"Mateusz odwiózł mnie do hotelu i długo całował, a moje serce biło zdecydowanie zbyt szybko jak na zdradzaną i załamaną żonę..." Karolina, 35 lat
Długo czekałam na ten służbowy wyjazd. Tym bardziej, że miał ze mną jechać Marek, mój mąż. Właśnie zbliżała się piąta rocznica naszego poznania i chciałam, aby te dni były naprawdę szczególne.
Oczami wyobraźni widziałam nas przy płonącym kominku, kiedy z zadumy wyrwał mnie głos Marka:
– Naprawdę mi przykro, kochanie, ale nie dam rady z tobą jechać. Szef zarzucił mnie terminami „na wczoraj”.
– Czekałam na ten wyjazd od miesiąca! Kiedy ostatnio gdzieś razem byliśmy? Nawet do restauracji chodzimy już osobno. A nie mógłbyś wziąć ze sobą laptopa? – zapytałam ugodowym tonem.
– Przykro mi, ale to niemożliwe – rzucił, całując mnie w czoło.
Nagle zaczęłam się zastanawiać, w którym momencie aż tak oddaliliśmy się od siebie. Od kiedy zaczął mnie całować w czoło zamiast w usta? Już nie dostrzegał nowej fryzury, nie przynosił uroczych bukiecików bez okazji. Myślałam, że weekend w górach rozpali na nowo nasz związek, ale najwyraźniej się myliłam...
Na wyjeździe rzeczywiście bawiłam się całkiem dobrze. Pogoda jak pod zdechłym psem nie pozostawiała jednak dużego wyboru. Już późnym popołudniem siedziałam w knajpie. Popijałam piwo z Moniką, koleżanką z działu, kiedy podszedł do nas nieznajomy mężczyzna z drinkiem w ręku. Nie miałam ochoty na towarzystwo, ale przypomniałam sobie, że Monika od jakiegoś czasu za kimś się rozgląda.
– Przepraszam, że się narzucam, ale widziałem panie na targach. Czy mogę się przysiąść? – spytał. Wysoki brunet z ciemnymi oczami sprawiał całkiem sympatyczne wrażenie. „Do tego jest cholernie przystojny”, pomyślałam, rozbawiona reakcją Moniki na nowego znajomego. Moja koleżanka gorączkowo poprawiała włosy i bluzeczkę.
– Przepraszam na chwilę – rzuciła i udała się w stronę toalet. Wróciła z wyraźnie mocniejszym makijażem. Lawirując między stolikami, usiadła tak, aby być bliżej niego. „Chyba jest rzeczywiście zdesperowana”, pomyślałam ironicznie, zaraz ganiąc się w duchu za moją złośliwość. Musi być jej ciężko samej. Dwa lata po rozwodzie i nikogo na horyzoncie! A niczego jej nie brakuje.
Mateusz, nasz nowy znajomy, wyrwał mnie z zadumy, prosząc do tańca. Leciał wolny kawałek i nagle... znalazłam się w jego objęciach. Kątem oka widziałam, jak Monika posyła w naszą stronę piorunujące spojrzenia. Mateusz obdarzony był urokiem, który sprawiał, że po godzinie miałam wrażenie, iż znamy się całe wieki. I tak pięknie pachniał...
Wieczór przeciągnął się do północy, potem Mateusz odprowadził nas do hotelu. Monika pożegnała się urażona i zostaliśmy sami.
Pod drzwiami mojego pokoju popatrzyliśmy sobie w oczy, a potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. Całowaliśmy się jak szaleni, już w korytarzu zrzucając z siebie ciuchy. Mocowałam się z drzwiami, aż w końcu dotarliśmy do sypialni. Mateusz powoli ściągał ze mnie koronkową bieliznę (o ironio, kupioną z myślą o moim mężu) i szeptał mi do ucha namiętne słówka. Rzuciliśmy się na łóżko i po chwili zatraciłam się w rozkoszy. W głowie mi wirowało, cały pokój zdawał się krążyć... Kochaliśmy się dziko i gwałtownie, a potem jeszcze raz, delikatnie smakując siebie nawzajem. Jego usta odnajdywały każde czułe miejsce, ręce niestrudzenie błądziły po moim rozpalonym ciele. Było mi wspaniale!
Po wszystkim, zmęczona, zasnęłam w jego czułych ramionach. Rano obudziłam się z wyrzutami sumienia. „Co ja narobiłam?! Zdradziłam Marka z jakimś obcym facetem! Całe szczęście, już sobie poszedł”, myślałam gorączkowo, idąc pod prysznic.
Konferencje trwały w nieskończoność, a mnie tępy ból wciąż pulsował w skroniach.
– Czyżby kac? – szydziła Monika. – A może bardzo ciężka noc? „Dlaczego baby muszą być dla siebie takie wredne?!”, pomyślałam. Jakby było mi mało wyrzutów sumienia! Postanowiłam wyjechać wcześniej niż planowałam, tłumacząc się wredną grypą. Na nocnym stoliku znalazłam liścik od Mateusza: „Dla mnie ostatnia noc była więcej niż tylko przygodą. Mam nadzieję, że i Ty tak czujesz. Przepraszam, że wyszedłem bez pożegnania, ale spałaś tak słodko... Nie chciałem Cię budzić. Zadzwoń, proszę”.
Wpatrywałam się w jego numer. „Zeszłej nocy było mi cudownie, ale to nie może się powtórzyć!”, postanowiłam, wkładając jednak jego wizytówkę do torebki.
Całą drogę do domu myślałam o tym, jak ja spojrzę mężowi w twarz. Zdradziłam go! Co teraz będzie?! Postanowiłam nic mu nie mówić. Nie zasługiwał na taką prawdę. Siedział w domu nad projektem, podczas gdy jego żoneczka wiła się z rozkoszy w ramionach innego!
Dochodziła północ, kiedy dotarłam do domu. Przekręcając w zamku klucz, czułam jak drżą mi dłonie. Miałam nadzieję, że Marek już śpi.
Nie zapalając światła, przemknęłam do łazienki. Myjąc zęby, spojrzałam w stronę kabinki prysznicowej. Dziwne, mogłabym przysiąc, że nie używałam mojego szlafroka przed wyjazdem, a teraz zmięty leżał na podłodze! W salonie odkryłam parę kieliszków do szampana, a na sofie leżały... czarne, koronkowe stringi! Nagłe dotarło do mnie, jak spędzał czas mój mąż!
Ruszyłam w stronę sypialni i już wiedziałam, co tam zastanę. Otworzyłam drzwi, zaskakując czule obejmującą się parę na gorącym uczynku. Ruda, zgrabna dziewczyna, ubrana tylko w pończochy samonośne właśnie całowała się z moim mężem! Kochanka mojego męża wydała mi się dziwnie znajoma. No tak, przecież to kasjerka ze sklepu naprzeciwko! Nagle zrozumiałam, czemu Marek od jakiegoś czasu tak chętnie biega po świeże bułeczki!
– Nie przeszkadzajcie sobie! – krzyknęłam i wyszłam stamtąd. Ten drań nie zobaczy moich łez! A ja głupia wyrzucałam sobie, że go zdradziłam! Natomiast on zaplanował to z zimną krwią.
– To nie tak, jak myślisz – mój mąż wybiegł za mną z sypialni.
– A jak?! – wysyczałam.
Wzięłam walizkę i wyszłam z domu. W samochodzie łzy popłynęły mi po twarzy. Więc taki jest koniec naszego małżeństwa. Ciekawe, ile to już trwa! Delikatesy otwarto dwa lata temu i nagle zdałam sobie sprawę, że Marek od dawna chętnie wyręczał mnie w zakupach! A to dupek!
Noc spędziłam w pierwszym napotkanym hotelu, wzbudzając moim rozmazanym makijażem niezdrowe zainteresowanie personelu. Rano zadzwoniłam do pracy i wzięłam urlop. Przepłakałam dwie doby w hotelowym pokoju, zamawiając pizzę i całe morze drinków. Trzeciego dnia rano, spojrzałam w lustro – podkrążone oczy, przetłuszczone włosy. Ohyda!
– Weź się w garść, dziewczyno! – powiedziałam na głos. Zamówiłam kawę i doprowadziłam się do porządku. Nie wiedząc za bardzo, co zrobić z czasem, poszłam na zakupy i do fryzjera. A wieczorem, ubrana w nową sukienkę wykręciłam numer Mateusza.
– Byłem już pewny, że się nie odezwiesz – powiedział.
– Czy mógłbyś po mnie przyjechać? Mam ochotę na drinka.
Pojawił się z bukietem frezji i delikatnie pocałował mnie w usta. Poszliśmy do małej włoskiej restauracji, gdzie zajadając się spaghetti wspominaliśmy Zakopane. O dziwo, miałam całkiem dobry humor i świetnie się bawiłam, ale nie zgodziłam się na spędzenie z nim nocy.
– Muszę parę spraw przemyśleć – powiedziałam. – Nie jestem gotowa na nowy związek.
– Poczekam – odpowiedział Mateusz. – Właśnie się rozwodzę i ja też nie chciałbym przyspieszać biegu spraw.
Odwiózł mnie do hotelu i długo całował, a moje serce biło zdecydowanie zbyt szybko jak na załamaną, zdradzaną żonę...
Rano pojechałam zabrać część moich rzeczy z domu.
– Kochanie, nie wygłupiaj się! – przekonywał mnie Marek. – Chyba nie rozbijesz naszego małżeństwa z powodu jednego mojego wyskoku?! Ona nic dla mnie nie znaczy! Porozmawiaj ze mną!
– Wymyśl coś bardziej oryginalnego – rzuciłam cierpko. – Żegnaj, skarbie. Chatę masz wolną, kasjereczka będzie w siódmym niebie! – dodałam złośliwie.
Kolejne tygodnie mijały mi na pracy. Awansowałam i powoli dochodziłam do siebie. Coraz rzadziej ryczałam w poduszkę i coraz częściej wychodziłam z Mateuszem! W końcu, po kilku miesiącach zabrał mnie w góry i tam się oświadczył.
– Wiem, że jeszcze nie masz rozwodu, ale przemyśl to – zaczął. – Kocham cię i na wypadek konkurencji ustawiam się pierwszy w kolejce do twojej ręki! Przyjęłam oświadczyny i jesteśmy bardzo szczęśliwi. Marek próbował mnie odzyskać, ale nie chcę być z człowiekiem, który z zimną krwią zaplanował zdradę. Zresztą, już go nie kocham...