"Kiedy moja żona wdała się w romans ze swoim podwładnym, nie chciałem ratować małżeństwa. Poprosiłem o rozwód. Myślałem, że jest to jej na rękę, ale bardzo się pomyliłem. Z tamtym mężczyzną jej nie wyszło, a ona pomyślała, że ot tak wróci do mnie. Nie chciałem o tym słyszeć. Od tamtej pory robi wszystko, żeby obrzydzić mi życie. Nęka mnie, niszczy psychicznie, nękała moją nową partnerkę. Nikt nie domyśla się nawet, przez co przechodzę! Mam wrażenie, że przed tą kobietą nie ma ucieczki... " Darek, 34 lata
Barbarę poznałem podczas studiów. Nie byłem w niej jakoś bardzo zakochany, ale było nam razem dobrze. A kiedy okazało się, że Basia jest w ciąży, poprosiłem ją o rękę. Osiem miesięcy później urodziła nam się córeczka, Ania. To wtedy moje przywiązanie do Basi zmieniło się w miłość. Byliśmy szczęśliwi.
Może dlatego, że miłość się w nas wypaliła, a może dlatego, że nigdy jej tak naprawdę nie było? Nie wiem. No i jeszcze oboje zajęci byliśmy wtedy robieniem kariery. Ja miałem własną firmę, a Barbara została dyrektorem agencji reklamowej. Myślałem, że to praca tak ją zmieniła, że stała się wobec mnie oschła, ale to nie była prawda, ona po prostu kogoś miała. Spotykała się z podwładnym. Nie chciałem ratować małżeństwa, poprosiłem o rozwód i odniosłem wrażenie, że było jej to na rękę. Myliłem się...
– Nie chcę orzekania o winie – powiedziałem jej wtedy. – Rozstańmy się jak ludzie kulturalni – ale ona nie chciała tego zaakceptować. Choć to jej romans był przyczyną rozstania, Baśka postanowiła zrobić wszystko, żeby siebie wybielić.
Podczas rozprawy rozwodowej pokazała swoje drugie ja. Sprowadziła świadków, jakichś ludzi, których nigdy na oczy nie widziałem. Ku mojemu zdziwieniu zeznali, że nadużywałem alkoholu i że ją biłem. Zupełnie nie znałem takiej Barbary! Wściekłej, zawziętej. Co więcej, odstawienie tej szopki to było dla niej za mało, bo po rozprawie podeszła do mnie i wyszeptała mi do ucha:
– Wykończę cię, zobaczysz, Dareczku.
Myślałem, że to tylko takie tam odgrażanie się. Nie widziałem powodu, żeby miała mnie niszczyć, nic złego jej przecież nie zrobiłem. Po rozwodzie regularnie płaciłem alimenty na córkę i często się nią opiekowałem, nie mogłem dopuścić, żeby cierpiała z powodu rozwodu rodziców. Chciałem, żeby miała ojca.
Barbara przypomniała sobie o mnie dopiero, gdy poznałem Kasię. Spotkaliśmy się na jakiejś imprezie i od razu między nami zaiskrzyło. Dziewczyna była ode mnie dziewięć lat młodsza, dopiero skończyła studia, ale to nie przeszkadzało nam doskonale się dogadywać. Szybko zamieszkaliśmy razem. Nie mam pojęcia, skąd Barbara w tak ekspresowym tempie dowiedziała się o tej znajomości, ale zadzwoniła do mnie już kilka tygodni po tym, jak poznałem Kasię.
– Ty dziwkarzu! Nie masz żadnego poczucia moralności. Żeby się prowadzać z taką smarkulą! Jak ci nie wstyd! – wołała do słuchawki. Byłem kompletnie zaskoczony.
– Nie krzycz, opanuj się i powiedz spokojnie, o co ci właściwie chodzi – nie mogłem pojąć, jakim prawem robi mi awanturę.
– O co mi chodzi?! – powtórzyła oburzona. – Jeszcze się pytasz?! Myślałam, że jakoś scalimy to nasze małżeństwo.
– My? – nie mogłem wyjść ze zdumienia. – Przecież od roku nie jesteśmy mężem i żoną!
– To po co kręcisz się koło naszego domu? Myślałam, że...
– Nie kręcę się, tylko przyjeżdżam po Anię – nie mogłem zrozumieć jej absurdalnych pretensji. – A jeśli chodzi o Kasię – nieopatrznie użyłem imienia mojej przyjaciółki – to mam prawo układać sobie życie, z kim chcę.
– Darek, myślałam, że do siebie wrócimy – wypaliła.
Kiedy jej odparłem, że o takim scenariuszu nie ma już mowy, rzuciła z wściekłością słuchawką. Okazało się, że z tamtym mężczyzną jej nie wyszło i pewnie myślała, że ot tak wróci do mnie. Widać, słabo mnie znała, nie mógłbym być z kimś, kto mnie zdradzał... Od tamtej rozmowy Baśka robiła wszystko, żeby mi obrzydzić życie.
Nie tylko utrudniała mi spotkania z córką, ale i nastawiała ją wrogo wobec mnie. Ale najgorsze były te jej telefony. Moja eks wydzwaniała do mnie najczęściej w piątkowe i sobotnie wieczory, jakby wiedziała, że właśnie ten czas chcę poświęcić tylko Kasi. My zazwyczaj siedzieliśmy wtedy przy romantycznej kolacji, która była wstępem do łóżkowych igraszek. Baśka dzwoniła raz za razem, wymyślała mi i odgrażała się, że zniszczy mi życie. Wyłączyłem telefon, ale wtedy zaczęła przysyłać esemesy. Kiedy włączałem telefon w sobotę rano, skrzynka była zasypana obelżywymi, wstrętnymi pogróżkami. „Ty draniu, nie będziesz miał chwili spokoju ze swoją smarkulą. Zniszczę i ją, i ciebie!” Nie brałem tego na poważnie, ale Kasia bardzo się tym przejęła. Jak się wkrótce okazało, nie bez powodu...
Barbara zaczęła przyjeżdżać pod nasz dom i dzwonić o różnych porach nocy domofonem. Po którymś takim razie próbowałem zawiadomić policję, ale powiedziano mi, żebym im nie zawracał głowy.
– Panie, my tu mamy poważne sprawy, a pan z taką bzdurą dzwoni! Poczułem się tak, jakby powiedzieli mi: „Co z pana za mięczak? Z babą sobie pan nie może dać rady?”. Tym sposobem Barbara zrozumiała, że jest bezkarna, więc pozwalała sobie na więcej.
Jakimś sposobem dowiedziała się, gdzie pracuje Kasia. Nie wiem, może ją śledziła albo wynajęła kogoś, kto zdobył dla niej te informacje. Któregoś dnia przyszła do jej firmy i poprosiła o rozmowę z szefem. Naopowiadała facetowi strasznych bzdur. Twierdziła, że to Kasia zniszczyła jej małżeństwo, że zabrała dziecku ojca!
– Szef wezwał mnie do siebie – wieczorem Kasia opowiedziała mi o całym zajściu, nie mogąc przestać płakać – i powiedział, że albo skończę tę znajomość, albo mogę zacząć szukać innej pracy, bo firma nie jest miejscem do prania rodzinnych brudów. Powiedział jeszcze, że nie życzy sobie więcej takich wizyt i mam coś z tym zrobić. Znam szefa, on jest bardzo wrażliwy na tym punkcie – dodała, podnosząc zapłakaną twarz.
– Darek, co teraz będzie? Ona nas zniszczy... Objąłem ją i przytuliłem mocno.
– Nie pozwolę na to – powiedziałem, choć w głębi duszy nie miałem pojęcia, jak mam nas bronić przed Barbarą.
Za to moja była doskonale wiedziała, co robić, żeby nam zaszkodzić. Dopadła któregoś dnia Kasię w zakładowej stołówce. Zrobiła jej karczemną awanturę i na oczach wszystkich wyzwała od ostatnich!
– Najgorsze było to – opowiadała mi po południu roztrzęsiona Kasia – że wiele osób dało się na to nabrać. Ona jest strasznie sprytna! I taka wiarygodna w tym, co mówi, urodzona aktorka! Ludzie z firmy uznali, że skoro jestem dużo młodsza, na pewno rozbiłam twoje małżeństwo! Widziałam po ich minach, po tych paskudnych uśmieszkach, jakie mi posyłali, że solidaryzują się z Barbarą. Kasia ciężko odchorowała to zajście. Wkrótce zmieniła pracę, a ja czułem się jak ostatni frajer, bo nic nie mogłem dla niej zrobić. Co gorsza, znów zaczęły się telefony, obelżywe esemesy, prześladowania. Baśka oczerniła nas nawet wśród wspólnych znajomych...
Któregoś dnia wróciłem do domu i zastałem Kasię pakującą walizki.
– Co ty robisz? – rzuciłem przerażony, widząc puste szafy. Ukochana stanęła na wprost mnie.
– Kocham cię – powiedziała cicho i wtuliła twarz w moją marynarkę. – Ale nie wytrzymam dłużej, żyjąc w tym horrorze. – Ona nie odpuści. To będzie trwało jeszcze wiele lat, bo przecież macie córkę i nie mogę żądać, żebyś zerwał z nią kontakty i wyniósł się ze mną na drugi koniec Polski – powiedziała, płacząc. – To zresztą nic by nie dało – dodała zrezygnowana. – Ona wszędzie nas znajdzie, wywęszy i będzie niszczyć. A ja już nie mam siły... Więc się usunę... Zwyciężyła. Chciałem ją błagać, żeby została, ale jakie miałem prawo narażać ją dłużej na takie życie?
Kasia odeszła. Kontaktujemy się czasami telefonicznie. Na szczęście Barbara dała jej spokój. Mnie nadal nęka, niszczy psychicznie. Nikt nie domyśla się nawet, przez co przechodzę! Mam wrażenie, że przed tą kobietą nie ma ucieczki... Chyba już nigdy nie odważę się na związek z żadną kobietą.