"Spotkałam go przypadkiem na sympozjum. Zaproponował, abyśmy razem spędzili wieczór. Pomyślałam, że to nic złego zjeść kolację w jego towarzystwie. Chyba jeszcze łudziłam się, że nie potrafię przespać się z obcym mężczyzną... Powiedział mi, że przecież nikt się nie dowie, nikt nas tu nie zna, nie będzie żadnych konsekwencji..." Anna, 32 lata
Na to sympozjum jechałam zła. Szef dopiero trzy dni przed wyjazdem oznajmił mi, że muszę tam być. I zamiast miłego weekendu u boku męża czekała mnie wyprawa do Gdańska. „Przynajmniej szkolenie jest nad morzem”, myślałam wtedy... A dziś, gdy zamykam oczy, zaczynam tęsknić za jego zapachem, dotykiem...
– Witam – usłyszałam. Odwróciłam się. Nie byłam zadowolona. Marzyłam o spokoju i ciszy. Jednak zainteresowała mnie jego twarz. Ciemna oprawa oczu, smagła cera. Klasyczne rysy. I uśmiech... Zaproponował, abyśmy razem spędzili ten wieczór. Pomyślałam, że to nic złego zjeść kolację w jego towarzystwie. Chyba jeszcze łudziłam się, że nie potrafię przespać się z obcym mężczyzną... Pociągał mnie fizycznie, jednak nie ujął mnie swoją osobowością. Dlatego sądziłam, że panuję nad sytuacją... Po kolacji wypiliśmy drinka w moim pokoju, a potem się pożegnaliśmy. „Niczego mi nie proponuje. Niczego nie żąda”, byłam zaintrygowana. Siedziałam sama w pokoju. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Wiedziałam, że wyglądam atrakcyjnie... „O, zapomniał marynarki”, uśmiechnęłam się do siebie. Wzięłam ją do ręki.
– Wejdź – usłyszałam. Ujrzałam go. Stał przede mną w samym szlafroku... Wyglądał tak apetycznie.
– Przyszłam, żeby... – podałam mu marynarkę. Wziął ją i rzucił na kanapę.
– Tak... – podszedł do mnie i delikatnie objął w pasie. – Wiedziałem, że przyjdziesz. Speszyła mnie jego pewność siebie. Wyślizgnęłam się mu z objęć. Chciałam się wycofać.
– Czego się boisz? Nikt nas tu nie zna... Połączył nas przypadek, a właściwie sympozjum. Do niczego nie będę cię zmuszał. Chcę, żebyś się dobrze bawiła. Weź prysznic, zrobię ci masaż – musnął moje ramię. „Odczytał moje wahanie. Wycofał się, bym poczuła się bezpiecznie”, rozluźniłam się.
– Szampana? – zaproponował, gdy wyszłam z łazienki. Usiadłam na sofie. On klęknął przede mną. Położył moje stopy na swoich kolanach. Jego szlafrok lekko się odchylił, zobaczyłam jego ciało... Czułam, że jestem podniecona... Sączyłam szampana i z zadowoleniem śledziłam wzrokiem wolne ruchy jego dłoni dotykających moich stóp. Zrelaksowana oparłam głowę na sofie. Przymknęłam oczy. Z przyjemnością poddałam się jego czułym pieszczotom... Nagle Marcin zdecydowanym ruchem rozchylił moje nogi. Odruchowo zasłoniłam się rękoma. Zawahałam się.
– Nie ufasz mi – w jego oczach dostrzegłam pożądanie. – Pozwól, abym wymasował całe twoje ciało. Jesteś taka piękna... – przemawiał czule.
Roztarł olejek na moich udach i zaczął je delikatnie masować. Moje ciało pod wpływem jego dotyku zadrżało. Nie wiem, czy był to urok nowości... czy może ten mężczyzna był tak wytrawnym uwodzicielem... ale czułam, że mu się poddaję. Jego pocałunki niemal mnie parzyły. Wiłam się z rozkoszy, prosząc o dalsze pieszczoty. Ręcznik spadł na ziemię. Nasze ciała zespoliły się w jedno... To było cudowne... Byliśmy dla siebie stworzeni. Tej nocy kochaliśmy się jeszcze dwa razy. Jak byśmy chcieli się sobą w pełni nasycić przed rozstaniem. Rano obudził nas dźwięk telefonu komórkowego.
– Muszę wracać – powiedział. – Miałem być w Warszawie już wczoraj... Pilna praca...
Wiedziałam, że kłamie. Że nie musi, ale chce wracać... Nie byłam rozczarowana. Też nie chciałam mieć kłopotów.
– Dobrze – szepnęłam. – Ale zróbmy to jeszcze raz...
Po powrocie do domu zupełnie nie potrafiłam się odnaleźć. Nie byłam zakochana... Nie żałowałam, że nie znam adresu kochanka i tego, że prawdopodobnie nigdy go już nie zobaczę, jednak tęskniłam za jego dotykiem... Byłam rozbudzona... Pragnęłam seksu... Pewnie po części dlatego, a po części, by zabić rodzące się we mnie wyrzuty sumienia, zaciągnęłam męża do łóżka.
– Kochanie, nie poznaję cię – Darek stał się nieco skrępowany, gdy zbyt drapieżnie domagałam się pieszczot. „Sama siebie nie poznaję”, pomyślałam rozbawiona. Kochanek sprawił, że poczułam się znów atrakcyjna. Zaczęłam tęsknić do gorących nocy, które kiedyś przeżywałam z mężem... A później wracałam w myślach do przygody w Gdańsku... Byłam pewna, że to będzie moja tajemnica. Aż do tamtego dnia.
– Czy ty nie jesteś przypadkiem w ciąży? – pytanie mojej mamy przeraziło mnie.
– To niemożliwe... – zbladłam. – Możliwe, możliwe. Jak na moje oko, wszystko na to wskazuje. Idź do ginekologa.
– Boże, a jeśli... – podniosłam na matkę przerażone oczy.
– Wszystko się jakoś ułoży. Darek będzie wniebowzięty. – Nie mogę być w ciąży... – powtarzałam. – Proszę cię, mamo, pod żadnym pozorem nie mów Darkowi o swoich przypuszczeniach. Nic nie mów... Wybiegłam z mieszkania.
Zrobiłam test - wyszedł pozytywny! Umówiłam się w następnym tygodniu do ginekologa, miałam nadzieje, że test okaże się fałszywym alarmem.
– Ja w ciąży? Jest pani doktor pewna? – patrzyłam z niedowierzaniem na lekarkę. – Przecież biorę tabletki...
– Czasem zawodzą. Mogła pani pominąć dawkę, albo bierze pani dużo środków przeciwbólowych, albo jest jeszcze inna przyczyna, w każdym razie jest ciąża. To już piąty tydzień. Zapłodnienie musiało nastąpić około połowy września... – Połowy? Ale raczej trzynastego czy może szesnastego?
– Oba terminy są prawdopodobne – oznajmiła lekarka.
„Co ja zrobiłam?”, gorączkowo rozmyślałam, siedząc nad szklanką soku w kawiarni. Popatrzyłam na sąsiedni stolik. Zajmował go jakiś mężczyzna. Śniady, pięknie zbudowany przypominał mi mojego kochanka. „Nawet teraz nie potrafię o nim zapomnieć... Niech to szlag... Dlaczego, do cholery, nie zaszłam w tę ciążę za miesiąc? Darek byłby zachwycony, ja rozgrzeszona... A tak...”, rozważałam. „Ponoć matka zawsze wie, czyje jest jej dziecko... Ja nie... Zaszłam w ciążę akurat wtedy... gdy jedyny raz zdradziłam męża... Czyje będzie to dziecko?”, przeraziłam się. „Usunąć ciążę? Nie, tego nie zrobię nigdy. Odnaleźć Marcina? Po co? Powiedzieć Darkowi prawdę...?” Zapłaciłam za sok i wsiadłam do samochodu. „Powiem mężowi o zdradzie. Tak będzie uczciwiej. Nie... Zbada się i okaże się, że to nasze dziecko...”, zdecydowałam. Weszłam do mieszkania na miękkich nogach.
– Anka, jakaś ty blada. Coś się stało? – Darek zaniepokoił się.
– Ja... ja... jestem w ciąży.
– Co? – Darek odetchnął.
– Jestem w ciąży. Będziemy mieli dziecko, nasze dziecko...
– Bardzo się cieszę – szepnął, a ja wtuliłam się w niego. Jednak nie potrafiłam zdobyć się na szczerość...