"Zdradziłam męża, bo przestał we mnie widzieć kobietę. Czy kiedyś sobie wybaczę?"
Po wspólnej nocy wyjaśniłam mu, że był tylko skokiem w bok...
Fot. 123RF

"Zdradziłam męża, bo przestał we mnie widzieć kobietę. Czy kiedyś sobie wybaczę?"

"Chciałabym powiedzieć, że nie wiedziałam, co robię, że to była chwila, wpływ letniej nocy i alkoholu. Ale to nieprawda. Zdradziłam męża specjalnie. Zrobiłam to z rozmysłem. Starannie to zaplanowałam, o ile romans w ogóle można zaplanować..." Krystyna, 42 lata

Wiedziałam, że podobam się Mirkowi. Patrzył na mnie w taki sposób, że wiedziałam... No, powiedzmy, że się spodziewałam. Pewności nie miałam. Jak mogłabym ją mieć? Dawno już nikt nie traktował mnie jak kobietę godną pożądania...

Nie kochaliśmy się z mężem od miesięcy

– Moja Krysia – mówił Jurek, kiedy chciał być dla mnie miły. Głaskał mnie wtedy po włosach albo całował w czoło. Jak siostrę albo córkę. Nie jak żonę! Nie kochaliśmy się od miesięcy! Właściwie nie wiem, dlaczego. Przez jakiś czas, kiedy nasza córka zdawała maturę, potem egzamin wstępny na studia, byliśmy podenerwowani, zmęczeni. Agata była trudna, niepokorna, wszystkie myśli i starania włożyliśmy w to, żeby wybić jej z głowy posadę kelnerki na Dominikanie, o której marzyła. Musieliśmy za wszelką cenę skłonić ją do wybrania jakiegoś sensownego kierunku studiów. Nie kochaliśmy się wtedy chyba dlatego, że byliśmy zbyt zmęczeni na okazywanie sobie uczuć.
A potem... Mimo że starałam się zachowywać prowokacyjnie i pokazać, że mam ochotę na seks, wszystko kończyło się na pieszczocie. „Seks nie jest najważniejszy”, tłumaczyłam sobie. „Przecież kochamy się. Jurek jest najmilszym, najczulszym mężem. Może ma jakieś problemy i nie jest jeszcze gotowy o nich mówić? Muszę uzbroić się w cierpliwość.” Tłumaczenia pomagały tylko na chwilę, tak samo jak czułe gesty Jurka. Prześladowała mnie jedna myśl: „Dlaczego mój mąż mnie nie chce?”. Ja wciąż go pragnęłam. Tylko przestałam mu się podobać...

Porównywałam się z innymi kobietami

– Ona ma figurę dwudziestolatki! – nie zdołałam kiedyś powstrzymać okrzyku oburzenia na widok wyjątkowo zgrabnej równolatki. – Za to zmarszczki postarzają ją o dziesięć lat – pocieszyłam się natychmiast.
Koleżanka, z którą szłam na zakupy, spojrzała na mnie rozbawiona.
– Nie poznaję cię! – zawołała. – Skąd w tobie tyle złośliwości?
– Rzeczywiście... – zawstydziłam się natychmiast. – Po prostu, od jakiegoś czasu czuję się stara i nieatrakcyjna – starałam się wytłumaczyć.
– Spójrz tylko na siebie! – koleżanka zaciągnęła mnie pod duże okno wystawowe i wskazała na nasze odbicie w lustrze. – Ty też masz świetną figurę, na dodatek świeżą cerę – roześmiała się.
– Z daleka to każdy dobrze wygląda – powiedziałam. – Ale ja mam w łazience lustro, które powiększa...
– Wiesz, co pomaga na takie rozterki? – spytała koleżanka i mrugnęła do mnie znacząco. – Codzienny seks. Koniecznie rano. Moja rada jest taka: przestań zaglądać w lustro i porównywać się z każdą mijaną kobietą. Zaprzęgnij Jurka do roboty. No właśnie. Nawet nie wiedziała, że dotyka sedna sprawy...

Postanowiłam... uwieść własnego męża

Po kilku miesiącach rozterek postanowiłam w końcu działać. „Mamy dwudziesty pierwszy wiek”, tłumaczyłam sobie. „Kobiety są teraz pewne siebie i sięgają po to, czego chcą. Właściwie, dlaczego oczekuję działania od Jurka i zrzucam na niego całą odpowiedzialność za to, co się dzieje? W końcu mogę mu chyba powiedzieć, że chcę, żeby się ze mną kochał!” Nie było to bynajmniej łatwe, bo do tej pory to zawsze mąż wychodził z inicjatywą. Kiedy ja chciałam się kochać, robiłam po prostu coś, co go prowokowało. I już. Teraz to było za mało, musiałam więc być bezpośrednia. Przygotowałam się do tej chwili starannie, wszystko przemyślałam. Po pracy dałam mu obiad, pozwoliłam odpocząć przy lekturze gazety. W tym czasie wzięłam kąpiel, wydobyłam z szafy jedwabną, prześwitującą koszulę nocną, którą dostałam od jakiejś koleżanki na imieniny i nigdy wcześniej na sobie nie miałam. Skropiłam się ulubionymi perfumami i tak wystrojona stanęłam w drzwiach salonu, w którym siedział Jurek.
– Masz jakieś plany na wieczór? – spytałam uwodzicielskim tonem. Mąż spojrzał na mnie, odchrząknął.
– Teraz już chyba mam – powiedział i wstał z fotela. Ogarnęła mnie szalona radość. Jurek ruszył powoli w moją stronę i wtedy zadzwonił telefon.
– Nie odbie... – zdążyłam powiedzieć, ale on sięgnął po komórkę.
– Tadek? No, właśnie czekałem na twój telefon! – zrobił przepraszający gest w moją stronę i zaczął omawiać jakiś kontrakt ze wspólnikiem. Oparta o framugę czekałam, aż skończy. Ale jego plany na wieczór uległy zmianie.
– Muszę wyjść – powiedział, kiedy się rozłączył. – Przepraszam cię, kochanie, wiem, że to fatalny moment, ale to bardzo ważna sprawa...
Nie odezwałam się ani słowem. Nie wierzyłam mu. Jeszcze przed chwilą całkowicie rozluźniony siedział sobie i czytał gazetę i nagle musiał wyjść, nagle coś trzeba było pilnie załatwić... „Wszystko, żeby uciec przed starą, brzydką żoną”, uzmysłowiłam sobie.

W mojej głowie pojawiła się myśl o zdradzie

Kiedy Jurek przyszedł do domu, już spałam. Nazajutrz żadne z nas nie wróciło do tego tematu, a trzy dni później zapisałam się na to szkolenie z pozyskiwania funduszy unijnych na inicjatywy gminne. Wiedziałam, że Mirek też tam będzie – zajmował się tym co ja, tylko w sąsiedniej gminie. Oczywiście sama przed sobą nie przyznawałam się, co mi chodzi po głowie, ale w głębi duszy doskonale to wiedziałam. Przed szkoleniem poszłam do fryzjera, starannie dobrałam garderobę, dokładnie ogoliłam nogi... Mirek dosiadł się do mnie już w autobusie do Karpacza.
– Znasz plan na dzisiejszy wieczór? – spytałam go.
– Ja mam w planach uwiedzenie najładniejszej kobiety, czyli ciebie – odparł niby żartobliwie, ale w jego oczach odczytałam zaproszenie.
– Zatem nasze plany się uzupełniają – powiedziałam. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Przez chwilę myślałam, że przesadziłam... Źle odczytałam jego intencje! Chciałam się wycofać i gorączkowo myślałam, w jaki sposób obrócić to, co powiedziałam, w żart, ale Mirkowi udało się opanować zdziwienie.
– Będzie cudownie – stwierdził i pocałował wnętrze mojej dłoni. Po zajęciach zeszłam na kolację, bawiłam się nawet jeszcze przez chwilę na sali. Zatańczyłam parę kawałków ze znajomymi z innych gmin. Przez moment chciałam stchórzyć, zostać na sali i tańczyć do rana. Ale wzięłam się w garść i poszłam do swojego pokoju. Byłam podniecona, nie ukrywam. Jeśli chodzi o wyrzuty sumienia, to poradziłam sobie z nim, przywołując w pamięci wciąż tę samą scenę, kiedy Jurek wyszedł z domu, zostawiając mnie w uwodzicielskiej koszuli nocnej w przedpokoju.

Dostałam tej nocy to, czego pragnęłam

Mirek zapukał do moich drzwi pięć minut później.
– Nie mogę uwierzyć w to, że jesteś... – powiedział. – Tyle czasu bezskutecznie dobijałem się do ciebie. Czemu więc...?
– Zawsze się zastanawiasz, czemu ktoś ci daje prezent? – spytałam.
– Zawsze – odparł i podszedł bardzo blisko mnie. – Ale tym razem nie będę pytał, skoro nie chcesz... – wyszeptał już w moje usta. Był sprawnym, czułym kochankiem. Potrafił sprawić rozkosz... Technicznie był pewnie nawet lepszy niż Jurek. Dostałam zatem tej nocy wszystko, czego pragnęłam. Zachwyty nad moim ciałem, pocałunki, dotknięcia... Mimo to, kiedy było już po wszystkim i Mirek spał, zaczęłam płakać. Nagle zrozumiałam, że nie chodziło o tę rozkosz, o pocałunki ani o zachwyty. Nie chodziło mi o tego mężczyznę!!! Chciałam być piękna nie dla każdego. Chciałam, żeby to Jurek mnie pragnął. Inni mężczyźni, w tym Mirek, byli mi obojętni... „Co ja narobiłam?”, myślałam, leżąc obok kochanka, a potem szorując się pod prysznicem. „Co ja narobiłam i jak ja to teraz odkręcę?”
Z Mirkiem poradziłam sobie łatwo. Kiedy chciał się umawiać, szeptać mi jakieś czułości, po prostu wyjaśniłam mu, że był tylko skokiem w bok. Nie obchodziła mnie jego opinia na mój temat. Był urażony, może nawet zawiedziony. Trudno.

Czułam, że jestem skażona zdradą

Pod drzwiami naszego mieszkania stanęłam blada jak ściana i przerażona do granic możliwości. Byłam pewna, że Jurek rzuci na mnie tylko okiem i od razu wszystko będzie wiedział. Byłam pewna, że mam tę zdradę wypisaną na twarzy. Ale mąż nic nie zauważył.
– Jesteś nareszcie! – zawołał, kiedy w końcu odważyłam się wejść do mieszkania. – Nawet nie wiesz, jaki pusty jest nasz dom bez ciebie, Krysiu... – przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. – Tęskniłam za tobą – wyszeptałam, a on poszukał moich ust. Kochaliśmy się powoli, czule, doskonale... Przepięknie! Jurek scałowywał łzy z moich policzków, bo ja nie umiałam powstrzymać płaczu.
– Kochana, nie płacz... Teraz już wszystko będzie dobrze, nie płacz... – powtarzał, całując mnie. I to było jeszcze gorsze. On nie wiedział, ale ja... Ja wiedziałam, że to nasze ostatnie zbliżenie, że to nasze pożegnanie. Jak mogłam przyjmować jego miłość i jego oddanie, kiedy sama byłam brudna i skażona zdradą? Wiedziałam, że nigdy już nie zdołam spojrzeć mu w oczy, że muszę odejść. – Wybacz mi – powiedział, kiedy leżeliśmy w sypialni. – Wybacz mi tamten wieczór, gdy poszedłem do Tadka i wybacz mi wszystkie pozostałe wieczory. Nie wiem, dlaczego... Czułem się taki beznadziejny, taki wypalony... Patrzyłem na ciebie i zastanawiałem się, jak taka kobieta jak ty, piękna kobieta, pełna życia, może wytrzymać z dziadem, którym się stałem. – Nie myśl tak o sobie, Jurek, przecież ja nigdy...
– Wiem, ty pewnie nigdy byś tak nie pomyślała – przerwał mi. – To tylko moja obsesja... Ale kiedy cię nie było, zrozumiałem, że nawet jeśli to prawda i jestem już dziadem, który nie powinien mieć takiej wspaniałej kobiety jak ty, to i tak nie ma szans, żebym się zdobył na odejście od ciebie. Potrzebuję cię. Muszę się wziąć w garść i zacząć walczyć. Będę o ciebie walczył!
– Nie musisz o mnie walczyć, Jurek – powiedziałam. – Masz mnie. Ja zawsze będę cię kochać. I zawsze będę cię pragnąć. I podziwiać. Dla mnie jesteś doskonały...

Postanowiłam odejść

Tego wieczoru nie zdobyłam się na powiedzenie mężowi prawdy. Chciałam mieć taki szczęśliwy wieczór na pamiątkę. Rano, kiedy poszedł do pracy, zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i zostawiłam list, w którym wyłożyłam, że czułam się niechciana, że potrzebowałam potwierdzenia swojej atrakcyjności i że popełniłam błąd. Wspomniałam mu o Mirku i uznałam, że po tym wszystkim nie mogę zostać w domu. „Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie, na kogoś, kto nie zwątpi w twoją miłość”, napisałam. „Nie wspominaj mnie źle... Pamiętaj wczorajszy wieczór nie dzisiejszy ranek. Kocham cię.” Wyprowadziłam się do mojej mamy. Jej również opowiedziałam wszystko. Wyklinała mnie, ale pozwoliła mi zostać. Wciąż tylko namawiała mnie, żebym poszła do Jurka, żebym poprosiła go o przyjęcie mnie z powrotem. Bóg mi świadkiem, że chciałam to zrobić. W każdej chwili byłam gotowa biec do naszego mieszkania i błagać o wybaczenie. Ale wiedziałam, że na nie nie zasługuję...

Czy kiedyś sobie wybaczę?

Minęły trzy straszliwe dni. Kiedy późnym wieczorem usłyszałam dzwonek do drzwi, chyba szóstym zmysłem przeczułam, że to Jurek. Był wymięty i nieogolony, miał podkrążone oczy.
– Czemu odeszłaś? Nie chcesz wybaczenia? – spytał.
– Zasługuję na karę – wydusiłam przez ściśnięte gardło, powstrzymując się od objęcia go.
– Ale dlaczego karzesz mnie? – spuścił wzrok. – Ja nie umiem żyć bez ciebie. Nie chcę...
– Czy kiedykolwiek zdołasz zapomnieć? – zapytałam.
– Nie wiem – powiedział smutno. – Ale wiem, że nie chcę zapominać o tobie.
Wróciłam. Nie mogłam postąpić inaczej. Mam nadzieję, że Jurek zapomni, mam nadzieję, że mi wybaczy i nasze małżeństwo będzie wyglądało tak jak dawniej. Mam nadzieję, że to jest możliwe... Ja wciąż czuję wyrzuty sumienia i pewnie nigdy sobie nie wybaczę...

 

 

Czytaj więcej