"Kryzys dopadł nas 15 lat po ślubie. Czułam się samotna i niekochana. Może dlatego takie wrażenie zrobił na mnie inny mężczyzna? Był moim lekarzem, wspaniałym... Czułam, że coraz bardziej angażuję się w to uczucie i że za chwilę nastąpi jakaś kulminacja. Powstrzymałam się jednak. Tym bardzie j bolało to, co zrobił mój mąż..." Barbara, 37 lat
Odnosiłam wrażenie, że Łukasz nie ma dla mnie czasu, że coraz bardziej się od siebie oddalamy. Tęskniłam za nim, nawet kiedy był obok mnie. Próbowałam powiedzieć mu o tych uczuciach, ale nie umiałam. Czułam się samotna i niekochana. Może dlatego takie wrażenie zrobił na mnie... lekarz.
Któregoś dnia poszłam do niego na wizytę i... chyba się w nim zakochałam. Wiedziałam, że ja też mu się spodobałam. Wyraźnie między nami iskrzyło. Był laryngologiem, a ja rozważałam wtedy wycięcie migdałków z powodu nawracających angin, więc miałam pretekst, żeby ciągle do niego przychodzić. On z kolei zachęcał, bym osobiście odbierała wyniki badań i od razu mu je pokazywała, bym przychodziła nawet z lekko zaczerwienionym gardłem.
Czułam, że coraz bardziej angażuję się w to uczucie i że za chwilę nastąpi jakaś kulminacja. Musiałam sobie odpowiedzieć, czy jestem gotowa na romans. Kiedy pan doktor dał mi swój prywatny numer telefonu z prośbą, żebym zadzwoniła i powiedziała, czy autoszczepionka, którą mi zaordynował, daje efekty, wiedziałam, że nie o szczepionkę tu chodzi... Po powrocie z przychodni siedziałam w pracy kompletnie nieobecna duchem i intensywnie myślałam, czy zadzwonić. Wiedziałam, co się stanie, jeśli to zrobię...
Spędziłam cztery dni na snuciu fantazji, jak by to było z doktorkiem. Wyobrażałam sobie nasz czuły seks, wzajemne wyznania, a potem decyzję, że ja rzucam męża. On był wolny, a to sprawiało, że wszystko jeszcze bardziej nabierało sensu. Nie zadzwoniłam. Piątego dnia podarłam kartkę z jego numerem i zapisałam się do nowego laryngologa. Chociaż mąż mnie ignorował i cierpiałam, nie byłam w stanie go zdradzić. Po prostu nie mogłam mu tego zrobić.
Kilka tygodni później Łukasz sam zainicjował poważną rozmowę „o nas”. Zupełnie jakby wyczuł, że o mały włos nie wymknęłam mu się w ramiona innego.
– Pojedźmy gdzieś tylko we dwoje, Ola zostanie u babci – zaproponował. Zgodziłam się. Wyjechaliśmy w góry, by przypomnieć sobie, co nas kiedyś łączyło.
– A to z jakiej okazji? – zapytałam kilka dni później, gdy przyniósł mi biżuterię w prezencie. – Z takiej, że cię kocham – odpowiedział.
Znowu było dobrze, nawet nasza piętnastoletnia córka zauważyła, że zachowujemy się jak „zakochane nastolatki”. Nie jestem w stanie wyrazić słowami, jak bardzo cieszyłam się wtedy, że uporałam się z pokusą zdrady. Wiedziałam, że nie byłabym w stanie patrzeć w oczy mężowi, pamiętając, co zrobiłam. Czułam, że gdybym wtedy zadzwoniła do doktorka, nic nie byłoby w stanie uratować mojego małżeństwa i dziękowałam niebiosom, że to się nie wydarzyło.
– Jasne, jedź! – powiedziałam do Łukasza któregoś dnia, kiedy zapytał mnie, czy zapisać się na firmowy wyjazd integracyjny.
– Nie masz nic przeciwko? – popatrzył na mnie z czułością. – Obiecuję nie pić za dużo i meldować się wieczorami. Pojechał więc. Zadzwonił i w piątek, i w sobotę wczesnym wieczorem, niemal zupełnie trzeźwy. Opowiadał o atrakcjach, jakie dla nich przygotowano, i że mimo to kiepsko się bawi, bo mnie tam nie ma. Wrócił w niedzielę rano i od razu położył się do łóżka.
– Spałem w sumie trzy i pół godziny przez dwie doby – mruknął, nie patrząc na mnie. – Jednak takie wyjazdy to nie dla mnie...
Uznałam, że ma kaca i chodziłam na paluszkach przez cały dzień. Potem powiedział mi, że czymś się tam zatruł i ciągle siedział w łazience. Faktycznie, wyglądał jak struty: blady, z błyszczącymi, szeroko otwartymi oczami, jakby zżerał go jakiś wewnętrzny niepokój. Zapytałam kilka razy, czy już mu lepiej, ugotowałam marchwiankę, przyniosłam z apteki jakieś środki na zatrucie, ale on tylko patrzył na mnie, jakby za moimi plecami stał upiór. Miałam wręcz ochotę rozejrzeć się w poszukiwaniu tego czegoś, co tak go przerażało.
Trzeciego dnia po powrocie z integracji czekał na mnie w dużym pokoju. Siedział sztywno na kanapie. Kiedy mnie zobaczył, zerwał się na równe nogi. Nigdy nie widziałam, żeby był tak zdenerwowany.
– Basia, musimy porozmawiać... – zaczął, a pode mną ugięły się nogi. – Posłuchaj...Boże, nie wiem, jak zacząć... – przeczesał ręką włosy. – Chodzi o to, że... Tam, na wyjeździe, ja... Jąkał się, czerwienił i bladł na przemian, a ja coraz bardziej bałam się tego, co za chwilę miałam usłyszeć. – Zdradziłem cię – wykrztusił w końcu. – Po pijaku. To kompletnie nie ma dla mnie znaczenia, ale... Po prostu musiałem ci się przyznać. Basia... Basia, powiedz coś... błagam, powiedz coś!
Pamiętam, że nawet próbowałam coś odpowiedzieć, ale nie potrafiłam. Jakbym straciła władzę nad własnym ciałem. Po prostu siedziałam i patrzyłam przed siebie, obawiając się, że jeśli tylko drgnę albo głębiej odetchnę, zaleje mnie fala tak potwornego bólu, że od niego umrę. W końcu jakoś się otrząsnęłam.
– Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam, kiedy próbował złapać moją dłoń. –
Zostaw mnie! – Basia, przepraszam... Jezu Chryste, to był największy błąd, jaki popełniłem w życiu... Basia...
Nie mogłam go dłużej słuchać. Wybiegłam z domu. Nie obchodziło mnie, że zaraz wróci z zajęć Ola i domyśli się, że stało się coś bardzo złego. Nie obchodziło mnie, że biegnę, nie wiadomo dokąd w cienkiej bluzce, a jest zimno i ciemno. Patrzyłam na światła miasta, na przejeżdżające samochody, ludzi i zastanawiałam się, jak to możliwe, że oni dalej żyją i poruszają się, jak gdyby nigdy nic. Jak wczoraj, kiedy jeszcze czułam się bezpiecznie w małżeństwie, kiedy miałam wiernego męża i wierzyłam, że będziemy razem do końca życia. Przecież teraz wszystko się zmieniło! Co ja miałam zrobić? Jak żyć ze świadomością, że mąż uprawiał seks z inną kobietą? Wróciłam po kilku godzinach. Ze względu na Olę nie podejmowałam tematu, po prostu milczałam, unikając przebywania z mężem w tym samym pomieszczeniu. Musiałam jednak gdzieś spać, a nie mieliśmy wolnej kanapy. Nie byłam w stanie się przemóc, żeby się rozebrać i położyć obok niego. Nie chciałam z nim rozmawiać. Sama nie wiem, czego chciałam, może najbardziej tego, żeby móc cofnąć czas i nigdy nie dowiedzieć się o jego zdradzie.
– Jeśli chcesz, będę spał na karimacie – zaproponował cicho, ale nie zareagowałam. Dalej siedziałam skulona na kanapie, w ubraniu i butach. Naprawdę wyjął tę karimatę, jakąś zapasową kołdrę i nastawił budzik na 5.30, żeby wstać przed Olą i zdążyć zatrzeć ślady naszej łóżkowej separacji.
Następne dni pamiętam jak przez mgłę. Nikomu nie powiedziałam o problemie. Nie dlatego, że robiłam dobrą minę do złej gry, ale dlatego, że nie mogłam o tym mówić. Mogłam tylko myśleć. O moim nagim mężu w łóżku z jakąś dziewczyną. Dziewczyną? A może dojrzałą kobietą? Jaka ona była? Stara, młoda, zgrabna czy gruba? Ona uwiodła jego, czy on ją? Znał ją wcześniej? To ktoś z jego firmy czy klientka? Spotyka ją codziennie w biurze? A może od dawna się w niej kocha? Rozpaczliwie chciałam wiedzieć, ale nie mogłam się przemóc, by się odezwać do Łukasza. Nie mogłam nawet na niego patrzeć.
– Basia, możemy dzisiaj porozmawiać? – Łukasz nie wytrzymywał tego napięcia. – Nie odezwałaś się ani słowem od kilku dni... Ola nie wie, co się dzieje... Basia, proszę, porozmawiajmy.
– Dobrze – zgodziłam się nagle, czując, jak zalewa mnie fala gniewu. – Skoro chcesz, to porozmawiajmy! Opowiedz mi, jak to było! Kim ona jest?! Od kiedy to trwa?!
– Co trwa? – wyglądał na zdezorientowanego. – Basia, ja jej nie znałem wcześniej i nie widziałem już nigdy później... To nikt, po prostu nikt! Byłem pijany, atmosfera była zabawowa... ciebie nie było i...
– Więc to moja wina?! – czułam, że tracę nad sobą kontrolę. A potem zaczęłam bluzgać. Nie przebierałam w słowach, nie cofnęłam się przed niczym, żeby go upokorzyć i zranić. Nie protestował, nie próbował mnie powstrzymać. Po prostu stał tam, przy lodówce, ze stężałą twarzą i trzęsącymi się rękami, i czekał, aż skończę. Skończyłam, zanosząc się szlochem, ale odskoczyłam, kiedy zrobił krok w moją stronę. Ta scena przyniosła mi trochę ulgi. Dowiedziałam się przynajmniej, że to był jednorazowy seks. Jednak ból pozostał. Kiedy więc Łukasz zapytał, czy ma się wyprowadzić na jakiś czas do rodziców, kazałam mu to zrobić. Powiedziałam też, że to on ma porozmawiać z Olą, ja nie chciałam brać za to odpowiedzialności. Zostałyśmy w domu tylko we dwie. Ola wiedziała, że pokłóciliśmy się z ojcem, ale nie pytała o nic. Widziałam tylko, że sytuacja ją przeraża i dezorientuje. Łukasz nie dzwonił, wysyłał mi tylko SMS-y, ale nie odpisywałam. Co mu miałam napisać? Że się z tym uporałam? Że chcę, aby wrócił? Czy że składam pozew o rozwód? Jednak żal i wściekłość powoli mijały. A ja wiedziałam, że muszę podjąć jakąś decyzję.
Nocami myślałam o moim niedoszłym romansie. Przyszło mi do głowy, że popełniłam wtedy błąd. Bo może, gdybym się zdecydowała na doktora, dzisiaj byłabym w szczęśliwym związku z nim? Moje myśli krążyły wokół przychodni, w której pracował laryngolog. Sprawdziłam w internecie, czy nadal tam przyjmuje. Kiedy okazało się, że tak, zaczęłam się zastanawiać, co by było, gdybym zjawiła się w jego gabinecie. Może wciąż mogłabym umówić się z nim, zacząć flirt, a potem pójść do łóżka? Nawet nie po to, żeby rozpoczynać nowy związek, ale żeby zwyczajnie wyrównać rachunki z mężem. Może gdybym poszła do łóżka z doktorem, łatwiej wybaczyłabym zdradę Łukaszowi? Jednocześnie wiedziałam, że to głupi pomysł. Że to wszystko jeszcze bardziej skomplikuje i naszego małżeństwa nie da się już uratować. To właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że chcę je ratować. „Przyjdź. Chcę porozmawiać”, napisałam do męża.
– Nie chcę rozwodu – zaczęłam, kiedy stanął w drzwiach. – Na razie... – nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem tego. – Chcę, żebyś wrócił do domu. Ola strasznie wszystko przeżywa... Tak, wiem, ukryłam się za troską o córkę. Nie potrafiłam powiedzieć wprost, że ja także chcę, by wrócił. Nie mogłam. To było zbyt wiele. Chciałam go ukarać, chciałam, żeby cierpiał tak jak ja. Ale chciałam także, żeby został w moim życiu.
Sytuacja nadal jest trudna. Owszem, rozmawiamy, nawet śpimy razem, ale nie ma jeszcze mowy o seksie czy bliskości. Łukasz ciągle jest na cenzurowanym i wie o tym. Ja często płaczę, nawet nie z powodu jego zdrady, po prostu ze smutku. Bo zdechł kot sąsiadki, którego dokarmiałam, bo widziałam w telewizji wstrząsający materiał o wojnie, bo upuściłam miskę z ciastem i rozbiła mi się pod stopami... Czasami łzy mi lecą bez powodu, bo uważam, że życie jest okrutne i sobie z nim nie poradzę. Jednak zawsze, kiedy płaczę, jestem sama. Przy Łukaszu bym nie potrafiła. Ostatnio czytałam reportaż o zdradzonych kobietach, dlatego też zdecydowałam się opisać swoją historię. Bohaterki tego reportażu „wyzdrowiały” po zdradzie, odbudowały swoje związki i dzieliły się radami, jak tego dokonać. Szczególnie jedna rada zapadła mi w pamięć: nie skupiaj się na przeszłości, tylko na przyszłości. Próbuję to robić każdego dnia. Wierzę, że mamy z mężem wspólną przyszłość i nawet jeśli czasami zastanawiam się, czy on czasem nie ma znowu romansu, staram się planować wszystko tak, jakbyśmy mieli się razem zestarzeć. Mam nadzieję, że tak rzeczywiście będzie...