"W piątą rocznicę ślubu zażądałam od męża rozwodu. Dowiedziałam się, że od dawna zdradzał mnie z koleżanką z pracy, która w dodatku była z nim w ciąży. Bałam się, że zostanę samotną, smutną rozwódką. Marzyłam o miłości i wtedy poznałam Bartka..." Julia, 36 lat
Kiedy zdrady mojego męża wyszły na jaw, nawet nie wyraził skruchy. Całą sprawę bagatelizował i myślał, że przejdę nad tym do porządku dziennego...
– Ale to był zwykły romans! – zawołał. – Mogę jej płacić alimenty, ale przecież nie wychowam tego dziecka. To pomyłka! Ja nie chcę z nią być!
– Jesteś draniem i chcę rozwodu! – syknęłam.
– Jeszcze będziesz błagała, żebym do ciebie wrócił! Popatrz tylko na siebie. Gdzie ty znajdziesz jakiegoś faceta? – wrzeszczał,
pakując walizkę. – Zaraz będziesz miała trzydzieści pięć lat i poleci z górki do czterdziestki!
– Po prostu się wynoś – odparłam.
Kiedy tylko na zawsze zamknęły się za nim drzwi, wybuchłam płaczem. Znałam przecież rozwódki w moim wieku i wiedziałam, jak doskwiera im samotność. Często mówiły, jak żałują, że zbyt pochopnie zrezygnowały z małżeństwa, nawet jeśli mężowie je zdradzali i traktowali okropnie.
– Ale przynajmniej miałam chłopa. Jaki był, taki był, ale było się do kogo przytulić – słyszałam w odpowiedzi.
Bałam się, że mogę zacząć w końcu myśleć tak jak one i codziennie zaklinałam los, żeby dał mi drugą szansę.
– Trzydzieste piąte urodziny będę obchodziła z przystojnym facetem! – mówiłam sobie. – Jeszcze wam pokażę!
Łatwo było powiedzieć, ale trudno zrobić. Bo gdzie miałam kogoś poznać? „Może powinnam pójść do kina albo na dyskotekę?”, zastanawiałam się. „Przecież nie mogę liczyć na to, że jakiś facet spadnie mi z nieba”.
Tamtego dnia robiłam całkiem spore zakupy. Kiedy obładowana reklamówkami zmierzałam do samochodu, jakiś facet mnie potrącił. Jedna z siatek się rozdarła i zakupy rozsypały się po parkingu, a ten niewychowany palant nawet nie przeprosił, tylko poszedł sobie dalej! Zdenerwowana próbowałam pozbierać zakupy, kiedy podszedł do mnie inny mężczyzna.
– Pozwoli pani, że pomogę – odezwał się i zaczął pakować moje rzeczy do swojego wózka.
Odprowadził mnie do samochodu, a gdy zakupy spoczywały już w bagażniku, zaprosił mnie na kawę! To wszystko stało się tak szybko, byłam tak oszołomiona, że się zgodziłam. I na jednym spotkaniu się nie skończyło. Bartek był ode mnie o pięć lat młodszy, ale nie robiło nam to różnicy. Poza tym był naprawdę przystojny i miły! Po kilku spotkaniach odkryłam, że się zakochałam, i to ze wzajemnością. Wpatrywał się we mnie roziskrzonym wzrokiem, prawił komplementy, przynosił mi kwiaty do biura... Moje koleżanki strasznie mi go zazdrościły, a ja czułam, że znowu żyję! I śmiałam się w duchu, przypominając sobie słowa byłego męża. „Nie miałeś racji! Jestem nadal atrakcyjna, a mój obecny chłopak jest o niebo od ciebie przystojniejszy!”, chciałam mu powiedzieć. „No i taki romantyczny!”
Na moje urodziny Bartek zrobił mi niespodziankę i zaprosił na kolację do bardzo eleganckiej restauracji.
– A może on ci się chce oświadczyć? – gorączkowała się przyjaciółka.
– Po dwóch miesiącach znajomości? – roześmiałam się.
– Historia zna takie przypadki!- śmiała się koleżanka.
Bartek nie oświadczył mi się podczas tej urodzinowej kolacji, ale i tak bawiłam się świetnie. Jedzenie było przepyszne, wino doskonałe, a mój facet szarmancki i dowcipny. Widziałam, że siedzące przy sąsiednich stolikach kobiety zerkają na nas z zazdrością. Puchłam z dumy. Deser, kolejna lampka wina... Siedzieliśmy przy stoliku chyba ze trzy godziny. Kiedy wsiedliśmy do taksówki, Bartek wyjął komórkę i szybko napisał SMS-a. A potem uśmiechnął się szeroko i objął mnie ramieniem. „Poproszę, aby został na noc”, postanowiłam, wtulając się w niego. „To będzie idealne zakończenie wieczoru.”
Niestety, kiedy weszliśmy do mieszkania, okazało się, że ktoś się włamał.
– Okradziono mnie – jęknęłam, patrząc na pobojowisko, które przestępcy zostawili za sobą. Zawartość szaf i półek była rozrzucona wszędzie, meble były uszkodzone... Złodzieje zabrali wszystkie cenne rzeczy, jakie znaleźli.
– Wezwę policję – powiedział Bartek.
Przez cały wieczór był bardzo pomocny. To on rozmawiał z policjantami, którzy przyjechali na miejsce, ja byłam w zbyt wielkim szoku.
– Znajdziecie ich? – pytałam w kółko.
– Postaramy się – zapewniał mnie cierpliwie jeden z funkcjonariuszy. Patrząc na niego, miałam poważne wątpliwości. Wydawał mi się taki... ciapowaty. Włóczył się przygarbiony po moim mieszkaniu i wydawał się zdenerwowany. Ale kilka dni później to właśnie Arkadiusz rozwiązał zagadkę włamania. I aresztował... mojego Bartka!
– Od pierwszego spojrzenia wiedziałem, że już poznałem tego faceta – tłumaczył mi. – I to w podobnych okolicznościach. Wtedy przypomniałem sobie, że rok wcześniej byłem wezwany do identycznego włamania. On też tam był, przedstawiał się jako partner poszkodowanej! To nie mógł być przypadek!
Okazało się, że Bartek, który w rzeczywistości miał na imię Janusz, należał do szajki złodziei, która okradała samotne kobiety. Bartek je podrywał, zdobywał ich zaufanie i podrabiał klucze do mieszkania, które przekazywał kumplom. A potem zabierał swoją ofiarę do restauracji albo na romantyczny weekend za miasto, żeby oni mogli wynieść z mieszkania wszystkie cenne rzeczy. Cała szajka została aresztowana, a ja na szczęście odzyskałam większość zrabowanych rzeczy. „Nikt mi jednak nie zwrócił skradzionego serca”, myślałam, płacząc w poduszkę. „Już nigdy nie zaznam miłości”. Po kilku dniach musiałam znów stawić się na posterunku. Podobno wciąż czegoś brakowało w aktach. Kiedy spotkałam się z Arkiem, powiedział:
– Tak naprawdę akta są już gotowe, ja po prostu... Zbierałem się na odwagę, żeby zaprosić panią na kawę.
Jesteśmy razem już od roku. Za miesiąc się pobieramy, w drodze jest nasze dziecko i mogę powiedzieć, że nigdy dotąd nie byłam taka szczęśliwa.