"Kiedy byliśmy narzeczeństwem, mój Karol o siebie dbał: był zawsze odprasowany, odpicowany, pachnący... A teraz? Chodzi trzy dni w tych samych skarpetkach, goli się dwa razy w tygodniu, a jego ubrania... Wstyd z nim gdzieś wyjść, a co dopiero się do niego przytulać. W końcu sama przestałam się myć, ale to na niego nie zadziałało. Musiałam znaleźć inny sposób...! Hanka, 40 lat
Gdy wychodziliśmy gdzieś, godzinami siedział w łazience. Prysznic brał, golił się, kremował nawet, a kiedy wreszcie stamtąd wyłaził, pachniał jak drogeria. A teraz?
Nie wiem, jak to się stało, że Karol tak się zapuścił. Po ślubie też jeszcze się w miarę pilnował, ale jakoś od roku zupełnie przestałam go poznawać. Chodzi trzy dni w tych samych skarpetkach, goli się dwa razy w tygodniu, nie używa dezodorantu i w ogóle rzadko się myje, a te jego ubrania... Nosiłby je najchętniej przez cały rok. Kiedyś posegregowałam rzeczy do prania. Rano Karol błąkał się po domu, jakby czegoś szukał, aż wreszcie przyszedł do mnie.
– Gdzie mój szary sweter? – spytał.
– Jaki znów szary? – zdziwiłam się.
– No, ten w serek...
– Bój się Boga, Karol, to jest kremowy sweter! Zrobił się szary, to go do pralki wrzuciłam – zaczęłam.
– Brudny, też mi coś! – oburzył się Karol. – Całkiem jeszcze był czysty...
Mamrocząc pod nosem, poszedł znaleźć sobie coś innego do ubrania.
Wieczorem wspomniałam, że mógłby się z mydłem bardziej zaprzyjaźnić.
– A tam. Częste mycie skraca życie! – odpowiedział, śmiejąc się.
Wszystkie moje uwagi puszczał mimo uszu. Wstyd mi było z nim wyjść na zakupy, a co dopiero na jakieś imieniny do znajomych. W końcu sama przestałam się myć, chodziłam po mieszkaniu w rozciągniętej podomce, rozczochrana, z przetłuszczonymi włosami. Myślałam, że Karol jakoś zareaguje, powie, żebym się za siebie wzięła czy coś w tym stylu. Planowałam, że wtedy rzucę mu prosto w twarz: „Jak ci przeszkadza mój wygląd, to najpierw weź się za siebie! Bo ty jeszcze gorzej wyglądasz!”
Ale on nawet okiem nie mrugnął i to ja nie wytrzymałam. Po czterech dniach z przyjemnością wskoczyłam do wanny.
Któregoś dnia zaczęłam się zadręczać, że może ja już mu się zupełnie nie podobam, że dlatego taki brudny chodzi, żeby mnie do siebie zniechęcić... No bo przytulać się w łóżku do takiego zarośniętego, niezbyt czystego chłopa to żadna przyjemność, więc nieczęsto miałam ochotę na seks. Może kochankę sobie przygruchał? I wtedy coś przyszło mi do głowy... „A gdyby tak... Co mi szkodzi?”, pomyślałam, patrząc na zarośniętego Karola.
Zaczęłam następnego dnia. Wstałam pół godziny wcześniej niż zwykle i zaczęłam się malować. Zrobiłam sobie mocniejszy niż zwykle makijaż, włosy wyszczotkowałam i rozpuściłam. Karol przy śniadaniu zerkał na mnie niepewnie.
– A co ty, Hania, taka wypachniona chodzisz? – spytał wreszcie.
– A tak sobie – zaśmiałam się.
Po pracy odczekałam, aż Karol wróci z roboty, dałam mu obiad, ale sama nie jadłam. Powiedziałam, że się odchudzam. Potem stanęłam przed lustrem w przedpokoju i zaczęłam podnosić do góry włosy. A to w kok je zwinęłam, a to założyłam za uszy i przyglądałam się sobie zagryzając wargi. Karol wie, że jak tak usta składam, to znaczy, że coś sobie kombinuję. Mąż stał i mi się w milczeniu przyglądał. I wtedy zadzwoniła Krysia. Spadła mi jak z nieba!
– Tak... No, mamy nowego kierownika... – mówiłam do telefonu. – Eee, no co ty?! – dodałam i zaśmiałam się. – No... No, młodszy, młodszy... – paplałam, nie zważając na zdziwione pytania Kryśki.
W końcu rozłączyłam się, poszłam do pokoju i zaczęłam przymierzać różne ciuchy i dodatki. Karol zerknął na mnie, ale nie odezwał się. Tylko głośniej nastawił telewizor.
Następnego popołudnia Kryśka, tak jak ją o to prosiłam, znów zadzwoniła. Karol już wrócił do domu i siedział w kuchni gapiąc się w smartfona.
– No pewnie, kochana! – zaszczebiotałam do telefonu. – Taak... No był dzisiaj na mojej zmianie – przyciszyłam głos. – No, elegancki... A jak pachniał! – szeptałam żarliwie, wiedząc, że Karol to wszystko słyszy. – Ja nie wiem, może to jakieś perfumy francuskie...
Karol stanął w drzwiach i spojrzał na mnie zaniepokojony.
Szybko pożegnałam się z przyjaciółką.
– Może bym jutro po ciebie do roboty przyszedł? – spytał mój małżonek.
– No... Lepiej nie, bo nie wiem, o której skończę – rzuciłam.
– Jak to nie wiesz? Przecież zawsze o trzeciej pierwszą zmianę kończysz! – podniósł głos Karol.
– Jak chcesz, to przyjedź, najwyżej poczekasz – zgodziłam się łaskawie.
Karol mruczał coś pod nosem, ale nie zwracałam na to uwagi.
Następnego dnia już od drugiej niecierpliwie zerkałam na zegarek. Musiałam wszystko przygotować...
Nasz kierownik miał ze trzydzieści lat i dbał o siebie jak panienka na wydaniu. Zawsze w wyprasowanej koszuli, pod krawatem, ogolony, pachnący, uśmiechnięty... Postarałam się o to, żeby kierownik rozmawiał ze mną akurat w chwili, gdy Karol przyjechał po mnie do pracy.
Lepiej się to wszystko ułożyć nie mogło. Zawołałam mojego szefa, pokazałam mu jakieś faktury, a on pochylił się nad ladą tuż obok mnie. Kiedy Karol wszedł do mojego sklepu, z boku wyglądało to tak, jakby kierownik mi w dekolt zaglądał...
Szybko się pożegnałam i podeszłam do Karola.
Chwilę później siedziałam koło męża w samochodzie. Wiedziałam, że coś go gryzie. Nic nie mówił, tylko zaciskał mocno ręce na kierownicy.
– Co to za gość? – zapytał w końcu.
– Nowy kierownik... – odparłam.
– A co on tak z tobą gadał?
– No, ja jeszcze nie jestem taka stara, chyba mogę się podobać... – palnęłam.
Karol nic nie powiedział. Ale coś tam chyba sobie wykombinował, bo zaczął działać. Jeszcze tego samego dnia przyniósł mi stos ubrań do prania.
– Ale... Przecież to jeszcze całkiem czyste... W zeszłym tygodniu prałam... – zaczęłam, oglądając jakąś parę jego spodni.
– Co, proszku mi żałujesz?! – ryknął.
Stłumiłam śmiech.
Wieczorem Karol zamknął się w łazience. Słyszałam, jak pogwizduje, potem zaczął prychać, parskać jak źrebak. A kiedy wyszedł, na kilometr czuć było od niego wodę po goleniu.
– Karol, tyś się ogolił? – spytałam, udając zdziwienie.
– No i co w tym dziwnego? – burknął.
– Przecież dziś nie sobota! – droczyłam się z nim.
– Oj, daj mi spokój – uciął. – Trzeba dbać o higienę, co to, nie wiesz? A jutro chcę na zakupy pojechać. Jakieś nowe ciuchy mi trzeba sprawić! Pojedziesz ze mną? – zawiesił głos.
Popatrzyłam na męża z czułością.
– Pojadę, pojadę – zapewniłam go i pocałowałam czule.