"Z nagłą pomocą po rozwodzie przyszedł mi... teść. Nie znałam go zbyt dobrze, dlatego telefon od niego mnie zaskoczył. Widzieliśmy się zaledwie kilka razy. Pomoc postanowiłam jednak przyjąć. Nie wiedziałam, że tak naprawdę wcale nie chce mi pomóc, ale skrzywdzić..."- Marzena, 32 lata.
Moje małżeństwo z Radkiem od początku było nieudane. Mąż popijał, miał problemy w pracy i ciągle wszczynał awantury. Kochałam go jednak i wierzyłam, że uda nam się przetrwać każdą burzę – chociażby dla naszej córki, która niedawno skończyła pięć lat. Jednak kiedy Radek dosłownie pod moim nosem nawiązał romans z naszą najbliższą sąsiadką, coś we mnie pękło. Spakowałam się, kiedy był w pracy, zabrałam dziecko i odeszłam.
Kawalerkę wynajęłam od dawnego znajomego – mieszkanie było wyjątkowo malutkie i dawno nieremontowane, ale Andrzej pozwolił mi w nim zostać dosłownie za grosze. Byłam mu wdzięczna, bo z kasą stałam naprawdę kiepsko... Dorywcza praca w call center nie gwarantowała wysokich zarobków, a miałam jeszcze przecież na utrzymaniu dziecko. Radek co prawda płacił na małą, ale były to niewielkie sumy.
Nie poddawałam się jednak, wierzyłam, że jakoś sobie wszystko poukładam. Tym bardziej że niespodziewanie pomoc pomoc zaproponował mi... teść. Nie znałam go zbyt dobrze, dlatego telefon od niego mnie zaskoczył. Widzieliśmy się zaledwie kilka razy – na naszym ślubie, chrzcinach Ewuni i później jeszcze na jakichś rodzinnych uroczystościach.
Pomoc postanowiłam jednak przyjąć – pan Mirek, jak się do niego zwracałam, był obrotnym biznesmenem i z pewnością mógł się okazać pomocny.
– Wpadłbym któregoś dnia do ciebie na kolację, okej? Zawieź dziecko do swojej mamy, to porozmawiamy na spokojnie – powiedział mi przez telefon.
Ucieszyłam się. Miałam nadzieję, że mój już wkrótce były teść znajdzie dla mnie jakąś pracę w jednym ze swoich salonów kosmetycznych. Miałam przecież skończony kurs stylizacji i potrafiłabym zająć się klientkami.
Kolację przygotowałam wyjątkowo starannie. Kupiłam nawet wino z wyższej półki, chociaż wydałam na nie dosłownie ostatnie pieniądze. Okazało się, że całkiem niepotrzebnie, bo pan Mirek przyniósł ze sobą dobrą whisky i od razu zaproponował drinka.
– Napij się, ochłoń. Wyglądasz na podenerwowaną. Dawno się nie widzieliśmy, co? – zaczął.
– Rzadko pan u nas bywał – odparłam.
– Daj spokój z tym „panem”. Mirek jestem – teść wyciągnął do mnie rękę i dodał, żebym opowiedziała mu, co słychać u mnie i jego wnuczki.
Łamiącym się głosem zaczęłam więc snuć historię kolejnego romansu mojego męża, samotnej szarpaniny z życiem i tęsknoty za ciepłą i lojalną rodziną, której pewnie szybko nie będę miała.
– Zawsze wierzyłam, że uda mi się stworzyć szczęśliwy dom. Ale ile jeszcze czasu miałam przymykać oczy na jego zachowanie? – szepnęłam.
– Mój syn to prawdziwy idiota – powiedział Mirek pełnym złości głosem i zrobił mi kolejnego drinka.
– Napij się jeszcze, zapomnij o problemach. Jakoś będzie, pomogę ci. Odsunęłam szklankę z whisky i wstałam.
– Powinnam podać mięso...
– Później, Marzenko. Nie jestem głodny. Posiedź ze mną, pogadajmy – wszedł mi w słowo i poklepał wolne miejsce na sofie obok siebie, sygnalizując, że najbardziej jest spragniony mojego towarzystwa.
Drinka wypiłam niemal duszkiem. Byłam głodna, a picie na pusty żołądek nigdy nie było dobrym pomysłem. Tym razem jednak alkohol sprawił, że poczułam się lekko i niemal beztrosko. Mirek też wyglądał na zrelaksowanego – zdjął krawat, podwinął rękawy koszuli i przysunął się bliżej mnie.
– Piękna jesteś, Marzenko, wiesz? Nigdy nie rozumiałem, co mój syn widzi w innych babkach – powiedział i położył mi dłoń na kolanie.
– Daj spokój – roześmiałam się nerwowo, bo nagle poczułam się nieswojo.
– W lodówce mam deser. Skoro nie chcesz mięsa... – zaczęłam, ale nie pozwolił mi dokończyć.
– Mógłbym się tobą zająć, pomóc ci. Wynająłbym ci mieszkanie, zabrał z tej nory. Musiałabyś tylko być dla mnie miła – powiedział, wsuwając mi jednocześnie dłoń pod sukienkę.
Zerwałam się z sofy, ale był szybszy – z zaskakującą jak na jego wiek siłą złapał mnie i przyciągnął do siebie. A później, pomimo moich protestów, zgwałcił... Kiedy wychodził z mojego mieszkania, nie patrzył mi w oczy – świetnie wiedział, że zwyczajnie wykorzystał moją naiwność i podłą sytuację materialną. W nocy, roztrzęsiona i zapłakana, poszłam na policję.
Wstydziłam się opowiadać o tym, co mnie spotkało obcym ludziom, ale nie chciałam, by Mirkowi uszło to na sucho. Zatrudniał przecież sporo młodych dziewczyn, które mogło spotkać to samo. W sądzie, już podczas rozprawy, ojciec Radka usiłował ze mnie zrobić zwykłą szmatę.
– Już w trakcie małżeństwa z moim synem pani Marzena ze mną flirtowała – kłamał.
– Kiedy z tobą flirtowałam, skoro widzieliśmy się tylko kilka razy?! – krzyknęłam, ale sędzia kazała mi się uspokoić.
A on łgał dalej, opowiadając, jaką jestem wywłoką:
– Mojego syna też zdradzała, pewnie dlatego w końcu znalazł sobie inną. Bo jej to tylko romanse w głowie... Z tym gościem, od którego wynajmuje mieszkanie, też miała romans!
– Wysoki Sądzie, to nieprawda! – rozpłakałam się, słysząc te straszne kłamstwa. Całe szczęście, że sędzia nie dała się nabrać na jego gadkę i zasądziła sprawiedliwy wyrok – ojciec Radka został uznany winnym gwałtu i trafił za kraty.
– Przykro mi, naprawdę – powiedział mój były mąż kilka dni później. – Twoja mama opowiedziała mi o wszystkim, jest załamana...
– I niech zgadnę: pewnie obwinia mnie? – szepnęłam ze łzami w oczach.
– Nie, chyba nie... Po prostu nie może uwierzyć w to, co się stało – powiedział były mąż. Rozpłakałam się.
– Żebyś słyszał, co on o mnie wygadywał... Że jestem szmatą, że go sprowokowałam, że...
– Nie myśl już o tym, słyszysz? Jesteś fantastyczną dziewczyną, a ja jestem idiotą! Ale ostatnio wiele zrozumiałem, wiesz? To, jak cię raniłem, w jakiej sytuacji cię zostawiłem... Wróć do mnie, Marzena, błagam cię. Zmieniłem się, dojrzałem. Przysięgam, że więcej cię nie zdradzę, że już nigdy...
– Przestań, Radek. Tyle razy dawałam ci drugą szansę, a ty...
– Marzena, przysięgam ci, ja się naprawdę zmieniłem! Wróć do mnie, proszę – mówił ze łzami w oczach.
– Ledwo się rozwiedliśmy, a ty teraz nagle chcesz ratować nasze małżeństwo?
– A ty nie chcesz? Pomyśl o Ewci, pomyśl o naszej córeczce. Tęsknię za wami, kotku...
– Czemu wcześniej o tym nie pomyślałeś? – szepnęłam, ocierając łzy.
– Mówiłem ci: byłem idiotą. – Radek objął mnie i przytulił. – Wróćcie do domu, proszę.
Spojrzałam mu w oczy. Sprawiał wrażenie skruszonego, ale nie przepraszał mnie przecież pierwszy raz w życiu. Wcześniej przerabialiśmy to już kilka razy – on przysięgał, że więcej mnie nie zdradzi, a później i tak zjawiała się kolejna kobieta, dla której tracił głowę i „zabawa” zaczynała się od nowa. Tym razem jednak nie dałam się nabrać. Nie miałam już siły na kolejne rozczarowanie.
Choć mówił, że się zmienił, już mu nie wierzyłam. Zresztą, po tej sprawie z jego ojcem czułabym się fatalnie, będąc jego kobietą...
– Przykro mi – powiedziałam więc i zostawiłam go samego.
Ostatnio zaprosił mnie na kawę Andrzej, od którego wynajmuję kawalerkę. W pierwszej chwili chciałam odmówić, ale w końcu się zgodziłam. Lubię go, to porządny facet. A mnie też należy się od życia coś dobrego. Zwłaszcza po tym, co przeżyłam, będąc żoną Radka.