Patryk był doskonałym kochankiem. Pragnęłam jego zręcznych palców, jego żarliwych ust, jego wspaniałej męskości. Uwielbiałam jego dotyk i czułość, jaką mnie obdarzał. Tego od niego oczekiwałam. Tego i tylko tego... Julia, 36 lat
Poznaliśmy się w zakładzie mechaniki samochodowej. Ja klientka, on fachowiec. Przystojny, silny. Natychmiast zwróciłam na niego uwagę. Nasze dłonie otarły się o siebie, kiedy podawałam mu kluczyki. Zadziałała chemia i to tak silnie, że zgodziłam się wypić z nim kawę. Oczywiście żadna kawa mnie nie interesowała, właściwie jej nie lubiłam. Chodziło o fizyczne przyciąganie...
Pierwszy raz zdarzyło się, żebym zaprosiłam faceta do siebie. Pretekst miałam doskonały. W kawiarni zepsuł się ekspres, a u mnie w kuchni stał niemal nowy, używałam go od wielkiego dzwonu, gdy miałam gości. Kochaliśmy się już w przedpokoju, nie tracąc czasu na grę wstępną w postaci zdawkowej gadki. To mnie też nie interesowało, bo co interesującego mógłby mi powiedzieć mechanik, skoro nic ciekawego nie usłyszałam od byłego męża, doktora nauk ekonomicznych. Tak to się zaczęło. I trwało, bo nie potrafiłam przestać. Zbyt mocno go pragnęłam...
Dotyk Patryka nie był zwykłym dotykiem, jaki znałam. Inni mężczyźni z przeszłości, także mój były mąż, dotykali mnie na różne sposoby, ale żaden tak naprawdę mi nie odpowiadał. Dotykali mnie tak, jak chcieli oni, nie jak pragnęłam tego ja. Patryk albo miał szósty zmysł, albo był kochankiem doskonałym, w istnienie którego dawno temu przestałam wierzyć. Uwielbiałam czuć jego dłonie na mojej skórze, uwielbiałam czułość, jaką mnie obdarzał, choć przecież spotykaliśmy się wyłącznie na seks. Tego od niego oczekiwałam, tego i tylko tego. Na samym początku znajomości także nieco się zagalopował.
– Jesteśmy dla siebie stworzeni – powiedział.
Zjeżyłam się, bo nie chciałam takich wyznań. Pragnęłam wyłącznie jego zręcznych palców, jego żarliwych ust, jego wspaniałej męskości.
– W łóżku tak – mruknęłam wtedy.
Przez pewien czas nie wracał do tematu. Po prostu robił swoje. Kochaliśmy się wszędzie. Na podłodze, pod prysznicem. W każdej pozycji. Nie potrafiłam sobie wyobrazić takiej, której byśmy nie przećwiczyli.
– Jesteś moją boginią – wyszeptał mi pewnego razu Patryk.
– Boginią seksu? – spytałam.
– Boginią wszystkiego...
Zabrzmiało jak wyznanie, a to mi się nie spodobało...
– Nie chcę być boginią wszystkiego... – szepnęłam po tym, jak orgazm wstrząsnął moim ciałem.
– Dlaczego?
– Bo jesteśmy znajomymi tylko od seksu.
– I od niczego więcej?
– Seks to już bardzo dużo.
Mogłabym powiedzieć coś jeszcze, jakoś mu to wytłumaczyć. Że przecież nie pasujemy do siebie, że jesteśmy z innych bajek, że moi znajomi umarliby ze zdumienia, gdybym przyprowadziła na elegancki raut kierownictwa banku zwykłego mechanika. Nie powiedziałam tego, bo nie chciałam Patryka ranić. Jednak kiedy ode mnie wychodził, nawet nie pocałował mnie na pożegnanie. Wiedziałam, że to tylko fochy. Że on nie może obejść się beze mnie, tak jak ja bez niego. Spotykaliśmy się, żeby dawać sobie rozkosz, jakiej nie zaznaliśmy z nikim innym.
Wrócił tydzień później. I jak zawsze doprowadził mnie na szczyt rozkoszy po długiej grze wstępnej. Jak zawsze...
Wracał wciąż i wciąż. Zawsze, od wielu miesięcy. Nie codziennie, ale co kilka dni. To wystarczało, choć czasem przerwy trwały nieco dłużej, a w takie samotne wieczory nie potrafiłam się na niczym skupić. Oczywiście nigdy mu tego nie powiedziałam. Tego nie przewidywał scenariusz, jaki dla nas nakreśliłam.
To się zdarzyło w ostatni piątek. Piątki zawsze były tylko dla nas, od początku znajomości. Zmęczona po całym tygodniu orki w firmie, zawsze wychodziłam wcześniej, zostawiając asystentce dyspozycje na koniec dnia. Jechałam do domu, brałam długą, gorącą kąpiel, podczas której myślałam o tym, co wydarzy się, kiedy dołączy do mnie Patryk. Zamykał zakład punkt osiemnasta i pędził prosto do mojego apartamentu. Tylko że tego dnia nie zapukał do drzwi o osiemnastej dwadzieścia. Ani godzinę później... Długo biłam się z myślami, czy do niego zadzwonić. Nie chciałam dawać mu do zrozumienia, że za nim tęsknię. Wolałabym, żeby o tym nie wiedział, bo to zaburzyłoby układ. Nie pasowało do seks- znajomej... Nie mogłam powiedzieć, że mnie olał, przecież nawet się nie umawialiśmy. Po prostu nie przyszedł. Może był chory, może miał jakąś bardzo skomplikowaną naprawę? Możliwości było tysiąc. Ale na pewno nie ta, że przestał mnie chcieć.
Ostatecznie nie zadzwoniłam, ale jednocześnie czułam się podle i musiałam jakoś się z tym uporać. Nie mogłam wytrzymać w domu sama ze sobą. Bez niego... Pomyślałam o drinku. Nie piłam często, ale akurat tego dnia uznałam, że nic nie zrobi mi lepiej. Pojechałam do centrum, weszłam do pierwszego napotkanego pubu. Usiadłam przy barze i zamówiłam whisky na lodzie. Barman sięgnął po butelkę, a ja pomyślałam o tym, że Patryk naprawdę może być chory. Ta myśl mnie roztkliwiła...
– Proszę... – Barman podał mi zimną szklaneczkę.
Ledwo zamoczyłam usta w alkoholu, zobaczyłam go. Niestety, nie był sam. Siedzieli przy stoliku w głębi lokalu. Patryk mnie nie dostrzegł, szczupła brunetka także nie. Nie mogła widzieć niczego, bo wpatrywała się w Patryka jak w święty obrazek. Zastygłam ze szklaneczką w dłoni, ale tylko na moment. Bo kiedy brunetka musnęła dłonią jego szorstki policzek, zatrzęsłam się w środku. Co to miało, do cholery, znaczyć? Jak ona śmiała go dotykać?! „On jest mój. Mój!”, naprawdę byłam bliska, żeby zacząć to wykrzykiwać. Rozbolał mnie brzuch... Patryk przechylił głowę w ten sposób, żeby dłoń tej kobiety miała do policzka lepszy dostęp. Tego było za wiele! Podniosłam się gwałtownie, strącając szklankę na wykafelkowaną podłogę. Szkło się roztrzaskało, whisky zmoczyło mi stopy.
– Przepraszam – bąknęłam, kładąc na bar banknot.
Chciałam uciekać, ale wiedziałam, że narobiłam za wiele hałasu, żeby uszło to uwadze innych. Zresztą Patryk mnie dojrzał. Odwracając się, złowiłam jego spojrzenie. Szybkim krokiem opuściłam pub.
– Jula, zaczekaj... – usłyszałam za sobą jego głos. Zatrzymałam się.
– Cześć... Nie spodziewałem się ciebie tutaj. Krew we mnie zawrzała.
– Wiem... Stał przede mną i patrzył intensywnie. Jakby ze zdziwieniem. Chciałam dotknąć jego policzka, który przed momentem dotykała ona. Powstrzymałam się niemal siłą.
– Zazdrosna jesteś? – zapytał z lekką kpiną.
Zatkało mnie. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Jeśli miałabym wyznać prawdę, wykrzyczałabym, że umarłam z zazdrości. Ale przecież tego powiedzieć nie mogłam. Tego nie przewidywał nasz układ.
– Umawiasz się z kimś innym... – to nie było pytanie, ale stwierdzenie faktu.
– A co?
– Nic... – wybąkałam. – Przecież jesteśmy tylko znajomymi od seksu...
Nigdy, w całym swoim życiu nie czułam się gorzej. Upokorzona własnymi słowami. Co za ironia losu.
– Na razie, Patryk – powiedziałam.
Minęły dopiero dwa dni, a ja już wyglądam jak cień samej siebie. Patryk nie zadzwonił. Nie napisał SMS-a. Nie przyjechał...