Jakie nawyki mają szczęśliwe rodziny? Dbają o wspólnie spędzony czas, idą na kompromis, słuchają się nawzajem. Proste codzienne nawyki pomogą zbudować dobre relacje z bliskimi. Warto praktykować je na co dzień, ale świąteczne spotkania to dobry czas, żeby zacząć trening wzajemnego szacunku i lepszego zrozumienia. Przeczytaj uważnie!
W szczęśliwych rodzinach ludzie też się kłócą, mają problemy i wątpliwości, bywają zniechęceni i zmęczeni, ale wiedzą, że cokolwiek się nie stanie, żadne z tych uczuć i sytuacji nie nadwyręży łączącej ich więzi. Dlaczego?
Bo szczęśliwe rodziny zbudowane są na kilku solidnych fundamentach. Były one długo wypracowywane najpierw przez małżonków, a z czasem rodziców i dzieci. Stanowią gotowy przepis na udane rodzinne życie, z którego wszyscy możemy korzystać, zmieniając go zgodnie z potrzebami naszych bliskich.
Nie wierzysz, że to się uda? Spróbuj! Zacznij od siebie, a potem ani się spostrzeżesz, jak znajdziesz naśladowców, bo wbrew pozorom wszyscy chcemy, aby dom i rodzina byli naszym azylem, na dobre i złe.
Codziennie obowiązki często pochłaniają nas do tego stopnia, że zapominamy, jak ważny dla dobrych relacji w rodzinie jest czas przeznaczony tylko dla nas i wspólne rytuały. Może to być zarówno pieczenie pierników, niedzielne śniadanie, jak i oglądanie kolejny raz tego samego filmu, bo w rytuałach chodzi o to, aby przeżywać coś razem.
Dlatego, jeśli czujesz, że wasze więzi się rozluźniły, dzieci wpadają do domu, jak po ogień, nerwowo zerkając na telefony, zaproponuj coś, co zbliży was do siebie i wyrwie z rutyny. Może zamiast wielogodzinnego biesiadowania lepiej wybrać się na spacer, zagrać w kurzące się na strychu planszówki albo rozwieźć nadmiar jedzenia potrzebującym?
Szanujący się nawzajem ludzie, planując np. wyjazd wezmą pod uwagę potrzeby i dobre samopoczucie wszystkich uczestników. Jednego dnia pójdą na obiad do ulubionej restauracji mamy, następnego wybiorą się z córką czy synem do aquaparku, a wieczorem zobaczą wymarzoną wystawę taty.
Nie wierzysz, bo mąż zawsze musi postawić na swoim? Kompromisu też trzeba się nauczyć. Zwołajcie naradę i spróbujcie uzmysłowić mu, że choć działa w dobrej wierze, to zmusza was do realizowania własnych planów. Obawiasz się, że spotkanie skończy się awanturą? Pora wziąć przykład ze szczęśliwych rodzin i zacząć naprawdę ze sobą rozmawiać.
To jedna z ich fundamentalnych zasad. Nie chodzi, aby coś tam usłyszeć i jak najszybciej wypowiedzieć swoją opinię, ale o uważne słuchanie tego, co mówi dana osoba i dostrzeganie emocji, które uzewnętrznia w czasie rozmowy. Taka uważność wymaga otwartości. Zamiast założyć, że wiesz wszystko o swoich bliskich, lepiej pomyśl, że spotkałaś męża, syna czy córkę pierwszy raz w życiu.
Nie wiesz kim są, nie znasz ich nawyków, więc nie pozostaje ci nic innego, jak ich wysłuchać, a dopiero potem się wypowiedzieć. Zadanie nie jest łatwe. Też masz swoje emocje, jeśli jednak nie stracisz z oczu celu i będziesz pamiętać, że twoje nastawienie może stać się przyczynkiem do zmiany całej rodziny, to warto próbować. Nie raz czy dwa, ale do skutku.
W traktowaniu rodziny jako zespołu nie chodzi o to, żeby wszyscy członkowie chodzili jak trybiki w szwajcarskim zegarku pod dyktando trenera. Dla nich ważne jest współdziałanie i odpowiedzialność za siebie i bliskich. W takim zespole wszyscy grają do jednej bramki, którą jest wspólne, dobre życie. Nie wstydzą się prawić sobie komplementów i je przyjmować, potrafią dodać sobie otuchy, podtrzymać na duchu po porażce i cieszyć się z najdrobniejszych sukcesów.
Mogą żyć rozrzuceni po świecie, a nadal pozostaną w bliskich relacjach. Nie ma takich obowiązków, które uniemożliwiłyby im spotkanie czy chociaż telefoniczną rozmowę. Dlatego jeśli wciąż przekładasz wizytę u rodziców, czy rozmowę z rodzeństwem, pomyśl o tym, jaki przykład dajesz dzieciom. Jakbyś mówiła: „Powinniście kochać się mimo różnic, ale ja tego robić nie muszę”.
Szczęśliwe rodziny nie osiadają na laurach, zakładając, że to, co działało kiedyś wciąż będzie funkcjonować. Zamiast idealizować przeszłość skupiają się na tym, co dzieje się tu i teraz. Ta metoda nazywana jest ostrzeniem piły, bo polega na ciągłym szlifowaniu dobrych nawyków. Sprawdzaniu czy postępuję słusznie, czy się nie zapędziłam, w jakim miejscu jest teraz moja rodzina i co moglibyśmy zmienić, żeby żyło nam się lepiej.
Każda z nas może stawiać podobne pytania, a odpowiedzi szukać zarówno w sobie, jak i u domowników. Wystarczy ogólnikowe: „Co słychać?” zastąpić: „Jak się dzisiaj czujesz?” czy „Na co masz ochotę?”, i spełnić swoją lub czyjąś potrzebę. Choćby tak zwyczajną, jak wspólne wypicie herbaty po obiedzie. Nie przy stole, a na kanapie, gdzie można być blisko siebie.