"Zakochałam się. Niestety, nie we własnym mężu..."
Ciągnęło mnie do Pawła, z nim czuję się jeszcze młoda...
Fot. 123RF

"Zakochałam się. Niestety, nie we własnym mężu..."

"Mój mąż nie miał ochoty na żadne szaleństwa! A ja chciałam, żeby łączyło nas coś więcej, niż wspólne posiłki i oglądanie telewizji. Zaczęłam chodzić na basen i tam poznałam Pawła... Z nim mogłabym przeżyć coś ekscytującego."  Marta, 49 lat.

Kilka miesięcy temu zaczęłam chodzić na pływalnie. To był doskonały pomysł. Dwie wizyty w tygodniu pozwalały mi zadbać o formę, a jednocześnie zrelaksować się i wyciszyć. Tam też  spotykałam Pawła.

Miał dużo energii i młodzieńczy urok

– Witaj, Marta! – usłyszałam głos Pawła. Pomachałam mu, patrząc, jak sprężystym krokiem nadchodzi od strony basenowej szatni.
„Jakby miał trzydzieści lat”, westchnęłam w duchu. „Ania powiedziałaby: niezły facet!”, uśmiechnęłam się pod nosem, lecz na myśl o córce zaraz posmutniałam. Anna miała przyjechać w zeszłym tygodniu, ale coś jej wypadło. Rozumiałam, że ma swoją rodzinę, pracę, obowiązki... Jednak kiedy długo nas nie odwiedzała, zawsze się o nią martwiłam. O Gosię, młodszą pociechę, też... Ale zdawałam sobie sprawę, że ją zobaczę dopiero za kilka miesięcy. Po maturze wyjechała na rok do Anglii, żeby pracować i uczyć się języka. Choć obydwie córki były już dorosłe, wiedziałam, że dla mnie i tak na zawsze pozostaną dziećmi.
Rozmyślania przerwał mi plusk wody. To Paweł w pięknym stylu wskoczył do basenu.
– Czekałem na ciebie ostatnio – powiedział, wynurzając się tuż koło mnie. – Coś się stało?
– Och, nic takiego – odparłam niedbale. – Nurkujemy?
Nie czekając na jego odpowiedź, zanurzyłam się i popłynęłam przed siebie.
W tamtym tygodniu nie mogłam przyjść, bo miałam okres. Od jakiegoś czasu co miesiąc zastanawiałam się z lękiem: czy tym razem to już ten ostatni? Czy na zawsze żegnam się ze swoją młodością, kobiecością? Po chwili Paweł dogonił mnie i objął w pasie.
– Trudno cię złapać – zawołał – jesteś w świetnej formie! Uśmiechnęłam się, lecz w myślach dokończyłam ze smutkiem: „...jak na swój wiek”.
– Wiesz, chciałbym z tobą dzisiaj pogadać – rzucił. – Dasz się potem zaprosić na kawę?
– Czemu nie – kiwnęłam głową. – Ale teraz chcę się zmęczyć.
Przez kolejne pół godziny pływałam szybko, bez wytchnienia. Może chciałam w ten sposób uciec przed natrętnymi myślami o tym, że się starzeję? Ostatnio sporo zastanawiałam się nad swoim życiem... Mam 48 lat50, dobrego męża, udane córki, pracę, mieszkanie. Żyć, nie umierać. Tylko dlaczego czuję się tak, jakby wszystko było już za mną? Jakbym była stara i bezużyteczna...

Mój mąż spoczął na laurach. Nie miał ochoty na żadne szaleństwa

W małżeństwie zaczęłam się nudzić chyba wówczas, gdy córki rozjechały się po świecie. Nagle w domu zrobiło się jakoś pusto... Zawsze myślałam, że gdy zostaniemy z Markiem we dwoje, będziemy przeżywać drugą młodość. Tymczasem mój mąż nie miał ochoty na żadne szaleństwa! A ja chciałam, żeby łączyło nas coś więcej, niż wspólne posiłki i oglądanie telewizji. No i wymyśliłam ten basen. Marek nie dał się namówić, zaczęłam więc chodzić na pływalnię sama. Tu poznałam Pawła. Spotykaliśmy się już cztery miesiące i czułam, że zależy mi na nim coraz bardziej.
Po pół godzinie zmęczona lecz zrelaksowana poszłam do szatni. Trochę to trwało, zanim ubrałam się, wysuszyłam włosy i zrobiłam makijaż. Paweł już czekał przy samochodzie.
– Tam, gdzie zawsze? – zapytał, otwierając przede mną drzwi.
Kiwnęłam głową i ruszyliśmy w kierunku dobrze nam znanego, małego, przytulnego pubu.
– Lubię to miejsce – powie- działam z uśmiechem, gdy wchodziliśmy do środka.
– Dlatego, że jest takie ustronne? – mruknął mój towarzysz.
– To też – zgodziłam się.
Zależało mi na dyskrecji, miałam przecież męża. Mojemu przyjacielowi było wszystko jedno, rozwiódł się wieki temu. Pomyślałam, że coś się święci i miałam rację...

Paweł wyznał, co do mnie czuje. To było takie ekscytujące!

Gdy usiedliśmy przy stoliku, Paweł nagle wziął moją rękę i podniósł do ust.
– Kocham cię, Marta – szepnął. – Sądziłem, że nic takiego już nigdy mnie nie spotka, ale... Ciągle o tobie myślę.
– Paweł... – pogłaskałam go po policzku – chyba trochę za wcześnie na tak poważne wyznania.
– Za wcześnie? – roześmiał się. – Mam pięćdziesiąt lat!
– Ale my tak krótko się znamy...
– To nieważne – przysunął się. – Wiem już, że dotąd czekałem właśnie na ciebie. Ty też mnie kochasz, przyznaj się!
– Powiedzmy, że jestem... – zawahałam się – zauroczona.
– Na razie wystarczy – spojrzał na mnie poważnie. Za poważnie.
– Marta, powiedz mi... Zastanawiałaś się nad tym, żeby odejść od męża?
Zamarłam. Na coś takiego nie byłam przygotowana.
– Czekaj – powstrzymał mnie, gdy otworzyłam usta. – Nie musisz odpowiadać mi dzisiaj.
– Ja mam dzieci... – zaczęłam.
– Twoje dzieci odeszły z domu, a mąż... Sama mówiłaś, że nic cię już z nim nie czeka – przerwał mi. – Marta, posłuchaj! Jesteś piękną, interesującą kobietą. Zasługujesz na to, żeby być kochaną, żyć pełnią życia... Ze mną. Zastanów się nad tym.
Gdy odwoził mnie do domu, wciąż byłam oszołomiona. Myślałam o tym, że nie powiedziałam Pawłowi całej prawdy. W rzeczywistości byłam nim nie tylko zauroczona. Byłam zakochana, i to bardzo...

W domu czekał na mnie mąż i nasze rodzinne sprawy

Wysiadłam spory kawałek drogi przed domem. Musiałam przejść się i nieco ochłonąć, nim spojrzę w oczy mężowi.
– Źle się czujesz? – spytał Marek, gdy tylko weszłam do domu. – Jakoś dziwnie wyglądasz.
– Chyba mnie trochę przewiało – uciekłam wzrokiem.
– Zaraz zrobię ci herbaty z cytryną – zdecydował.
Poszłam za nim do kuchni i usiadłam, patrząc, jak się krząta. Był takim dobrym mężem. Czemu więc myślałam o Pawle?
– Wiesz – zaczął Marek, stawiając przede mną parujący kubek i talerz ciastek – te kokosanki kupiłem ci na osłodę, bo mam dla ciebie smutne wieści.
– Spotykasz się z kimś? – wypaliłam, bo to było pierwsze, co przyszło mi do głowy.
– Jezu! Zwariowałaś?! – obruszył się. – Skąd... Posłuchaj, Gosia dzwoniła. Ona chce studiować w Londynie i pyta, co o tym sądzimy.
Serce mi się ścisnęło.
– Chce zostać tam na kilka lat?
– Owszem – potwierdził. – Trochę nas to będzie kosztowało, ale możemy wziąć kredyt. Myślę, że warto. To dla naszej córki ogromna szansa.
– Masz rację – pokiwałam głową. – To szansa. Pomożemy jej.
Chciało mi się płakać, ale wiedziałam, że Gosia robi dobrze.
– Chyba się położę... – powiedziałam i poszłam do sypialni.

Chciałabym znowu czuć się młoda...

Musiałam o tym wszystkim pomyśleć spokojnie. Los tak mnie dzisiaj zaskoczył. Nagle zabierał mi dziecko, za to ofiarowywał... nową miłość? Nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić. Z jednej strony ciągnęło mnie do Pawła, z nim mogłam przeżyć coś ekscytującego, zatrzymać młodość... Ale z drugiej strony był Marek, nasze wspólne sprawy, troska o dzieci, choćby kwestia opłacenia studiów Gosi. No i w końcu to mój mąż, kochałam go! A jeśli to nie miłość, tylko przyzwyczajenie? Może, zostając z Markiem, zmarnuję ostatnią w życiu szansę na prawdziwe uczucie? Co wybrać?

Czytaj więcej