coś dziwnego zaczęło się dziać między personelem. Pewnego dnia z toalety wyszła zapłakana Edyta. Gdy ją zapytałem, co się stało, odwróciła się tylko na pięcie i odeszła bez słowa. Następnego dnia, gdy po przyjściu do pracy wszedłem do naszego kantorka, żeby się przebrać, usłyszałem, jak Elka i Grażyna o czymś szepczą. Jak mnie zobaczyły, od razu umilkły. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy w ciągu następnych dni.

– Becia, o co im chodzi? – spytałem w końcu koleżankę. – Co one tak szepczą po bokach?

– A diabli je wiedzą. Tylko plotkują na okrągło – machnęła ręką Beata.

Baby zaczęły świrować

Pewnego dnia starsze pracownice strasznie się pokłóciły. Akurat zaczynaliśmy poranną zmianę, gdy w sklepie zastałem dwie, szamoczące się kobiety, Grażynę i Edytę.

– Drogie panie! Co wy wyprawiacie? – krzyknąłem i zacząłem je rozdzielać. Kobiety się uspokoiły i rozeszły, poprawiając pomiętą garderobę i rzucając sobie nawzajem wrogie spojrzenia. 

– Koleżanki, tak nie można... – zacząłem. 

– Zamknij się, gówniarzu! – krzyknęła Grażyna w moją stronę. 

– A czemu ty mu mówisz, co ma robić?! – odpowiedziała stanowczo Edyta. – Za kogo ty się uważasz? 

– Dobrze, dobrze... uspokójmy się... o, idą ludzie... – łagodziłem sytuację, bo pierwsi klienci zbliżali się do sklepu. 

Przez prawie cały dzień nikt nie odzywał się do siebie, no może poza tematami związanymi z wykonywanymi obowiązkami. Sytuacja robiła się coraz gorsza i już na poważnie zastanawiałem się nad zmianą pracy. Co prawda robota w tym sklepie pasowała mi, miałem bardzo dobry kontakt z klientami, pan Eryk nieźle płacił, do tego miałem niedaleko do domu, no ale... czy ja dam radę wytrzymać w tym babińcu? Na szczęście kumplowałem się z Beatką... 

Niestety niedługo sam zostałem wciągnięty w te babskie gierki. Pewnego dnia, gdy przyszedłem do pracy, przywitały mnie wrogie spojrzenia starszych koleżanek. Przez zaciśnięte zęby odpowiedziały na przywitanie. Pracownice, oczywiście poza Becią, przestały się do mnie odzywać. 

„Ale te baby świrują”, pomyślałem. 

Tamtego dnia moje koleżanki przeszły już same siebie. Gdy Grażyna zaczęła na mnie krzyczeć o jakąś błahostkę, poczułem, że krew mnie już zalewa. Chciałem zaprotestować przeciwko takiemu traktowaniu, ale nieoczekiwanie po jej stronie stanęła Edyta. Czyżby panie zawiesiły między sobą broń i wytoczyły przeciwko mnie ciężkie działa? Nawet jeżeli, to nie zamierzałem sobie pozwalać na takie traktowanie!

– Pani Grażynko, z całym szacunkiem, ale nie życzę sobie, żeby pani się w ten sposób do mnie odnosiła. I zamierzam porozmawiać z szefem o tym, co tu się dzieje – wyznałem.

– A idź sobie do szefa! – zaśmiała się Grażynka. – Razem pójdziemy! 

– Czy wy tu już wszyscy powariowaliście! – krzyknąłem rozdrażniony, trzasnąłem drzwiami i poszedłem do domu. 

Ale tego dnia czekało mnie więcej nieprzyjemnych sytuacji. Siedziałem akurat w garażu, czyszcząc motor, gdy zadzwonił mój telefon.

Oskarżyli mnie o kradzież

– Cześć – usłyszałem głos Maćka, kolegi, u którego dziadka pracowałem. – Znajdziesz chwilę dla mnie? Musimy pogadać.

– No jasne, stary. A co ty taki oficjalny? – spytałem, zdziwiony jego lodowatym tonem.

– A tak jakoś, przyjdź, pogadamy... – i Maciek się rozłączył. 

Wskoczyłem na motor i natychmiast ruszyłem do kolegi. „Do diabła, co za porąbany dzień? Wszyscy mają do mnie o coś pretensje!”, myślałem po drodze. 

– Cześć stary, siadaj – przywitał mnie bez uśmiechu kumpel, udając, że nie widzi mojej wyciągniętej na przywitanie ręki. 

– Co jest grane? – zapytałem zdziwiony.

Stary, ja ci pracę załatwiam, a ty tak się rewanżujesz? – powiedział wściekły Maciek.

– Co?! – wybałuszyłem oczy. – Możesz mi w końcu powiedzieć, o co chodzi? Bo na, razie nie kumam, w czym problem.

– A w tym, do jasnej cholery, że kradniesz, palancie! Tak mi się odwdzięczasz?! 

– Zwariowałeś! Jak możesz mnie o takie rzeczy podejrzewać! To ty jesteś palantem! 

Skoczyłem na równe nogi, chwyciłem Maćka za poły bluzy, po czym pchnąłem nim o ścianę. 

– Nie chcę cię znać! I dziękuję ci za pracę u dziadka, jutro złożę wypowiedzenie! 

Na drugi dzień spotkałem się z panem Erykiem, powiedziałem mu o atmosferze w sklepie, rozmowie z Maćkiem i złożyłem wypowiedzenie. Pan Eryk też wyglądał, jakby dawał wiarę tym oskarżeniom. Miałem pracować, dopóki nie znajdzie nowego pracownika, ale z dala od kasy. 

Jakby tego było mało, na drugi dzień spotkałem wspólnego znajomego mojego i Maćka.

– Toś, stary, dowalił! – przywitał mnie. – Na miejscu Maćka obiłbym ci gębę. 

– Mam już dość! Oskarżenia o kradzież są bezpodstawne, wyssane z palca, i jak trzeba będzie, pójdę z tym do sądu.

– Ale ja nie o tym, człowieku – zaśmiał się znowu znajomy. 

– No to o czym? Możesz mnie oświecić? – odparłem poirytowany. 

– A o tym, żeś się dobierał do Beci!

– Nie no, tego już za dużo! 

Okazało się, że poza podejrzeniami, że kradnę pieniądze ze sklepowej kasy, byłem też oskarżany o to, że chcę poderwać kumplowi dziewczynę! A to przecież ona się do mnie przystawiała. I najwidoczniej nie darowała mi kosza, tylko zemściła się w dogodnym dla siebie momencie. Od znajomego udało mi się wyciągnąć jeszcze jedną informację, która nie dawała mi spokoju. Otóż o moim rzekomym romansie z Beatą opowiedziała Maćkowi... sama Beata! A więc kłamała. A skoro mogła tak podle kłamać, to może i ona kradła, i wrabiała mnie?

Miałem chytry plan...

Skontaktowałem się z panem Erykiem i przedstawiłem mu swój plan. Udało mi się go przekonać. Po zamknięciu sklepu spotkaliśmy się z dziadkiem Maćka. Pod jego okiem zainstalowałem ukrytą kamerę koło kasy. Wiedzieliśmy o niej tylko my obaj. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Moje przypuszczenia się potwierdziły. To Becia kradła! 

Dziewczyna straciła pracę, ze względu na wnuka pan Eryk nie zgłosił sprawy na policję. Gdy Maciek dowiedział się o całej sprawie, prawie się popłakał z rozpaczy. Ale jak doszedł do siebie, zerwał wszelkie kontakty z Beatą. Pogodziliśmy się, przeprosiliśmy nawzajem, i nadal jesteśmy dobrymi kumplami. Dogadałem się z panem Erykiem, że mogę jeszcze zostać. Atmosfera w pracy zmieniła się diametralnie, gdy wyjaśniło się, kto kradł i mataczył. Ludzie wreszcie przestali się podejrzewać nawzajem.

 

Czytaj więcej